wstecz
No i jak mam mówić o sobie,
               gdy wokół cuda się dzieją? :-)))

Będziesz miał tego więcej, coraz więcej...

Będziesz wstawał o świcie
I łapał jak z kranu
Spływ energii,
Będziesz w nieustającym zadziwieniu i zdumieniu,
Że to takie proste, i tak piękne!
Spełnienie.

Będziesz otwierał ramiona, nawet
Już z przyzwyczajenia, nie będziesz ich zamykal.
W gotowości pełnej, stałej do wyłapywania.
Na razie.
Potem w tym spełnienia unormalnieniu
Będziesz pływal.
Nurzal się i śmiał.
Na cały glos.
Co chwilę, co krok.


Będą pytać ciebie się, co ci jest?
tak blyszczysz i lśnisz?
Zakochaleś się, masz dziewczynę?
Ożeniłeś się?
Spotkala Cię miłośc?

A ty...
Nie bedziesz rozumial ich, dlaczego tak pytają,
Zawahasz chwilę się...
Ach! przypomnisz sobie, tak, tak to jest!.
Przecież jesteś Bogiem, stwarzasz.
oni widzą cię, odmienionym, jasnym.

I z ubawem powiesz, nie to nie dziewczyna
Odmieniła mnie tak, i nie ta z zewnątrz miłość.
To moja własna
Jest, swoja przysposobiona...

I staniesz się standardem świadczącym o tym,
Że człowiek sie zmienia nie z powodu
Tego, czy pojawil się ktoś, kto szepnąl do ucha, że kocha.
A dla ciebie świat otworzył się niczym niebo,
Do, i z powodu drugiego czlowieka.
Że ofiarowal miłość, i że zgodził się,
I że masz dla kogo żyć.

Tą milością, ukochaną stajesz się ty.
Obdarowany.

Potem stanie przy tobie ktoś, kompletny tak samo,
Będą to dwa Bogi w każdej osobie, pojedyńcze,
Wspolistniejące we dwoje,
Nie po to, by samotność zabić, braki uzupelnić.
Do czynszu się dołożyć...

Będziecie
Tacy dopełnieni, by być stale pełni.
Towarzystwem swym
Uzupełniający bez potrzeby uzupełnienia.
Oddychający własnym tlenem, przestrzenią.
Wzmocnieni swoimi
Wlasnymi promieniami jaśniejący.

Wlewający na świat cały.
Całość.
Zdobiący.
Piękni blaskiem.

Będziesz widzial siebie w zadowoleniu,
Skromnym, bo normalną sprawą będzie tak.
Zapytają, czy kryzys cię nie dotknął?
Jakim cudem, jak?
A ty im na to spokojniutko powiesz, kryzys?
Ależ nie, ja jestem w innej drodze,
Na której szczęśliwości stany
Są dla mnie, czekają.

Ja stoję i wprawiam w ruch warianty te, które w mig
Pojawiają się,
Takie, które wybieram i co tylko chcę.

Ja tylko się otwieram, i zbieram.
Jak grzyby po deszczu.
Bo ja wszedłem w ten wymiar, w ten las,
Gdzie góra do mnie, staje i prosi o uwzględnienie jej.
Ja ją biorę w posiadanie, nie ona mnie.
Nic nade mną, ani ja nad niczym nie panuję
O, nie!
Siebie w najem oddałem, Sobie powierzyłem.
Zaufałem,
Akceptuję.
Zadbanym się czuję, zatroszczonym.
Już nie zatroskanym.

.......................

I, kiedy polożysz się spać, gdy ciału odpoczynek zechcesz dać.
Złapiesz się na tym, że skladasz swe ciało
W łożku, zadbane, umyte, i
Natychmiast przechodzisz do Nowej Ziemi.
Na konferencje z Aniołami...


Takie mam wrazenie, że wieszam ubranie, i kładąc sie spać,
Przechodzę do innych wymiarów.
Również we śnie kontakt z sobą mam.
Świadomy.

Również wtedy dzieją się fajne rzeczy.
Wstaję wypoczęta, przyoblekam cialo,
Zdobię sobie je.
Jak chcę.


I w tym świecie w czasie dnia zbieram znów,
co mi daje Obecność ma.
Co wybieram z przestrzeni...
Ż
Buzię najczęsciej otwieram, robię oddech...
Mam wrazenie czasami, że jestem w wielu wymiarach naraz.
Czasami w nich a czasami jakbym zaglądała do nich.
Przez okno.


A przed snem, żadnych myśli nie ma,
Żadnych zmartwień.
Kładę się, zasypiam natychmiast,
I mnie nie ma.
Zmieniam pojazd.

Wielobarwność tęczy, wielowymiarowość istnienia


(8 lipca 2009 - fragmenty korespondencji) do góry

Lidia Podlipna, Ustanów, Polska, Pracownia twórcza „Alchemia”, lidiapodlipna@wp.pl