wstecz
Czy ktoś powiedział Tobie, że to niemożliwe?

Pamiętasz?... mówili Tobie, że tego nie da się zrobić, że tego nie da się osiągnąć, że to nie dla Ciebie. Jesteś bez wykształcenia, nie masz doświadczenia, nie masz forsy, nie wiesz jak i z kim, ... Że takie pieniądze, to ze złodziejstwa i oszustwa mają, że lepiej pracuj uczciwie i ciężko, bo „ tylko ciężką pracą ludzie się bogacą”.

Może pytałeś dlaczego? Może zapytałeś – a oni skąd mają?
I ktoś ci wytłumaczył, ktoś „mądrzejszy”, starszy, doświadczony. Rodzic, sąsiad, kolega ...
Czy to ważne kto?
I uwierzyłeś, bo inaczej zabiliby Ciebie śmiechem.

Umilkłeś.
Przestałeś pytać. Już nie pytałeś głośno, ale wewnątrz, ten cichy głos, ciągle dopytywał:
Dlaczego? Dlaczego nie ja?

Może do dzisiaj chodzisz do roboty, której nienawidzisz. Ale... przecież tak trzeba. Tak robią wszyscy.
Wszyscy?
To znaczy kto?

Siedzisz więc otoczony przykładami „niemożności”, niczym przykryty puszką, gdzie na ściankach dookoła siebie czytasz:
"Tego się nie da osiągnąć, to niemożliwe".

Narasta rozpacz, wściekłość, oczy wilgotnieją z bezsilności.

Kto tam Ciebie wsadził? Kto?

Ty sam!

Ty sam zamknąłeś się w tej puszce, boś uwierzył ględzeniu „ekspertów”, którzy wiedzieli mniej niż Ty, więc jak mogli mówić inaczej.
Oni nie wiedzieli, że można, oni dawno zapomnieli że można.
Oni siedzą w takich samych puszkach jak Ty.
Tu puszka, tam puszka.
Dookoła puszki.
Pełno puszek.
Puszka do puszki przykryte puszką.

Dudni music, bełkocze radio, błyska telewizor. Strawa codzienna dla zapuszkowanych.
Czasami imprezka, muzyczka, wódeczka, fajeczki. Jest wesoło.
Do rana, bo przecież trzeba iść do roboty.
Dwa kaski, ten roboczy i ten drugi, bo czacha pęka. Byleby do fajrantu, byleby do fajrantu.

Ile można?
Oj można, można. Człowiek nie świnia i dużo wytrzyma.

W domu żona, dzieci...
Kochasz żonę?
Acha, kochałeś ... do pierwszego razu.
No cóż, takie jest życie.
Kto tak powiedział?
No wiesz ... tak trzeba. Wszyscy tak żyją.

Naprawdę? Wszyscy? Jesteś pewien? Nie?

Nie jesteś pewien, prawda?.

Znowu coś wewnątrz Ciebie mruczy ze sprzeciwem.
Znowu coś wnosi lekkie zamieszanie do Twojego „ułożonego” świata. Burzy święty spokój.

Puszką go!
Puszką go przykryj!
No, teraz jest nieco spokoju. Co mi tu będzie mruczeć, że mogę wszystko zmienić, żyć jak tylko życzyć sobie mogę.

Bzdety. Kużwa!

Cholera... a może jednak?



brak krechy?

Anglia, 3 listopad 2007