MATERIAŁY KARMAZYNOWEGO KRĘGU
Seria “Idziemy dalej: życie wyzbyte władzy”
SHOUD 6: “Idziemy dalej 6
6 lutego 2016 r.
Jestem Tym Kim Jestem, Adamusem suwerennym.
Aach! Witajcie ponownie.
Ach, tak, zanim cokolwiek zaczniemy, moja kawa. (Sandra podaje mu kawę) Cauldre
nie pije – dziękuję ci, Sandra, i przepraszam, że Cauldre nazwał twojego psa
Kałużą. (śmiech) Nie za bardzo ją to ubawiło – ale Cauldre nie pije kawy po
południu, jednak – ach! – tak długo jak ja pozostaję z wami w tym ludzkim
stanie, kawa to jest to. Mm.
No więc byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów poprzedniego wieczoru. (kilka
chichotów) To zawsze jest częściowo prawdziwe, częściowo podkolorowane. Byłem…
o, mamy tutaj na podłodze ciastka. Dziękuję, że przynieśliście je dla mnie. Czy
to twoje, Edith? O, to twoje. (do kobiety za nią)
EDITH: To jej.
ADAMUS: Dziękuję ci. (śmiech, kiedy Adamus zabiera talerz z ciastkami) Mam co
jeść. Mam kawę. Mm. Poczęstujesz się?
LINDA: Nie, dziękuję.
Klejnoty
ADAMUS: Byłem wczoraj wieczorem w Klubie Wzniesionych Mistrzów. (więcej
chichotów) Częściowo to jest prawdziwe, częściowo prawdziwe. To mój prezent.
Dzisiaj rozdaję prezenty. Wyjaśniam wszystko w tej historii. Rozdaję prezenty.
Byłem wczoraj wieczorem w Klubie Wzniesionych Mistrzów i jeden z nowych Mistrzów
właśnie wszedł i zapytał: „Adamus, dlaczego wybrałeś akurat luty – 14. dzień
lutego konkretnie – na przekazanie tej wieści Shaumbrze?”, bo w Klubie
Wzniesionych Mistrzów wszyscy oczywiście to wiedzą. Wszyscy wiedzą. Uczestniczą,
obserwują, przyglądają się jak to robi Mistrz nad Mistrze. (kilka chichotów)
I tak ten nowy Mistrz zapytał: „No więc, Adamus, dlaczego wybrałeś 14. lutego na
przesłanie dla Shaumbry? Dlaczego nie 1. stycznia? Dlaczego nie w twoje
urodziny? Dlaczego nie jakiś inny…” Jezu! (Adamus prawie wpada na kamerę) Kamera
z tymi wszystkimi ludźmi zaglądającymi tutaj z całego świata. (robi do kamery
minę; nieco chichotów) Hm.
„Dlaczego wybrałeś 14. lutego?” A ja odpowiedziałem, odpowiedziałem: „Drogi
kolego Mistrzu – jesteś wprawdzie Mistrzem juniorem, ale zawsze jednak kolegą
Mistrzem” – odpowiedziałem – „Jest po temu ważna przyczyna. Jest ważna
przyczyna, ponieważ właściwie oryginalna nazwa tego święta, a nawet całego
miesiąca, brzmiała Dzień Saint-Germaina.” (publiczność przyjmuje opowieść z
niedowierzaniem; ktoś pyta: „Naprawdę?”) Zaraz wyjaśnię. Zaraz wyjaśnię. (Adamus
chichocze) Naprawdę. Cóż za niedowiarki z was! Jakiż brak poczucia humoru. Otóż
w moim życiu – teraz będzie ta prawdziwa część (śmiech) – w moim życiu jako
Saint-Germaina, w moim ostatnim wcieleniu, miałem zwyczaj wręczania klejnotów.
Nie dużych, ale małych klejnotów, podobnych do…
LINDA: (podchodzi z wyciągniętą dłonią) Wiem, że nie masz żadnych klejnotów. Ale
co masz w kieszeni? (odchyla mu połę marynarki)
ADAMUS: Te klejnoty nie są dla ciebie, mała! (wiele śmiechu, Linda gwałtownie
wachluje się dłońmi) A więc (śmieje się) …oooch, teraz Cauldre’a zatkało na
chwilę. (więcej śmiechu) Musi przyjść do siebie. Musi przyjść do siebie. OK.
No więc, wprowadziłem zwyczaj wręczania szlachetnych kamieni – brylantów,
szafirów, rubinów – małych. Wprowadziłem zwyczaj wręczania ich wraz z
przesłaniem dla tego, komu je wręczałem, zawsze przypominając o tym, co było
prawdziwe w ich życiu, co by mogło być w ich życiu. Większość z nich traktowała
klejnot, kamień szlachetny dosłownie – i biegła z nim, żeby spróbować go
natychmiast sprzedać – ale niektórzy rozumieli, co miałem na myśli.
A zatem, początkowo miesiąc ten nazywany był Miesiącem Saint-Germaina. Naprawdę
tak było – gdyby istniał jakiś zapis, który by to potwierdzał… ale w
rzeczywistości istniał wręcz ruch na rzecz nazwy Miesiąc Saint-Germaina.
Jednakże zostało to zmienione pod wpływem działania – hmm – Kościoła. Byli
skonsternowani. Wiedzieli tam, że muszą zamienić ten Miesiąc Saint-Germaina, to
wręczanie kamieni szlachetnych i klejnotów na coś innego, więc wymyślili dzień
Świętego Walentego.
Przede wszystkim nie sądzę, żeby w ogóle Walenty był świętym w tamtych czasach.
Raczej uczynili go świętym po fakcie. Nie byli w stanie nawet zdecydować, o
którego Walentego im chodzi. Bo nie był tylko jeden Walenty, było ich wielu.
Przeprowadzili małe rozeznanie i znaleźli Walentego, który doprowadził do wielu
małżeństw mieszanych między żołnierzami, zwłaszcza rzymskimi, a kobietami
żydowskiego pochodzenia, ale nie tylko, bo dotyczyło to także żołnierzy innych
narodowości i ludności podbitych krajów.
W gruncie rzeczy nie jest czymś bardzo trudnym związać węzłem małżeńskim
mężczyzn i kobiety w młodym wieku, no wiecie. No i tak to pojawił się Dzień
Świętego Walentego, który zastąpił Miesiąc Saint-Germaina. Ja jednak bym
sugerował, żeby zwrócić się do Watykanu z petycją o przywrócenie poprzedniego
stanu. (nieco śmiechu) Tak czy inaczej naprawdę wręczałem kamienie szlachetne i
klejnoty.
Potencjały
No, a dzisiaj kieszenie Cauldre’a są puste, bo Linda dopilnowała tego, żeby w
nich nic nie było, inaczej wręczałbym pieniądze, dużo pieniędzy. Zamiast tego
jednak chciałbym wręczyć dzisiaj trochę potencjałów. Tak naprawdę to dla każdego
jest tu potencjał. Dla każdego.
Co to jest potencjał? To coś, co dopiero ma być wybrane i doświadczone. A każdy
z was ma ogromne potencjały. Trudno je czasem zauważyć. Macie skłonność
dostrzegania tylko tego, co jest bezpośrednio przed wami. Macie skłonność
widzieć rzeczy, z którymi walczycie, rzeczy, których się boicie i z tego powodu
macie skłonność do pozostawania w pewnego rodzaju ograniczeniu. Ale dzisiaj
otwórzmy trochę potencjałów.
Chciałbym zacząć… Mary Sue. Twoim potencjałem teraz jest wprowadzenie Waltera
(Russella), przekazywanie go.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: Ale ty musisz po prostu uświadomić sobie ten potencjał. Musisz
uświadomić sobie, że Walter stoi obok ciebie.
MARY SUE: Cześć.
ADAMUS: Musisz sobie uświa… Cześć. On jest tam, ale taak… W porządku. Sorry,
Walter. No więc masz ten potencjał. Walter będzie bardziej niż szczęśliwy, mogąc
z tobą pracować.
A teraz Mary Sue powie: „Ale ja nie potrafię być kanałem dla przekazu. Czy to
nie jest sfera przeznaczona wyłącznie – bo ja wiem – dla elit?” (Adamus
chichocze) To powiedział Cauldre, nie ja. Przestań. (kilka chichotów) Ależ
potrafisz. Wiesz jak przekazywać? Po prostu otwórz usta i mów, albo zapisuj.
Wyjdź z umysłu, pozbądź się wątpliwości i startuj.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: Ten potencjał jest tutaj dla ciebie.
MARY SUE: Dziękuję ci.
ADAMUS: Tak. Ach! Weź z tym głęboki oddech.
I Patrycja. Ach, Patrycja. O tam. Cześć, Patrycja. Patrycja, miałaś w swoim
życiu do czynienia z bardziej praktycznymi sprawami – takimi ludzkiego rodzaju
sprawami – ale teraz jest ten potencjał, który tak jaśnieje wokół ciebie w tej
chwili – jeślibyście dali kamerę na nią, popatrzcie jak promiennie ona wygląda!
– potencjał, który może się zrealizować teraz. Ta – jakby to nazwać? –
kreatywność, ta niesamowita inspiracja, wszystko to jest wokół ciebie. Ja to
widzę. Każdy może to zobaczyć. Teraz możesz do tego dodać swoje światło. Ono
jest. A ty o tym nie myślisz. Ty się o to nie martwisz. Nie wrócisz do tego
później, żeby czytać 50 razy zapis tych dzisiejszych zajęć, pytając: „Co on
mówił? Czy są tam jakieś ukryte słowa?” Nie! To jest tutaj w tej chwili, a ty po
prostu to wdychasz, ten twórczy przypływ, tę inspirację, która sprawi, że coś
zrobisz, no cóż, coś, czego byś się po sobie nie spodziewała. To nie jest
liniowe. Nie jest to jak poszerzanie czegoś, co już robiłaś wcześniej. To coś
innego. Taak.
Weź z tym głęboki oddech.
Och. To lepsze niż wręczanie klejnotów, no nie? Lepiej jest dostać… (publiczność
odpowiada: „Taak.”) O, taak. O, taak. Połowa grupy mówi „Tak”, a druga połowa…
(śmiech) „Nie”.
Scott. Scott. Ooooch, taak. Masz taki potencjał, jest on twój i jest on również
potencjałem twojego partnera. Mamy do czynienia z problemem zdrowotnym. Dla
twojego partnera to jest kwestia pozostać czy odejść, ale przyczyna tego w dużej
części ma źródło w tobie. Podczas gdy wydaje się, że twój partner, bliska ci
osoba, doświadcza tej traumatycznej sytuacji, tak naprawdę ona dotyczy ciebie.
Widzisz, on bierze to na siebie dla ciebie. Ty masz potencjał pozostania i
prowadzenia życia w sposób, jakiego pragniesz, bez tych wszystkich innych
obciążeń, potencjał wyklarowania sytuacji i zostania, żeby tak naprawdę cieszyć
się życiem. Czasami się nad tym zastanawiasz. Pytasz sam siebie: „Czy potrafię
prawdziwie cieszyć się życiem? Czy jest to możliwe? Może lepiej na Nowej Ziemi”,
a twój partner to dla ciebie odgrywa. I ty teraz masz potencjał dokonania
wyboru. Jednak ja zamierzam także nieco to poszerzyć, jeśli pozwolisz, że…
SCOTT: O, taak.
ADAMUS: …dotknę spraw osobistych. My się nie modlimy. Nie odprawiamy wielu
ceremonii. My jaśniejemy światłem potencjału. Jeśli idzie o twojego partnera,
którym jest Sam, czy tak?
SCOTT: Samuel.
ADAMUS: Samuel. Dla twojego partnera i ciebie - dodajmy teraz nasze światło do
ich potencjału radosnego życia.
My nie wymuszamy uzdrowienia. Nie próbujemy narzucać uzdrowienia, bo to
pozbawione jest współczucia. Po prostu pozostajemy Mistrzami. Wy macie
pozostawać Mistrzami, którymi jesteście. Pozostajecie w czymś, co nazywam
Niewysłowioną Obecnością. Powrócę do tego później, ale my w tym przebywamy,
wszyscy, w tej chwili. Nie musicie wiedzieć, jak on wygląda, gdzie się znajduje,
jaki jest jego stan. To z tym wszystkim nie ma nic wspólnego. Chodzi po prostu o
oświetlenie potencjałów, które inaczej byłyby niewidoczne dla ludzi, dla ciebie
i dla Samuela.
A więc zróbmy to teraz, jeśli się zgodzisz.
SCOTT: Bardzo chętnie.
ADAMUS: OK. Niech więc wszyscy obecni tutaj, obecni online, wezmą głęboki oddech
i zwyczajnie wnieśmy nasze światło. Żadnych modłów. Żadnego wymuszania. Nie
próbujemy uzdrawiać. To jest jak zapalanie światła w dużym, ciemnym pokoju, żeby
można było zobaczyć wszystko, co w nim jest, łącznie z potencjałem prawdziwie
radosnego życia, radosnego życia razem.
Weźmy z tym głęboki oddech.
Myśleliście, że żartuję, kiedy powiedziałem, że to powinien być Miesiąc
Saint-Germaina. Aach. A co zabawne, każdy z was może to zrobić. Każdy z was może
zrobić to w swoim życiu.
O, cześć Teresa. Witaj. Czy zechciałabyś wstać? Tak, dziękuję ci. Właściwie to
ja podejdę do ciebie, żeby wszyscy mogli nas widzieć.
No więc typowe jest to, że człowiek jest zdezorientowany, zwłaszcza kiedy
wchodzi w swoje mistrzostwo. „To co ja mam robić? Gdzie mam mieszkać? Co będzie
dalej?” Och! A obawy, jakie to wywołuje! Obawy, niespokojne noce: „Czy robię to
właściwie? Czy robię to źle?” Zatrzymajmy się tutaj. Spróbujmy oświetlić
potencjał. (Adamus naciska kilka włączników, żeby zapalić więcej lamp; śmiech)
Spróbujmy oświetlić potencjał. Puśćmy strumień światła na potencjał tego, na co
nawet nie spojrzałaś. (zwraca się do Teresy) Wiesz, masz w umyśle taki rodzaj
liniowego myślenia: „Co Duch chce, żebym zrobiła?” I próbujesz ze mną o tym
rozmawiać, a ja odpowiadam: „To nie ma znaczenia.” Naprawdę tak powiedziałem.
Tym, co masz zrobić, to wziąć porządny, głęboki oddech i oświetlić potencjały.
Otworzyć się na rzeczy, których po prostu nie widziałaś swoimi dawnymi oczami.
Wchodzisz na poziom Zmysłu Mistrza.
Przede wszystkim naprawdę nie ma znaczenia dokąd idziesz, jak to już słyszałaś.
Po drugie, odpowiedź, wewnętrzna wiedza, już będzie dostępna, kiedy weźmiesz
głęboki oddech i w tym momencie to przychodzi. A co do odpowiedzi, to może zająć
dni, tydzień albo więcej zanim się ujawni, ale będzie w gotowości. Tak więc
przestań się stresować. Mocny uścisk. (obejmują się; publiczność woła: „Ojej”)
Och, lubię te momenty „ojej!”. Taak. (śmiech) Są dobre dla nas wszystkich. OK.
Och, mógłbym tak cały dzień, ale mamy dużo do omówienia, jednak jeszcze
porozmawiam z tobą, Paul.
PAUL: Tak.
ADAMUS: A więc Paul, jest wiele potencjałów wokół, ale, ooch, jak to powiedzieć?
Tobie po prostu wygodniej jest czasami z niepewnością, a istnieje coś w rodzaju…
nie naciskającego, ale naprawdę obecnego – coś naprawdę dla ciebie, lecz ty się
ociągasz: „No cóż, nie jestem pewien” i „Może jestem…” czy mogę być z tobą
szczery?
PAUL: Jasne!
ADAMUS: Grasz w tę grę, ale powątpiewasz: „Może moje najlepsze lata na
zrealizowanie jakiegoś dużego projektu mam już za sobą. Może nie mam energii.
Może zwyczajnie zagram bezpiecznie.” No więc istnieje potencjał, który być może
nie jest zbyt bezpieczny, ale za to dostarcza dużo zabawy. Chcę powiedzieć, że
to naprawdę zabawa.
PAUL: Lubię zabawne rzeczy.
ADAMUS: Lubisz zabawne rzeczy, ale na ogół pozbawione ryzyka. Coś w rodzaju…
(kilka chichotów) Wiele razy w życiu ryzykowałeś – wiele, wiele razy – aż w
końcu powiedziałeś: „Pozostanę w bezpiecznej przestrzeni”. Jednak ja ci powiem,
że nie jesteś tak całkowicie szczęśliwy w tej bezpiecznej przestrzeni. Trochę ci
nudno. Ale ty na to powiesz: „No to niby co ja mam robić?”, i tak dalej. Otóż
dochodzisz do tego potencjału, wchodzisz w tę oświetloną przestrzeń i
przestajesz się o to martwić. Nie myślisz o tym. Nie martwisz się, czy
przypadkiem nie powrócisz do starych zwyczajów. Nie martwisz się, czy będziesz
odgrywał to w bezpieczny sposób. Tak jest w porządku i odczuwa się to tak
dobrze, że to po prostu się dzieje. Robisz to. Dziękuję ci.
PAUL: Dziękuję.
ADAMUS: Dobrze. Moglibyśmy tak bez końca, ale mamy inne rzeczy do omówienia.
Przygaście zatem te jaskrawe światła. O, nie. Niech się palą, bo będziemy coś
robić. (kilka chichotów)
Ale powróćmy do Miesiąca Saint-Germaina. (Adamus chichocze) Wszystko dotyczy
potencjałów. Naprawdę zwykłem wręczać kamienie, piękne małe klejnoty, jako
rodzaj przypomnienia potencjałów jakie wszyscy mają w życiu, a na które się nie
otwierają.
Jest duża różnica między otwarciem się na coś, a pogonią za czymś. No wiecie,
pogoń za czymś to sytuacja stawiania sobie celów, coś jakby zasiąść i
stwierdzić: „Zaplanuję to.” Jest duża różnica między tym, a zwyczajnym otwarciem
się na potencjały. One są wszystkie obecne. Są obecne niezależnie od tego, czy
się martwiliście o to, co macie robić dalej, dokąd się udać, czy też po prostu
czekacie na właściwy moment, no wiecie, po prostu przeżywając kilka swoich
ostatnich dekad na tej planecie. Otwieracie się na nie, a to nie wymaga żadnego
wysiłku czy pracy. Po prostu potwierdzacie, że się na nie otwieracie i gotowe. I
wtedy jest pora na dokonanie wyboru – co chcecie robić?
A więc weźmy porządny, głęboki oddech dla wszystkich potencjałów, jakie są w
waszym życiu. Na wszystkie rzeczy. Już nie są ograniczone jak wcześniej. Nie są
już wąskie i małe. Jest ich dużo. I wiecie co? Nie musicie się z nimi zmagać.
Naprawdę nie musicie. Nie musicie o nich myśleć. Po prostu przyzwalacie na
otwartość. To wszystko. Skierujcie swoje światło na swoje własne potencjały.
Porządny, głęboki oddech.
Pierwsze pytanie
Dalej. Linda, poproszę z mikrofonem. W następnej kolejności zadam kilka pytań, a
pierwsze pytanie brzmi: dlaczego zawsze zadaję pytania? Jeśli Linda by
zechciała… to dobre pytanie na start. Dlaczego zawsze zadaję pytania, zwykle na
początku Shoudów? Wszystko jedno kto… (do Lindy). Na początku Shoudów. Dlaczego?
TAD: Chcesz się podłączyć do naszej energii, żeby sprawdzić, w jakim miejscu
teraz jesteśmy. Sprawdzić, czy jesteśmy pełni makyo czy…
ADAMUS: Nie, zrobiłem to na długo zanim wy tutaj dotarliście. Taak. Ale to jest
trafne.
TAD: Nie mogę powiedzieć “nie wiem”, ale…
ADAMUS: Taak, nie możesz powiedzieć “nie wiem”.
TAD: Nie. A więc…
ADAMUS: Taak, bo jeśli to powiesz to pójdziesz do miejsca o nazwie „czyściec –
nie wiem” (śmiech)
TAD: Już tam byłam.
ADAMUS: Taak, już tam byłaś!
TAD: Taak, ja… taak! To jest…
ADAMUS: Taak. No więc dlaczego zadaję pytania na początku naszych spotkań?
TAD: No cóż, jeśli chodzi o mnie, to po to tu przychodzę, żeby usłyszeć
odpowiedź.
ADAMUS: Dziękuję ci. Dobrze. Dobrze. Jeszcze kilka osób. Po to tu przychodzisz.
Czy uważacie, że nie znam odpowiedzi, zanim zapytam? Tak. Dlaczego pytam?
MARY SUE: Myślę, że definiujemy naszą rzeczywistość poprzez pytania, jakie
zadajemy.
ADAMUS: Tak, definiujecie. Tak, definiujemy.
MARY SUE: I dlatego powiedziałabym, że to by nam pomogło… poprzez ujęcie tego w
słowa, to pomaga nam zrozumieć, gdzie jesteśmy.
ADAMUS: Tak, dobrze.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: Jeszcze kilka. Dlaczego lubię zadawać pytania, rozpoczynając nasze
comiesięczne Shoudy? Uwielbiam reakcję, kiedy ktoś… kiedy Linda wręcza komuś
mikrofon.
TIFFANY: Żebyśmy się zes…li ze strachu, kiedy dostajemy mikrofon do ręki.
ADAMUS: Tak! (śmiech) Absolutnie! To było dobre.
LINDA: Rozmawiałaś z Kerri. (Tiffany się śmieje)
ADAMUS: Taak. Wiecie, jak łatwo jest siedzieć sobie tutaj, oprzeć się wygodnie,
oglądać show i dać się ukołysać do drzemki. Kiedy natomiast wiecie, że zaraz
może się przed wami zjawić mikrofon i próbujecie go uniknąć… a przy okazji mała
rada: jeśli nie chcecie, żeby wam się dostał mikrofon, nie mówcie w myślach:
„Linda, nie dawaj mi mikrofonu”… (śmiech)
TIFFANY: Właśnie o tym mówiłam.
ADAMUS: …ponieważ ona słyszy tylko: “Chcę mikrofon! Chcę mikrofon!” No więc tak,
to było dobre. Czy teraz umierasz ze strachu?
TIFFANY: Nie.
ADAMUS: Nie.
TIFFANY: Ale zwykle, to właśnie robiłam, powtarzałam: „Nie, nie ja. Nie ja.” Tak
więc…
ADAMUS: Taak, taak. Taak, a teraz masz mikrofon. Czyż nie czujesz się z nim
dobrze mimo wszystko?
TIFFANY: Taak.
ADAMUS: Dostajesz mikrofon i – ach! Taak.
TIFFANY: Chcecie, żebym zaśpiewała dla was?
ADAMUS: Jasne. (śmiech)
TIFFANY: Nie, nie chcecie. Nie, nie chcecie.
ADAMUS: Nie, to ty o tym wspomniałaś. Czy ja ją prosiłem, żeby zaśpiewała? Czy
ja poruszyłem ten temat? No proszę, nie krępuj się.
TIFFANY: Nie, nie będę. Nie będę śpiewać.
ADAMUS: Musisz.
TIFFANY: Nie.
ADAMUS: Taak, Taak. Śpiewaj.
TIFFANY: Nie zamierzam tego robić. (chichocze)
ADAMUS: No wiesz, mówię tak, bo miałaś powód, żeby to powiedzieć. To nie był
tylko zbieg okoliczności. Ja ci tego nie podpowiedziałem. Nie sądzę, żeby ktoś
obok ciebie coś ci „podnucił”. (Tiffany chichocze) OK?
TIFFANY: Czuję się ostatnio nieco zakłopotana publicznymi wystąpieniami. Czuję
się niekomfortowo. To pewnie dlatego.
ADAMUS: W porządku, zróbmy nowy potencjał. Pozwól, że ci dam jeden z tych
klejnotów-potencjałów. Oto on.
TIFFANY: Dziękuję ci.
ADAMUS: Taak. Tylko nie zużyj go całego w jednym miejscu. (Tiffany chichocze) A
teraz, kiedy masz ten potencjał, otwórz się na niego mniej więcej w ten sposób:
„O, mój Boże. Potencjał jest tutaj.” Co zamierzasz z nim zrobić?
TIFFANY: Zaśpiewać? O, kurczę! OK. (śpiewa) Szczęśliwego Miesiąca Saint-Germaina
dla was wszystkich!!!
ADAMUS: Dobrze.
TIFFANY: Jak było? (chichocze, rozlegają się brawa)
ADAMUS: Taak. Jestem pewien, że to znajdzie się blisko szczytu listy przebojów.
Taak, taak. Dziękuję ci. No i teraz ty sama mówisz: “Czyż to nie jest fajne?”
Zanurkowałaś w ten potencjał.
TIFFANY: Taak, ale oczywiście będę to obserwować. Przyjrzę się sobie tak z 50
razy i będę siebie krytykować.
ADAMUS: Taak, taak, taak. Taak, taak. Taak, czyż nie jest zabawne, jak ludzie to
robią? No wiecie, dlaczego po prostu nie być w danej chwili, w Niewysłowionej
Chwili? Czyż nie lepiej po prostu być w danej chwili i zwyczajnie to zrobić? Ale
wy zamierzacie się cofnąć, popatrzeć na to i skrytykować: „Jak wyglądałem? Jak
wypadłem? Boże, jakież to było głupie. Jezu, gdybym musiał zrobić…” Po prostu
bądźcie w danej chwili. Kogo to obchodzi? Nie cofajcie się i nie przyglądajcie.
Proszę cię (do Tiffany), nie rób tego. Nie rób. OK.
LINDA: Jeszcze ktoś?
ADAMUS: Nie, zamierzam przejść do następnego pytania.
LINDA: Och, no coś ty! Chcę poprosić celebrytkę o odpowiedź.
ADAMUS: OK, OK., OK.
LINDA: OK.
ADAMUS: W porządku. Dlaczego pytam? (śmiech) Edith, Edith, Edith! Jak się masz?
EDITH: Zip-a-dee-doo-dah! Zip-a-dee-ay! (nuci refren piosenki z filmu Disneya*,
publiczność chichocze)
*patrz: https://www.youtube.com/watch?v=6bWyhj7siEY
- przyp. tłum.
ADAMUS: Pani Edith, tak.
EDITH: Sorry.
ADAMUS: Edith, dlaczego zawsze zadaję te pytania?
EDITH: Ponieważ to lubisz. To ci sprawia przyjemność.
ADAMUS: Rzeczywiście sprawia. A dlaczego?
EDITH: Bo jesteś mądry. (kilka chichotów)
ADAMUS: Ba! Bo… czy miałaś na myśli, że to dlatego, że chcę się droczyć z
ludźmi?
EDITH: Nie.
ADAMUS: Nie.
SHAUMBRA 1 (kobieta): Ja tak myślałam.
ADAMUS: O, ty tak myślałaś! (śmiech) Wiedziałem, że ktoś to powie, bo
rzeczywiście lubię się droczyć z ludźmi. Dlaczego zadaję pytania?
EDITH: Chcesz, żebyśmy kochali siebie, żebyśmy stali się czujni i przyzwalający.
ADAMUS: Taak, skupiłbym się na tej części o czujności. Taak, taak.
Czujność! Czujność. Wszyscy w tym uczestniczymy. Czujność – bycie obecnym. Każdy
z was, czy siedzący tutaj, czy oglądający nas online, kiedy zadaję pytanie,
każdy natychmiast na nie odpowiada. „Co bym zrobił, gdybym dostał mikrofon od
Lindy? Co bym zrobił? O, Boże. Linda, nie dawaj mi mikrofonu.” To wnosi
świadomość. Zadawanie pytań wnosi pewną energię siły życiowej do tego spotkania,
kiedy wszyscy są włączeni, kiedy wszyscy są częścią tego. Pytania są również
dobre, ponieważ wszystkie są na czasie. Dosłownie są oparte na tym, czym się
zajmujemy w danej chwili. A więc, dobrze.
Następne pytanie, chyba że Linda… czy jest jeszcze ktoś, kogo byś chciała…
LINDA: Nie, na razie…
ADAMUS: OK.
LINDA: Na razie wystarczy.
Drugie pytanie
ADAMUS: OK. Dobrze, następne pytanie. Co stanowi główny temat od początku tego
roku? To zaledwie 35, 36 dni. Jaka dynamika ma miejsce od pierwszego dnia tego
roku? Dobrze. Mofo!
MOFO (Marty): Siema!
ADAMUS: Siema.
MOFO: Powiedziałbym…
ADAMUS: Dobrze wyglądasz, Mofo.
MOFO: Cóż, dziękuję.
ADAMUS: Taak, taak.
MOFO: Taak, i wzajemnie, kolego.
ADAMUS: Taak, dzięki.
MOFO: W porząsiu. (Adamus chichocze) Powiedziałbym, że kopiasta porcja
niepewności.
ADAMUS: Podoba mi się to.
MOFO: Taak.
ADAMUS: Kopiasta porcja niepewności.
MOFO: Taak.
ADAMUS: A powód dlaczego?
MOFO: To się staje… To się toczy i toczy, coraz większe i coraz gorsze, i
wszyscy stają się coraz bardziej niepewni, coraz bardziej przestraszeni, albo,
jak Shaumbra, stajemy się coraz większymi twardzielami. (nieco śmiechu)
ADAMUS: Taak, Taak. Dobrze. Dziękuję ci.
MOFO: Taak.
ADAMUS: Dziękuję ci. Taak. Nie wracaj do tego, co powiedziałeś, żeby się w to
wsłuchać. (śmiech)
MOFO: O! Że nie stajemy się twardzielami?
ADAMUS: Cóż, nie, to było dobre! To było dobre. I właśnie dlatego. Ponieważ
bierzesz coś, co było tak dobre – masz poczucie humoru, jesteś czarujący,
dowcipny – i nagle cofasz się i zaczynasz: „Co to ja powiedziałem? Chcę się
przyjrzeć temu.” I wtedy…
MOFO: (mówi przez nos) Brzmiałem nosowo.
ADAMUS: O, taak! Brzmiałem nosowo.
MOFO: Och, miałem kozę w nosie.
ADAMUS: Linda nazywa to nietoperzem w jaskini, no wiesz. (śmiech) Och! Albo…
MOFO: Urocze.
ADAMUS: Albo będziesz pytał: “Dlaczego tak stałem z ręką w kieszeni? Co ja z nią
robiłem?” I… (Marty chichocze) Jesteś w danej chwili. OK, dziękuję ci. Dobra
odpowiedź. Jeszcze kilka osób.
Od początku roku, co takiego się dzieje? Jak byście to określili? Od pierwszych
dni roku.
LINDA: Popatrzmy.
ADAMUS: Linda krąży i szuka.
LINDA: Do panny Henry na końcu sali.
ADAMUS: O, taak.
MS. HENRY: Panny? (Miss)
LINDA: Nie.
MS. HENRY: Pani. (Ms.)*
ADAMUS: Taak, nawet gdy się siedzi na samym końcu sali, ona tam dotrze.
MS. HENRY: Emm…
ADAMUS: Tak naprawdę to przydałby się nam taki duży mikrofon na żurawiu, który
by się przesuwał nad publicznością.
LINDA: Nie, ja lubię ćwiczyć. Mam okazję przetestować poziom mojej sprawności.
ADAMUS: Nie, można go obsługiwać bez szczególnego wysiłku.
LINDA: Nie, jestem za ćwiczeniem sprawności.
ADAMUS: Teraz cię rozpraszamy. A więc co takiego się dzieje?
MS. HENRY: Pozbywanie się wątpliwości.
ADAMUS: Ach, OK.
MS. HENRY: Taak.
ADAMUS: Dobrze.
MS. HENRY: Taak, taak. Pozbycie się ich.
ADAMUS: Twoich wątpliwości?
MS. HENRY: Grupowych, a następnie wchodzenie w to, co moje i w moje wątpliwości.
ADAMUS: Taak, taak.
MS. HENRY: Taak.
ADAMUS: Podoba mi się to.
MS. HENRY: Dużo tego.
ADAMUS: Dobrze.
LINDA: OK. Dziękuje. Czy jeszcze ktoś?
ADAMUS: Jasne. Jeszcze trzy osoby.
LINDA: OK.
ADAMUS: Od pierwszych dni roku. Co takiego się dzieje? Z czym tak naprawdę macie
do czynienia?
DIANE: Wybieranie życia.
ADAMUS: Wybieranie życia. Taak. Wiesz, to jest dobre. To niedobre, ale zarazem
dobre. To wydobywa wszystko na wierzch, no wiesz, a ja to pobudzam. Irytuję.
Prowokuję teraz całą te dyskusję.
DIANE: Mhm.
ADAMUS: Taak. Na zajęciach takich, jak ProGnost, na zajęciach takich jak Kihak,
nawet na Shoudach i w naszych osobistych rozmowach, ja to pobudzam. Cała ta
sprawa, Nowa Ziemia, Stara Ziemia, dokąd my się stąd udamy? To boli. Chcę
powiedzieć, że moglibyśmy sobie zatańczyć przyjemny taniec Kumbaya, ale nie,
myślę, że naprawdę musimy, naprawdę musimy iść dalej. A więc, taak. Taak. “Czy
powinienem zostać?” To trudne. To trudne.
DIANE: Oto jest pytanie.
ADAMUS: To ważne pytanie. A kiedy się przyjrzycie temu pytaniu – „Czy powinienem
zostać?” – bez rzucania dużej ilości światła na potencjały, kiedy po prostu
przyjrzycie się pytaniu: „Czy to będzie kolejne pięć, dziesięć, 20, 30 czy
więcej takich samych lat?” to robi się z tego dość ponura prognoza. Odpowiedź
nie okazuje się tak łatwa. Dlatego właśnie jesteśmy w Miesiącu Saint-Germaina,
otwierając się na potencjały.
DIANE: Mhm.
ADAMUS: Taak, dobrze.
DIANE: OK.
ADAMUS: Dziękuję ci. Och, uwielbiam to. Tak. I można poczuć – zanim Linda wręczy
komuś mikrofon – można poczuć, jak to… czy czujecie warstwy ruchu energii jakie
teraz się pojawiają w sali? Jest duża i jest mała, jakby po prostu, no wiecie,
chciało się wam płakać i śmiać, wszystko to tutaj jest. Mm. Tak. Jak byście to
określili?
LINDA F: Dla mnie to wolność. Sprzedałam dom. Wyczuwam w tym potencjały.
ADAMUS: Świetnie. Dobrze. Dużo pieniędzy dostałaś za dom?
LINDA F: Dość dużo.
ADAMUS: Dość dużo. OK.
LINDA F: Tak.
ADAMUS: Dobrze. I co zamierzasz robić dalej?
LINDA F: Podróżować.
ADAMUS: Dobrze. Dobrze. Świetnie. Jakie będzie pierwsze miejsce, do którego się
udasz?
LINDA F: No cóż, pierwsze na liście są Hawaje.
ADAMUS: Taak.
LINDA F: Floryda i gorące źródła.
ADAMUS: Gorące źródła. Dobrze. Cieszę się, że nie powiedziałaś Colorado
Springs*, no wiesz, chcę powiedzieć (śmiech), że to godzina drogi stąd.
Niektórzy nie myślą o wielkich rzeczach. No wiesz: „Cóż, myślę, że ruszę w
wielką podróż do Colorado Springs. Zwiedzę sobie Ogrody Bogów któregoś
popołudnia”, coś w tym stylu, OK.
Jeszcze jedna osoba. Jeszcze jedna. Co takiego się dzieje od pierwszych dni tego
roku? Jest teraz…
*Springs = źródła – przyp. tłum.
LINDA: Próbuję ich wymieszać.
ADAMUS: Energia Shaumbry jest godna uwagi. Linda, oni przekazują sobie mikrofon!
(Adamus chichocze) Samo się dzieje. Tak.
JOHN: No cóż, to jak jedna wielka jazda kolejką górską, a więc…
ADAMUS: Taak.
JOHN: Taak.
ADAMUS: Dobrze.
JOHN: Wolność, zdecydowanie.
ADAMUS: Wspomniałeś jazdę kolejką górską… wiesz, jak kolejka jedzie w górę i w
dół?
JOHN: Taak.
ADAMUS: Ta kolejka jedzie naprzód i do tyłu równocześnie, i w górę i w dół.
JOHN: Taak.
ADAMUS: I to nie ma sensu. Jak może kolejka górska jechać równocześnie naprzód i
do tyłu? To nie ma sensu. A jednak ma. Dobrze. Dziękuję ci. Dziękuję, że tu
jesteś.
Moja odpowiedź, to, co wynika z moich obserwacji, powód dla którego zadaję to
pytanie, jest całkiem prosty: wątpienie. Wątpienie. Kilkoro z was się do niego
przyznało, albo było tego bliskie. Wątpienie.
To jest czas silnego wątpienia – w siebie, rozdzierającego was na strzępy na
wiele sposobów oraz wątpienia w świat i w to, co ma nadejść. Chcę powiedzieć, że
wątpienie w jakimś stopniu zawsze występuje, ale teraz wątpienie jest bardzo
głębokie. Jest mocno zauważalne i naprawdę działające na bardzo głębokim
poziomie. Wątpicie w to, czy postępujecie właściwie i nie jesteście w tym
odosobnieni. Kiedy inni Mistrzowie, ci bardzo nieliczni, którzy przeszli tę
drogę przed wami, dotarli do tego momentu, doświadczali dużego zwątpienia. To
niepewny grunt. To kolejka górska, która gna naprzód i w tył jednocześnie. To
pytanie o to, co robić, przy czym często się zdarza, że nie skupiacie się w
pełni na świetle potencjału; zwykle spoglądacie w przeszłość, tam, skąd
przyszliście, próbując dokonywać projekcji w przyszłość.
Gdzieś w środku czujecie, że coś jest bliskie uwolnienia – Patrycja jest tu
szczególnym przykładem, coś gotowe się uwolnić – ale zaraz zaczynacie to
analizować. Zaczynacie to mentalnie szacować, używając przeszłości do
porównania, a przynajmniej jako miary, pytając: „Ale czy naprawdę potrafię to
zrobić?” No i zaczynacie wątpić w siebie i podobnie jak Paul, macie wspaniałe
pomysły, niesamowite inspiracje – facet jest Mistrzem – ale w końcu zaczyna
odgrywać bezpieczeństwo. Przepraszam, że wskazuję na ciebie, ale wybierasz
wariant bezpieczny, jak wielu z was.
Nie chodzi o to, żebyście cokolwiek musieli robić. Nie musicie. Nie musicie nic
robić. Możecie po prostu podróżować. Możecie się po prostu nie przejmować, ale
wtedy nie macie nic do roboty, a to jest bardzo, bardzo trudne, bo coś w was
bardzo chciałoby się czymś zająć, zwłaszcza w tym ostatnim waszym wcieleniu,
chciałoby wyjść na zewnątrz z wielkimi fanfarami, wyjść na zewnątrz wybuchając
kreatywnością i inspiracją, i robić rzeczy, które zawsze chcieliście robić na
tej planecie. Nawet jeśli to tylko powiedzenie planecie: „Spadam stąd” (Adamus
pokazuje środkowe palce obu dłoni, nieco śmiechu) w spektakularny sposób.
„Zdecydowanie spadam. Bawcie się sami w tej waszej zasranej dziurze.” (wiele
śmiechu)
Nie, używam tego jako przykładu, żeby po prostu… chcecie dać upust czemuś,
chcecie, ale nie robicie tego i tłumicie to. Nie zachęcam was, żebyście jutro
wyszli i to zrobili, ale czy gdzieś w was nie ma tego odczucia? Jesteście w
nastroju: „Najchętniej bym się wyniósł!”
Wiem, że wielu z was zrobiło tak w swoich latach szkolnych. Docieraliście do
jakiegoś punktu – niektórzy z was w średniej szkole, inni na uniwersytecie – i
oto pewnego dnia obudziliście się rano i powiedzieliście: „To nie dla mnie. Może
dla innych, ale nie dla mnie. Nie mam zamiaru się tym zajmować kolejne dwa czy
trzy lata.” Niektórzy z was zrobili to na kilka miesięcy przed dyplomem. „To nie
jest moja droga. Mógłbym być kimś innym. Wynoszę się stąd. Nie wiem, co będę
robił. Nie wiem, dokąd pójdę. Nie wiem, jak przetrwam, ale jestem pewien, że nie
zostanę w tej nudnej dziurze ani chwili dłużej. Zamierzam być sobą.” Oto
dlaczego jesteście piratami Shaumbry. Oto dlaczego jesteście niesamowici i oto
dlaczego o tym mówię.
Wiele zwątpienia przewija się tutaj w tej chwili. Nie czujcie się źle z powodu
wątpliwości. Kiedy zaczniecie wątpić w wątpliwości, o mój Boże!, brrrr… naprawdę
rozboli was głowa. (Adamus chichocze) Nie czujcie się źle z powodu wątpliwości.
To zwyczajnie wasze małe ja z przeszłości próbuje bezpiecznego wariantu, próbuje
was chronić.
OK, weźcie z tym porządny, głęboki oddech.
Trzecie pytanie
Następne na liście pytań. Ach. Zabawmy się w odegranie małej roli, dobrze?
Stoicie oto przed grupą około, och, 50 osób. Są to nowo przebudzeni ludzie.
Właśnie przeczytali moje Rozmowy z Bogiem – Rozmowy ze Sobą, jak to nazwał
Kuthumi. Zainspirowały ich. Nastąpiło u nich wielkie otwarcie bądź też coś się
wydarzyło w ich życiu. Właśnie zaczynają się budzić. Wiecie jak to jest z
własnego doświadczenia sprzed jakichś 10, 15 lat. Znacie ten poziom naiwnego
olśnienia: „O, mój Boże, patrzcie, co odkryłem.”
Teraz jesteście tutaj tacy, jacy jesteście dzisiaj, jako istoty wchodzące w
mistrzostwo. Macie za sobą ciężki okres. Przechodziliście przez ten początkowy
etap euforii przebudzenia - „Och! Istnieje coś jeszcze” – a teraz wiele
przeszedłszy, jesteście tutaj ileś lat później. Jakie dwie albo trzy rzeczy
byście im powiedzieli?
A więc stoicie przed grupą. Jesteście Mistrzem, jesteście nauczycielem i macie
ograniczony czas, w związku z czym musicie przejść od razu do rzeczy. Co
powiecie tej grupie nowo obudzonych istot? Jakie są, powiedzmy, dwa albo trzy
główne punkty, albo jeśli wam na tym zależy, tylko jeden główny punkt? Co im
powiecie o tej podróży? Jakiej mądrej rady byście im udzielili?
A więc, Linda, czy zechciałabyś podejść tutaj do tablicy, żeby włączyć swój
magiczny ipad i… technologia, to niesamowite. Ona stoi tutaj, a to się pokaże
tam. Niewiarygodne. Co będzie następne? A zatem odegramy scenkę. Pamiętajcie,
weźcie głęboki oddech, bo niektórzy z was teraz wpadają w panikę. (nieco
śmiechu) Gra świadomości. To wszystko jest grą. OK?
A zatem Linda was będzie zapraszać, ale pozostanie tutaj, żeby pisać na tablicy,
co oznacza, że wy musicie przyjść tutaj…
LINDA: Oooch!
ADAMUS: …i usiąść na tym krześle. Tak więc, Linda, wskaż kogoś. Ja stanę z tyłu.
LINDA: Sart.
ADAMUS: Sart. A więc, mówisz do… (śmiech) Teraz się dopiero dowiadujesz, czy
jesteś u Lindy na dobrej liście czy na czarnej liście. (więcej śmiechu) Nic nie
mówię, która jest która.
Zatem, Sart, mówisz do grupy około 50 000 ludzi, uwzględniając kamerę…
SART: Cześć, Shaumbra!
LINDA: Życzę ci, żebyś nie był tak nieśmiały.
SART: Próbuję nie być.
ADAMUS: Jakich kilka punktów miałbyś w zanadrzu?
SART: Nikogo nie słuchajcie. Słuchajcie siebie od zaraz. Co jeszcze? Och,
bądźcie jak Sart. (śmiech)
ADAMUS: Eeem… Sart, ja…
SART: Ja naprawdę jestem…
ADAMUS: Czy przypadkiem nie ma w tym sprzeczności? (więcej śmiechu) Czyż nie
powiedziałeś przed chwilą – czy ktoś to jeszcze zauważył, czy tylko ja? –
„Słuchajcie siebie, nie słuchajcie nikogo innego. Bądźcie jak Sart.” (więcej
śmiechu)
SART: OK, no to ten skreślamy.
ADAMUS: OK. A Linda to zapisze. Czy możemy włączyć magiczną tablicę? OK.
LINDA: To co on takiego powiedział, co by się nadawało do zapisania?
ADAMUS: Nic. (śmiech)
SART: Hej! To pierwsze było dobre!
ADAMUS: Powiedział: „Nic nie ma znaczenia.” Taak. „Słuchajcie siebie.”
LINDA: W porządku.
ADAMUS: OK.
SART: Cieszcie się życiem! Róbcie to, co chcecie robić i kiedy chcecie. Wiem, że
jest ciężko z powodów finansowych i z powodu tych wszystkich spraw, o których
możecie myśleć, ale róbcie to dla siebie, kiedy chcecie to robić.
ADAMUS: OK. To jest grupa budzących się ludzi i przed nimi mała podróż. Czy
chciałbyś jeszcze czymś się podzielić, zanim opuścisz scenę? Jeszcze coś o
przebudzeniu do mistrzostwa?
(Sart milczy)
Ponieważ dla mnie to brzmi jakby sprawa była dziecinnie prosta. Wyjdą stąd,
zawołają: „Och!” będą, no wiesz, w euforii. Czy jeszcze coś chciałbyś im
powiedzieć? Tylko pytam.
SART: Spełniajcie swoje marzenia, ponieważ tym są, marzeniami. Są dobre. (Adamus
czeka na reakcję publiczności; nieco śmiechu) Czy to makyo?
ADAMUS: Nie powiedziałem tego, ale publiczność chyba tak. (więcej chichotów) No
cóż, gdybyście wszyscy byli budzącymi się ludźmi: „O, tak, tak, tak!” Ale wy nie
jesteście budzącymi się ludźmi. Wy wchodzicie w mistrzostwo. Wy niekoniecznie
będziecie wołać: „Tak, tak, tak.” Wy raczej zapytacie: „Czy przypadkiem nie jest
to coś, jak słoń w salonie*?” Naprawdę mamy do czynienia ze słoniem w salonie.
To tylko moja opinia. Scena należy do ciebie, Mistrzu. A więc: „Słuchajcie
siebie, cieszcie się życiem, spełniajcie swoje marzenia. Jej!” Zawieśmy sobie
plakat z kotkiem i wtedy… (śmiech, Adamus chichocze)
*”słoń w salonie” oznacza powszechnie znany problem, który jest przez
wszystkich ignorowany – przyp. tłum.
SART: Łał!
ADAMUS: Taak. Dziękuję ci. Dziękuję. Następny. A propos, nie jest łatwo tutaj
stać.
LINDA: Czy chcesz dla każdej osoby nową stronę?
ADAMUS: Nie, po prostu zapisuj. Nie wiem, jak to urządzenie działa.
LINDA: OK. Och, och, następna osoba. To by była… to by była pani doktor.
ADAMUS: Możesz także pobiec do kogoś na sali i podać mu mikrofon.
LINDA: OK, dziękuję ci.
ADAMUS: I biegnij tutaj z powrotem.
LINDA: Mogę to zrobić.
CHERYL: Dziękuję ci.
ADAMUS: Proszę. Masz zatem 50 nowo przebudzonych ludzi.
CHERYL: Piękne, wspaniałe istoty są tutaj.
ADAMUS: Tak, tak.
CHERYL: Pierwsza rzecz, która jak myślę, jest bardzo, bardzo ważna – to kochać
siebie. Wielu z nas dorasta doświadczając różnego rodzaju przemocy i wysłuchując
rzeczy, które są nieprawdziwe. Stanowią one ograniczenia. A więc uwolnijcie się
od ograniczeń i po prostu kochajcie tę niesamowitą, wspaniałą istotę, jaką
jesteście.
Mówię o tym jako o pierwszej rzeczy, bo druga rzecz, jaka was czeka, to piekło
drogi, jaką macie przed sobą. (kilka chichotów) Jest ciężka. Stanowi wyzwanie.
Jest trudna. Jest przerażająca. Budzi strach. Ale jeśli kochacie siebie i ufacie
sobie, ufacie stwórcy, którym jesteście, dacie sobie z tym radę i dojdziecie
tam, gdzie chcecie być. (nieco braw)
ADAMUS: Prawdę mówiąc, twoja tu obecność tchnęła prawdą. To zabrzmiało bardzo
wiarygodnie. Taak. Widać, że tak właśnie postępujesz.
CHERYL: Od wielu lat.
ADAMUS: Och, wspaniale. Dobrze.
CHERYL: Dziękuję ci.
ADAMUS: Dziękuję. Dziękuję. Linda, kto będzie ochotnikiem?
LINDA: OK, proponuję Davida McMastera.
ADAMUS: Och! David. Ja usiądę na twoim miejscu.
DAVID: No cóż, pierwsza rzecz, jaką bym zarekomendował, to wstać, wsadzić głowę
między nogi i pocałować się w tyłek na pożegnanie.* (nieco śmiechu)
*to angielskie powiedzenie znaczy: „szykuj się na śmierć”. W dosłowny sposób
ilustruje tę sytuację zabawny komiks:
https://www.geeksaresexy.net/2015/03/29/time-to-kiss-your-butt-goodbye-comic/
- przyp.tłum.
LINDA: Ja tego nie zapiszę.
DAVID: Taak.
ADAMUS: Czy mógłbyś to zademonstrować, David? (więcej śmiechu)
DAVID: No i właśnie w tym momencie ruszę w publiczność i przekażę mikrofon.
LINDA: Daj mi coś, co mogę zapisać.
DAVID: Tak. No więc po prostu weźmy z tym oddech.
EIDTH: Możesz się pocałować w tyłek, kiedy wrócisz do domu.
DAVID: Zrobię to. (Adamus chichocze) Wszystko się uda. Wszystko się uda.
Wszystko będzie OK. Wasze człowieczeństwo nie jest odpowiedzialne za wasze
oświecenie, za wasze przebudzenie.
LINDA: To jaką z tego wyciągniesz kwintesencję?
ADAMUS: „Wszystko będzie dobrze. Człowiek nie jest za to odpowiedzialny.”
LINDA: OK.
ADAMUS: Taak.
DAVID: Jednocześnie, przechodzenie przez ten proces przyniesie ogromny niepokój
i zwątpienie, i to jest czas, gdy trzeba sobie naprawdę ufać i akceptować siebie
oraz wiedzieć, że nigdy, nigdy nie zrobiliście nic złego. A więc cieszcie się
życiem, oddychajcie i przyzwalajcie. A przyzwalanie jest najprostszą, ale też
najtrudniejszą rzeczą, jaką będziecie mieli do zrobienia, ponieważ będziecie w
to powątpiewać dzień w dzień. Po prostu przyzwalajcie.
ADAMUS: (bije brawo) Dziękuję ci. (nieco braw)
LINDA: Bardzo ładnie. Następny.
ADAMUS: Wiele mądrości jest w tej sali. Dobrze, dobrze. Kto następny?
LINDA: OK, następna będzie Jan Luce. (Jan jest zaskoczona, Adamus chichocze)
ADAMUS: To lista Lindy. Zauważ, że ja gram rolę tego sympatycznego. Nikogo nie
wyznaczam. Śmiało!
JAN: Myślę, że tym, co najbardziej mi pomogło przez to przejść, była informacja,
że nie mogę popełnić błędu. To było największym „acha” dla mnie, bo przez całe
życie zawsze czułam, że cokolwiek robię, robię to nie tak, jak trzeba. Nie
podążałam we właściwym kierunku. Nie robiłam właściwych rzeczy. Tak więc dla
kogoś takiego jak ja usłyszeć, że nie popełniałam błędów, było wielką sprawą. A
zatem, gdybym miała powiedzieć wam, że wszystko, co robicie, jest w porządku, że
nie możecie popełnić błędu, byłoby to najwspanialszą wiadomością, jaką według
mnie, mogłabym wam przekazać.
ADAMUS: “Nie możecie popełnić błędu.” Dobrze. Czy trzymasz się tego w swoim
życiu? Chodzi mi o to, czy łatwo było wcielić to w życie?
JAN: Nie, wciąż nad tym pracuję. (chichocze) Taak.
ADAMUS: Ale jest to coś, co dobrze byłoby zrozumieć.
JAN: Tak, tak myślę.
ADAMUS: Dobrze.
JAN: To było…
ADAMUS: Jak się czujesz stojąc tutaj?
JAN: Jestem trochę zdenerwowana.
ADAMUS: Dobrze. OK, ale weszłaś dzisiaj w potencjał.
JAN: Naprawdę?
ADAMUS: Naprawdę.
JAN: Och.
ADAMUS: Stojąc tutaj w ten sposób.
JAN: Łał! (chichocze)
ADAMUS: Taak, taak.
JAN: OK! (nieco braw)
ADAMUS: Dziękuję ci.
JAN: Dziękuję.
ADAMUS: OK, jeszcze dwie osoby.
LINDA: Tuż za tobą.
ADAMUS: Mam inne sprawy do omówienia.
I teraz wszyscy myślą: “O, jak dobrze. Tylko jeszcze jedna osoba po tej. Jest
nadzieja, że - licząc procentowo - istnieje tylko dwa procent szansy, że padnie
na mnie, więc może to nie będę ja.” Tak.
SHAUMBRA 2 (kobieta): Dzień dobry. Jednym z największych darów wynikających z
procesu, jakiego ja doświadczyłam, jest otwarcie się na przyzwolenie oraz
przyzwolenie na Ja Istnieję, jednak chodzi nie tylko o przyzwolenie na Ja
Istnieję, ale odczucie w sobie, że Ja Istnieję, odczucie tak głębokie, że
zaczyna się żyć tym odczuciem Ja Istnieję w codziennych działaniach. I był to
taki wspaniały dar, to pogłębianie owego odczuwania oraz przyzwalania, gdy się
wie, że wraz z człowiekiem wchodzimy w Zmysł Mistrza, wykraczając poza umysł,
poza pięć zmysłów. Otwieramy się na ten wielki potencjał, na który po prostu
przyzwalamy, mając równocześnie poczucie, że człowiek… nie sądzę, żeby
człowiekowi udało się to odczuć. Wyjść poza to, mając poczucie wychodzenia poza
pięć zmysłów, poza stan mentalny… Otwieracie się na tę ekspansję
nieskończoności, na przyzwalanie na Ja Istnieję w waszym wnętrzu, żeby stać się
nieskończonością bez początku, bez końca, bez przerywania istnienia - i na
odczuwanie tego w sobie.
ADAMUS: Dobrze. Czy czujecie pasję? (do publiczności)
SHAUMBRA 2: Dziękuję ci.
ADAMUS: Chcę powiedzieć, że ona się brała z odrobiny nerwowości.
SHAUMBRA 6: Naprawdę się denerwuję. Tak! (chichocze)
ADAMUS: Taak, ale właściwie to ty…
SHAUMBRA 2: Zbyt dużo czaju wypiłam wcześniej. (trochę braw)
ADAMUS: Zbyt dużo czaju. (chichocze) Ale skanalizowałaś tę nerwowość
transformując ją w pasję i to się dało wyczuć. To było bardzo, bardzo dobre.
Dziękuję ci. Jeszcze jedna osoba na koniec.
LINDA: JoAnne.
JOANNE: Po prostu chcesz, żebym pokazała barwy Broncos (JoAnne ma na sobie
pomarańczowego koloru koszulkę zawodnika drużyny Bronkos, Peytona Manninga z
numerem “18”, który następnego dnia weźmie udział w Super Bowl)
LINDA: No cóż, ubrałaś się w koszulkę gościa, który naprawdę ma klasę. Mhm.
JOANNE: To prawda.
ADAMUS: Taak.
JOANNE: Cześć, Peyton. (obydwoje chichoczą) OK. (do publiczności) To będzie
bolało.
ADAMUS: Czy myślisz, że Peyton nas ogląda?
JOANNE: Jasne, że tak!
ADAMUS: Och, OK.
JOANNE: Jesteśmy kumplami.
ADAMUS: Jasne, OK. (Joanna chichocze)
JOANNE: Wiadomo, on jest dzisiaj nieco zajęty. Obejrzy nas później.
ADAMUS: Taak, taak. Taak.
JOANNE: Moi drodzy, to będzie bolało. Uwolnicie wiele tego wszystkiego, co
nieśliście ze sobą przez wcielenia. To będzie bolało. Tak więc sugeruję,
żebyście zadbali o siebie. Róbcie ćwiczenia. Jedzcie dużo zdrowego pożywienia,
pijcie dużo wody i kochajcie siebie. Chodźcie na tańce tak często, jak się da.
To wiele uwalnia. Wierzcie mi. I jeszcze coś mam do dorzucenia. Nie przejmujcie
się drobiazgami. Nie bądźcie zbyt wymagający wobec siebie. Nie jesteśmy
doskonali. Kto chciałby być doskonały? Nie przejmujcie się drobiazgami i bawcie
się, dobrze? Uhuuu!
ADAMUS: Dziękuję ci. (nieco braw) Dziękuję. I, zapomniałem, jest taki jeden
ktoś, kogo ja chciałem wybrać na ostatniego – droga Linda.
LINDA: Ja się zastrzelę…
ADAMUS: O, ty nie potrzebujesz mikrofonu. Śmiało. Linda, byłaś nauczycielką w
szkole. Tutaj masz klasę nowo przebudzonych, dziewice przebudzenia. Co byś im
powiedziała? Czy chcesz, żebym to zapisał?
LINDA: Czy to musi być coś, co nie zostało jeszcze powiedziane?
ADAMUS: Nie. To może być co zechcesz. Cokolwiek.
LINDA: (wzdycha) Będę płakać.
ADAMUS: To by było dobre.
LINDA: Życie jest pięknym doświadczeniem, jeśli na to przyzwolicie i jeśli po
prostu możecie z nim być, a kiedy to zrobicie, wasze prawdziwe Ja Jestem zawsze
i natychmiast jest dla was. (ktoś mówi: „Piękne” i publiczność bije brawo)
ADAMUS: OK.
LINDA: To nie fair. Wszyscy inni… eech!
ADAMUS: Dziękuję ci. Dziękuję. OK, możemy trochę przygasić światło, żeby was nie
raziło w oczy.
Odpowiedź Adamusa
Jak się domyślacie, nauczanie Adamusa w klasie nowo przebudzonych uczniów będzie
wyglądało nieco inaczej.
LINDA: Naprawdę!
ADAMUS: Punkt pierwszy… w rzeczy samej jesteście wszyscy nowo przebudzeni. Punkt
pierwszy: nie ma powrotu. Zapomnijcie o tym. Za późno. Powinniście byli o tym
pomyśleć wcześniej. (śmiech) Jesteście tak bardzo… (ktoś mówi: “Wkręceni”, wiele
śmiechu) Nie zamierzałem powiedzieć wkręceni, jak to ktoś podpowiedział.
Zamierzałem powiedzieć, że jesteście tak bardzo w stanie przebudzenia. Wkręceni.
To po pierwsze.
Punkt drugi: wszelkie wasze wyobrażenie na swój temat zostanie zmazane,
zmiażdżone, starte na proch w ciągu następnych pięciu, 10, może 20 lat.
Pogódźcie się z tym, bo to i tak się stanie. To się stanie.
To “wy” siedzące tutaj z szerokim uśmiechem makyo na twarzy… (ktoś woła: „Ooch!”,
a inni chichoczą) To jest to, co ja bym powiedział.
SHAUMBRA 3 (kobieta): No, ale to prawda.
ADAMUS: Taak. To prawda. Sięgnijcie pamięcią wstecz.
SHAUMBRA 3: Tak.
ADAMUS: Mówiłem o tym do was wszystkich chwilę temu.
Na czym stanąłem? Zapamiętajcie sobie ten szeroki uśmiech makyo na waszej
twarzy, jaki macie w tej chwili, ponieważ minie dużo czasu zanim znów się
uśmiechniecie. (śmiech i komentarze; ktoś mówi: „Cieszcie się póki można”)
Wskazuję tutaj na słonia w salonie, bo na drodze od przebudzenia do mistrzostwa
wszystko się zmienia.
Zdajecie sobie sprawę z tego, że to nie człowiek zmierza ku doskonałości, to nie
człowiek stara się być lepszym człowiekiem. To jest coś, czego pragnęliście
sercem i duszą: stać się boskim, stać się Ja Jestem. A więc będą takie chwile,
częściej niż rzadziej, że będziecie się czuć okropnie.
LINDA: To ekscytujące.
ADAMUS: Emocjonalnie… ciii! Ja teraz mówię. Ktoś powinien był wam to powiedzieć
15 lat temu, mam rację?
Emocjonalnie i fizycznie. A kiedy to się stanie, zrozumcie, że to część
przebudzenia. Może przyszłe pokolenia nie będą musiały przez to przechodzić.
Może prawdziwi pionierzy, jak wy, którzy przez to przejdą, przetrą szlaki,
wyrównają drogę. Może. Ale to, przez co będziecie przechodzić, wywróci was na
nice. Skonfrontuje was twarzą w twarz z waszymi własnymi demonami i smokami.
To będzie koszmar i – i – każdy z was przez to przejdzie. Każdy z was na koniec
dojdzie do swojego mistrzostwa, które nie będzie przypominać tego, co o nim
myślicie teraz. Nie będzie przypominać niczego, co sobie wyobrażaliście. Będzie
nieskończenie lepsze. Będzie zawierać w sobie o wiele więcej potencjałów. Będzie
mieć w sobie o wiele więcej sensu i nie będziecie jedynie mówić o kochaniu
siebie, ale będziecie w sobie zakochani każdej chwili. Oto czego macie się
spodziewać.
Te następne lata będą trudne. Wiem to. Przechodziłem przez to i ta grupa, która
była przed wami, zwana Shaumbrą, wiedziała jak to jest trudne. Ale chcę,
żebyście wiedzieli teraz, kiedy zdążacie od wczesnego przebudzenia do
mistrzostwa, że my – nie tylko ja, ale my – jesteśmy na każdym kroku z wami. Ja,
ci, którzy przyszli urzeczywistnić swoje mistrzostwo w tym wcieleniu, ci, którzy
nazywają siebie Shaumbrą, ci, którzy kontynuowali swoją drogę w najtrudniejszych
czasach – jesteśmy z wami na każdym etapie waszej drogi. Oto, co ja bym
powiedział.
A więc weźmy porządny, głęboki oddech. (nieco braw) Dziękuję wam. Dziękuję.
Dziękuję. Ponieważ chcę zwrócić uwagę na słonia, który jest w tej sali z wami
wszystkimi. Chcę zwrócić uwagę na fakt, że zostaniecie rozerwani na strzępy na
wielu poziomach. Postawi to was twarzą w twarz z tymi częściami was, na które
nie chcieliście patrzeć.
Nie zamierzamy werbować ludzi do tej sprawy. Nie próbujemy ich przekonywać do
cudów oświecenia. Prawdę mówiąc, my, my wszyscy, wykonaliśmy całkiem niezłą
robotę, żeby odstraszyć ludzi (nieco śmiechu), ale i słusznie. Po co im malować
jakiś makyo obraz, podczas gdy jest to najcięższa rzecz, jaką kiedykolwiek
przyjdzie wam zrobić?
Kiedy tkwicie między młotem a kowadłem, będąc prawdopodobnie ostatni raz na
Ziemi, kiedy stawiacie czoła największym strachom i wyzwaniom, zastanawiając
się, czy dacie radę, zastanawiając się czy macie w sobie… a wtedy pojawią się
najwspanialsze ze słów – można do nich znów powrócić – zaufanie, przyzwolenie.
To podstawa po przejściu wczesnego etapu przebudzenia, gdy zaczynacie wchodzić w
mistrzostwo. Zaufanie i przyzwolenie. Potrzebujecie zaufania i przyzwolenia
zanim przejdziecie do kochania siebie… taak, bowiem kochanie siebie pozostaje
nadal jakimś mglistym pojęciem - kochanie siebie. Brzmi dobrze, jednak niezbyt
wielu ludzi wie, jak to robić. To przychodzi później. Ważne jest zaufanie,
przyzwolenie i zrozumienie, że naprawdę nie możecie popełnić błędu, chociaż wy i
tak będziecie myśleli, że możecie. Będziecie myśleli, że największym,
najgłupszym błędem było wejście w to wszystko, a potem uświadomicie sobie, że
był to najwspanialszy dar, jaki kiedykolwiek sobie daliście.
Tak więc weźmy głęboki oddech. Och! Tak, to były zaledwie moje uwagi wstępne.
(Adamus chichocze)
Właściwie to chcę powiedzieć, zanim przejdziemy do następnego wątku, żebyście
zwrócili uwagę na mądrość, jaka została tutaj przekazana. Zauważcie mądrość,
która popłynęła od was wszystkich, kiedy tak tu stanęliście i podzieliliście się
z nami swoimi doświadczeniami. Owszem, tak, istnieje tendencja do zbaczania
nieco w stronę makyo. Ale wiecie, stoicie przed grupą, jesteście transmitowani
na cały świat i zaczynacie schodzić w głąb do najbardziej żywotnych dla was
kwestii. To jest wasza mądrość. To jest to, czego się dowiedzieliście i czym
zamierzacie się podzielić, a zatem otwórzmy po prostu ten potencjał w miesiącu
Saint-Germaina. Otwórzmy ten potencjał dla was wszystkich jako nauczycieli,
stojących przed grupą 50 osób, które świeżo się przebudziły, bo ukazała się
właśnie wasza książka, książka, która obwieszcza: Oświecenie. Nie róbcie tego.
(śmiech) Nie, mówię poważnie. To byłby znakomity tytuł.
No wiecie, gdyby to była książka: Oświecenie: droga, róże i ciastka, no to
poniekąd wszyscy to robą. Taak, Oświecenie, zostańcie w domu. (Adamus chichocze)
Słyszałem to. Oświecenie. Nie róbcie tego, a pod tym u dołu drobnym drukiem
Chyba że jesteście całkowicie oddani sobie. Bestseller, absolutnie. Nie ma
znaczenia tak naprawdę, co napisaliście w środku, ale… (nieco chichotów)
Ale ja chcę pomówić o tym, co wy wszyscy tutaj dzisiaj poczuliście i
usłyszeliście. Wiele mądrości – spojrzeliście oto na samych siebie sprzed 10, 15
lat. Spojrzeliście na te proste prawdy, które poznaliście i którymi się teraz
dzielicie, i na zdolność czynienia tego z humorem. Naprawdę niesamowite. U
każdego w głowie błyskały myśli. Co wy byście powiedzieli tej grupie nowo
budzących się? Zachęcałbym was do tego, żebyście podzielili się tym z innymi w
mediach społecznościowych Ech! Podzielili się, ale bez krytykowania. Bez
krytykowania. Podzielcie się. Opublikujcie tam swoje przemyślenia. Jakie dwie
albo trzy rzeczy powiedzielibyście tej grupie?
OK, weźmy głęboki oddech i ruszajmy dalej. Zmysł Mistrza.
Sandra, czy mógłbym dostać trochę ciepłej kawy? To znaczy, gorącej kawy. Ta
nagle wystygła.
SANDRA: OK.
ADAMUS: Tak. Trochę śmietanki, bez cukru, świeżo parzonej. Nie z dzbanka. (kilka
chichotów)
SART: Musisz iść do Starbucka.
ADAMUS: Bez cukru, ze śmietanką. Świeżo parzonej.
LINDA: Czy chcesz, żeby przyniosła ze Starbucka?
ADAMUS: Nie, nie, nie. Zaparz ją, macie maszynę na zapleczu. Dziękuję ci. Hej,
ja jestem Mistrzem i ona też. Ona może z łatwością powiedzieć: „Zrób sobie sam”,
a ja bym prawdopodobnie zrobił. (nieco śmiechu) Taak. To jest potencjał.
SANDRA: Czy wciąż mam taką szansę? (śmiech)
ADAMUS: Nie, już wygasła. Tak, wygasła.
Zmysł Mistrza
Tak więc przechodzimy teraz do Zmysłu Mistrza, a ja będę na ten temat mówił
przez jakiś czas. Będę mówił o waszych pięciu zmysłach, w związku z czym
niektórzy z was zaczną się nudzić i powiedzą: „Ciągle o tym mówi.” Tak, dopóki
tego nie pojmiecie. Istnieje duża różnica między posiadaniem informacji,
znajomością faktów i liczb, a ucieleśnieniem ich, zrozumieniem, wprowadzeniem do
doświadczenia. Tak więc zamierzam nadal mówić o ludzkich zmysłach i o Zmyśle
Mistrza. I ponownie proszę, żadnych komentarzy w rodzaju: „Chcę, żeby każdego
miesiąca było coś nowego.” Nie, wy po prostu chcecie czegoś, co by odwróciło
waszą uwagę. Tymczasem to jest istota tego, ku czemu teraz zmierzamy. OK.
Pierwsza rzecz jaką zauważycie wchodząc na poziom Zmysłu Mistrza, a niektórzy z
was już tego doświadczyli, to dezorientacja w czasie. Pierwsza rzecz. To
elementarna niejako sprawa. To 101. I tak jak przedtem mówiliście do uczniów, do
budzących się uczniów, dając im dwie lub trzy informacje, tak ja teraz mówię do
was, Mistrzów, informując, że pierwsza rzecz, jaką sobie uświadomicie wchodząc
na poziom Zmysłu Mistrza, to będzie dezorientacja w czasie. To może wywołać
mdłości. Może spowodować, że poczujecie, jakbyście się rozpadali na części, że
nie macie już dłużej punktów oparcia i może sprawić, że poczujecie, jakbyście
wariowali.
Odłączycie się od pewnych podstawowych elementów, których się trzymaliście –
czasu i przestrzeni, będących tymi z najbardziej podstawowych – zaczniecie to
zmieniać i pomyślicie, że wariujecie.
Przyjmijcie ze spokojem to, o czym wam teraz powiem, drodzy Mistrzowie w
procesie stawania się. Kiedy poczujecie absolutną dezorientację, zawrót głowy,
brak przestrzennych odniesień, to znaczy coś takiego, czego nigdy wcześniej nie
przeżywaliście, nie opierajcie się temu, bo kiedy będziecie się temu opierać,
jeśli spróbujecie powrócić do tego, co nazywacie swoim punktem odniesienia, do
swojej klatki, jeśli spróbujecie do tego powrócić, to zniweczycie efekt
równoczesnego istnienia w czasie i poza nim.
Będąc na poziomie Zmysłu Mistrza wykraczamy poza czas. Na tym polega różnica, a
tak przy okazji, będziecie zdolni pozostawać w obu stanach równocześnie, a to
naprawdę okaże się dezorientujące dla umysłu. To kolejka górska jadąca w obie
strony równocześnie. To faktycznie dezorientujące dla umysłu - i to jest w
porządku. A zatem mówię wam o tym jako o jednym z dwóch czy trzech ważnych
punktów, z jakimi się zetkniecie w przyszłości, mówię właśnie tak, jak wy
powiedzieliście swoim uczniom o tym, jak to jest wchodzić w przebudzenie.
Tracicie punkty odniesienia.
Czasoprzestrzenna rzeka
Wyobraźcie sobie przez chwilę, proszę, że stoicie po ramiona w rzece, małej
rzece i woda was opływa. Nie jest rwąca, nie zbija was z nóg, ale poczujcie tę
wodę, jeśli można. Zróbmy teraz coś na kształt meraby. Puśćmy trochę muzyki w
tle.
A więc stoicie… i przygaśmy światło w sali.
(zaczyna płynąć muzyka)
Tak więc stoicie w rzece, w przyjemnej, czystej wodzie oczywiście, i czujecie
jak woda opływa wasze ciało. Czujecie temperaturę. Czujecie tę siłę, nacisk
wody, kiedy przepływa obok was.
Czujecie miękkość wody. I chociaż na was napiera, to jednak opływa was dookoła.
Czujecie jej obecność. Ta woda ma określoną obecność. I zawsze tam jest. Ten
przepływ jest stosunkowo stały, zawsze obecny.
Ten przepływ, to odczucie jak woda przepływa wokół waszego ciała, nieustannie
wam przypomina, że jesteście w rzece, że jesteście w wodzie. Nieustannie mówi:
„Jesteś tutaj. Jesteś żywy. Istniejesz”, ponieważ czujecie jak ta woda was
opływa.
Tym właśnie są czas i przestrzeń. To nieustanny przepływ. Rodzaj stałego
nacisku. Rodzaj czegoś, co nazwałbym delikatnym oporem, radosnym oporem. Inaczej
mówiąc, możecie to poczuć. A w tym przypadku możecie poczuć jak czas i
przestrzeń przepływają przez was. Płyną przez każdą część waszego organizmu,
każdą część waszego umysłu.
Czas i przestrzeń są jak rzeka. Dojście do zrozumienia, że nie przemierzacie
czasu i przestrzeni, że to one przepływają przez was i wokół was, było jak
zrobienie wielkiego skoku. I teraz w tym przykładzie, w tej rzece, której dotyk
odczuwacie, zaczyna to mieć sens: „Ach, taak, czas i przestrzeń są czymś, co
płynie.”
I kiedy poruszycie ręką w wodzie czy nogą, czas i przestrzeń – a w tym przypadku
woda – reagują. Nie biegniecie przez rzekę. Nie odpychacie rzeki podczas ruchu.
To ona was opływa. Taki jest naprawdę sposób działania zasady czasoprzestrzeni.
Ale okazuje się, że tym, co się dzieje teraz, jest owa stała – przepływ rzeki.
Ten przepływ jest stały, zawsze obecny, aż do momentu, kiedy zapominacie, że w
ogóle jesteście w rzece. Prawdę mówiąc to zapominacie, że ma miejsce przepływ.
Zapominacie, że jest jakiś rodzaj siły. Odczuwacie prąd. Zapominacie, że
istnieje opór czy tarcie.
Ten przepływ to stała. On was zakotwicza, a tak naprawdę przepływ rzeki
właściwie nigdy się nie zmienia, ani temperatura, ani cokolwiek innego. On jest
zawsze.
Tak więc dość szybko akceptujecie go. Nigdy go nie kwestionujecie, nigdy się nie
zastanawiacie, jak to jest nie mieć go. On jest zawsze obecny. To łącznik.
Tak to właśnie wygląda, tak to właśnie wyglądało dla was zawsze – przepływ czasu
i przestrzeni. Poruszcie nogą, poruszcie ręką w rzece. Zanurzcie się głęboko.
Schowajcie głowę pod wodę. Ona reaguje. Opływa was.
Tak działa również czas i przestrzeń. I tak działają ludzie.
OK, weźmy z tym porządny, głęboki oddech. To pewnego rodzaju ogólne odczucie,
dynamika czasu i przestrzeni.
To jest to, do czego przywykliście. Ale, jak już zauważyliście, to zaczyna się
zmieniać. Zaczyna się zmieniać, a tu mamy przykład różnicy.
Bezczasowy zbiornik potencjałów
Dla przeciętnego człowieka rzeka płynie ku niemu, przez niego i płynie dalej.
Nawet sobie tego nie uświadamia. Myśli, że przemieszcza się przez czas i
przestrzeń, ale on stoi w rzece. Kiedy wejdziecie na poziom Zmysłu Mistrza,
nagle sytuacja się zmieni i będzie to wyglądać tak. Trochę muzyki poproszę.
(znów zaczyna płynąć muzyka)
A teraz jesteście w dużym, ciepłym, pięknym basenie. Tylko wy. Nikogo więcej.
Przyjemna, czysta, ciepła woda, a wy zanurzacie się w wodzie, nurkujecie i
unosicie się na wodzie. Ten wspaniały, wielki basen, przyjemna, ciepła woda, ma
niemal temperaturę ciała, tak że prawdę mówiąc nie zauważacie tej wody.
A ona się nie porusza, po prostu tam jest. Żadnego nacisku. Żadnej siły.
Zwyczajnie unosicie się. Poczujcie to przez chwilę.
(pauza)
Przypomina to bezczasowość. Woda jest w chwili Teraz. Nie napiera na was.
Nigdzie nie odpływa. Jesteście w zbiorniku potencjałów, bezczasowych
potencjałów.
(pauza)
Po prostu tam jest. Wy tam po prostu jesteście.
To jest bezczasowość i to pierwsza rzecz, jaką sobie uświadomicie jako Mistrz:
“To miłe, ale co ja niby mam z tym robić? I, taaak… Po prostu pływam sobie w
basenie z ciepłą wodą. Co powinienem robić?”
Po pierwsze, dajcie sobie przyzwolenie na bycie świadomym różnicy między rzeką w
ruchu a zanurzeniem się w tym basenie z ciepłą wodą. Istnieją pewne
podobieństwa. Jedno i drugie to woda. Ale wszystko inne jest na pewien sposób
odmienne.
To, co nazywam Niewysłowionym Momentem, Niewysłowioną Obecnością, jest
bezczasowe. Niewysłowiona znaczy, że nie do opisania. Nie próbujecie jej
określić ilościowo. Nie próbujecie jej zdefiniować.
Po prostu unosicie się. Bez popychania tu czy tam. Po prostu unosicie się.
Niewysłowiona Obecność, Ja Jestem, otoczona przez ten ocean potencjałów, które
istnieją poza czasem i przestrzenią. Ta woda – to zbiornik wszystkich
potencjałów.
To także jest czas i przestrzeń, ale jest to odmienne od rzeki, ponieważ w
chwili, gdy wybieracie czego chcecie teraz doświadczyć, w chwili, gdy
zdecydujecie się być kreatywnym, w chwili, gdy zdecydujecie się wyrazić siebie,
nagle ta nieporuszająca się woda - czas i przestrzeń - trwająca w bezruchu,
nagle się uaktywnia. Nagle. A wtedy porusza się w doskonałej reakcji na wasze
pragnienie. Jednak inaczej niż rzeka, nie płynie tak po prostu na wieczność.
Możecie ją zmienić. Możecie ją poruszyć. Możecie ją przystosować, albo raczej
ona może przystosować się do was w chwili, gdy coś wybierzecie. I pozostaje poza
czasem i przestrzenią.
Nie ma znaczenia – gdy tak znajdujecie się w tym zbiorniku wody, w tym
nieporuszającym się czasie i przestrzeni - nie ma znaczenia, czy teraz
wybierzecie coś, co z punktu widzenia człowieka w rzece zdarzyło się w
dzieciństwie, bo nie istnieje żaden czas ani przestrzeń, Mistrzu. Nie ma
przeszłości. Jest tylko Niewysłowiona Obecność.
To nie ma znaczenia.
Nie ma znaczenia tutaj, w tym basenie czasoprzestrzennego potencjału, czy
wybieracie doświadczanie czegoś, co z punktu widzenia tamtego człowieka w rzece
znajduje się w przyszłości – uważając, że to jest gdzieś w górze strumienia, nie
tutaj w basenie – ponieważ on jest bezczasowy.
Dla człowieka to jest niepojęte. „Jak to możliwe?” Człowiek przebywa w rzece
przez wcielenia i nie zna nic innego poza rzeką. Polega na rzece. Jest zależny
od rzeki. Używa rzeki, żeby usprawiedliwić swoje istnienie. Ale tutaj, na
poziomie Zmysłu Mistrza, jesteście tylko wy w tym ciepłym basenie
czasoprzestrzennego potencjału.
To dziecko, którym byliście, to dziecko, które w jakimś momencie nie czuło się
bezpieczne, jest teraz tutaj wraz z Mistrzem. Z Mistrzem, którego niektórzy z
was chcieliby wezwać z przyszłości. Ale tam go nie ma. Jest tutaj, w tym basenie
z wami w tej chwili.
Te aspekty was, z którymi walczyliście, są w tym basenie w tej chwili razem z
waszą w pełni zintegrowaną Jaźnią, którą jesteście. Wszystko tutaj, w pełni
zintegrowane.
Wiecie, nie musi istnieć liniowy czas i przestrzeń. Nie musicie dłużej stać w
rzece. Do licha, inni nie mają pojęcia, że istnieje jakaś rzeka. Możecie być w
tym basenie.
To dziecko, którym byliście, a które nie czuło się bezpieczne, może być tutaj w
tej chwili w pełni bezpieczeństwa tego basenu, razem z Mistrzem. Ten Mistrz,
którym próbujecie zostać, jest dokładnie tutaj.
Nie ma żadnego odseparowania. Nie ma żadnego dystansu. Wszyscy są tutaj.
I nagle zaczyna się dziać bardzo zabawna rzecz, zaczyna się dziać rzecz bardzo
ważna. Widzicie, oni zawsze byli tutaj. Zawsze, zawsze. Zawsze byli razem i oto
nagle to dziecko, to zranione, niepewne dziecko uświadamia sobie, że jest
również zintegrowanym Mistrzem. Również. I.
Człowiek, za którego się teraz uważacie, próbujący sforsować rzekę, próbujący
stać się Mistrzem, nagle uświadamia sobie w tej bezczasowości, że Mistrz już tu
jest. Już nie ma żadnego oddzielenia i teraz mogą być tutaj. Mogą razem dzielić
tę Niewysłowioną Obecność.
I nagle wszystko się zmienia. Nagle to niepewne swojego bezpieczeństwa dziecko
już się nie czuje zagrożone. Ten dorosły, któremu jakieś sprawy się nie udały,
już nie jest dłużej nieudacznikiem. Ta osoba, próbująca stać się Mistrzem, już
dłużej nie próbuje, ponieważ nagle wszystkie potencjały rozjaśniają się w tym
miejscu bez czasu i przestrzeni. Już tam jesteście.
Nie musicie uzdrawiać dziecka. Nie musicie usprawiedliwiać błędów. Nie musicie
próbować być Mistrzem. Wszyscy są tutaj.
(pauza)
A wtedy w tym pięknym momencie nagle panika: „Ja tonę! Co ja sobie myślałem?!
Jestem pod wodą. Pływam w kółko w tym basenie. Bul-bul! Eech…! Tonę! Gdzie jest…
muszę złapać oddech!” No i tak to będzie. (śmiech, kiedy Linda robi minę)
Czy wolelibyście, żebym raczej powiedział: “Och, nauczycie się kochać siebie i
to wam dostarczy mnóstwa radości, i będziecie mieli…”
LINDA: Tak!
ADAMUS: Mówię wam w tej chwili, co się stanie… (Adamus się śmieje)
LINDA: Tak, na dzisiaj, tak!
ADAMUS: Mówię wam teraz, że tak się stanie.
LINDA: (śmieje się) Boże!
ADAMUS: Ponieważ pierwsza rzecz, jaką sobie uświadomicie na poziomie Zmysłu
Mistrza to jednoczesne istnienie w bezczasowości i w czasie. Wciąż będziecie w
rzece, jak również w basenie – w obu równocześnie. I czuć się będziecie całkiem
przyjemnie, jak my teraz tutaj: „Och, podoba mi się to. Taka ładna ta muzyka.”
A przy okazji, ta muzyka jest z nowej płyty CD grupy Yoham, Strefa meraby.
(Adamus chichocze) I będziecie tak powtarzać: „Och, to jest takie przyjemne. Po
prostu pływam sobie w tym basenie.” A wtedy z nagła uświadomicie sobie straszną
rzecz: „Nie mogę oddychać! Jak długo byłem pod wodą?” To człowiek krzyczy: „Co
się z tobą dzieje?! Zajmujesz się tymi duchowymi andronami, a zapominasz o
rzeczach praktycznych: że musisz oddychać, że musisz mieć pracę, że musisz jeść,
że masz wszystkie te problemy z przeszłości i że nie stać cię na zapłacenie
czynszu.”
Widzicie, co się dzieje? Przywyknijcie do tego. (nieco śmiechu) Przywyknijcie.
Niewysłowiona Obecność
Będziecie się czuli absolutnie zdezorientowani fizycznie. Właściwie to już przez
to przechodzicie, ale kiedy wasze ciało to poczuje, zacznie pytać: „Co się
dzieje?” Da się słyszeć ten krzyk, jaki opisałem przed chwilą: „Toniesz!” Wasze
ciało będzie pytać: „Gdzie jest rzeka?! Potrzebujemy rzeki! Czyś ty zwariował?!
‘Przyzwól sobie na to doświadczenie’ – co się z tobą dzieje?! Natychmiast wracaj
do rzeki. Bez jej siły, bez jej napierania, bez stania w rzece przez niekończące
się wcielenia – umrzesz. Ześwirujesz. Zwariujesz.”
Odgrywam teraz rolę umysłu. “Co ty sobie myślisz? Już to przedtem robiłeś.
Przypomnij sobie, jak przyzwoliłeś sobie na te niepoważne fantazje, na te twoje
jednorożce i inne bzdury, na to twoje makyo? Próbuję ci pomóc. Wracaj do tej
pieprzonej rzeki i stój w niej jak wszyscy inni. Po prostu stój i pozwól rzece
płynąć. O czym ty myślisz w tym basenie? A co, jeśli ten basen należy do kogoś
innego? (śmiech) Co, jeśli w tym basenie są krokodyle? Nie powinieneś nawet być…
ty nie masz basenu. Nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, żeby mieć basen, a
pływasz w basenie?! A co, jeśli są w nim krokodyle, których nie widzisz,
przecież to się zdarza.” (Adamus chichocze)
Taka jest rzeczywistość, drodzy przyjaciele. Podobnie, jak wy mówiliście do
uczniów, wchodzących w przebudzenie, tak ja mówię do was, wchodzących na poziom
Zmysłu Mistrza. Pierwsza rzecz, jaką tracicie, to równowaga czy niezmienność
czasu. Na początku to jest super, bo będziecie się po prostu unosić w tej
bezczasowej, Niewysłowionej Obecności, powtarzając sobie: „O, Boże, jakie to
przyjemne. To takie wyzwalające”, aż tu nagle – (bum!) – rzeczywistość. Wasza
stara rzeczywistość. Rzeczywistość rzeki.
Tak więc, przygotujcie się na to. Czy to wam odpowiada? Teraz gdy wiecie, że to
się wydarzy, możecie zdecydować: „O, taak, przypominam sobie. Mówiliśmy o tym.
Och, już teraz się tak nie martwię. Teraz wszystko jest w porządku.”
Tak więc odczuwać będziecie efekty bezczasowości. Pobądźcie z nimi. Bądźcie
śmiali i odważni. Otwórzcie się na potencjały, OK? OK? To jest Miesiąc
Saint-Germaina – historycznie rzecz ujmując to będzie teraz zawsze Miesiąc
Saint-Germaina – otwórzcie się na potencjały, które istnieją w bezczasowości.
W tym stanie bezczasowości jest… Wykorzystuję tutaj klasyczne przykłady –
zranione dziecko, przegrany człowiek i cała reszta oraz Mistrz, zintegrowany
Wzniesiony Mistrz, który przychodzi wieczorem do Klubu Wzniesionych Mistrzów,
jak również ten, który chce zostać Mistrzem, wszyscy tam są. I patrzycie na
siebie - Wzniesionego Mistrza, na siebie - przyszłego Mistrza, patrzycie i
myślicie: „Och, zrobiłem to. Nie gdzieś w odległej przyszłości, ale w tym
basenie, w tej obecności. Udało mi się.” I to małe dziecko, które było bite i
karane, i czuło się zagrożone, które próbowaliście uzdrowić, popracować nad nim
i co tam jeszcze – nie potrzebuje tego. Potrzebuje tylko tam być i zrozumieć:
„Och! Hej, to zadziałało. Dobrze. Teraz wrócę do gier i zabaw, i nie będę się
martwić o rezultaty, ponieważ wszystko zadziałało.” Nastawienie w rodzaju:
„Jeśli idzie o mnie, to spoko.”
Tak więc tracicie całe to poczucie czasu i jesteście w bezczasowości, to
niesamowite, ponieważ już nie macie dłużej fałszywych zasłon i fałszywego
oddzielenia w bardzo liniowym życiu, które spędziliście stojąc w rzece.
Momentami jednak odczuwać będziecie mdłości. Proszę was, żebyście nie zaczęli
brać leków na zawroty głowy ani nic tego typu. Może jakieś naturalne suplementy,
ale raczej popracujcie z ciałem. Popracujcie z ciałem. Będzie wam lżej,
ponieważ… (Adamus chichocze) Nie, naprawdę, poćwiczcie trochę, nie po to, żeby
siebie wpędzić z powrotem do rzeki, ale po to, żeby uwolnić się od pomysłu, że
tam przede wszystkim powinniście być. A kiedy skończycie ćwiczenia, udajcie się
do basenu, do ciepłego basenu. Nawiasem mówiąc, nabądźcie basen na własność i
pozbądźcie się krokodyli, jeśli jakieś tam są.
I nagle dociera do was: „Hej, to jest właśnie czasoprzestrzeń” - która tak
naprawdę jest częścią całej plazmowej projekcji na Bon i całej reszty tego,
wasza rzeczywistość - „cała ta czasoprzestrzeń to w pewnym sensie było jedno
wielkie oszustwo.” Czas i przestrzeń są jak woda, ciepła woda w przyjemnym
basenie, czekającym na was. Możecie w nim pływać przez długi czas. To wielki
zbiornik potencjałów. To wszystko, czym jest. Kiedy w nim pływacie, odprężcie
się, róbcie wszystko, na co macie ochotę w czasie tego pływania, słuchajcie
przyjemnej muzyki. A następnie, w chwili gdy zapragniecie wyrazić siebie i
doświadczyć, gdy zapragniecie, żeby wasza kreatywność przejawiła się z całą
mocą, wtedy zaczniecie odczuwać prąd, ruch czasu i przestrzeni reagujące na was
w sposób doskonały.
Kiedy byliście w rzece, a ona po prostu płynęła, płynęła, płynęła, no wiecie,
tak naprawdę to jej reakcja nie była ukierunkowana osobiście na was. Ale teraz,
w basenie, reakcja jest ukierunkowana na was. To zdumiewające.
Nagle widzicie, co możecie stworzyć, ale w chwili gdy zaczynacie się tym bawić w
tym wielkim basenie, w chwili gdy zaczynacie się tym bawić, usłyszycie krzyk
człowieka stojącego w rzece: „Toniesz! Co ty robisz?” W chwili, gdy zaczniecie
się po prostu poruszać i wyrażać siebie w basenie i zaczniecie odczuwać, jak
czas i przestrzeń naprawdę odpowiadają, jak naprawdę wnoszą energie, że to takie
proste i zadziwiające, i zdumiewające, człowiek zawoła: „Zwariowałeś teraz.
Ześwirowałeś. Co ty sobie myślisz? Dokąd zmierzasz?” To wtedy właśnie
uśmiechniecie się szeroko, wybuchniecie śmiechem i powiecie: “To nie ma
znaczenia”, ponieważ… no cóż, po prostu się w to wczujcie. Co jest bardziej
rzeczywiste? Co jest dla was bardziej prawdziwe?
Tak więc to była pierwsza sprawa. Druga sprawa… (Linda parska, dając wyraz
zaskoczeniu)
Weźmy z tym głęboki oddech. Mamy całą noc. Nie wyjdziecie przed jutrzejszym
wieczorem. (kilka chichotów) Zajmijmy się drugą sprawą.
Nigdzie
OK, gdy drzewo upada w lesie i nie ma nikogo, kto by to słyszał, czy ono wydaje
dźwięk?
Sformułowałem to pytanie, tak przy okazji, w Szkołach Nauk Tajemnych. Robiłem
wiele rzeczy, o których nigdy wam nie mówiłem. (nieco śmiechu) A więc, gdy… a to
było dobre pytanie dla Szkoły Nauk Tajemnych. A więc, gdy drzewo upada i nie ma
tam nikogo, kto by to słyszał, czy wydaje ono dźwięk: tak czy nie? (publiczność
się zastanawia, aż ktoś pyta: „Czy to ma znaczenie?”) I tak, i nie, w jakimś
sensie. Ale właściwie to nie, ponieważ – długo moglibyśmy drążyć ten temat –
ażeby cokolwiek mogło być prawdziwe, żeby mogło istnieć, zamanifestować się,
musi być obecna świadomość. Taak. Świadomość.
Wy moglibyście się rzecz jasna spierać: „Taak, ale to drzewo upada i mimo
wszystko wywołuje hałas, bo gdyby włączyć aparat pomiarowy…” – mikrofon i
statometr, czy jak tam się to nazywa – „…w tym miejscu, to on zarejestruje
dźwięk.” No cóż, czyż ten aparat nie jest częścią świadomości, która dokonuje
pomiaru?”
A więc to wygląda tak, że musimy to zostawić, bo świadomość była obecna.
EDITH: Może tam był lis albo wiewiórka, które słyszały.
ADAMUS: Może tam był lis albo wiewiórka, ale musiałabyś mieć odpowiedni poziom
świadomości, żeby przemówić do tego lisa czy wiewiórki i zapytać: „Czy był jakiś
dźwięk wczoraj po południu o 15.45?” (nieco śmiechu) Ale jeśli miałabyś ten
rodzaj świadomości, to prawdopodobnie byłabyś tam, kiedy drzewo upadło i
prawdopodobnie ten upadek spowodował hałas, ale jeśli cię tam nie było, to czy
na pewno spowodował?
Właściwie to możemy to sprowadzić nieomal do poziomu naukowego. Jeśli drzewo
upadło, a was tam nie było, to nie było tam świadomości, jak również nie było
tam dźwiękowego sensorycznego aparatu w postaci waszych uszu. Prawdę mówiąc, to
nie dźwięk powstaje, lecz wibracja. Uszy interpretują ją jako dźwięk. Taak.
Powstaje zatem pytanie: czy wobec tego padające drzewo wywołuje wibrację? Ale
pozostańmy przy pierwotnym pytaniu: czy ono wywołuje dźwięk? Nie, jeśli was tam
nie ma. A użyję tego jako przykładu, żeby jeszcze coś stwierdzić: na poziomie
Zmysłu Mistrza nie myślcie o tym, że musicie dźwięk usłyszeć. Rzecz w obecności.
I to może być odbiór wibracji, to może być coś, co nie jest odbieranie za pomocą
uszu czy oczu. Ale to temat na całkiem odrębny Shoud.
To, o czym chciałbym mówić teraz w związku z powyższym, to iść z tym pytaniem
dalej: czy bez świadomości istnieje przestrzeń? Bez świadomości. Czy istnieją
jakieś inne wymiary, które nigdy nie były odwiedzane czy zamieszkane przez
istoty obdarzone duszą? To jest wariant pytania o drzewo i dźwięk w lesie,
skierowany do Mistrza.
Jeśli nigdy tam nie było świadomości, czy istnieją te wszystkie inne wymiary? A
powodem, dla którego stawiam to pytanie… tak przy okazji, odpowiedź brzmi „nie”.
Odpowiedź brzmi „nie”. Świadomość musi być obecna, żeby cokolwiek mogło się
zamanifestować, żeby mogło stać się rzeczywiste, inaczej to nie istnieje.
Podnoszę ten temat, ponieważ następną rzeczą, jaką sobie uświadomicie na
poziomie Zmysłu Mistrza jest to, że teraz zmierzacie do miejsc – indywidualnie i
jako grupa – zmierzacie do miejsc, które zakładacie, że istnieją. A tak naprawdę
zmierzacie do wymiarów, wybieracie się w podróż do miejsc, które nie istnieją.
Nazywa się je „Nigdzie”. One nie istnieją. Nikt tam wcześniej nie był. Nikt…
EDITH: A co z Nową Ziemią?
ADAMUS: Co z Nową Ziemią? To zupełnie inny temat. To zupełnie inny temat, Edith,
którym nie chcę się teraz zajmować.
Wyruszycie w swoim pozaczasowym, pozaprzestrzennym stanie istnienia do miejsc,
których nie ma w niebie. One nie istnieją. I na poziomie Zmysłu Mistrza to
będzie miało głęboki sens – udać się w miejsce, którego nie ma. To będzie miało
głęboki sens, ale dla człowieka to będzie ogromne wyzwanie. To owo dawne: „No
cóż, jeśli drzewo upada, a nikogo tam nie ma, czy wywołuje ono dźwięk?” Jeśli
nikogo tam nie ma, czy to w ogóle istnieje?
Wyruszycie do… to nawet nie są wymiary, to są stany świadomości, stany bycia. I
kiedy tam się znajdziecie, ludzki umysł, umysł, który tkwi w rzece, zacznie
wątpić. Oto dlaczego na samym początku tego długiego Shoudu, na samym początku,
zapytałem: „Co ma miejsce od pierwszych dni roku?”, a podstawowa odpowiedź
brzmiała: „Wątpienie.”
Będziecie się tam udawać swoją świadomością, ale zabierać ze sobą będziecie
również w jakimś stopniu swój umysł. Wasz umysł będzie tego świadom i będzie
powątpiewał, mówiąc: „Jeśli tego jeszcze nie było…” – rzeczywistości w pobliżu
Ziemi, rzeczywistości waszych snów – „Jeśli tego jeszcze nie było, to jak ja
tutaj się znalazłem? Jeśli ja tego nie stworzyłem, nie włożyłem wysiłku, żeby
się tu dostać, a nagle tutaj jestem, mimo, że tego wcześniej nigdy tu nie było,
to znaczy, że wariuję. To znaczy, że ja to wszystko zmyślam.” Wcale nie. Wcale
nie.
Są wymiary, do których się udacie, nie archanielskie wymiary czy wymiary
duchowych rodzin czy też galaktyki. Są miejsca, które w tej chwili nie istnieją.
Są w stanie potencjalnym w wielkim Nigdzie. I wy tam się będziecie wybierać na
ogół w pojedynkę, sami. To okaże się cholernie dezorientujące dla umysłu. On
potrzebuje punktów orientacyjnych. On potrzebuje rzeki czasu i przestrzeni. On
chce mieć wszystko określone. On chce czegoś konkretnego, tymczasem wy będziecie
wchodzić w to, co ja nazywam Niewysłowioną Obecnością, która jest nie do
opisania nawet dla umysłu, zwłaszcza dla niego. Nie do opisania. I powiem wam
teraz, że podobnie jak wy opowiadaliście wcześniej budzącym się studentom, tak
ja mówię wam, Mistrzom, że odczuwać to będziecie jako coś dziwnego i pięknego
zarazem.
I kiedy o tym myślicie, albo raczej wczuwacie się w to, kiedy się w to
wczuwacie, chce wam się mieć jakiś punkt orientacyjny. Chcecie czegoś… zawsze
twierdzę, że umysł działa na zasadzie asocjacji, kojarzenia czegoś z czymś. Musi
mieć coś, z czym coś innego skojarzy, ale wy będziecie postrzegać rzeczy… dam
przykład. Czas odpowiedni na włączenie muzyki i zrobimy sobie z tym małą merabę
cza-cza. (kilka chichotów)
Kiedy popłynie muzyka, podam wam dobry przykład.
(zaczyna płynąć muzyka)
Wszyscy wiecie, co to są kolory. Macie dzisiaj na sobie całą gamę kolorów i
jesteście zaznajomieni ze spektrum kolorów. Wielu z was wie, jak mieszać kolory,
żeby otrzymać nowe kolory. A przykładem, który pomoże zrozumieć, czym jest
udanie się w miejsce, w którym nigdy wcześniej nie byliście, które nie istnieje
i nad powstaniem którego nie musieliście pracować, może być kolor, jakiego nigdy
wcześniej nie widzieliście. Ani nikt inny. Kolor. Nie zielony, nie niebieski,
nie pomarańczowy, nie czarny, nie biały – a jednak wciąż kolor.
Zmysł Mistrza całkowicie to rozumie i nie musi on wyobrażać sobie jak wygląda
kosmiczny kolor czy coś, co mogą widzieć aniołowie, a człowiek nie może. Mistrz
posiada wewnętrzną wiedzę o tym, że są kolory, które wcześniej nie istniały,
których nie oglądał nawet Bóg. Nigdy, nigdy.
To dla umysłu jest duży problem. Naprawdę duży. Umysł się zastanawia: „No nie.
Ktoś to musiał zrobić. Ja tylko idę z wizytą.”
Nie. Są kolory. Są spektra. Są wymiary, które nie istnieją nawet w umyśle Boga.
Są miejsca i przestrzenie, w których się znajdziecie, a w których nikt nigdy,
nigdy nie był i będziecie się zastanawiać, skąd się wzięły. Będziecie się
zastanawiać, kto je stworzył, od jak dawna istnieje – to miejsce, w którym nagle
się znaleźliście, do kogo należy i uświadomicie sobie, że nikt nigdy tam nie
był, nigdy.
Oto, co nazywa się połączeniem kreatywności i Bonu. To natchnienie, ta pasja,
która znajduje swoje odbicie na Bonie, na ekranie, na którym każda rzeczywistość
może zostać stworzona i której nikt wcześniej nie stworzył.
Zdecydować, że wybieracie się w podróż, powiedzmy na wakacje, i jedziecie
gdzieś, gdzie już byliście wcześniej, to jedno. Większość ludzi tak robi. Udają
się na wakacje w to samo miejsce. Może zmienią hotel, ale miejsce będzie to
samo. To jest wygodne. Może się zdarzyć, że jakieś dwie osoby powiedzą: „Ach!
Chcę jechać do Japonii. Nigdy tam jeszcze nie byłem.” Ale inni ludzie w niej
byli. Ona już istnieje.
To jest mniej więcej zrozumiałe. Wskakujecie do samolotu, lecicie do Japonii
pierwszy raz, ale ona była zawsze. No cóż, w każdym razie od dawna.
Doświadczacie tego, czego inni ludzie przez długi czas doświadczali i jecie to,
co przez długi czas jedli inni ludzie.
Co się będzie działo, gdy udacie się w podróż do miejsca, które nie istnieje,
które nie ma historii? I nikt inny wcześniej tam nie był, ale oto nagle ono się
pojawia. To dość niezwykłe.
Ale wtedy wasz umysł zaprotestuje: „Toniesz! Oddychaj! Wariujesz. Pamiętasz, jak
zrobiłeś to wcześniej? Przestań! Wracaj!” A na to wy, jako Mistrz posługujący
się Zmysłem Mistrza, bierzecie porządny, głęboki oddech będąc w swojej własnej
obecności i uświadamiacie sobie, że wcale nie wariujecie. Wydostajecie się z
zoo.
Weźmy z tym porządny, głęboki oddech i zdajmy sobie sprawę z tego, że – co
jeszcze bardziej skomplikuje sprawę – doświadczać będziecie tego równocześnie z
tym, co nazwalibyście swoim małym ja rzecznego szczura. Będziecie tego
doświadczać jadąc równocześnie ulicą do sklepu spożywczego, wtapiając się w
uliczny ruch, myśląc o swoich dzieciach, o tym, co macie jeszcze w tym dniu do
zrobienia, myśląc o rachunkach. To się będzie działo równocześnie w
Niewysłowionej Obecności.
I właśnie wtedy bierzecie głęboki oddech i mówicie: “Jestem całkowicie w moim
Zmyśle Mistrza.”
I właśnie wtedy zatrzymujecie się i przypominacie sobie ten dzień, kiedy
niektórzy z was stanęli na scenie i próbowali zakomunikować tym, którzy świeżo
się przebudzili, zakomunikować, co się będzie z nimi działo, mówiąc, co się
wydarzy w następnej kolejności na drodze od przebudzenia do mistrzostwa.
Przypomnicie sobie, że to była genialna dystrakcja w tym Miesiącu Saint-Germaina,
jak wspaniale to mi pomogło objaśnić wam, co wam daje teraz Zmysł Mistrza.
Wejście w bezczasowość, wejście do miejsc, które nigdy wcześniej nie istniały,
nie jest szaleństwem. To po prostu część mistrzostwa.
Ludzkie ja będzie krzyczało. Będzie próbowało zrobić wszystko, co możliwe, żeby
was powstrzymać. Będzie powracało do wątpienia, tego wątpienia, jakie
odczuwaliście od pierwszego dnia tego roku, a wtedy wy weźmiecie głęboki oddech
i powiecie…
ADAMUS I PUBLICZNOŚĆ: Wszystko jest dobrze w całym Stworzeniu.
ADAMUS: Wraz z tym, moja droga Shaumbro, zachęcam was, żebyście się dobrze
bawili do naszego następnego spotkania. Dziękuję wam. Dziękuję. (brawa
publiczności)
Przekład: Marta Figura
emef11@wp.pl
© Copyright 2015 Geoffrey Hoppe, Golden, CO 80403