MATERIAŁY SZKARŁATNEGO KRĘGU
Seria e2012
Shoud 10: “Koniec ewolucji”
Przekaz Adamusa dla Szkarłatnego Kręgu za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
2 czerwca 2012 r.
www.crimsoncircle.com
Link do zdjęć: Crimson Circle photo album
Jestem Adamus Suwerenny.
Ośmielę się otworzyć oczy Cauldre’a. (śmiech) (Sart mówi: „tak, jest
bezpiecznie”) Jest bezpiecznie. Jest bezpiecznie ujrzeć tych niesamowitych
ludzi, aniołów, wspaniałe istoty, które czasami zapominają, kim są. Wspaniałe
istoty, które czasami nabierają zwyczaju cierpieć, mieć poczucie braku, ale
zawsze pozostają wspaniałymi istotami, żeby nie wiem co.
Zwykliśmy nazywać to „Klasą nowej duchowej energii”. Zmieńmy nazwę biorąc
głęboki oddech. Nazwijmy to „Klasą wzniesienia za życia”, droga Shaumbro. Oto co
robimy tutaj. „Klasa wzniesienia za życia”. Hm.
Ach, tak. Poproszę mój ubiór na tę okazję… coś bardziej… och, najpierw płaszcz,
oczywiście. (ktoś zostawił pelerynę i kapelusz dla Adamusa i Dawid zakłada mu
pelerynę; publiczność reaguje: „Ach!”) Dziękuję. Powinna być zawiązana z przodu
(śmiech) Bardzo odpowiednia. Coś prawie w wampirzym stylu.
EDITH: Powrót do Drakuli. (Dawid kończy układanie peleryny)
ADAMUS: Ach, dziękuję.
DAVID: A teraz pana kapelusz. (podaje mu wielki kapelusz z piórem)
ADAMUS: O, nie, twój kapelusz. (śmiech) Ten! (wskazuje na szkarłatny beret
Dawida) Daj mi nie ten, tylko twój. (Dawid spełnia życzenie, a publiczność
reaguje z uznaniem: „Ach!”) Oj, mój posłaniec ma trochę za dużą głowę.
DAVID: To prawda.
ADAMUS: No tak. A teraz zdjęcie proszę. Ach. Z tobą, o pani, proszę.
LINDA: Co mam zrobić? (ktoś dał jej fioletową perukę w stylu XVII wieku)
ADAMUS: Do zdjęcia. (śmiech i brawa, kiedy obydwoje pozują razem) Dziękuję.
Witam w „Klasie wzniesienia za życia”. (chichocze) Dla tych z was, którzy
dostrajają się do nas po raz pierwszy, tak, my tutaj postępujemy nieco inaczej.
Śmiejemy się, przebieramy się, śpiewamy, gramy różne role, skandalizujemy,
hulamy, szalejemy i odgrywamy się.
W poprzednim miesiącu nieco sobie pożartowaliśmy.
LINDA: Przepraszam. To nie było…to nie leży na tobie dobrze. Poprawię to
(poprawia pelerynę)
ADAMUS: Dziękuję.
LINDA: O mój Boże! Dawid, Dawid, Dawid! (Linda układa pelerynę)
ADAMUS: Hm. Musiał oddać swój kapelusz.
Poprzedniego miesiąca, jeśli pamiętacie, ktoś o imieniu Sarducius (wiele
śmiechu, gdyż odnosi się do Sarta), Sarducius zahipnotyzował was wszystkich bez
waszej wiedzy. Sprawił, że wszyscy ubraliście się w wulgarne stroje. (śmiech,
jako że Adamus nawiązuje do żartu z t-shirtami na poprzednim shoudzie)
SART: Tak.
ADAMUS: Sprawił, że stanęliście przed kamerą, żeby cały świat to zobaczył i
kazał wam wypowiadać brzydkie słowa wypisane na waszych piersiach. (śmiech)
Tak więc w tym miesiącu postanowiliśmy nagrodzić go specjalnym certyfikatem,
który związany jest z sentymentalnym wspomnieniem jednej z moich ojczyzn,
Transylwanii – wnosząc ze sobą potwierdzenie jego dokonań, jego humoru.
Ofiarujemy bardzo specjalną nagrodę – czy mógłbym prosić o tę nagrodę (do Lindy)
– ku pamięci. Dziękuję i proszę, żebyś wystąpił do przodu. On dzisiaj pomieszał
symbole. Jest mnichem i Wikingiem. Wikingowy mnich. (śmiech, gdy Adamus
nawiązuje do kostiumu Sarta). Co to jest do licha?! Oczywiście, czym u licha
jest także to?! (pokazuje na współczesne spodnie Sarta) Tak więc… (śmiech)
SART: Nie jestem pewien!
ADAMUS: A więc, przywracając sentymentalne wspomnienia z Transylwanii i na
potwierdzenie twoich wspaniałych czynów… (salwy śmiechu i brawa, kiedy Adamus
pokazuje certyfikat z napisem: „Ugryź mnie”) To właśnie dla ciebie, Sarducius.
Jest twój.
SART: Dziękuję (śmiech)
ADAMUS: A zatem, droga Shaumbro, z piosenką, śmiechem i uśmiechem przejdźmy do
shoudu.
Energie maja
W poprzednim miesiącu mówiłem o pewnych bardzo silnych energiach, mających
nadejść w okresie od 10 do około 15 maja. Energie kosmiczne, energie Ziemi,
energie Ducha, energie obszarów okołoziemskich mające nadejść zewsząd. Poproszę
Lindę, żeby podeszła do was z mikrofonem i zapytała – ochotników, których
wybierze Linda – żeby was zapytała, czy je odczuliście i jak? Zacznijmy od tego.
Droga Edith, droga Edith, jak tam u ciebie z dostatkiem?
EDITH: Świetnie, drogi Adamusie.
ADAMUS: Dziękuję. Czy chcesz żyć?
EDITH: Tak.
ADAMUS: Dobrze.
EDITH: Jestem tutaj, prawda?
ADAMUS: A więc będziesz opływać w dostatek. Absolutnie.
EDITH: Jestem tutaj. W przyszłym miesiącu skończę 74 lata. Daj mi spokój!
Przecież cały czas tu jestem!
ADAMUS: Jak odczułaś energie, droga Edith?
EDITH: Miałam jakieś dziwne sny.
ADAMUS: I to wszystko?
EDITH: Zgadza się. No, jeszcze byłam rozrzutna i kupiłam twoją nową książkę.
(śmiech)
ADAMUS: Czy musiałaś zapłacić za książkę?
EDITH: Och, tylko żartowałam.
ADAMUS: Musiałaś zapłacić za książkę, która ma w sobie tak wiele twojej energii?
Jest twoja. (daje jej egzemplarz swojej nowej książki „Żyj swoją boskością”)
Ależ tak. Nie ma problemu..
EDITH: Łał, dziękuję.
ADAMUS: Ach, merci. Dobrze. A więc, dziwne sny, nagłe dary obfitości, które
zdają się napływać znikąd.
EDITH: Właśnie.
ADAMUS: Tak, co jeszcze?
EDITH: Mm. Nie wiem, po prostu…
ADAMUS: Czy ja byłem w twoich snach?
EDITH: …miałam przyjemny miesiąc. Robiłam wiele…
ADAMUS: Czy byłem w twoich snach?
EDITH: …rzeczy, które sprowadziły pieniądze. Nie. Popatrzmy…
ADAMUS: Nie?!
EDITH: Hm?
ADAMUS: Czy ja byłem w twoich snach?
EDITH: O tak, tańczyliśmy tango.
ADAMUS: O, dobrze. Dobrze. I?
EDITH: To kłamstwo. (śmiech)
ADAMUS: Prawie 74 lata, a taka dziarska.
EDITH: Och, czy chcesz, żebym cię uderzyła? Nie używaj słowa “dziarska”!
ADAMUS: Dziarska! Pełna życia! Ożywiona.
EDITH: Dzięki.
ADAMUS: I bogata. Dobrze. Dobrze. A więc sny?
EDITH: Och, były po prostu niesamowite, już zaczynałam je zapamiętywać, a w
końcu nigdy nie byłam w stanie ich zapamiętać.
ADAMUS: Czyż nie jest tak, że wszystkie sny są niesamowite?
EDITH: Tak.
ADAMUS: Tak. Dobrze. Dziękuję. Dziękuję.
EDITH: Proszę bardzo.
ADAMUS: Dalej. Energie ostatniego miesiąca. Co czuliście?
MARY SUE: Chyba potrzebuję trochę w tym pomocy. Nie jestem pewna, czy w ogóle
odczułam coś niezwykłego.
ADAMUS: Dobrze. Dobrze. Ok.
Dalej.
PAUL: Acha. Co odczułem? Prawdę powiedziawszy było to bardzo intensywne i bardzo
szybkie.
ADAMUS: Tak.
PAUL: Sny pokręcone bardziej niż zwykle. Ty byłeś we wszystkich tych
pokręconych. Tak, tak. Tak.
ADAMUS: Czy Edith była w twoich snach? (śmiech)
PAUL: Wiesz, przeżywaliśmy ponownie to “czy wolicie, żeby było łatwiej”, no
wiesz, „czy po wariacku” z poprzedniego miesiąca.
ADAMUS: Tak. Dobrze.
PAUL: No właśnie. Tak więc ten wybór…
ADAMUS: Żywe? Intensywne?
PAUL: Żywe, intensywne. Chociaż w sumie byłem zadowolony, że jakoś udało mi się
przetrwać ten tydzień.
ADAMUS: Dobrze.
PAUL: Tak.
ADAMUS: Świetnie.
PAUL: Chociaż to nadal trwa w jakiejś swojej wersji.
ADAMUS: Ach.
PAUL: No właśnie.
ADAMUS: Tak.
PAUL: Tak.
ADAMUS: Dobrze. Kontynuuj, Linda. Energie, intensywne.
TIFFANY: Tak się cieszę, że jest czerwiec.
ADAMUS: (chichocze) Tak.
TIFFANY: Adamus, z jakiegoś powodu dużo z tobą rozmawiam, kiedy jestem w
łazience, nie wiem. Kiedy biorę prysznic, kiedy, no wiesz, korzystam z łazienki.
ADAMUS: Mam oczy zamknięte.
TIFFANY: I nie wiem, czy ty, no wiesz, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale
zawsze się śmieję. Coś w rodzaju: „No tak, znowu rozmawiam z Adamusem, jestem w
łazience…”
ADAMUS: No właśnie, dlaczego się tak dzieje, że rozmawiam z tak wieloma z was –
nie po prostu w toalecie – ale pod prysznicem? (ktoś mówi: „Woda”)
TIFFANY: Chodzi o wodę?
ADAMUS: O wodę. Tak, co jeszcze?
TIFFANY: O nagość (śmiech)
ADAMUS: Madam, zawsze mam na sobie moją pelerynę. (śmiech, kiedy owija się w
pelerynę)
TIFFANY: (śmieje się) Nie zawsze! Nie zawsze! (więcej śmiechu)
ADAMUS: I?
TIFFANY: Miałam naprawdę super sny.
ADAMUS: Nie, wróćmy do łazienki.
TIFFANY: Och, mam wrócić do łazienki? No cóż…
ADAMUS: Linda może odpowiedzieć, ponieważ ona i Cauldre muszą z tym mieć do
czynienia przez cały czas. Co się wiąże z łazienką?
LINDA: Cóż takiego?
ADAMUS: Tam jest spokojnie.
TIFFANY: Och, spokojnie.
ADAMUS: Jest spokojnie. Jak wielu z was bierze ze sobą do łazienki telefon
komórkowy? Nie odpowiadajcie, nie chcę wiedzieć. (Adamus chichocze) Kiedy tam
się wybieracie, na ogół ma to związek z funkcjami ciała i panuje tam spokój.
LINDA: Obydwoje z Geoffem przez cały czas prowadzimy rozmowy o nie rozmawianiu w
łazience.
ADAMUS: Żadnego załatwiania spraw w łazience, faktycznie. I, och, oprócz waszych
osobistych spraw. Tak więc jest to czas spokoju. My, Wzniesieni Mistrzowie,
anielskie istoty, wiemy, kiedy możemy się wśliznąć na pogawędkę z wami. Na ogół,
kiedy prowadzicie samochód, ale przekonaliśmy się, że to zwiększa znacząco
poziom wypadkowości, bardziej nawet niż wysyłanie esemesa.
W łazience, ponieważ jesteście zrelaksowani. Pod prysznicem, bo jest spokojnie –
zraszacie siebie wodą - albo czasami, kiedy nakładacie makijaż, albo się
ubieracie – w którymś z tych bardzo nielicznych momentów. Trudniej jest do was
przyjść, kiedy właśnie kładziecie się spać w nocy. Dlaczego? Ponieważ martwicie
się o wszystko. Tu właśnie umysł trajkocze… wtedy naprawdę paplanina umysłu
dochodzi do głosu. Paplanina umysłu rezerwuje sobie ten czas, żeby pobyć z wami.
(Adamus chichocze)
Mówimy do was podczas snu, oczywiście, ale wy tego później nie pamiętacie i to
jest dla nas bardzo frustrujące. Czasami podczas posiłku, ale wy na ogół
zajmujecie się czymś innym, kiedy jecie. Czy zdajecie sobie z tego sprawę?
Oglądacie telewizję, zaglądacie do Internetu, piszecie emaila, robicie tak wiele
rzeczy, kiedy jecie. Kiedyś zwykliśmy wpadać do was, kiedy jedliście, ale teraz
nie robimy tego zbyt często.
Tak więc „czas toalety” jest popularnym wyrażeniem w anielskich wymiarach. „Oj!
Widzę, że siedzą na sedesie! Lećmy w dół, żeby uciąć sobie świętą pogawędkę z
nimi.” (śmiech)
Dobrze. Tak.
TIFFANY: No cóż, dziękuję ci za to.
ADAMUS: A więc przepraszam. Czego doświadczyłaś?
TIFFANY: Moje sny były naprawdę świetne, ponieważ wyjaśniały mi różne sprawy.
ADAMUS: Tak.
TIFFANY: A kiedy się budzę, nie mam pojęcia, co mi się wyjaśniło, ale sprawy się
zmieniają. A więc tak, to jest naprawdę wspaniałe. Bywa, że muszę powiedzieć:
dosyć na dzisiaj. Moje ciało potrzebuje dziś spać.
ADAMUS: Tak.
TIFFANY: Ale ja… chodzi o to, że nie było mnie w ubiegłym miesiącu i bardzo za
wami tęskniłam. Tęskniłam za wami, kochani. Ale oglądałam shoud w komputerze i
całe to „zostać czy odejść” – to było dla mnie naprawdę ważne. Było jak coś w
rodzaju: chwila, moment. Czyż nie powiedziałam już, że chcę zostać? I wtedy
uświadomiłam sobie, że ostatnio nie.
ADAMUS: Ostatnio nie.
TIFFANY: Tak jakby trzeba było utrzymywać stale… jakby z każdym oddechem. Teraz
sobie powtarzam: wdychaj…
ADAMUS: Tak.
TIFFANY: “…a więc tak, teraz zostaję. Och, znów to wdycham w siebie. Ok., tak.
Zostaję teraz..” I tak w każdym momencie.
ADAMUS: Łatwo jest powiedzieć, czasami wręcz odruchowo, kiedy postawione zostaje
pytanie: „Czy naprawdę chcesz tutaj być?” Tak łatwo jest odpowiedzieć, że
oczywiście tak, ale w rzeczywistości nie ma w tym ani przekonania, ani
zaangażowania. A wtedy to powraca. Pytanie powróci do was i zostanie wam
postawione bez ogródek przeze mnie, przez kogoś innego…
TIFFANY: …kiedy akurat siedzę na sedesie.
ADAMUS: …czy naprawdę chcesz być – kiedy akurat siedzisz na sedesie – czy
naprawdę chcesz tu być i siedzieć na tym sedesie? Tak. Dobrze. Dziękuję.
Dalej. Energie poprzedniego miesiąca.
SUSAN: No cóż, muszę powiedzieć, że nie było to tak intensywne, jak się
spodziewałam. Ponieważ wzbudziłeś oczekiwania, mogło to nieco zmienić moje
doświadczenie.
ADAMUS: A gdybym nic o tym nie wspomniał, decydując, że zachowam to w sekrecie?
SUSAN: Tak, myślę, że tak czy inaczej doświadczyliśmy tego, ale kiedy ma się
oczekiwania i ma się do czynienia z przejściowymi energiami… no wiesz, my
wiedzieliśmy, że to nadchodzi, tak myślę, że było wielu ludzi - z którymi
rozmawiałam - którzy się ich spodziewali, i to naprawdę zmieniło nasze
doświadczenie. Ale tak w ogóle uważam, że miesiąc był intensywny.
ADAMUS: Intensywny. Tak.
SUSAN: I nie tylko tych 10 dni - zdecydowanie stwierdzam wiele skrajności między
tym co we mnie boskie, a tym, co człowiecze.
ADAMUS: Ach.
SUSAN: Tak więc tak bym to ujęła.
ADAMUS: Wiele skrajności. Dobrze. Świetnie. Jeszcze kilka osób.
JULIE: Wiele klarowności i wiele pozytywnych potwierdzeń.
ADAMUS: Tak. Czy zechciałabyś wstać?
JULIE: Oczywiście. Tak więc zdecydowanie wiele klarowności. Po prostu
przypomnienie – i bum, bum, bum. Tak szybko, szybko, szybko, szybko.
ADAMUS: Bardzo szybko.
JULIE: Tak, bardzo szybko – i o wiele łatwiej.
ADAMUS: Dobrze. A jak twoje ciało – fizyczne ciało?
JULIE: Och, dużo by mówić! No więc, na przykład, zmiany DNA.
ADAMUS: Tak…
JULIE: Wzmocnił mi się kręgosłup.
ADAMUS: Tak!
JULIE: Mój kręgosłup jest teraz ho, ho!
ADAMUS: Tak.
JULIE: Rzeczy, które zwykle uprawiam – joga, jazda konna – wszystko to się nie
sprawdzało.
ADAMUS: Tak.
JULIE: Tak więc przestałam forsować moje ciało. Dużo oddychania, dużo picia.
ADAMUS: Dużo zmian.
JULIE: Bawiłam się, no wiesz, tymi wszystkimi narzędziami, którymi posługiwałam
się w przeszłości - tak dla zabawy, żeby przypominać sobie po prostu, jak
oddychać, jak zezwalać, jak być.
ADAMUS: Tak. Dobrze.
JULIE: Tak więc zabawa…
ADAMUS: A także, tak na marginesie, niektórzy z was mogli zauważyć, że stare
narzędzia już nie działają, rzeczy, które naprawdę dobrze wam służyły w
przeszłości, nagle przestały służyć. I prawdopodobnie już nigdy nie będą. To, co
podstawowe, zawsze pozostanie. Oddychanie, oddychanie, oddychanie pozostanie i
będzie działać. Ale inne narzędzia, jakie mieliście - niektóre z nich były
bardzo mentalne, a niektóre jakby zużyte. A to bardzo niepokojące, kiedy stare
awaryjne źródła zasilania, jakie mieliście, stare rzeczy, środki ratunkowe,
jakich używaliście – dosłownie lub w przenośni – już dłużej nie działają.
Lekarstwa zdają się nie działać tak, jak kiedyś. Czy też zioła albo jakieś inne
suplementy zdają się nie działać.
JULIE: A mam wrażenie, że mogę bawić się nimi świadomie.
ADAMUS: Tak.
JULIE: A więc mogę po prostu zastosować to wspomnienie, tę odbitkę…
ADAMUS: Absolutnie.
JULIE: …po prostu to wdychać. A więc, że jest to bardziej gra.
ADAMUS: Tak. Dobrze.
Doskonale. Energie poprzedniego miesiąca.
SCOTT: Oglądałem shoud…
LINDA: Wstań! Wstań!
SCOTT: To było chyba piątego maja i wtedy… nastawiałem się, prawie miałem…
Spodziewałem się negatywnych konsekwencji czegoś takiego, jak to, co miało
przyjść 10 maja…
ADAMUS: Naprawdę?
SCOTT: Tak, coś w rodzaju… a było zupełnie na odwrót.
ADAMUS: Ach! Ach!
SCOTT: Przypominam sobie, że 10 maja byłem w łóżku i różne twórcze pomysły
przypływały po prostu jak szalone. Dziękowałem Bogu, że to jest pozytywne. Tak
więc…
ADAMUS: A jak zachowałeś te pomysły? Inaczej mówiąc, tak często twórcze pomysły
przypływają, a w następnej chwili znikają, nawet jeśli sobie powiesz, że je
zapamiętasz. Jak ci się udało ich nie utracić?
SCOTT: Zapisuję ja na bieżąco – robię więcej notatek niż zwykle – ale niektóre z
nich, wiele pomysłów było nabudowywanych nad sprawami, których bym raczej nie
zapomniał, tak sądzę, zdawałem sobie sprawę z tego, że pojawią się później,
kiedy będą potrzebne. Ale wiem, że mogę zrobić to, mogę zrobić to i mogę zrobić
to. A więc było to po prostu… to było wszystko dla mnie pozytywne.
ADAMUS: Dobrze.
SCOTT: Ledwo mogłem spać tak byłem podekscytowany pomysłami.
ADAMUS: Tak, absolutnie.
SCOTT: A rzecz, która rzeczywiście także pobrzmiewała było to coś, o czym
powiedziałeś, to był problem… największą zmianą tego miesiąca, jaką pamiętam,
były mentalno-kreatywne narzędzia do rozwiązywania problemów w kontrze do
zamartwiania się. To tak, jakbym chciał powiedzieć: „Och, jakież proste
rozwiązanie sprawy.” Tak więc…
ADAMUS: Tak. Doskonale.
SCOTT: Tak.
ADAMUS: Świetnie. Dobrze. Płyniesz z falą.
LINDA: Ktoś jeszcze? (Adamus kiwa zachęcająco głową)
JOSHUA: No cóż, ten ostatni miesiąc był dla mnie głównie czasem złości,
niecierpliwości i frustracji.
ADAMUS: Dobrze. I jak się one miały? Brzmi tak, jakby to były trzy krewne?
JOSHUA: Były frustrujące, ale także bardzo dobre.
ADAMUS: Tak. Czy to przepchało coś zarówno wzdłuż, jak i wszerz?
JOSHUA: I tak, i tak.
ADAMUS: Dobrze. Jak sobie z nimi poradziłeś? Kiedy coś takiego wyszło na
powierzchnię, co z tym zrobiłeś?
JOSHUA: Wybuchnąłem.
ADAMUS: Dobrze! Dobrze, dobrze. Wybuchnął. Nie, to dobrze. Naskoczyłeś na kogoś?
JOSHUA: Tak.
ADAMUS: Ach, to nie tak dobrze, chyba że ostrzegłeś tego kogoś wcześniej albo
dałeś mu dużo pieniędzy potem.
LINDA: Jesteś całkiem spokojnym gościem. Jak wyglądał ten wybuch?
JOSHUA: Trochę nieprzyjemnie.
ADAMUS: Tak. Werbalny?
JOSHUA: Też.
ADAMUS: Dobrze, dobrze. Dobrze. Wiele szalonych myśli w ciągu miesiąca?
JOSHUA: Nie za wiele.
ADAMUS: Ach. Poczekaj do tego miesiąca. (śmiech) Dobrze. Bardzo szczere.
Doceniam to. Doceniam. Dobrze.
Dalej. Jaki był poprzedni miesiąc. (wstaje Gabriela i głęboko wzdycha) Och, ok.
GABRIELA: Bez zmian.
ADAMUS: Bez zmian.
GABRIELA: Tak, bez zmian, a pierwsza myśl, jaką miałam, kiedy o tym wspomniałeś
była: „Och, ładny implant.”
ADAMUS: Mhm.
GABRIELA: Tak. Tak że te 10 dni nie były jakieś inne od reszty miesiąca.
ADAMUS: A jaka była reszta miesiąca?
GABRIELA: Intensywna!
ADAMUS: Ach. (Gabriela się śmieje). Intensywna ponad miarę. Dobrze. Dobrze. Jak
się czujesz teraz fizycznie?
GABRIELA: Dobrze.
ADAMUS: Dobrze. Mentalnie?
GABRIELA: Trochę zmęczona.
ADAMUS: Zmęczona.
GABRIELA: Tak.
ADAMUS: Tak. Dobrze. I powinnaś.
GABRIELA: Dlaczego?
ADAMUS: Z powodu intensywności oddziałującej na ciało, a zdecydowanie mającej
wpływ na umysł. Jesteś teraz tutaj w innym środowisku. Masz wiele do zrobienia w
gospodarstwie domowym, reorganizując je.
GABRIELA: Tak, to prawda.
ADAMUS: Ale to cię zmęczy. Czasami zmęczenie jest dobrą rzeczą. Wiem, że ludzie
nie lubią być zmęczeni, jaka jest jednak korzyść z bycia zmęczonym? (ktoś woła:
„Śpi się!”) Wyprowadza was to poza umysł. Kiedy jesteście naprawdę zmęczeni,
wasz umysł nie wykonuje typowej paplaniny. Tak naprawdę jesteście bardziej
skłonni odczuwać, kiedy jesteście zmęczeni. Dobrze. Jeszcze kilka osób.
KARI: Tej niedzieli moja córka i jej przyjaciółka wpadły do mnie i pomogły mi
przeorganizować moje mieszkanie. Pracowałam nad tym od dłuższego czasu. Moja tu
obecna przyjaciółka Joanie pracowała ze mną i wciąż pracujemy z tą niesamowitą
energią. Dokonałyśmy zmian w sypialni. Wyrzuciłyśmy łóżko. Wstawiłyśmy piękne
chowane łóżko. Dokonałyśmy zmian i zorganizowałyśmy wspaniały gabinet do pracy.
ADAMUS: Dobrze.
KARI: Tak więc razem pracowałyśmy, ażeby, no wiesz, pomóc ludziom żyć dłużej,
być zdrowszymi, być szczęśliwszymi i bogatszymi. I to jest nasz cel. Mam
poczucie, jakby to była moja boska misja.
ADAMUS: Dobrze. Zapomnij o celu.
KARI: A więc, tak.
ADAMUS: Cele są do bani.
KARI: Tak, zgadzam się.
ADAMUS: Naprawdę.
KARI: Niewłaściwe słowo. Niewłaściwe słowo, zgadzam się. Zgadzam się.
ADAMUS: Zwyczajnie działaj z pasją. Działaj z pasją.
KARI: Tak.
ADAMUS: Tak, absolutnie. Dobrze.
KARI: Pięknie.
ADAMUS: Tak więc dosłowne sprzątanie domu, reorganizowanie, co zwykle wskazuje,
że również coś się dzieje wewnątrz.
KARI: Słusznie.
ADAMUS: Jak się czujesz w tej chwili?
KARI: Och, jestem podekscytowana. I mam w sobie wszystkie rodzaje energii…
ADAMUS: Fizycznie?
KARI: Fizycznie.
ADAMUS: Dobrze.
KARI: Tak. Nie bardzo mogę spać. Cały czas jestem na chodzie.
ADAMUS: Ach! Ach!
KARI: Tak więc jestem bardzo zmęczona. Zaspałam dziś rano i ledwo zdążyłam
tutaj. A więc, ale, tak, ja po prostu… Czuję się świetnie. Ogólnie czuję się
świetnie.
ADAMUS: Dobrze. Dobrze. Jeszcze dwie osoby.
JOYCE: Mm, niech pomyślę.
ADAMUS: Trochę ciepło. (Adamus zdejmuje pelerynę)
JOYCE: Nieco… och, jakby się… jak by się… wibrowało. Przez to, że robię zbyt
wiele, chodząc za moją córką i wnukiem, nie mogę się wybrać na zakupy, a wielu
ludzi, także moja córka wciąż mi mówią, co mam robić… (śmieje się) Tak więc
jestem po prostu…
ADAMUS: Zatem jakie to było dla ciebie? Intensywne? Frustrujące? Irytujące?
JOYCE: Intensywne, frustrujące, że chciało mi się wracać do domu i szybko złapać
drzemkę.
ADAMUS: Tak. Przepraszam, ale…
JOYCE: Wracać do domu i czym prędzej się położyć. Czułam, że nie wytrzymam
dłużej. (śmieje się, kiedy Adamus podchodzi i przygląda jej się uważnie z
bliska)
ADAMUS: Więcej ducha w twoich oczach.
JOYCE: Jest go więcej?
ADAMUS: Więcej życia w twoich oczach, absolutnie.
JOYCE: Och, teraz czuję się świetnie.
ADAMUS: Tak, dobrze. Dobrze.
JOYCE: Tak. Sprawy idą dobrze.
ADAMUS: Świetnie. Dobrze. Jeszcze ktoś.
DORIS: Dobrze jest tu być z wami. To było kilka intensywnych miesięcy.
Wiedziałam, czego chcę, wiedziałam, czego dotyczy moja pasja, nie zwalniałam
jednak tempa, żeby to ugruntować, aż w ostatnich tygodniach zwolniłam, ogarnęłam
to i uzyskałam klarowność, jakiej nigdy wcześniej nie miałam.
ADAMUS: Świetnie.
DORIS: Tak.
ADAMUS: Doskonale.
DORIS: Piękna sprawa. To było intensywne, ale kiedy stawałam się zbyt zajęta, po
prostu zwalniałam tempo i oddychałam, odzyskując równowagę.
ADAMUS: Dobrze.
DORIS: I teraz mam jasność jak nie wiem co.
ADAMUS: Dobrze, ponieważ ja nie implantowałem wam czegokolwiek o energiach. One
są bardzo rzeczywiste. Chciałem każdego z was uprzedzić o nich, żebyście
wiedzieli, że nadchodzą, zanim to się stanie. Ale klarowność wam rzeczywiście
zaimplantowałem, tak.
DORIS: Dziękuję.
ADAMUS: Dobrze.
LINDA: Jeszcze jedna osoba?
ADAMUS: Jeszcze jedna. Mary, jaki był ten miesiąc dla ciebie?
MARY: Świetny.
ADAMUS: Dobrze.
MARY: Przeszłam przez ten tydzień nawet nie zauważając jakiejkolwiek różnicy.
Wydaje się jednak, że zaraz potem energia stała się bardziej intensywna, a ja
stworzyłam coś w tym okresie.
ADAMUS: Dobrze.
MARY: I uświadomiłam sobie, że to jest moja pasja. Po prostu tworzenie.
ADAMUS: Świetnie. Co stworzyłaś?
MARY: Stworzyłam grupę, żebyśmy się mogli spotykać osobiście.
ADAMUS: Tak. Z prawdziwych ludzi czy wyobrażonych?
MARY: Nie, prawdziwych. Prawdziwych ludzi. (nieco śmiechu)
ADAMUS: Z Shaumbrą nigdy nic nie wiadomo. To dobrze. Można mieć grupę
wyobrażonych ludzi i czasami jest więcej z tym zabawy, no i wychodzą o właściwej
porze. (śmiech)
MARY: Także posuwa się do przodu moja praca nad stroną internetową i nad wieloma
innymi sprawami.
ADAMUS: Dobrze. Dobrze.
MARY: Tak.
ADAMUS: Świetnie.
MARY: Świetnie.
ADAMUS: Tak więc dziękuję ci.
A zatem wiele intensywnych energii nadeszło. Chciałem o nich porozmawiać,
żebyście wcześniej je pojęli i trochę się na nie przygotowali.
Skutki działania energii na Ziemię
Te energie, które przyszły na Ziemię teraz, są absorbowane przez nią, na wzór
gąbki wchłaniającej wodę, są absorbowane przez Ziemię, absorbowane przez ludzi.
Większość ludzi – większość – tak naprawdę nie zauważyło niczego, co by jakoś
nadzwyczajnie odbiegało od normy w ciągu tego okresu. Wy prawdopodobnie – wy,
Shaumbra na całym świecie – prawdopodobnie zauważyliście więcej, bo jesteście
bardziej wrażliwi na energie teraz.
Te energie są wchłaniane w tej chwili. Czerwiec będzie bardzo interesującym
miesiącem, niekoniecznie dla was. Powiedziałbym, że czerwiec będzie stosunkowo
spokojnym miesiącem czy też gładko płynącym dla was. Wcale nie nudnym, ale
przebiegającym płynnie. A reszta świata? Zacznie odczuwać tę intensywność. Wy
zaś odbierać będziecie kombinację pewnych zdarzeń słonecznych i astrologicznych,
które będą mieć miejsce, upał lata – zwyczajny upał, no wiecie, zapomnijcie o
tych szalejących energiach, po prostu nieco cieplejsza pogoda – przy tym dziwna
pogoda – dziwna, dziwna, dziwna pogoda – będzie oddziaływać na ludzi. Najpierw
uderzy w ich ciała, ponieważ te energie, które nadchodzą, służą pięknemu celowi.
Przede wszystkim, wspierają one lub też ułatwiają fizyczną zmianę w ludzkim
wzorcu – w ciele Adama Kadmona – dosłownie zmieniając DNA, zmieniając strukturę
biologiczną, dosłownie separując lub odłączając pewne atlantydzkie energie
przystosowawcze, które są tak bardzo częścią waszego organizmu. Szczególnie, w
przypadku tych, którzy są gotowi, a nie jest ich wielu prawdę powiedziawszy –
dziwne urządzenie (Adamus spogląda na nowy wentylator stojący na scenie) – nie
jest ich wielu, ale w przypadku tych, którzy są gotowi, ta energia dosłownie
wniknie w ich organizm i rozpocznie wyciąganie ich z odziedziczonych cech
rodzinnych, wyciąganie z karmy przodków, a zauważą to najpierw w ciele.
Tak często, Shaumbra, spoglądacie w lustro, przyglądacie się swojemu ciału, a
ono jest po prostu w pewnym sensie produktem ubocznym waszych przodków. Nie za
bardzo więc stanowi ono wasz wybór, w odróżnieniu od ekwipunku, który narzucacie
na nie albo sposobu, w jaki je ubieracie. Ale wasze ciało – wasze fizyczne ciało
– jest po prostu produktem ubocznym waszych cholernych przodków. Tak. Zarówno w
dobrym, jak i w złym. To, co się dzieje teraz, kiedy te energie przychodzą, z
tymi, którzy są gotowi, to oddzielanie, wydostawanie się z tego, wydobywanie was
z całej tej historii przodków.
Niektórzy błędnie rozumieją słowa, które wypowiadam. Powiadają, że to jest
anty-rodzinne. Rodziny są wspaniałe – tak długo dopóki nie uwikłacie się w nie
karmicznie. Tak długo jak nie zgubicie wygranego na loterii losu i nie
skończycie z pewnymi charakterystycznymi cechami. To ciało… (wskazuje na kogoś)
Nie, to ciało (wskazuje na Sarta) To ciało powinno być i może być produktem
ubocznym waszej własnej pasji, waszej własnej duszy i waszego własnego wyboru.
Co chcę przez to powiedzieć? Chcę powiedzieć, że przy pomocy tych intensywnych
energii, które przychodzą, dosłownie możecie przetransformować swoje ciało,
jeśli tak zdecydujecie, wasz wygląd. Możecie zacząć transformować pewne cechy.
Jeśli jednak nie zdecydujecie się na to, prawdopodobnie transformacja nie
nastąpi przynajmniej w takim stopniu, w jakim by mogła. Jeśli natomiast mówicie:
„Hej, to moje ciało, nie należy ono już dłużej do linii moich przodków. To jest
moje życie, to nie jest zwyczajnie tylko produkt uboczny aspektów mojego
minionego życia. To jest mój umysł, a nie tylko produkt uboczny hipnotycznego
zaprogramowania. Jestem Kim Jestem.” Wówczas zaczniecie dosłownie
transformowanie waszego ciała, umysłu, waszej tożsamości.
Mówiliśmy wcześniej o imionach. Wielu spośród was – niektórzy z was – zmieniło
swoje imiona. To jest jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ tamto imię było na
ogół tym, które nadali wam rodzicie. Chodzi o to, żebyście przyjrzeli się waszym
imionom. Czy wy byście wybrali sobie takie imię? Prawdopodobnie nie. Nie żeby
wasze imię było brzydkie, ale wy akurat nie wybralibyście sobie takiego imienia.
Tak więc zaczynacie całą tę transformację. Te energie, które nadeszły w
poprzednim miesiącu – potężne – są tymi, które ja nazwałbym oddzielającymi
energiami. Oddzielającymi energiami.
Oddzielające energie
Pojawi się pewna sprzeczność w tym, co będę mówił dzisiaj – jeśli nie uśniecie w
trakcie całego wywodu - ponieważ później powiecie: „Ale właśnie mówiłeś, że to
będzie o oddzielaniu, a teraz mówisz, że to jest o integrowaniu. To o której z
tych dwóch rzeczy mówisz?” O obu. Obu. Dlaczego? Często, kiedy przeciwne energie
są wnoszone przez podzieloną świadomość – przeważnie przez podzieloną myśl
umysłu, ale czasami świadomość – przeciwne energie są wnoszone razem w… on chce
usiąść (odnosi się to do Cauldre’a, Adamus siada na chwilę). Są wnoszone w tym
samym naczyniu. (Adamus znowu wstaje)
LINDA: Ładnie.
ADAMUS: Przecież usiadłem. (śmiech) Są wnoszone razem w tym samym naczyniu, w
tym samym ciele. To mogą być bardzo sprzeczne energie – w tym wasz umysł - są
nieomal połączone, podłączone do siebie albo stopione ze sobą, chociaż są
przeciwne. Cechy – wasze pragnienia kontra to, co manifestuje się w waszym życiu
– bardzo sprzeczne albo bardzo różne.
Zdumiewającą rzeczą jest to, że ludzie zdołali tego dokonać – schwytać jakiś
koncept i energię tutaj, schwytać konstrukty i myśli tam – co okaże się
całkowicie, w swojej prostej formie, sprzeczne ze sobą, ale potrafiliście je
wprowadzić, zwinąć je razem, upakować je razem i stopić je razem, chociaż one w
końcu niekoniecznie należą do tej samej grupy.
To, przez co obecnie przechodzicie, to okres oddzielania. Oddzielania od rzeczy,
które już dłużej wam nie służą, od konceptów, które tak naprawdę należą do
przeszłości – niekoniecznie wasze już dłużej – poprzez manifestacje, które
zdecydowanie naprawdę nie są wasze. Ale niektóre z tych manifestacji, niektóre
ze spraw, które się wydarzają w waszym życiu właśnie teraz, dzieją się po prostu
wskutek starej rutyny i wzorców, które zapoczątkowane zostały dawno temu.
Zostały ustawione na autopilota i tak trwają. Ciągle są odtwarzane. Wciąż
reprodukują te same skutki, chociaż wasz umysł, wasze przekonania, wasza
świadomość mówi: “Nie, chcę czegoś innego.”
Tak więc wezwaliście tutaj te niesamowite, potężne energie, mówiąc w zasadzie:
„Potrzebuję czegoś, żeby to wszystko rozdzielić. Rozplątać to.” I trzeba
powiedzieć, że wielu spośród was zrobiło to elegancko. Wielu z was dokonało tego
bez jakichś ogromnych bólów ciała, a właśnie to zwykle się wydarza przede
wszystkim – intensywne bóle ciała w tym czasie – ponieważ będziecie to odczuwać
najpierw w ciele. Jako że stare konstrukty są rozwiązywane, odczujecie rozmaite
bóle. Kręgosłupa, ramion, głowy – tego rodzaju rzeczy.
Dobra wiadomość jest taka, że byliście w stanie oddychać poprzez to. Nie
przyjęliście tego wszystkiego umysłem. Nie panikowaliście w związku z tym. I
nawet teraz, kiedy siedzimy tutaj, zachodzą olbrzymie ilości nieustannej
transformacji w waszym ciele.
Podniosłem kwestię karmy przodków. Jest to jedna z największych kwestii, jeden z
wielkich klejów, jakie macie przyczepione do swojego ciała, jedna z rzeczy,
która przywiązuje was do ciała. Nie chodzi o to, że wasi przodkowie mieliby mieć
złe geny czy złe cechy, chociaż bywają pewne cechy chorobowe, które są wplecione
w to wszystko. Nie chodzi o to, żeby to było złe, to nie jest po prostu wasze.
Po prostu nie wasze.
Powstaje pytanie: “Co jest?” Pytanie, jakie mam teraz dla was – powiedzmy, że
ciało może być przetransformowane. Co wybieracie? Czego chcecie? Otóż pierwszą
rzeczą powinno być uwolnienie niektórych spośród tych rodowych chorób – choroby
serca, cukrzycy, raka. Wiele spośród tych rzeczy dosłownie wpływa poprzez tę
rodową linię, wpływając wprost do waszego ciała. Wasze ciało jest wypełnione w
tej chwili potencjalnymi chorobami, które wpłynęły w nie.
I nie jest to tylko sama choroba, to źródło tej właśnie choroby, które też
wnika. Co powoduje raka? (ktoś mówi: „Nienawiść”) Nienawiść. Tak więc nienawiść
zapoczątkowuje proces i wtedy ta energia raka przepływa, wnika w karmę przodków,
do waszej krwi, do waszego DNA i pozostaje tam. Nie jest w rzeczywistości wasza.
Nie należy do was. Tak, jak wiele innych rzeczy.
Tak więc teraz, właśnie teraz – mam na myśli ten wspaniały moment teraz tutaj -
to świetny czas, żeby pozwolić im odejść. One naprawdę nie są wasze.
Taka rzecz jak starzenie się, oczywiście. Każdy chce być młodszy. Ale nawet
takie atrybuty starzenia się – możecie je wyśledzić na wykresie, patrząc jak
długo wasi przodkowie żyli lub kiedy zmarli – to także nie należy do was dłużej.
(Linda podaje mu coś do picia). Dziękuję. To nie należy do was również, więc
możecie pozwolić temu odejść. Czy to znaczy, że nagle staniecie się młodsi? Hm,
być może. Możliwe. Zaczniecie zachowywać się młodziej, gdyż nie macie na sobie
tej nakładki budzika tykającego: “Moja matka żyła tylko 74 lata, mój ojciec
zmarł, kiedy miał 58 lat.” Tak więc czujecie to zegarowe tykanie wewnątrz
siebie. No cóż, to tam jest. To zostało tam wprogramowane. Uwalniacie to.
Niekoniecznie to musi znaczyć, że staniecie się młodsi, ale nie żyjecie już
według cudzego zegara odmierzającego czas do śmierci.
Inne atrybuty, wasze fizyczne atrybuty. Nadwaga może być czymś po przodkach. A
więc przejmujecie to w spadku. Przejmujecie to.
Moi drodzy przyjaciele, ta energia, która właśnie nadeszła jest tu po to, żeby
wspierać was w pełnym miłości oddzielaniu się od tego, co nie jest wasze. I
wiecie co? Nie możecie tego zrobić na poziomie umysłu. Próbowaliście. To nie
działa. Próbowaliście powiedzieć: “Zamierzam zmusić siebie do zmiany w tych
sprawach. Zamierzam zmusić siebie do stania się smuklejszym, do stania się
młodszym.” Nie działa. To bardzo mentalne. Umysł nie może stymulować energii
wystarczającej do pozbycia się tego.
Energia bierze się z pasji i klarowności. Umysł może sobie myśleć, co chce, ale
nie spowoduje, żebyście zrzucili 5, 10, 15 kg. Prawdę powiedziawszy, dzieje się
dokładnie na odwrót. Będziecie oszukiwać siebie – wasz umysł was oszuka – na
krótki okres czasu, myśląc, że zrzucacie wagę, wejdziecie na wagę i rzeczywiście
to wam pokaże. Zgadnijcie, co się stało? Przez cały czas macie tę inną energię w
działaniu, wbudowaną w was, która naprawdę nie jest wasza, która tak naprawdę
wrzuca wam kilogramy na powrót, a nawet więcej. Nawet więcej. Co zauważacie,
kiedy stosujecie dietę? Jak tylko od niej odstępujecie, nabieracie nawet więcej
wagi.
Te energie, które właśnie napłynęły - jeśli je będziecie wdychać i jeśli sobie
ufacie i potraficie cieszyć się życiem, przestać się martwić o różne rzeczy –
wspierają tak naprawdę uwalnianie wielu, wielu, wielu starych systemów,
cuchnących rozkładem systemów, rzeczy, które w rzeczywistości nie są wasze. W
umyśle – oto, gdzie wejdą w następnej kolejności – w umyśle, i to właśnie
zauważycie bardziej w czerwcu. One będą absorbowane.
Zaczną wnikać w konstrukcję umysłu. Nie tylko w systemy przekonań, ale dosłownie
w sposób, w jaki umysł pracuje, przetwarza energię i składa myśli.
Jak wiele z waszych myśli nie jest waszych? Spróbujmy zgadnąć. (publiczność daje
rozmaite odpowiedzi) Coś pomiędzy 90 a 95 procentami nie jest wasze. Naprawdę
nie jest wasze. Pochodzą od aspektów. Pochodzą ze zbiorowej świadomości.
Pochodzą od osoby, która siedzi obok. Pochodzą z historycznych zapisów albo
banków pamięci umysłu. A kiedy mówię o bankach pamięci umysłu, to one też nie są
wasze. Naprawdę nie są wasze. To jest oddzielanie.
Oddzielanie. Dlaczego? Ponieważ tych myśli umysłu, które tam są zgromadzone,
zwłaszcza tych należących do kategorii przekonań, lęków, trosk, tego typu
rzeczy, nabyliście, kiedy byliście bardzo młodzi, i to w większości – w
przypadku tych podstawowych – albo nawet w innym wcieleniu. Nabyliście ich w
poprzednim wcieleniu, nawet jeśli było to w tym samym biologicznym okresie, w
jakim jesteście teraz. Innymi słowy, mieliście 10 lat, 20 lat, 30 lat, nie ma
znaczenia. To była inna inkarnacja. To była inna inkarnacja. Naprawdę była, więc
niekoniecznie to jest wasze.
Tak więc te energie oddzielenia przychodzą, żeby ułatwić usunięcie tego. Co
możecie zrobić? Najlepszą rzeczą jest obejrzeć sobie dobry film i zdrowo się
pośmiać. Najlepszą rzeczą jest nie martwić się tym, ponieważ wezwaliście te
energie. Prosiliście o te intensywne energie i one muszą być intensywne, ażeby
móc dokonać tego rodzaju rzeczy. Wezwaliście je, żeby przybyły tutaj.
Teraz nie potrzebujecie robić nic, naprawdę, poza tym, żeby sobie trochę
pooddychać, trochę poprzypominać sobie swoje wybory, od czasu do czasu powracać
do jedynego powodu, dla którego wciąż jesteście na tej planecie, do podstawowego
pytania, które zadaję: czy chcecie zostać, czy chcecie odejść? Gdzie jest
muzyka? (Adamus chichocze odnosząc się do filmu wideo podsumowującego poprzedni
shoud)
Tak więc w tym miesiącu zauważycie to w swoim umyśle. Ale w odniesieniu do
niektórych z was może to być radosna jazda. Nie musi to być stary sposób
robienia tego – poprzez załamanie psychiczne. Dla niektórych tak. Dla niektórych
tak.
Wiecie, była taka cząstka w was, prawdziwa wasza istota, która zasadniczo
powiedziała: “Nie dbam o to!” Większość z was właściwie to powiedziała: „Nie
dbam o to, jaki będzie koszt tego. Po prostu chcę, żeby to się stało. Nie dbam o
to, ile mnie zakosztuje wydostanie się z tego wzorca, wydostanie się ze starego
ludzkiego procesu.” A ja rozumiem, och, jak bardzo to rozumiem. Będąc zamkniętym
w krysztale przez… Czy opowiadałem wam tę historię? (nieco śmiechu) Czy macie
ochotę jeszcze raz ją usłyszeć? Niektórzy… jest kilka osób, które nie słyszały
tej opowieści. Dwa razy ją słyszeliście, tak.
Tak więc naprawdę rozumiem. Następnie próbujecie wywalczyć sobie drogę wyjścia.
Próbujecie wiarą sobie to wyjście przebić. Próbujecie się wydostać stosując
przebiegłość, kłamstwo, cokolwiek się nawinie, aż ostatecznie, ostatecznie
odpuszczacie sobie i mówicie: „Mam to gdzieś.” I wtedy energie napływają i
wykonują pracę dla was. Możecie płynąć z tą niesamowitą falą oddzielania.
Ale dlaczego oddzielanie? Czy już dostatecznie długo przez to nie
przechodziliście? Dlaczego oddzielanie akurat teraz?
Oczywiście, ono odkleja niektóre z rzeczy, do których byliście przyklejeni.
Odkleja energie, które już dłużej nie powinny być razem – wchodząc w wasz system
przekonań, w wasz organizm, w waszą karmę rodową, wasze relacje z poprzednimi
wcieleniami i całą tą resztą – ono to odkleja. Ale co tak naprawdę ono robi?
(ktoś mówi: “Uwalnia nas.”) Wolność. Absolutnie. Absolutnie. Uwalnianie.
Uwalnianie was. I czy nie o to właśnie prosiliście? (publiczność się zgadza)
Wolność. Uwolnienie od przeszłości. Uwolnienie od zbiorowej świadomości.
Uwolnienie od starych idei. Uwolnienie od starych wzorców. Tym, o co tak
naprawdę prosiliście, jest wolność. Uwolnienie od siebie.
Och, jakże wielu z was chce po prostu śpiewać z całego serca, dosłownie lub w
przenośni. Jakże wielu chce się wzbić, wyzwolić się. Możecie to już prawie
poczuć. Już prawie tam jesteście. To coś jak: „Och, jeszcze to ostatnie
uderzenie i wyjdę z tego”, a tym ostatnim uderzeniem tak naprawdę były te
napływające energie. I one z pewnością was uwalniają. Przeczołgają niektórych
ludzi. Tych, którzy nie są zorientowani tak, jak wy. Naprawdę. Naprawdę.
Zwłaszcza tych ludzi, którzy są pełni makyo.
Co to jest makyo? (publiczność mówi: “Bzdury”) Widzę, że nie muszę tego więcej
powtarzać. Makyo to jest coś, co odwraca waszą uwagę od spraw duchowych. Makyo…
pojawia się, kiedy rozpoczyna się proces przebudzenia. Kiedy właśnie świetnie
się czujecie, zamierzacie dokonać tego całego przebudzenia, zamierzacie być
duchowi, wtedy makyo naprawdę wkracza. Chcę powiedzieć, że całą kupą, w
zwielokrotnieniu. Wszyscy to widzieliście. Wszyscy to robiliście. Wszyscy tego
doświadczyliście. Tak zatem makyo wchodzi, ale te oddzielające energie wyrzucą
je.
Jest wielu ludzi, którzy są zaangażowani w swoje makyo. Głęboko zaangażowani w
makyo. Chodzi mi o to, że dosłownie, w biznesie. Bzdurny biznes, bzdurny duchowy
biznes, bzdurne duchowe książki. Są głęboko zaangażowani w swoje makyo, a zatem
jest im bardzo ciężko się od tego uwolnić. Wyrażam duże uznanie wam wszystkim,
za – po pierwsze – rozumienie czym jest makyo, a następnie - za uwalnianie się
od niego. Za robienie porządku ze sobą.
A zatem te energie to niesamowita sprawa. Ale one dotyczą oddzielania. Dlaczego?
Ponieważ oddzielenie daje wam wolność. Oddzielenie uwalnia wiele energii.
Uwalnia ogromne ilości energii. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do zakładu dla
umysłowo chorych i otwieracie każde drzwi pozwalając wszystkim wyjść. (śmiech)
Tak jest lepiej dla zakładu. Nie trzeba zbyt wiele, żeby to miejsce działało.
Wszyscy wychodzą. A istoty, które tam były, nie należały do was, zacznijmy od
tego. Być może moglibyście teraz obrócić szpital psychiatryczny w centrum
duchowe. To był szalony dom. Wszyscy tam byli zamknięci. Ale w rzeczywistości to
wy byliście zamknięci dotąd, aż przynieśliście ten mistrzowski klucz i
powiedzieliście: „Zamierzam ich wszystkich wypuścić. Nie mogę utrzymywać ich
dłużej. Nie radzę sobie z nimi. Nie poprawia im się. Raczej im się pogarsza, a
na domiar złego ja sam w końcu znajdę się w tym miejscu.”
A więc wchodzicie do środka, przekręcacie klucz w zamku, wypuszczacie ich,
uwalniając ogromną ilość energii. A kiedy oni zostają wypuszczeni, to tak
naprawdę im się poprawia. Gdy raz znajdą się na wolności, wy stajecie się wolni
od mnóstwa odpowiedzialności i brania na siebie obowiązku podejmowania prób
leczenia obłąkanych. A tego nie potraficie. Nie możecie siebie traktować w ten
sposób.
A zatem jest to wspaniały, niesamowity okres, który będzie dla was naprawdę
zdumiewający.
W czerwcu odczuwać będziecie to bardziej w trakcie przetwarzania umysłowych
wzorców. To wejdzie, wyczyści dużo starych spraw, które naprawdę do was nie
należą. Sprzątanie domu – dosłowna reorganizacja. To zmieni także sposób, w jaki
energie są wchłaniane przez umysł i użyte dla obróbki. Największym czynnikiem
jest coś, o czym mówiliśmy przez ostatnie dwa miesiące: łączenie teraz albo
przywracanie do stanu harmonii mentalnego i kreatywnego.
Mentalne to obłąkany zamknięty w wariatkowie. Uwalniacie to mentalne i
odkrywacie, że ostatecznie to wcale nie jest obłąkane. To obłąkana sprawa
zamknęła je w wariatkowie w tym szpitalu dla psychicznie chorych. Uwalniacie je
i teraz może ono zmieszać się z kreatywnym – zdumiewająco kreatywnym –
kreatywnym, które okaże się głębokie, o czym powiem za kilka minut. I powiem, co
zrobić, żeby to naprawdę ugruntować.
Nowe pomysły. O pomysłach, które pochodzić będą z waszego mózgu, z was samych, o
pomysłach tak wspaniałych, tak dynamicznych, że będziecie myśleć, iż są szalone.
Będziecie wycofywać niektóre z pomysłów, które zaczynacie realizować. Powiecie:
„Nie mogę rozmawiać o tym z ludźmi. Pomyślą, że zwariowałem.” I kiedy to
będziecie robić, ja znajdę się tuż obok, żeby powiedzieć: „Nie. Mów, rozmawiaj.
Hau! Wydobądź te pomysły! Wypowiedz je! Rób je!” Dlaczego? No cóż, jeśli tego
nie zrobicie, będziecie naprawdę rozczarowani sobą i powrócicie do zakładu dla
obłąkanych. Jeśli tego nie zrobicie, świat nie skorzysta z tych wspaniałych
wglądów.
Tak więc ten miesiąc będzie bardzo, bardzo interesującym miesiącem z punktu
widzenia umysłu. Reszta świata zmierzać będzie do piekła, a wy będziecie
dosiadać fali.
A gdy już o tym mówimy: czy ty naprawdę przynosisz te rzeczy?! (odnosi się do
miecza Wikingów, należącego do Sarta) Czy ty naprawdę przynosisz to na nasze
święte zgromadzenia?!
SART: No! (śmiech)
ADAMUS: Tak! I co to symbolizuje? (publiczność daje różne odpowiedzi) Co to
symbolizuje? Oddzielanie! (Adamus „tnie” coś mieczem)
SART: Oddzielanie!
ADAMUS: Oddzielanie. Wiedziałeś to. Dobrze. Oddzielanie. Dziękuję. Dziękuję.
SART: Proszę bardzo.
ADAMUS: To jest klucz. Tym zwykliście rąbać zamek w wariatkowie. Dalej.
SART: Wydostałem się z mojego kryształu!
ADAMUS: Dalej, droga Shaumbro. Weźmy głęboki oddech, podczas gdy ja sprawdzę
zegarek. Upewnię się, że mamy wystarczająco dużo czasu na te wszystkie
informacje.
Merabh
Dalej. Mówiłem przez kilka ostatnich miesięcy i mówiłem na niektórych naszych
zgromadzeniach o merabh. Czy mogłabyś, proszę, napisać to na tablicy? Merabh*
(* Adamus wymawia mirab)
LINDA: Jak to zapisać?
ADAMUS: Tak samo, jak ostatnim razem.
LINDA: Ale ja nie wiem!
ADAMUS: (chichocze) M-e-r-a …oj! M-e-r-a-b-h. Merabh.
Co znaczy merabh? Tak naprawdę znaczy, w jednym ze starożytnych języków,
kompletność, scalenie. Scalenie. Kompletność. I to dlatego właśnie powiadam, że
jest w tym nieco sprzeczności, ponieważ najpierw mówię o oddzieleniu, a potem
mówię o kompletności. Ale żeby być kompletnym, najpierw trzeba być oddzielonym.
(nieco śmiechu) Innymi słowy, oddzielić, odsiać, rozwiązać, anulować.
Nienaturalne scalenie pewnych sił.
To nienaturalne mieć ciało bazujące na kimś innym, kto już od dawna nie żyje.
To nienaturalne mieć myśli, które są zastygłe i zatrzaśnięte w pułapce, zamiast
być płynne.
To nienaturalne nie wiedzieć, kim u licha jesteście. To bardzo nienaturalne.
To nienaturalne nie rozumieć tak naprawdę, jak przede wszystkim tu się
znaleźliście i jak stąd się wydostaniecie.
To są nienaturalne rzeczy. Bardzo dziwne i nienaturalne. Często muszę sam siebie
pytać, dlaczego nazbieraliście tyle nienaturalnych rzeczy, ale przypuszczam, że
to dlatego, że jesteście Shaumbrą… i ludźmi.
Merabh znaczy kompletność.
Kiedy już raz energie, które są ze sobą powiązane, sklejone i stopione zostaną
rozerwane czy też uwolnione, możecie powrócić do kompletności, którą jest merabh.
Moja definicja czy doświadczenie z merabh pracuje z wami i mówi: „Jeśli tylko
pozwolicie się temu zadziać.” Potrzebujecie trzech minut. Czy to za wiele na
wasze oświecenie? Gdybyście tylko poświęcili temu trzy minuty i wykonali nieco
oddychania. Trzy minuty słuchania jakiejś miłej muzyki.
Ach! Dziękuję, moja droga. (zwraca się do dziecka, które przyniosło talerz z
czymś do jedzenia swojej mamie) Nie przyniosłaś czegoś dla wujka Adamusa?!
(nieco śmiechu) Nawet takie duchy, jak my, potrzebujemy coś zjeść raz na jakiś
czas, rozumiesz. (Adamus chichocze) Miłe dziecko. (więcej śmiechu)
Merabh. Trzy minuty, żeby przestawić świadomość, zmienić sposób, w jaki
przyciągacie energię, przestawić coś w waszym ciele, coś w waszym umyśle, coś w
waszym duchu. Trzy minuty na wzięcie głębokiego oddechu i nie myślenie o tym.
Przestańcie się z tym zmagać. Przestańcie używać waszych mentalnych konstruktów,
żeby wyjść z mentalnych konstruktów. Zrozumcie, to nigdy nie zadziała. To nigdy,
przenigdy nie zadziała.
A więc trzy minuty, żeby powiedzieć: “Wykonam merabh, pozwolę energiom działać,
a ja sobie wygodnie usiądę. Obiecuję – drogi Boże, obiecuję – nie będę się
rozpraszać na coś innego podczas tych trzech świętych minut. Nie będę śpiewać.
Nie będę zapalać żadnego kadzidełka. Nie będę zawracać sobie głowy jakimś
stekiem bzdur. Nie będę robić niczego – nawet próbować wejść w głąb siebie. Po
prostu będę oddychać i niech się dzieje.” To jest merabh.
Robimy to ostatnio w naszych szkołach z akompaniamentem muzycznym. Wy możecie to
robić bez muzyki. Muzyka jest poniekąd miła, ale nieco rozprasza uwagę. Tak więc
to nie ma związku z powtarzaniem czegoś, z afirmacją. To nie ma związku z
implantowaniem nowego mentalnego konceptu w stary mentalny koncept, ponieważ w
ten sposób tylko wylądujecie z kupą śmieci. To wiąże się ze stwierdzeniem:
„Jestem naturalną istotą i zamierzam uwolnić się od moich nienaturalnych
zwyczajów.” Rozumiecie?
Tak więc zróbmy merabh w tej chwili. W związku z czym ją zrobimy? Niech po
prostu dotyczy zmiany. Niech to ma związek z wykorzystaniem, zezwoleniem na
wejście tych nieopisanych, niesamowitych energii, które napływają, które wciąż
są tutaj, ażeby ułatwić zmianę, oddzielenie. Rozumiecie? I to wszystko. Nawet o
tym nie myślicie.
Weźcie głęboki oddech: “Och! One są tutaj.”
I, drogi John’ie, włącz tę muzykę, którą puściłeś w czasie przerwy, kawałek,
którego nikt tutaj nie słyszał, ale słyszała reszta świata.
Bierzecie głęboki oddech. To jest merabh. Zmiana bez wysiłku. Pełna wdzięku.
Bierzecie głęboki oddech i nieco muzyki w tle dla czystej przyjemności i
rozrywki, i mówicie: „Ja jestem…” (publiczność mówi „Ja jestem”) Nie,
zamierzałem dokończyć moje zdanie. (śmiech)
[Rozpoczyna się muzyka: „Confession” (Wyznanie) z albumu „Breathe” (Oddychaj) w
wykonaniu Blue Stone]
I mówicie: “Jestem w tej chwili. Jestem naturalny. Jestem naturalny. Jestem
duchem. Jestem Kim Jestem. Pozwalam teraz tym energiom, by mi służyły. Zamierzam
zezwolić im, by wpłynęły i zrobiły to, co próbowałem zrobić w moim małym mózgu
przez cały ten czas. Zamierzam im pozwolić dokonać tego, ponieważ one mi służą.”
Nie błagacie. Nie modlicie się. Mój Boże, niech pani nie składa tak rąk, proszą
pani! Ktoś pomyśli, że się pani modli! (Adamus się śmieje) Ja wiem, ale oni
wciąż myślą, że pani się modli. Pani się nie modli. Nie, pani się śmieje.
Weźcie głęboki oddech i poczujcie. Och, te energie. Huuu! Czegóż one dokonują!
(pauza)
To naturalny proces, moi drodzy przyjaciele! Całkiem naturalny. Tylko ludzie,
którzy ufają sobie i swojej boskości mogą prawdziwie zrozumieć, o czym mówię. To
naturalny proces.
Nie pochodzi od Boga.
Nie pochodzi od kosmitów.
Nie pochodzi od Gai. Ona o to nie dba.
To jest wasze.
EDITH: Ale ja jestem Bogiem.
ADAMUS: Nie starym Bogiem. Merabh, merabh, merabh. (macha ręką w kierunku Edith)
Weźcie głęboki oddech. Widzicie? Naturalne. Huuu!
(pauza)
Och, przestańcie medytować i po prostu cieszcie się muzyką. Śmiejcie się ze
mnie, jeśli chcecie. Ha, ha, ha, ha, ha, ha. (chichocze) Och, a jeszcze lepiej,
śmiejcie się z kogoś innego. (śmiech)
Dobrze. To było merabh. Widzicie, jakie to proste? To jest naturalne. To jest
naturalne. Muzyka cichnie, weźcie głęboki oddech.
Teraz wasz umysł się zastanawia, cóż to takiego się wydarzyło. „Czy w ogóle coś
się wydarzyło? Jest jakiś znak, jakaś błyskawica czy coś takiego?” Nie! Nie.
Tylko przesunięcie. Tylko powrót do waszego naturalnego stanu. To jest merabh.
Miraż
Dalej. Dalej jest coś bardzo podobnego. To kuzyn merabh. Przyda mi się pulpit
(odnosi się do pulpitu na nuty). Czuję się jak profesor. Tak. Lubię to.
Tak, dalej jest… jest… o tak, to jest bardzo dobre. Dalej… (nieco śmiechu) Nie
kaznodzieja. Nie, profesor.
Dalej jest kuzyn merabh – kuzyn, gdyż to również nie wymaga wysiłku. To sunie.
Jest w swojej naturalnej formie. Ale tutaj występuje mała różnica, ponieważ to
jest naprawdę ceremonia. To jest potwierdzenie i to jest ugruntowanie czegoś,
czego doświadczycie w czerwcu – i właśnie zaimplantowałem to teraz wam
wszystkim. (Adamus porusza palcami, jak gdyby dokonywał magicznego zaklęcia,
najpierw nad publicznością, potem do kamery). Hm. Nawet jeśli jesteście w
Internecie, to i tak doświadczycie tego w czerwcu.
Niektórzy z was doświadczyli tego ostatnio i to całkiem głęboko, a doświadczycie
tego o wiele więcej jeszcze. A kiedy to się dzieje, to jest ważny czas dla
zrobienia tego ćwiczenia, które nazywam – to kuzyn merabh – nazywa się miraż.
Miraż. Znane jest wam słowo „miraż”. Miraż. To miraż.
Co to jest miraż? No cóż, uważacie, że to jest złudzenie. Ach! Czy rzeczywiście
macie do czynienia ze złudzeniem, kiedy widzicie miraż?
Ten rodzaj mirażu jest… wywodzi się z definicji dziwienia się, zachwycenia. Czy
zechciałabyś zapisać? (do Lindy) Tak. Miraż. Wiesz, jaka wymowa. Tak, i jeśli
ktokolwiek tutaj powie, że to kasyno w Las Vegas, poproszę, by wyszedł i
zaczerpnął świeżego powietrza.
Miraż zdecydowanie jest dosłownie określany jako… a ty stój tam i zapisuj tę
definicję.
Miraż znaczy “dziwienie się wewnątrz”. Dziwienie. Czy mogłabyś to zapisać?.
Miraż znaczy także lustro lub odzwierciedlenie. Miraż znaczy wewnętrzny wgląd.
Przez lata wiązane to było z osobą pozbawioną wody na pustyni, która zaczyna
mieć halucynacje i widzieć różne rzeczy. Ale oryginalna definicja mirażu to ta,
mówiąca o wejściu do wnętrza siebie, o wewnętrznej wizji. Wewnętrznej wizji.
Tak więc doświadczenie z mirażem jest wspaniałe. To ceremonia. Raczej nie
będziemy próbowali doświadczać go tutaj. Musi nadejść w chwili, kiedy to, co
uprzednio było mentalną ideą czy myślą czy pełnym nadziei przekonaniem, nagle
zaczyna stawać się rzeczywiste. Spróbuję wyjaśnić. Tak naprawdę to Tobiasz*
wyjaśnił to wiele lat temu, kiedy mówiliśmy o „acha” o „chwili ‘acha’”
* Zobacz:
http://www.shaumbra.pl/przekazy/tobiasz/wzniesienia/wzniesienia04po.html
i następne wykłady Tobiasza
Mieliście ich trochę, być może zbyt mało. Będziecie ich mieć o wiele więcej.
Kiedy nagle usłyszycie mnie, powiedzmy – dam przykład – jak mówię: „Jestem Kim
Jestem” i wy mówicie słowa „Jestem Kim Jestem”, a coś w głębi was pyta: „Co to u
diabła znaczy?” wówczas zaczynacie swoją typową mentalną gadaninę w tę i z
powrotem na tych swoich mentalnych tablicach (Adamus chichocze), które macie –
mentalne tablice! – tablice z wiadomościami i pytacie, co to znaczy i jakie było
biblijne znaczenie „Jestem Kim Jestem” i czy to powinno brzmieć „Jestem Kim
Jestem” czy „Jestem, Który Jestem”? Czy też jest to „Jestem kim jestem czyli
tym, który jest”? I to robicie! Niekoniecznie wy tutaj, ale wy tam. (patrzy w
kamerę)
Wy… tak, chciałbym mieć coś takiego. (mówi o pulpicie do nut) Chciałbym mieć –
ale ładniejszy. Taki, który byłby bardziej stabilny i chciałbym, żeby był
solidniejszy, mocniejszy. Taki, na którym mógłbym się oprzeć. I chciałbym dostać
kartę pikową (ktoś mówi „asa”) I tak, asa oraz lilię. Proszę.
LINDA: Jakiego koloru byś chciał?
ADAMUS: No cóż, purpurowego. (śmiech) Czyż musisz pytać? Tak, chciałbym taką
ładną i mogłoby to się stać zwyczajem. A na tym może pozłacane listki.
(publiczność mówi: „Och!”) No właśnie. Tak, tak. Bardzo ładne. Tak. I chciałbym
mały ekran telewizyjny tam niżej, żeby nikt poza mną na niego nie patrzył.
Mógłbym widzieć siebie. (śmiech) Tak, dobrze.
Tak więc miraż to ten moment, kiedy nagle “Jestem Kim Jestem” nie jest dłużej po
prostu ciągiem słów o brzmieniu miłego makyo, ale nagle chwytacie: „Mam. Dłużej
o tym nie myślę. Jest tutaj. Dotarło do mnie. Nie mówię tego po to, żeby zrobić
na kimś wrażenie albo dlatego, że Adamus mi powiedział, że muszę to powtarzać.
Rozumiem, co to… Chwytam. Chwytam.” Ta da!
Czyńcie miraż. O tak, to jest miraż, ale przenieście to na wyższy poziom. Tam go
ugruntujcie. To tam zapalicie świece i kadzidła, naprawdę, i powiecie „To jest
czas na ceremonię.” Ani Tobiasz ani ja nigdy nie byliśmy zwolennikami ceremonii,
bo jest wiele ceremonii makyo. Wiele. Wszyscy organizowali ceremonie nie
wiedząc, czemu u diabła są one poświęcone. A zwykle ceremonie nie dotyczyły
czegoś, co by miało być w ich wnętrzu. Dotyczyły czegoś, co znajdowało się w
innych i nie służyło żadnemu celowi. To było błędne koło.
W tym momencie, kiedy nagle to chwycicie, nagle pojmiecie: “Wiem teraz, dlaczego
Adamus mówił o karmie przodków tak wiele. Nie dlatego, że nie lubi rodzin, on
nie lubi sposobu, w jaki rodzina jest konstruowana. Chwytam to! Tak bardzo
jestem już gotów uwolnić więzi łączące mnie z moją rodziną, nie dlatego, że jej
nie kocham, ale właśnie dlatego, że ją naprawdę kocham.”
Kiedy nagle to chwycicie, a nie jest to już więcej myśl, to jest tutaj (w
ciele), jesteście w nastroju: „Och! Ach! Kojarzę!” To jest teraz odczucie i
rozpoznanie. To nowa świadomość. Oto, gdzie realizujecie miraż. Tam odprawiacie
ceremonię mirażu.
Zatrzymujecie się. Nieważne, co robicie, poza być może korzystaniem z toalety,
zatrzymujecie się. Zapalacie świecę. Klękacie. Robicie coś, żeby zaznaczyć ten
moment. Dlaczego? Ponieważ to ugruntowuje go. To go utrwala. W przeciwnym
wypadku pojawia się tendencja, by mieć taki moment, przelotną chwilę
niewielkiego oświecenia, albowiem oświecenie pojawia się w małych dawkach.
To…dlaczego? Ktoś właśnie zapytał, dlaczego ono pojawia się tylko w małych
dawkach? Bo inaczej by was rozerwało. Tak. Bum!
Tak więc ma ono teraz tendencję pojawiać się u was w łatwych do przyswojenia
dawkach, miłych małych dawkach, a kiedy raz oswoicie się z tymi małymi
oświeceniami, wówczas zaczną być nieco większe i znów nieco większe, aż
staniecie się zwyczajnie jednym wielkim chodzącym kawałkiem oświecenia. (Sart
mówi: „O tak!”) O tak. Tak właśnie brzmi oświecenie: “O tak!” Właściwie, to
całkiem dobre. Tak. Podoba mi się.
Tak więc zatrzymujecie się na chwilę, żeby to ugruntować, ponieważ inaczej to,
co się zadzieje – a mieliście takie doświadczenie – to sytuacja, że oto
mieliście to wspaniałe małe doświadczenie, a już wkrótce zaczynacie się
zastanawiać, powątpiewacie, tracicie zaufanie. „No i co to miało być? Oto
właśnie, owszem, przydarzyło mi się, ale teraz muszę wracać do mojego cholernego
świata.” Nie! To właśnie wtedy stajecie na chwilę i coś robicie – śpiewacie
piosenkę, zapalacie świecę, zjadacie ciastko, cokolwiek. To wasze świętowanie
mirażu.
No a miraż nie jest jakąś tam zwykłą halucynacją. Halucynacje są rzeczywiste,
tak na marginesie. Miraż powiada: „Zadziwiłem się w moim wnętrzu. Osiągnąłem to
‘acha’. To jest wzniesienie za życia. Zamierzam nim żyć teraz. Nie powróci to do
jakichś tam innych eterycznych planów. Nie spowoduje pojawienia się jakichś
moich starych aspektów i konstruktów, które by mnie miały dręczyć” – jak to się
zdarzało w przeszłości. Macie małe oświecenia, tak często, ale następnie te
paskudne aspekty nachodzą was i prześladują i mówią, że sobie coś wymyślacie, że
to nie jest prawdziwe, albo że jesteście cholernym świrem, albo żebyście wracali
do roboty, bo macie ważne sprawy do załatwienia, żebyście się zaopiekowali
innymi ludźmi, że tacy jesteście samolubni zatrzymując te swoje małe oświecenia
dla siebie. Sami widzicie.
Oto co działo się tak często w przeszłości z waszymi oświeceniami, z waszymi
“acha”, z mirażem. Wkładacie go na powrót do koszyka ułudy, a on tym nie jest.
Żaden z nich nigdy tym nie był. Być może niewłaściwie były rozumiane przez was w
waszej rzeczywistości, ale nigdy nie były ułudą. Nie były nawet iluzjami. Są
małymi przełomami.
A więc, kiedy to się teraz wydarza, a mówię o tym, bo doświadczycie tego w
następnym miesiącu… Koncepty, jakie utrzymywaliście w mentalnym stanie bycia,
ale które w rzeczywistości nigdy nie były odczuwane. Rzeczy, o których mawiacie:
„No cóż, to brzmi dobrze”, ale których nigdy naprawdę nie doświadczyliście.
Kiedy mówię coś takiego jak “połączenie mentalnej i kreatywnej energii”, umysł
spogląda na to i powiada: „Och, ok. Co tam. Tak czy inaczej ja tu rządzę, więc
to nie ma znaczenia.” (Adamus chichocze) Ale kiedy nagle chwytacie to i
czujecie, czym naprawdę jest, wyrażacie to nareszcie: „O, mój Boże, Adamus to
książę, to Mistrz. (śmiech) On jest Mistrzem. Dobroczyńcą” Ale, kiedy już
osiągnęliście ten moment i mówicie: “Pojmuję teraz, co to znaczy mieć mentalne i
kreatywne razem. To nie jest już tutaj (głowa). To jest tutaj (serce).” To jest
miraż. Ugruntujcie to. Zrównoważcie to. Świętujcie to.
Dlaczego? Ponieważ takie postępowanie, przede wszystkim, potwierdza to.
Potwierdza to wam. Proszę, nie dzwońcie do wszystkich swoich przyjaciół, żeby im
powiedzieć: „Przyjdźcie na miraż. (śmiech) Podajemy białe wino.” Nie, nie, nie.
To jest bardzo, bardzo osobista sprawa. Bardzo osobista. Nawet zanim zaczniecie
robić zapiski w dzienniku na ten temat – dotyczy tych nielicznych, którzy
prowadzą dziennik – róbcie uroczyste obchody, róbcie miraż.
Och, i to co się stanie, dosłownie zaprosi następny miraż i następny miraż, i
następny. Poczują się mile widziane w tym domu należącym do Ja Jestem. Poczują
nagle, że to jest właściwe i że jest naturalne. A wtedy zaczniecie mieć
wszystkie te… możecie rozpocząć ustawianie w rządku wszystkich tych myśli i
idei, jakie mieliście na temat, och, oświecenia. Ha, ha, ha. Świetna sprawa!
Nie macie pojęcia, czym jest oświecenie, co jest w porządku. Umysł nie potrafi
zrozumieć oświecenia. Próbuje. Być może coś tam z tego odczuwacie – albo słowa
wzniesienie, kiedy o nim rozmawiamy – ale zasadniczo jest to wielki znak
zapytania. Brzmi dobrze, ale prawdę powiedziawszy, kiedy spotykaliśmy się z
Shaumbrą na całym świecie, okazywało się, że nie mają pojęcia, czym jest
oświecenie.
Zapytaj ich: “Co to jest oświecenie?” (Adamus robi zmieszaną minę) Eeee… Co to
jest wzniesienie? „Gdy umrę i wyprysnę w górę w smudze dymu? Gdy spotkam
Jezusa?” Nie. Mówię o całkowitej integracji. Co to takiego? „Eeee… nie wiem.”
Przynajmniej są co do tego uczciwi, ale im mówię, że to jest to, po co
wróciliście tutaj – oświecenie, wzniesienie, czy jak chcecie to nazwać – nirwana
na ziemi. Jest to podstawowy czynnik motywacyjny w całym waszym życiu. Jest to
prawdopodobnie jedyna pasja, jaka wam pozostała. To dla niej żyjecie, pracujecie
i oddychacie. I wy nie wiecie, co to jest??! (śmiech)
EDITH: Ależ wiemy.
ADAMUS: Proszę to zdefiniować, madam.
EDITH: Jest to świadoma obecność i przebudzenie.
ADAMUS: To jest makyo…
EDITH: Nie, nie jest!
ADAMUS: Śmiało, Edith.
EDITH: (Linda podaje jej mikrofon) Och, nie potrzebuję, ja po prostu wrzeszczę
na niego.
ADAMUS: Śmiało. Wal z grubej rury.
EDITH: Już to zrobiłam. Powiedziałam właśnie, że świadoma obecność…
ADAMUS: To ma być z grubej rury? Ha, ha, ha.
EDITH: I przebudzenie. Wiesz…
ADAMUS: Co to jest przebudzenie?
EDITH: A my naprawdę myślimy, że jesteś czarującym księciem, więc nie bądź
podły. (Adamus chichocze) Ale to jest świadoma obecność i przebudzenie.
ADAMUS: Tak. Co to jest świadoma obecność?
EDITH: I świadomość, i zrozumienie, i wiedza o tym, kim jesteśmy.
ADAMUS: To wszystko są mentalne konstrukty. W przeciwnym wypadku nie
powiedziałabyś słowa.
EDITH: O, do cholery! (dużo śmiechu)
ADAMUS: Absolutnie, i masz absolutnie rację. Masz absolutnie rację. To są
wszystko mentalne konstrukty, a ja chcę, żeby stały się one czymś głęboko
rozumianym i prosto rozumianym. Chcę, żeby były tak bardzo rzeczywiste, żeby nie
były celem. Nie czymś, do czego aspirujecie, ale chcę, żeby się to stało
wzniesieniem za życia w ciele.
Docieracie tam. Docieracie tam. Mieliście już jakieś oświecenia. Chcę, żebyście
wrócili tu w następnym miesiącu i powiedzieli: “Adamus, mam to. Mam ten miraż.
Odprawiłem moją ceremonię. Masz rację. To, co mówiłeś, jest niczym w porównaniu
z tym.”
EDITH: A może byśmy zawarli umowę?
ADAMUS: Nie zawieram umów. Żadnych kompromisów. Żadnych umów.
EDITH: Och, tak, zawierasz umowy!
ADAMUS: Nie zawieram umów.
EDITH: A może byś tak powiedział nam najpierw…
ADAMUS: Powiedział wam?
EDITH: …czym to wszystko jest, zamiast próbować nas zawstydzać?
ADAMUS: Ależ powiedziałem wam najpierw.
EDITH: Zawsze najpierw nam mów.
ADAMUS: Nie ma tu żadnego zawstydzania. Absolutnie żadnego. Nie, i to jest
stwierdzenie prawdy.
EDITH: Nie, nie chodzi o zawstydzanie, ale nie przychodzi mi na myśl inne słowo.
ADAMUS: Jest to stwierdzenie prawdy, ponieważ wy pytacie: „Co to jest
przebudzenie?” Być może wygłosiliście jakieś słowa odpowiadając mi, ale nie
poczuliście tego. Pojmujecie sens tego, ale on jest mentalny.
Co to jest przebudzenie? „No cóż, to jest wtedy, kiedy na powrót się budzę i
przypominam sobie, kim jestem.” Bzdura. Bzdura.
EDITH: No dobrze zatem, czymże więc ono jest?
ADAMUS: Bzdura. Właśnie dałem ci odpowiedź. (Adamus chichocze)
Nie chcę ci tego powiedzieć, Edith, ani nikomu innemu. Używamy tego słowa, ażeby
mieć jakiś punkt odniesienia w dyskusji, ale nie chcę wam powiedzieć. Nie mogę
powiedzieć.
Co to jest oświecenie? No cóż, jest takie typowe podejście – zajmiemy się tym za
chwilę, jeśli się pośpieszę – typowe podejście: „Kiedy będę oświecony, będę
naprawdę mądry. Będę się unosił nad wodą, coś w tym rodzaju.” Widzieliście w
ubiegłym miesiącu, jak chodziłem po wodzie. Tak! Że, hm, będziecie pełni
spokoju, mmm…, że będziecie wibrować, mmm…, że ubierzecie się w białą szatę,
powędrujecie w dół ulicy i będziecie świecić. To makyo. To stare myślenie. Było
kilku Mistrzów, którzy tego dokonali, ale popatrzcie co ich spotkało. Jednego
przybili do krzyża, drugi strasznie utył i miał brzydki oddech. (śmiech) To jest
po prostu… my zrobimy to trochę inaczej. Trochę inaczej.
Oto dlaczego mówię, że miraż jest jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakich
doświadczycie. To jest to „acha”. Nagłe wydostanie się z mentalnych konstruktów.
Nie ma nic złego w byciu w nieco dziwnych, nienaturalnych ramach świadomości, w
myśli umysłu, ograniczeniu, lęku, nadziei i pragnieniu. Nic w tym złego nie ma,
ponieważ to przynajmniej wnosi energie, które wesprą to wszystko.
Jednakże ostatecznie, ostatecznie, kiedy już będziecie mieć ten główny miraż,
zrozumiecie o czym mówię. I obawiam się trochę, że jeśli użyję zbyt wielu słów
na ten temat, wy nagle się skupicie na słowach. Spieracie się, co znaczy „Jestem
Kim Jestem”, a skoro to robicie, to wracajcie do „Duchowość 101” („101” oznacza
klasę początkową) Nie przychodźcie do mojej klasy – proszę! (kilka osób bije
brawo) Dziękuję. Dwoje pochwala to. Troje. Dobrze. Poważnie, ponieważ to jest
duchowa masturbacja, znana także jako makyo. Makyo jest jałową, bezproduktywną
masturbacją. To jest mentalne. To sprawi, że utkniecie. To zrani wasz umysł,
wasze ciało i poprowadzi was w stronę życia bardzo dziwnym rodzajem życia, kiedy
to próbujecie skupiać się na kwestiach duchowych i materialnych jednocześnie.
Próbujecie wykonywać pracę, jednocześnie próbując być świętsi od Papieża, a to
nie zadziała. Co się więc stanie? Wylecicie w powietrze. Tak będzie. Wylecicie w
powietrze, a wraz z wami większość waszego otoczenia.
A nie musicie. Nie musicie. Takie jest moje zdanie. Nie musicie. To nienaturalny
sposób finalizowania sprawy. To nienaturalny sposób nagłego uświadomienia sobie,
że jesteście oświeceni.
Pamiętacie, jak Tobiasz, wielki Mistrz, powiedział dawno temu: “Już jesteście
wzniesieni. Teraz po prostu doświadczacie, jak to jest tam dojść.” Już tam
jesteście. A teraz dosłownie wracacie poprzez czas, poprzez przestrzeń, poprzez
doświadczenie, żeby się dowiedzieć, jak się tam dostaliście.
Słyszycie te słowa i nawijacie: “Och, to brzmi naprawdę świetnie. Coś takiego
mógłby napisać Gene Roddenberry. O łał, stwórzmy z tego coś na kształt historii
Star Treka.” Ale tego nie ma w sercu. Nie jest to jeszcze zrozumiane na poziomie
świadomości. Ale będzie, będzie i wtedy właśnie robicie miraż.
Zapalacie kadzidełko. Rozsypujecie wokół siebie monety. Robicie coś, co stanowi
ceremonię. Patrzycie na gwiazdy. Nie ma znaczenia. To jest potwierdzanie, które
mówi: „To jest to.” A wtedy powrócicie do mnie. W następnym miesiącu wykonamy
rundę z mikrofonem: „Jaki był twój miraż?” – tylko go nie wymyślajcie – „Jaki
był twój miraż?” A wy powiecie: „No wiesz, nie chcę ci o tym mówić, ponieważ to
jest moje. To było głębokie doświadczenie. Nie chcę podchodzić do tego
mentalnie.” Ja powiem na to: „Dobrze. Dziękuję ci, Edith. Dziękuję.” To jest
miraż.
Chciałbym taki miraż wykonać tutaj, ale to bardzo osobiste. Możecie w grupie
robić merabh. Miraż w całości jest wasz własny. I pamiętajcie, kiedy osiągniecie
to nagłe oświecenie, ten nagły przełom, wydobędzie was to z nienaturalnego
sposobu bycia przenosząc w naturalny.
Weźcie głęboki oddech.
Dobrze. Zamknijmy ten temat.
Koniec linii* czyli zakończenie
(ang. end of the line – wyrażenie idiomatyczne oznaczające kres, zakończenie)
W ciągu tych minut, które nam zostały, chciałbym porozmawiać o innym koncepcie –
interesującym koncepcie, być może smutnym koncepcie – być może takim, który
kilkoro z was zdenerwuje. I który będzie w sprzeczności do tego, co powiedziałem
wcześniej. Ale takie jest życie.
Doszliście do końca linii w pewnej kwestii. Doszliście do końca linii. Narysuję
linię, żebyście zrozumieli. Doszliście do końca linii. (rysuje linię) Dobrze.
Mówię to w kółko, bo może ktoś z was, sprytne istoty, przypomni sobie również
piosenkę z tymi słowami…
LINDA: Johnny Cash „Spacer po linie.”
ADAMUS: Nie, to jest o chodzeniu po linie. A to, no wiecie, to zła rzecz. Idzie
mi o koniec linii. Kres czegoś. „Traveling…” (ktoś mówi: “Wilburys”) Tak,
Cauldre próbuje… “Traveling…” Ta grupa to śpiewa.*
[*Adamus odnosi się do piosenki George’a Harrisona „End of the line” („Kres”,
dosł. „koniec linii”) w wykonaniu grupy “Traveling Wilburys”]
Tak więc dochodzicie do końca linii, a tą linią jest – i to zabrzmi nieco
dziwnie, ale weźcie oddech – ewolucja. Ewolucja. Dochodzicie do kresu ewolucji.
(Adamus bierze głęboki oddech) Ach! Ha, przerażające? Czy to znaczy, że teraz
umieracie albo cofacie się? Nie. Wcale nie.
Zostaliście zaprogramowani i daliście się nabrać na ewolucję. Nieustanną
ewolucję. Wierzycie w ewolucję, oczywiście, umysłu – nauczyć się więcej, stawać
się mądrzejszym, nabyć więcej umiejętności rozwiązywania problemów – zostaliście
do tego przyuczeni, zaprogramowani do tego. I dla realizowania tego zasadniczo
żyjecie. I to właśnie macie: „Staję się ewoluującą istotą.”
Do pewnego stopnia istnieje ewolucyjna nakładka biologii (ktoś głośno kicha)
Zdmuchniesz Jezusa z krzyża tym kichaniem! (śmiech)
Tak więc doszliście do takiego momentu, kiedy już nie istnieje ewolucja ciała.
Myślicie, że jesteście częścią biologicznej ewolucji organizmu. Spoglądacie na
darwinowskie ilustracje. Patrzycie na małpy, które żyły dawno temu i mówicie:
„No cóż, jestem zaledwie jednym małym pomostem w ewolucji fizycznego organizmu.”
Nie, jesteście u kresu tego również. Dosłownie, uwzględniając to, o czym
mówiliśmy wcześniej, nie rozwijacie już swojej rodowej biologii. Stwarzacie
swoją własną. Tak więc ona już dłużej nie ewoluuje według starej linii. Ewolucja
zatrzymuje się. Kiedy dochodzicie do tego etapu przebudzenia, ewolucja
zatrzymuje się.
Nawet koncept duchowości przestaje się rozwijać. Hm, tak. Gdyż koncept ów
wskazuje, że jest wciąż coś do nauczenia się. Wskazuje, że istnieje nieomal
jakiś wymagany wzrost, który stanowi następny krok. Wskazuje, że spirala wciąż
narasta. I tak się dzieje przez bardzo długi czas, aż powraca do punktu wyjścia.
(rysuje spiralę) Mówiliśmy o tym wcześniej. To zatrzymuje cykl ewolucyjny.
To dokonuje też gwałtownej zmiany w koncepcie waszego utrzymywania się przy
życiu, waszego sposobu życia. Nie będziecie dłużej ewoluować, kiedy dojdziecie
do pewnego momentu na duchowej ścieżce. Czy to może przestraszyć? Zwykła
reakcja, jakiej należałoby się spodziewać byłaby pewnie taka: “To o to miałoby
chodzić??! O to miałoby chodzić?! Nie będę już bystrzejszy? Nie będę już
zdrowszy? Nie będę już mądrzejszy?” Zgadza się i tak jest dobrze.
Przede wszystkim, to uwalnia was od ogromnej, ogromnej ilości odpowiedzialności
– ciężaru, powiedziałbym. Braku wolności. Był taki program w waszym wnętrzu,
który mówił: „Rozwijaj się, rozwijaj się, rozwijaj się, rozwijaj się. Każdego
dnia powinienem być coraz lepszy. Każdego dnia powinienem być mądrzejszy.
Rozwijaj siebie.” Koniec z tym. Nie mówię o wszystkich ludziach. Mówię o was.
Jeśli słuchacie, jeśli tu jesteście – koniec z tym. Bardzo dziwny koncept i
bardzo również niewygodny.
Ewoluowanie jest raczej – znowu - mentalnym konstruktem, ideą, dosłownie
implantem, który utrzymywał was kręcących się po tej spirali, rosnących,
rosnących, rosnących. Wy nawet myślicie, że, no cóż, no nie, że duch ewoluuje.
Boskość ewoluuje. Nie, nie ewoluuje.
To, co się dzieje, jest… postaram się to wyrazić jasno. Kiedy przestajecie
ewoluować czy też zaprzestajecie próbowania tego, co – jak twierdzę – jest do
pewnego stopnia nienaturalnym procesem – do pewnego stopnia, nie całkowicie, ale
do pewnego stopnia nienaturalnym – kiedy już dłużej nie próbujecie wymuszać czy
popychać ewolucji siebie, dochodzicie do jednego z tych wielkich „acha”.
Wielkich „acha”. I w trakcie tego „acha” zdajecie sobie sprawę, że nie ma nic
więcej do osiągania, nie ma nic więcej do stracenia, nie ma nic więcej do
zdobycia czy do aspirowania. W tym momencie, w którym nagle dojdziecie do
swojego „acha”, w jakimś punkcie nagle pojmiecie, że teraz, bez żadnej więcej
ewolucji, macie do czynienia ze wzniesieniem za życia.
Teraz cała mądrość, jaka zebrała się w duszy, cała mądrość, jaką, powiedzmy,
dzieliliście z duszą – z duszą, ze świadomością – płynąca ze wszystkiego, co do
tej pory robiliście… a, przy okazji, nie chodzi o szczegóły tego, co robiliście,
ale o rezultaty wynikłe z tego, co robiliście. Nie ma Kroniki Akaszy w duszy, a
ja śmiem się nie zgodzić z tymi, którzy mówią, że jest takowa krążąca gdzieś
tam, jak ogromny gigant Borg. Detale, które wszechświat gówno obchodzą. One są
mentalne i będą spuszczone z wodą. Wszystkie szczegóły – jakie wykonywaliście w
określonym czasie i w określonych miejscach – zostaną wyrzucone do kibla, bo nie
mają znaczenia. One naprawdę nie mają znaczenia.
Są mentalne! Są nieistotne! Chodzi o to, co było odczuwane i doświadczane przez
cały ten okres. To jest tym, co dusza pamięta i co zapamięta kosmos.
Dziękujcie Bogu – i sobie – że nie musicie pamiętać wszystkich szczegółów, i że
nie są one przechowywane na jakimś kosmicznym twardym dysku. Nie, to wszystko
zostało wykasowane. Dzięki Bogu, wszystkie szczegóły zostały wykasowane – co
mieliście na sobie pewnego dnia i co komuś powiedzieliście, co myśleliście,
kiedy przejeżdżaliście samochodem obok jakiegoś baru i chcieliście wstąpić do
niego, żeby napić się czegoś. Wszystko to zostało wykasowane, a jedyną rzeczą,
która pozostaje jest esencja, mądrość i doświadczenie. To wszystko, co zostaje.
Żyć swoją esencją
Tak więc macie tę wspaniałą świadomość, a ona ocieka – ocieka (rysuje kroplę)
mądrością. Jest jak pszczoły budujące swój plaster miodu, zaopatrujące swój ul.
Nieustannie dostarczają tego pięknego nektaru, tak wiele, że nawet nie są w
stanie go pomieścić, przez co nektar się przelewa i gotów jest kapać na
zewnątrz. Jednakże on chce kapnąć na coś użytecznego – na jakiś smaczny krakers
czy ciastko, albo do filiżanki herbaty – zamiast tak zwyczajnie rozprysnąć się
po ziemi. To samo jest z wami. Rozwijaliście się, rozwijaliście się,
rozwijaliście się i rozwijali. Pora to zatrzymać.
Teraz właśnie jest czas, żeby wziąć to – tę esencję, tę mądrość – i żyć nią.
Przestańcie gromadzić miód w ulu i zacznijcie go jeść, moi przyjaciele. To o to
tak naprawdę chodzi w tej chwili. Kiedy przestaniecie ewoluować, wtedy
zaczniecie żyć. Kiedy przestaniecie dokonywać swoich mentalnych prób rozwijania
się, wówczas (a) pojmiecie, jakie to było nienaturalne, (b) pojmiecie, jakie to
było niepełne i (c) pojmiecie, że prawdziwa radość – teraz wspólna dla was i
waszego Ducha – to bycie tą mądrością, życie nią. Życie nią.
Wasza świadomość, wasz Duch, chce się dzielić tą mądrością. Chce się dzielić… to
nie jest całkiem właściwe słowo. Chce, żeby została zastosowana w doświadczeniu.
Nektar, esencja, zasadniczo została umieszczona w ulu, w woskowym plastrze, w
oparciu o wiedzę płynącą z doświadczenia, została wydestylowana w mądrość,
wydestylowana w piękną esencję – esencję duszy – i teraz chce powrócić do
doświadczenia. Powiecie, że to właśnie rodzaj interesującej ewolucji, rodzaj
interesującego cyklu.. Ale po to, żeby to można było robić, trzeba zakończyć
ewolucję, jaką znacie. Nigdy więcej mentalnej ewolucji.
Nie znaczy to, że już nigdy nie przeczytacie następnej książki czy nie weźmiecie
udziału w jakichś zajęciach czy coś w tym rodzaju. Wcale nie. Ale znaczy to, że
nie ma już więcej powodu rozwijania Jaźni. Teraz chodzi o życie Jaźnią. Ogromna
różnica, albowiem jeśli oddajecie wszystkie swoje zasoby, waszą energię i
wszystko inne na rozwijanie się, nie zostaje nic dla życia. Czas obecny jest
tym, kiedy zbieracie to wszystko razem.
Część umysłu będzie wrzeszczeć i powie: „No cóż, nie, ja chcę być naprawdę,
naprawdę rozwinięty i mieć dużo tego wszystkiego i mam zamiar się przy tym
upierać. Chcę się dalej rozwijać, rozwijać, rozwijać.” Moi przyjaciele, to w
jakimś sensie przypomina psa uganiającego się za własnym ogonem. Zaprowadzi was
to donikąd. Co się dzieje z psem, kiedy schwyta swój ogon? Kiedy pies schwyta
swój ogon, unicestwione zostają całkowicie jego psie aspiracje, marzenia, sens
gonienia za czymś, jego pasje i wszystko inne. Psa w zasadzie czeka rozpad,
kiedy schwyta on swój ogon. A więc mamy do czynienia tutaj z sytuacją, kiedy nie
ma potrzeby rozwijania się. Teraz rzecz dotyczy życia.
Teraz możecie zapytać: “Czy nie ma w tym pytaniu Adamusa jakiegoś triku? Czy
chcesz powiedzieć, że życie swoją esencją, bycie esencją, posiadanie mirażu jako
części żywego doświadczenia, nie powoduje trwania ewolucji? Filozofowie-mądrale,
powiem na to. Przestańcie myśleć w ten sposób. Naprawdę przestańcie. Mówię
poważnie. Mówię poważnie. Przestańcie myśleć w ten sposób. To jest filozoficzne
makyo, bzdura, a jedyny sposób, w jaki możecie otrzymać odpowiedź na to pytanie,
jest robić to, żyć tym, być tym. Przestańcie myśleć o tym. Przestańcie budować
myślowe konstrukty.
Pozwólcie, żeby te energie, które teraz napływają, wywróciły was na nice – w
kochający sposób. Och nie, to może być zabawne. To może być niesamowite. To może
być radosne. To może być tak bardzo wyzwalające, a one są tutaj, żeby tego
dokonać. Są tu, żeby tego dokonać. Są tutaj, żeby was oddzielić tak, żebyście
mogli powrócić do siebie cali i kompletni, bez tych wszystkich fragmentów, bez
tych wszystkich części i kawałków, ale żebyście powrócili do swojego naturalnego
stanu.
Bycie naturalnym
Jesteście w nienaturalnym – interesującym, dziwnym, unikalnym – ale
nienaturalnym stanie istnienia w tej chwili. To nie jesteście wy. Myślicie, że
jesteście. Oto dlaczego mówię, żebyście przestali się rozwijać, ewoluować,
ponieważ wszystko, co próbujecie robić, to rozwijanie człowieczego konstruktu.
Przede wszystkim zacznijmy od tego, że próbujecie rozwijać coś, co było
sztuczne. Interesujące doświadczenie. Nie twierdzę, że to kłamstwo. Jest wiele
kłamstw zagnieżdżonych w tym, ale samo w sobie to nie jest kłamstwo. Było to po
prostu naprawdę dziwne doświadczenie.
Ale teraz powracacie do swojego naturalnego stanu, do stanu Ja Jestem i nie jest
to ktoś siedzący na krześle. To nie jest tożsamość, jaką teraz macie. Wasz
naturalny stan to… część tożsamości się w nim zawiera, ale oznacza on coś o
wiele większego. O wiele większego.
Wyobraźcie sobie przez chwilę, że nic was w życiu nie wiąże, nie krępuje. Chodzi
mi o to, że czasami dajecie się uwikłać w tak wiele różnych rzeczy. (Adamus
chichocze) Tu mamy dobry przykład. Kamera 2, uwolnijmy się od tych wszystkich
więzów razem z Onem (Garretem). No dalej, On. Czy tak sobie wyobrażacie
Wzniesionego Mistrza? Oczywiście, że tak! Mistrz potrafi się uśmiechać, potrafi
się śmiać! Oczywiście, że tak!
Wyobraźcie sobie, że nic was nie więzi, nie krępuje. Wyobraźcie sobie, że nie
musicie grać w zgadywanie, co powinniście zrobić w następnej kolejności.
Wyobraźcie sobie, że nie musicie przechodzić tego kurczenia się w sobie, kiedy
pojawia się strach. Akurat wtedy, kiedy macie dobry pomysł, akurat wtedy, kiedy
czujecie się dobrze, nagle – fiuuu! – zjawia się strach. Wyobraźcie sobie, że
nie musicie już więcej brać się za bary z życiem. Naprawdę! Że nie musicie
podejmować prób rozwijania siebie w oparciu o stare gówniane dane pochodzące od
nauczycieli, rodziców, waszych aspektów, poprzednich wcieleń i wszystkiego
innego. Wciąż powtarzając sobie: „No cóż, musisz się rozwijać.” Oni powiedzieli
to wam inaczej: “Musisz robić to, co właściwe. Musisz być lepszy. Musisz coś
osiągnąć.” To wszystko wiąże się z rozwojem.
Nawet wasi nauczyciele duchowi, moi drodzy przyjaciele, nawet wasi nauczyciele
duchowi powiedzieli wam, że musicie podlegać rozwojowi. Och, to była duża sprawa
– chodzenie na duchowe zgromadzenia i zachowywanie się w stylu „Jestem bardziej
rozwinięty od ciebie.” Teraz możecie wejść i powiedzieć: „Mam gdzieś ewolucję.
Nie obchodzi mnie. Idźcie dalej tanecznym krokiem do piekła. (śmiech) Ja
doszedłem do końca linii. Żadnej więcej ewolucji dla mnie.” Popatrzą na was
nieco dziwnie. Ach, tak. Będziecie mieć okazję zrobić to w przyszłym tygodniu.
Popatrzą na was raczej dziwnie, jakby chcieli powiedzieć: „Z czego on się
urwał?” A wy wtedy powiecie: „Ponieważ ja jestem żyjącą, oddychającą esencją. Ja
żyję, a nie rozwijam się.” Hm, absolutnie.
Tak więc wyobraźcie sobie przez chwilę, jaka to będzie wielka ulga, kiedy nie
będziecie już więcej się rozwijać. Ach, jest taka cząstka w was, która mówi:
„Och nie, może jednak trochę ewolucji tam i ówdzie? Nie chcę, żeby to…”
Odkryjecie, że ewolucja służy jakiemuś celowi. Sprawia, że obracacie się po
spirali. Sprawia, że doświadczacie. Ale kiedy zaczynacie stąd (wskazuje na
centrum spirali), kiedy powracacie do siebie… (Linda pokazuje na swój zegarek)
Ach! Czas jest niczym. Jestem bliski podsumowania, bardzo dramatycznego. Linda
pokazuje na swój zegarek, jakby chciała powiedzieć: “Adamus, wszyscy są
zmęczeni.” Nie, zafascynowani. Oni są absolutnie zafascyno… mają zamknięte oczy
i odchylają się do tyłu tylko dlatego, że tak głęboko w to wnikają. (nieco
śmiechu)
Koniec linii. Kres. Powrót do siebie, gdzie żyjący organizm, który posiadacie
teraz, gdzie umysł, który został wyczyszczony ze swojego bagażu i swoich
szczegółów, nagle spotyka się z esencją. Nagle spotyka się z tą mądrością duszy.
I tych dwoje teraz obejmuje się nawzajem, po całych wiekach przekonania, że byli
rozdzieleni. Po tym, jak wbici byli w złudzenie oddzielenia, teraz pojmują, że
nigdy tak naprawdę nie byli rozdzieleni. Powracają do siebie.
To wymaga… nie, nie wymaga. To nie jest właściwe słowo, Cauldre. To nie jest
właściwe słowo. To dotyczy zaufania. To dotyczy zezwolenia na integrację.
Zaufanie jest zdolne siedzieć tutaj w trzyminutowym merabh i powiedzieć (bierze
głęboki oddech): „Przemieściłem trochę energii. Przesunąłem świadomość. Huuu!
Nie musiałem nad tym pracować.” To jest zaufanie. To jest zaufanie. I ono także
pozwala się temu zadziać.
To wiąże się z zaufaniem, i to wiąże się, moi drodzy przyjaciele, z byciem
naturalnym. Byciem naturalnym. Wymuszanie spraw nie jest naturalne. Próbować
wygrać w życiu nie jest naturalne. Cele nie są naturalne. Duchowe studia nie są
naturalne. Żadne z tych rzeczy. To nienaturalny stan. Nienaturalne jest posiadać
umysł, który jest inny czy też operuje na innym poziomie częstotliwości, niż
ciało. To jest nienaturalne. To nie jest naturalne mówić o ciele i umyśle, jakby
były oddzielnymi częściami czy kawałkami, i oddzielnie o duchu. Dlatego właśnie
nazywam to Ciałem Świadomościowym. Bo to jest właśnie tym, wszystko to razem.
To nie jest naturalne – cały ten cykl inkarnacji i reinkarnacji. To nie jest
naturalne. Były to interesujące doświadczenia, ale pora wracać do waszego
naturalnego stanu istnienia. Wracajmy do naturalnego przepływu energii. Wracajmy
do życia bez cierpienia, życia bez myślenia o tym, jak żyć, życia bez martwienia
się o każdy następny moment, życia, kiedy to już będziecie wdychać esencję
siebie. Ona zawsze była obecna.
Weźmy z tym głęboki oddech, moi drodzy przyjaciele.
Tak, czekam już na mój nowy profesorski pulpit. Tak, w następnym miesiącu,
oczywiście.
Tak więc weźmy głęboki oddech kończąc ten shoud. Domyślam się, że będzie za
chwilę muzyczny występ.
Dokonując mojego uroczystego wyjścia, chcę wam przypomnieć, żebyście w następnym
miesiącu, gdy zaczniecie odczuwać te oświecenia, wyszli z umysłu. Przestańcie o
nich myśleć. Niech po prostu się dzieją. Róbcie miraż, uhonorowanie, ceremonię.
A kiedy zaczniecie wątpić w to, co naprawdę przed chwilą wam się przydarzyło,
kiedy zaczniecie wątpić, czy wy – wy osobiście – naprawdę możecie żyć w tym
swoim życiu, czy naprawdę możecie pozwolić sobie na doświadczanie, weźcie
głęboki oddech i pamiętajcie, bez względu na to, co mówią w wiadomościach,
wszystko jest dobrze w całym stworzeniu.
Tym kończąc, drodzy przyjaciele, do następnego spotkania, które może mieć
miejsce dziś w nocy – ha, ha, ha! – Jestem Adamus, w służbie dla was. Dziękuję.
Dziękuję.
Przekład: Marta Figura
Redakcja: Tomasz Lebiecki
© Copyright 2011 Geoffrey Hoppe, Golden, CO 80403