Letnia Konferencja Nowej Energii z udziałem - Tobiasza
Przekaz Tobiasza dla Szkarłatnego Kręgu
za pośrednictwem Geoffreya Hoppe'a
17 lipca 2009
CrimsonCircle
Cauldre w roli Tobiasza sprzed wieków
TOBIASZ: I tak, droga Shaumbro - po raz ostatni - i tak to jest.
Wielki to dla mnie zaszczyt i radość być tu dziś z wami i przez kolejne trzy dni móc doświadczać waszych energii na najgłębszych i najprawdziwszych poziomach, pomagając oczyszczać je z tych wszystkich stresów, z tych wszystkich wewnętrznych blokad, z tych wszystkich wyzwań, z którymi przychodzi wam się mierzyć w codziennym życiu.
Cóż to będzie za wspaniały czas, który przyjdzie nam tu spędzić razem.
Tu chodzi o was
Weźmy teraz wszyscy głęboki oddech i zgromadźmy tu energię Shaumbry z całego świata – tych wszystkich, którzy łączą się tu dziś z nami za pośrednictwem Internetu, tych wszystkich, którzy są z nami sercem, umysłem i duchem, ponieważ – jak przed chwilą słusznie powiedział Cauldre – tu nie chodzi o mnie, o Tobiasza, tu nie chodzi o mój powrót na Ziemię, ale o wasze stawanie się prawdziwym sobą, o wasz powrót do swej własnej istoty, o ukończenie tej podróży, która rozpoczęła się bardzo, bardzo dawno temu, tu chodzi o wasz powrót do was samych na wszelki możliwy sposób, o powrót do was waszych wszystkich aspektów.
Czuliście ostatnio obecność tych wszystkich aspektów, które jeszcze się z wami nie zintegrowały?
Czuliście, jak w przeciągu ostatniego tygodnia czy dwu coraz bardziej się do was zbliżały?
Jak nie dawały wam spokoju, szturchając was i nagabując raz za razem, budząc was w środku nocy, sprawiając,
że czuliście jak rośnie w was jakiś niepokój, którego przyczyn nie potrafiliście jednocześnie zidentyfikować?
Właśnie te aspekty was, te, które były najbardziej rozbite, porzucone, niechciane, one wszystkie zdają już sobie sprawę z tego, że coś się tu dzieje. Wiedzą już, że jesteście w trakcie powrotu do siebie samych.
Cóż to za wspaniałe, cudowne uczucie – akceptacja całej pełni siebie, wszystkiego, czym się jest...
Tak więc tu nie chodzi tak naprawdę o mnie i o mój powrót na Ziemię. Tak naprawdę nie ma w tym przecież nic niezwykłego – po prostu kolejne doświadczenie życia w ludzkiej postaci. Tak naprawdę chodzi tu o wasze absolutorium, wasze zakończenie cyklu przemian. Chodzi też o to, co pozostawicie tu za sobą, gdy te trzy dni dobiegną końca – czyli wszystko to, co tak naprawdę wam nie służyło; wszystko to, czego nie potrafiliście sobie odpuścić; wszystko to, co było dla was niczym nękające was upiory – wszystko to możecie tu teraz zostawić.
Cóż to za niesamowite, naprawdę niesamowite przeżycie, być tu teraz na Ziemi – właśnie teraz, w tych czasach.
A ja właśnie już za kilka dni będę razem z wami doświadczał tego, co to znaczy pozostawać Bogiem w ludzkiej postaci; będę razem z wami doświadczał tego, co to znaczy pozostawać w pełni samego siebie, doświadczał tego, co to znaczy być Bogiem w ludzkim ciele w czasach tak niesamowitych zmian, jakie zachodzą teraz na Ziemi.
(Tobiasz bierze łyk wody) Najwyraźniej nie przyszła jeszcze pora na wino! Muszę się zadowolić wodą (śmiech).
Ale zauważyłem, że Cauldre próbował zapuścić… (wzdycha) … i on to nazywa brodą… Oczekiwałem czegoś bardziej namacalnego (śmiech). Miałem nadzieję, że będę mógł się po niej gładzić, a nie tylko ją skubać (więcej śmiechu).
Ale doceniam, że przynajmniej próbował. Doceniam też to, że tak wielu z was zapuściło brody na tę okoliczność. Doceniam to i dziękuję wam.
Powrót
Droga Shaumbro, cóż to było za doświadczenie, cóż za niesamowite doświadczenie.
Jak zapewne wiecie, od mojego ostatniego wcielenia na Ziemi minęło parę tysięcy lat. Zgodnie z ustaleniami poczynionymi z Archaniołem Michałem i członkami Szkarłatnego Kręgu, pozostawałem od tej pory po tej stronie, aby was prowadzić, aby wam pomagać w waszej podróży.
Widzicie, znamy się od bardzo, bardzo dawna. Znamy się jeszcze z czasów zanim powstała Ziemia, z czasów, gdy pozostawaliśmy w sferach anielskich. Znamy się z też czasów Lemurii i Atlantydy.
Pozostawanie tutaj, podczas gdy wy wcielaliście się raz za razem na Ziemi, stanowiło dla mnie do pewnego stopnia wyzwanie. Czułem, jakby mnie coś omijało… jakby omijała mnie – cóż, może wy tego byście tak nie określili – ale jakby omijała mnie cała ta zabawa, całe to ekscytujące doświadczenie, cała ta ewolucja, jaka była waszym udziałem…
Jakże ja tęskniłem do tego, aby być tam razem z wami, robić to co wy… Tak, nawet doświadczać tych samych co wy wyzwań i frustracji, bo to nieodłączna część życia. To nieodłączna część życia. To bynajmniej nie ma służyć temu, żebyście się czuli sfrustrowani, żebyście się czuli maluczcy.
Zrozumcie, że te wszystkie wyzwania, te wszystkie doświadczenia są tak naprawdę dziełem was samych.
Ofiarowaliście je sami sobie, abyście mogli poczuć, jak to jest doświadczać tego wszystkiego. Jak to jest, gdy ma się teraz te wszystkie doświadczenia za sobą i żyje się na Ziemi z pełną świadomością swej anielskiej istoty.
Jakże ja chciałem wrócić tam z wami, a z każdym z was – z każdym z was, który tu teraz jest bądź tego słucha –
z każdym z was przeprowadzałem długie rozmowy, czy to w grupie, czy to w cztery oczy. Spędziliśmy razem wiele czasu w Centrum Pomocy Shaumbry. Byliśmy razem na Szczycie Anioła. Spędziliśmy długie godziny na rozmowach…
Jakże ja wam wtedy zazdrościłem – tak, nawet waszych najtrudniejszych doświadczeń. Jakże ja chciałem wrócić na Ziemię razem z wami, by móc robić to, co wy…
A teraz, już za kilka dni, moje marzenie wreszcie się ziści.
Pozostanę jednocześnie przy was duchem, aby móc dalej prowadzić z wami rozmowy w cztery oczy. Z wielu powodów nie chcę już tego robić na forum publicznym. Chcę rozmawiać bezpośrednio z wami. Chcę, abyśmy mogli porozmawiać zarówno na poziomie duchowym, jak i na poziomie ludzkim. Tak to właśnie powinno wyglądać.
Adamus będzie dalej pracował z grupą tych, którzy zdecydują się dalej zgłębiać Nową Energię, natomiast ja będę
z wami pracował indywidualnie – zarówno jako człowiek, jak i anioł.
Tak więc, droga Shaumbro, jestem już blisko, bardzo blisko… Za kilka dni cała moja energia skoncentruje się na Samie. Sam przechodzi teraz przez wiele interesujących doświadczeń, o których opowiem wam więcej na naszym niedzielnym spotkaniu.
Powiem wam teraz tylko tyle, że im bardziej zbliżam się do Sama, tym jednocześnie bliżej jestem każdego z was.
Nie tylko rozumiem teraz wszystkie wasze doświadczenia, o których mi tyle opowiadaliście, ale staję się też ich częścią. Im bliżej was jestem, tym więcej czuję współczucia i empatii dla was i wszystkiego tego, przez co musieliście przejść. Im bliższy jestem powrotu na Ziemię, tym lepiej rozumiem to, co mi mówiliście podczas naszych rozmów i tym bardziej rozumiem wszystkie te frustracje, które były waszym udziałem.
Czasem nawet aniołom trudno jest zrozumieć, jak silny może mieć na was wpływ zbiorowa świadomość i jak wciągająca może być gęstość ziemskiej energii; jak powodują one, że zapominacie, kim naprawdę jesteście.
Adamus, Quan Yin, Kuthumi czy ja dobrze wiemy, jak zwodnicza potrafi być ziemska rzeczywistość, natomiast często zapominamy jakie to uczucie, gdy wciąż pozostaje się pod wpływem tej niesamowicie zwodniczej natury, jaką cechuje życie na Ziemi.
Teraz, gdy stoję u progu kolejnego wcielenia, zaczynam ponownie czuć jak uwodzicielskie, jak mamiące potrafi być życie na Ziemi, co akurat samo w sobie ma wiele bardzo pozytywnych aspektów, ale czasem stawia również przed nami wiele trudnych wyzwań i potrafi być bardzo frustrujące.
Niemniej jednak Ziemia potrafi być bardzo pociągająca – ja już odczuwam jej przyciąganie. Wyczuwam coś na kształt jej duchowego magnetyzmu, który coraz mocniej ciągnie mnie do niej.
Oczywiście zupełnie świadomie zdecydowałem się powrócić na Ziemię, ale zdążyłem już zapomnieć, jak uwodzicielską potrafi mieć naturę.
Zapomniałem też, jak kuszące może być jedzenie… Bardzo kuszące… Piękne.
Wiele razy tutaj, po drugiej stronie zasłony, rozmawialiśmy o tym z każdym z was, pamiętacie? Pamiętacie?
Teraz, gdy jestem coraz bliżej Ziemi zaczynam dostrzegać, jak wciągające może być rozkoszowanie się jedzeniem. Samo w sobie nie jest to ani dobre ani złe – po prostu jest, jakie jest. Jedzenie ma duże znaczenie i głęboki wymiar – jest bardzo ważne.
Odczuwam też coraz większą ochotę na nawiązywanie przyjaźni z innymi ludźmi.
Wiecie, że czasem przyjaźń jest bardzo trudna do osiągnięcia, ponieważ wtedy, gdy w desperacji poszukujemy miłości, jesteśmy jednocześnie najmniej atrakcyjni… jak Cauldre (Tobiasz chichocze). Powiedziałem to oczywiście jedynie przez wzgląd na Lindę… (śmiech).
Ale wiecie sami, że przyjaźń czy związek z innym człowiekiem, potrafią być bardzo pociągające. Nic nie może się z tym równać.
Oczywiście w sferach anielskich też istnieją piękne związki, ale daleko im do tej głębi, która cechuje relacje pomiędzy ludźmi. Nie są tak wciągające i nie mają tak głębokiej natury.
To, co zaczynam teraz jeszcze lepiej rozumieć, gdy tak zbliżam się coraz bardziej do Ziemi, to to, że bycie człowiekiem ma tak wielką głębię, tak wiele niesie ze sobą znaczenia, jest tak prawdziwe. Naprawdę potrafi uwieść.
Potrafi uwieść was na tyle, że raz za razem powracacie na Ziemię, życie za życiem.
Uwodzi was wasza karma; uwodzi was poczucie, że zrobiliście coś złego; uwodzi was możliwość podziwiania zachodów słońca; uwodzi was to, że możecie uciąć sobie drzemkę popołudniem. Anioły tego nie mogą, wiedzieliście
o tym?
Uwodzą was spacery na łonie przyrody, a niektórych z was – oj, tak - uwodzi też dramatyzowanie.
Ten spektakl ciągłego chaosu w waszym życiu – to bardzo uwodzicielska perspektywa. Dlatego wciąż gości on
w waszym życiu, raz za razem. Chaos to energia, która przypomina wam, że żyjecie.
Już samo życie, ze wszystkimi swoimi przejawami, jest bardzo kuszące. Teraz rozumiem, co próbowaliście mi wytłumaczyć przez te wszystkie lata, droga Shaumbro (śmiech, Tobiasz chichocze). Oczywiście poniekąd zdawałem sobie z tego sprawę, ale dopiero teraz to naprawdę czuję (aplauz i radość publiczności).
I w takiej chwili, jednej z najważniejszych… To, co czuję najbardziej w tym momencie, to szacunek, jaki mam dla was
i jaki zawsze miałem. Przeszliśmy razem bardzo wiele. Przebyliśmy razem naprawdę długą drogę, aby znaleźć się tu, gdzie teraz jesteśmy.
Gdy tak przyglądam się teraz życiu na Ziemi… gdy tak przyglądam się waszej technologii – te wszystkie wasze udogodnienia są naprawdę niesamowite… Gdy chcecie zjeść obiad, to idziecie sobie gdzieś, wręczacie komuś kawałek papieru i dostajecie jeść. A jak ja chciałem zjeść obiad, to musiałem go sobie sam upolować, wiecie? (śmiech)
Tak dużo się zmieniło… Ta intensywność życia… Te pojazdy, w których się poruszacie. Pakujecie wszystko do nich, całe to wasze dramatyzowanie, i w drogę! Za moich czasów tego nie było.
Wiecie, wiele rzeczy mogłem sobie obserwować, wiedziałem o nich, ale zapomniałem, jak wciągające, jak pełne życia
i jak kuszące potrafią być… O tym zapomniałem.
I wiecie co?
Te wszystkie anioły, które tu teraz są, wszystkie te istoty, które się tu dziś zebrały, też już zaczynają to rozumieć.
Zaczynamy rozumieć to wszystko, czym się z nami przez te wszystkie lata dzieliliście – piękno waszych doświadczeń
i ich głębię, których aniołowie nie są sobie nawet w stanie wyobrazić.
Krążymy tu teraz pośród was – wszyscy my, którzy pozostajemy w bezcielesnej postaci – zadziwieni wami.
Niektóre z tych aniołów, które są tu dziś wokół was, już wkrótce znajdą się ponownie na Ziemi. A niektóre z nich nigdy jeszcze na Ziemi nie były i nie są w stanie sobie nawet wyobrazić, jak głębokie, jak pełne znaczenia, jak kuszące jest tam życie.
Dlatego też mamy dla was najwyższy szacunek, miłość i uznanie. Dlatego też nasze oczy wypełniają łzy na samą myśl o tym, czego już dokonaliście.
Powiem wam, że dopiero teraz zaczynam naprawdę rozumieć, że bycie aniołem tutaj jest tak naprawdę bardzo łatwe (śmiech). Dopiero bycie aniołem w ludzkiej postaci stanowi prawdziwą trudność, prawdziwe wyzwanie (aplauz publiczności).
Przez te wszystkie lata, kiedy spędzaliśmy długie godziny na rozmowach – czy to podczas Shoudów, czy też w cztery oczy – były takie chwile, gdy czuliście się maluczcy, gdy mówiliście mi: „Jestem tylko małym, słabym człowieczkiem. Nie znam żadnych odpowiedzi.”
Oj, nie… Oj, nie… Jesteście wielcy. Przeszliście tak wielką ewolucję. Zawsze znaliście wszystkie odpowiedzi, choć czasem udawaliście przed samymi sobą, że tak nie jest. A moim zadaniem tak naprawdę było jedynie was wysłuchać, dać wam możliwość uwolnienia waszych energii – czy to przede mną, czy to przed Adamusem, Quan Yin, czy którymkolwiek innym z nas.
Jesteśmy tu po to, aby was wysłuchać, ale to wy sami znacie odpowiedzi na wszystkie wasze wątpliwości.
Naprawdę je znacie.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Nie mogę się już doczekać powrotu na Ziemię, choć jednocześnie trochę się go obawiam…. Trochę się go obawiam.
Wznieść się ponad intelekt
Chcę wspomnieć w tym miejscu o kilku rzeczach… O rzeczach, które już wiecie, ale lubię wam o nich przypominać,
a teraz jeszcze sam sobie o nich przypominam – przypominam o nich Samowi.
Dokładnie teraz znajdujecie się w miejscu, w którym najwyższa pora sobie odpuścić, wznieść się na kolejny poziom świadomości.
Sprowadzając tę kwestię do możliwie najprostszej postaci, odpowiadając wam na pytanie, o co w tym chodzi i dokąd teraz wiedzie wasza droga, powiem wam, że z punktu widzenia anioła, którym wciąż jestem, przed wami dość prosty krok, ale z perspektywy kogoś, kto już wkrótce zostanie człowiekiem, wygląda on jednak na dosyć trudny.
Otóż przyszła już pora wznieść się ponad intelekt – ponad umysł czy też rozum, jakkolwiek byście tego nie nazwali.
To kolejny etap waszej ewolucji, kolejny etap waszego rozwoju.
Przygotowywaliście się do tego bardzo długo. Uczyliście się, jak posługiwać się swoimi uczuciami i często przeklinaliście fakt, że znów potraficie odczuwać. Uczyliście się, jak otwierać swoje serca, a gdy się wam to udawało, odkrywaliście, że są pełne łez, pełne bólu, pełne gniewu…
Przez te ostatnie dziesięć lat nauczyliście się otwierać na życie i doświadczać go na najgłębszych poziomach.
Od jakiegoś już czasu odczuwacie intelektualną frustrację. Przez bardzo długi okres uważaliście, a z wami cała ludzkość, że intelekt stoi na najwyższym możliwym poziomie rozwoju świadomości. Od jakiegoś już czasu odkrywacie jednak, że istnieje coś więcej, coś ponad intelektem.
Sam intelekt nie daje sobie rady ze zrozumieniem tego zjawiska - zamartwia się, co też dzieje się z mózgiem, czemu przemienia się w papkę, czemu nic nie potrafi sobie przypomnieć, a przecież byliście kiedyś tacy elokwentni – potrafiliście cytować z pamięci największe indywidualności waszych czasów, a teraz nie możecie nawet zebrać myśli.
Szamoczecie się z tym straszliwie na najgłębszych poziomach swojej świadomości, a to sprawia, że zaczynacie w siebie powątpiewać, zastanawiać się, jak mogliście się znaleźć na duchowej ścieżce, skoro nie potraficie nawet myśleć? Ale to właśnie znajduje się klucz to tej zagadki.
Prawda jest taka, że wznosicie się ponad intelekt, aby sięgnąć boskiej inteligencji, gnostu, waszego prawdziwego ja – jakkolwiek byście tego nie nazwali – gdzie umysł nie musi niczego kalkulować, analizować, oceniać i podsumowywać; gdzie pojawia się prawdziwa twórcza siła; gdzie odpowiedzi pojawiają się zanim jeszcze zrodzi się pytanie, rozwiązanie zanim pojawi się problem, konieczna wiedza świtająca wam w głowie na długo przed świadomością tego,
z czym przyjdzie wam się dopiero zmierzyć.
Można by powiedzieć, że właśnie teraz doświadczacie całkowitego intelektualnego przenicowania na drugą stronę, abyście mogli się w pełni rozwinąć i otworzyć.
Macie wokół siebie wiele istot anielskich, które wam w tym procesie służą pomocą. Nie mogą zrobić tego za was,
nie mogą aktywować waszych potencjałów za was, ale pomagają wam stąd, ze sfer anielskich, zachować równowagę
i znaleźć grunt pod nogami, podczas gdy wy przechodzicie przez cały ten proces na Ziemi.
Doświadczanie tego procesu powoduje w was bowiem znaczną dezorientację i zamieszanie, ponieważ do tej pory mieliście w zwyczaju wszystkiemu przyglądać się przy pomocy intelektu. Mieliście wszystko starannie poukładane
i zaszufladkowane zgodnie z waszymi mentalnymi koncepcjami, a uczucia spychaliście w kąt, zagłuszaliście głos swojego serca, tłumiliście swoje emocje i pozwalaliście, aby wasz umysł wszystkim rządził.
Ale teraz pora już z tym skończyć.
Pora zerwać te ograniczające was więzy intelektu, które do tej pory wciąż was krępowały i otworzyć się na wszystko to, co jest wam przecież znane, a czego do tej pory jednak nie potrafiliście doświadczyć.
Pora otworzyć się na mądrość, która wykracza poza wszelkie ludzkie wyobrażenia i definicje.
Przyszła pora na to, aby wreszcie otworzyć się na strumień duchowej, twórczej, boskiej energii – i to teraz,
właśnie w tym życiu.
Owszem, z początku będzie wam się to wydawać zbyt niezręczne, zbyt niezgrabne, zbyt trudne do odnalezienia się
w tym – nie będziecie na przykład za bardzo rozumieć, co to znaczy znać odpowiedź zanim pojawi się pytanie.
Dla waszego umysłu, dla waszego intelektu będzie trudno przyzwyczaić się do tego i przystosować się do zupełnie nowej dla niego sytuacji. Dlatego często zastanawiacie się, co jest z wami nie tak, skąd wszystkie te męczarnie,
te bóle głowy.
A to wszystko dlatego, że przechodzicie przez w pełni naturalny proces – i chcę tu podkreślić słowo „naturalny”.
Tego w ogóle nie trzeba się uczyć, to tylko wasz staroenergetyczny umysł próbuje was przekonać, że jednak trzeba.
Tu nie ma nic do uczenia, to zupełnie naturalny proces ewolucji polegającej na wzniesieniu się ponad intelekt, abyście mogli stać się tym, kim naprawdę jesteście, abyście wyrośli ponad umysł i sięgnęli gnostu, boskiej świadomości, ponieważ to ona jest naturalną częścią waszego życia, a nie to ciągłe myślenie.
I to was właśnie teraz czeka.
Oczywiście, pojawią się na waszej drodze pewne wyzwania, ponieważ jeszcze niewielu przed wami nią podążało.
Pojawią się przed wami pewne wyzwania, kiedy będziecie próbowali od nowa ułożyć sobie relacje z innymi ludźmi
i z całym życiem na Ziemi.
Można by porównać to do odpalenia waszego komputera, ale z zainstalowanym zupełnie nowym systemem operacyjnym, którego zasad funkcjonowania nawet nie potraficie sobie teraz wyobrazić. Będziecie się go potem uczyć na zasadzie prób i błędów, choć my nazywamy to po prostu doświadczaniem – doświadczaniem tego, jak można wznieść się ponad umysł.
Proces ten pociągnie również za sobą dopasowanie się do nowej rzeczywistości waszego organizmu, waszej pamięci, waszych metod rozwiązywania problemów, ale przede wszystkim będzie wam wiercił dziurę w brzuchu, abyście odpowiedzieli sobie wreszcie na pytanie, jak chcecie żyć…
Jak chcecie żyć….
Powyciąga wam na światło dzienne jakieś stare kwestie, stare problemy, ale wiecie co?
Najlepiej zrobicie, jak mu na to pozwolicie, jak pozwolicie tym doświadczeniom zaistnieć w waszym życiu, bo będą one częścią zupełnie naturalnego procesu waszego wznoszenia się ponad intelekt.
Macie też teraz niesamowitą okazję podzielenia się swoimi doświadczeniami z resztą Shaumbry.
Możecie opowiedzieć o swoich wrażeniach, gdy tracicie władzę nad swoim umysłem, gdy zapominacie któregoś dnia jak się nazywacie, jak to się już niektórym z was przydarzyło, gdy w pewnym momencie nie wiecie, gdzie się w danej chwili znajdujecie albo kompletnie nie macie pojęcia, która jest teraz godzina.
To wszystko jest częścią procesu otwierania się na własną boskość, na wyższy umysł – nie jedynie ten ludzki, ale ten boski.
Tak więc to właśnie was teraz czeka, tego właśnie zaczęliście już doświadczać.
Ale nie poczytacie sobie o tym w książkach, bo takie nie zostały jeszcze napisane.
Nic też wam nie da uciekanie się do porad facylitatorów czy uzdrowicieli, bo oni też jeszcze tego nie doświadczyli i nie będą rozumieli, przez co przechodzicie.
Jest to naprawdę bardzo osobiste doświadczenie, ale możecie się nim dzielić przynajmniej w gronie Shaumbry.
Nie ma czegoś takiego, jak „źle”
Jeszcze jedna ważna rzecz. Jest coś, od czego chciałbym was jeszcze uwolnić.
Próbuję uwolnić was od tego od lat, a ponieważ zostało nam już tylko kilka dni wspólnych spotkań, więc teraz naprawdę skupię się na tym, aby was od tego uwolnić. Ale nie uda mi się, jeżeli będziecie kurczowo się tego trzymać.
A niektórzy z was trzymają się tego naprawdę z całych sił.
Chodzi tu o pewnego rodzaju gierkę z waszej strony.
Wiem, że jest ona fascynująca i teraz, gdy jestem coraz bliżej Ziemi, zaczynam coraz lepiej rozumieć, dlaczego ją tak uwielbiacie.
To gra w „Zrobiłem coś złego, zrobiłem wiele złego.”
Od dawna próbuję was z niej wyzwolić – od lat. Od lat próbuję wam uświadomić, że naprawdę nie zrobiliście nic złego, ale wy nie chcecie przyjąć tego do wiadomości.
Trochę sobie odpuściliście, to muszę wam przyznać. Trochę sobie odpuściliście, ale wciąż nie dajecie sobie tego odebrać. Wciąż powtarzacie sobie, że podjęliście jakąś złą decyzję, czy to w sprawie waszego małżeństwa, czy też waszej pracy albo czegoś innego w waszym życiu. Tworzycie całe listy rzeczy, które zrobiliście źle.
A tak naprawdę nie zrobiliście w życiu choćby jednej złej rzeczy, ale nieodłączną częścią życia na Ziemi, jego uroku, jest właśnie powtarzanie sobie, że się zrobiło coś złego, bo wtedy można do woli nurzać się w tym, jak powinno się było postąpić.
Tworzy się z tego istne błędne koło, a wy z lubością gracie później w tę gierkę pod tytułem „Zrobiłem coś złego.”
Na dodatek z wielkim zapałem próbujecie przekonać mnie, że macie rację, no bo przecież gdybyście nie zrobili niczego złego, to czy zapadalibyście na te wszystkie choroby?
Gdybyście nie zrobili niczego złego, to czy tracilibyście cały swój majątek?
Gdybyście nie zrobili niczego złego, to czy mielibyście te wszystkie problemy z partnerami w waszych związkach?
A ja wciąż powtarzam wam, że to nie tak, że nie zrobiliście nic złego, absolutnie nic.
Istnieje wiele powodów, które są póki co niezrozumiałe z perspektywy waszego starego sposobu myślenia, dla których wybraliście pewne doświadczenia, dla których zrobiliście coś tak, a nie inaczej, ale z pewnością nie chodzi tu o to,
że zrobiliście coś nie tak.
Trzymając się kurczowo tej energii płynącej z błędnego przekonania, że zrobiliście coś złego, powodujecie jedynie,
że to błędne koło wciąż was w sobie więzi. A potem dalej ‘robicie coś nie tak’, żeby zrozumieć, co jest nie tak
w robieniu czegoś nie tak, jednocześnie wciąż próbując zrozumieć jak należało w zamian postąpić.
A tak naprawdę – co tłumaczyłem już tym z was, którzy byli ze mną w Komnacie Królewskiej w Piramidzie Cheopsa –
to zupełnie bez znaczenia. Nie ma czegoś takiego jak dobrze i źle.
Naprawdę nie ma.
I choć powtarzam wam to tu i teraz, choć kilkoro z was kiwa ze zrozumieniem głowami, to jednak w duszy powtarza sobie, że „owszem, Tobiaszu, masz rację, ale ja mimo wszystko zrobiłem coś źle. Nie znasz całego mojego życia, nigdy ci wszystkiego nie powiedziałem. Uczyniłem wiele złych rzeczy.”
A to tylko taka gierka, cześć uroku życia na Ziemi. To tylko wasz sposób na to, abyście mogli kontynuować wasze poszukiwania właściwej drogi, ale musicie zrozumieć, że to poszukiwanie nigdy się nie skończy, jeżeli nie uwolnicie się od przekonania, że zrobiliście coś źle.
Mówię wam to teraz, ponieważ z niczym nie przyszło nam się razem zmagać tak bardzo, jak właśnie z tym.
Prosiłem was, żebyście te całe wasze przekonanie, że zrobiliście coś źle, złożyli na moje barki, oddali je mnie, ale wy nie bardzo jesteście do tego skłonni… Wzbraniacie się. Powtarzacie mi, że się do mnie odezwiecie później, że wpierw musicie to sobie przemyśleć, bo naprawdę wydaje wam się, że zrobiliście coś źle…
Tymczasem wystarczy odpuścić to sobie, choćby na jeden dzień. Zobaczcie, jak będziecie się z tym czuli.
Wiele rzeczy już sobie odpuściliście, ale tej jednej wciąż nie potraficie pozwolić odejść, wciąż wydaje wam się,
że macie na sumieniu złe uczynki.
Oczywiście ja to bardzo dobrze rozumiem. To bardzo pociągająca koncepcja, ponieważ pozwala wam uczestniczyć w tych wszystkich niezliczonych gierkach, które tak lubicie prowadzić. Pozwala wam wciąż poszukiwać nowych rozwiązań, pomaga wam poczuć, że żyjecie.
Wydaje wam się, że jeżeli będziecie mieli na sumieniu wystarczająco dużo błędów i złych uczynków, to one zakorzenią was na Ziemi, nie pozwolą wam umrzeć zbyt prędko.
Boicie się, że jeżeli pozwolicie im wszystkim odejść, to już nic nie pozostanie wam tu do zrobienia, a wtedy szast-prast i będziecie tu przy mnie z powrotem (śmiech).
Gdy tak coraz bliżej mam do swojego ziemskiego wcielenia, do życia w ciele fizycznym, gdy tak przyglądam się temu,
z czym sam na co dzień się borykam jako Sam, wszystkim tym wyzwaniom i problemom…
Od dziesięciu lat rozmawiamy o tym, jak to wszystko sprowadzić do kliku prostych kwestii. Musicie zrozumieć, że nie zrobiliście nic złego, odrzucić wreszcie to fałszywe przekonanie.
Oczywiście, że za tym wszystkim, co do tej pory robiliście, kryje się cała masa różnych powodów, ale musicie zrozumieć wreszcie, że nie ma to nic wspólnego z podejmowaniem przez was ‘złych’ wyborów.
Tak jesteście do tej koncepcji przyzwyczajeni, tak od niej uzależnieni, że uwolnienie się od tej iluzji powoduje
na początku, że pojawia się w was poczucie pustki.
To taki wasz pluszowy miś, którego kurczowo się trzymacie, ponieważ bez przekonania, że coś zrobiliście źle,
nie wiecie, kiedy robicie coś dobrze.
Ale to bardzo żmudna, bardzo staroenergetyczna droga odkrywania samego siebie, która tak naprawdę nie pozwala wam na zrealizowanie pełni waszych potencjałów; trzyma was na uwięzi; powoduje, że błądzicie w koszmarnym labiryncie samoodkrywania.
Dziś, jutro i przez część niedzieli będę starał się odebrać wam tego misia. Spróbuję wyrwać go wam z uścisku.
Jak się zapewne orientujecie, podczas waszej podróży tutaj stosowaliśmy – to znaczy Adamus, Kuthumi i ja – różne takie zagrywki i gierki... Bawiliśmy się z wami... Bawiliśmy się z wami podczas tej podróży, próbując pozbawić was trochę tego bagażu, który ze sobą targaliście, i nie mam tu na myśli waszych ubrań… Mówię tu o waszym bagażu winy z powodu tego wszystkiego, co podobnież zrobiliście ‘źle’.
W ciągu następnych kilku dni będę was ciągle nagabywał o to, dlaczego wleczecie to za sobą, dlaczego upieracie się, że zrobiliście coś źle, dlaczego nalegacie, że wciąż poszukujecie odpowiedzi, skoro już od dawna ją znacie; co jest takiego nęcącego w tym wszystkim, że nie chcecie przestać uczestniczyć w tym spektaklu.
Tak więc czekają nas tutaj wspaniałe chwile. Spróbujcie się podczas nich dobrze bawić, świętować i uwolnić się wreszcie od przekonania, że zrobiliście coś nie tak jak trzeba – bo to nieprawda.
Wyobraźcie sobie teraz te wszystkie anioły, które tu dziś są tylko po to, aby uhonorować to, kim jesteście i przez co przeszliście na Ziemi… One są tylko po to, aby okazać wam najwyższy szacunek.
No więc pomyślcie, jak mogliście zrobić cokolwiek złego, skoro okazujemy wam taką wielką miłość?
I tak to jest.
Przesłania Tobiasza ze Szkarłatnego Kręgu przekazywane są za pośrednictwem Geoffreya Hoppe'a, inaczej Cauldre'a, z Golden w Kolorado. Opowieść o biblijnym Tobiaszu pochodzi z apokryficznej Księgi Tobiasza i jest dostępna na stronie internetowej Szkarłatnego Kręgu (www.crimsoncircle.com). Tzw. Materiały Tobiasza udostępniane są za darmo od sierpnia 1999, kiedy to - według słów Tobiasza - ludzkość wkroczyła w erę Nowej Energii, pozostawiając za sobą drogę ku globalnej zagładzie.
Szkarłatny Krąg jest ogólnoświatową siecią ludzkich aniołów, którzy jako jedni z pierwszych dokonali przejścia w Nową Energię. Doświadczając radości i wyzwań, jakie stoją na drodze do wniebowstąpienia, służą pomocą innym ludziom odbywającym podobną podróż, dzieląc się z nimi swoimi przeżyciami, troszcząc się o nich i wskazując im drogę. Strona internetowa Szkarłatnego Kręgu, oferująca najnowsze materiały i dająca możliwość podzielenia się swoimi doświadczeniami, odnotowuje każdego miesiąca ponad sto tysięcy odwiedzin.
Szkarłatny Krąg zbiera się co miesiąc w Denver w Kolorado, gdzie za pośrednictwem Geoffreya Hoppe'a Tobiasz dzieli się najnowszą wiedzą, choć - według słów Tobiasza - on i jemu podobne istoty ze Szkarłatnej Rady są jedynie kanałami dla przekazów pochodzących od samych ludzi. Jak wyjaśnia Tobiasz, członkowie Szkarłatnej Rady odczytują nasze energie i za pomocą tzw. channelingu przekazują z powrotem naszą własną wiedzę, abyśmy mogli spojrzeć na nią z zewnątrz, jednocześnie doświadczając jej od wewnątrz. Shoud jest częścią channelingu, podczas której Geoffrey Hoppe staje się kanałem nie dla przekazu samego Tobiasza, ale bezpośrednio dla energii zebranych tam ludzi.
Spotkania Szkarłatnego Kręgu są otwarte dla wszystkich, a celem ludzkich aniołów ze Szkarłatnego Kręgu jest służyć jako przewodnicy i nauczyciele tym wszystkim, którzy weszli na ścieżkę duchowego przebudzenia. Misją Szkarłatnego Kręgu nie jest jednak prowadzenie ewangelizacji, bowiem to raczej wewnętrzne światło ma poprowadzić ludzi pod opiekę ludzkich aniołów. Wy wszyscy zebrani w Szkarłatnym Kręgu będziecie wiedzieć co robić i czego nauczać, gdy pojawi się na waszym progu jedna z tych wyjątkowych i bezcennych ludzkich istot, które rozpoczynają właśnie swą podróż do Mostu Mieczy.
Jeżeli czytając te słowa wyczuwacie zawartą w nich prawdę, jeżeli głęboko w was czujecie z tym związek, oznacza to, że bez wątpienia należycie do Shaumbry, że jesteście nauczycielami i przewodnikami dla innych ludzi. Pozwólcie wówczas, aby zakiełkowało w was ziarno boskości. Nigdy nie jesteście sami - w całym świecie ziemskim i anielskim jest z wami wasza rodzina.
Ten tekst może być rozpowszechniany jedynie w całości, włącznie z niniejszymi przypisami oraz na zasadzie niekomercyjnej i nieodpłatnej. Wszelkie inne formy jego użycia wymagają pisemnej zgody Geoffreya Hoppe'a z Golden w Kolorado. Patrz formularz kontaktowy na stronie internetowej Crimson Circle www.crimsoncircle.com (c) Copyright 2009 Geoffrey Hoppe, Golden, CO 80403
Tłumaczenie: Tomek Lebiecki (tomaszlebiecki@gmail.com)