To przestrzeń dla dzielenia się swoimi doświadczeniami w odkrywaniu Siebie w Nowej Świadomości i Urzeczywistnieniu.
Nadsyłane materiały są publikowane w oryginalnej wersji, gdzie od stylu ważniejszy
jest nośnik energetyczny słowa pisanego.
Autorzy materiałów wyrażają siebie i ponoszą całkowitą odpowiedzialność za prezentowane treści.
Zachęcamy Wszystkich do wypowiedzi, gdyż każde opisane doświadczenie ma ogromny
walor wsparcia i potwierdzenia dla innych - "Ja też mogę".
Czasem nawet jedno zdanie może być przełomowe dla autora i dla czytelnika !
Polska Shaumbra to znacząca i stale rosnąca grupa ludzi, którzy rozwijają swoją
świadomość w indywidualny i wolny sposób.
Warto więc opisywać swoje doświadczenia, gdyż wtedy utrwalają się u autora cechy
przebudzonej świadomości, a inni mają z tego wielki pożytek.
Publikowanie od Siebie wymaga odwagi, ale gdzie, jak nie tutaj, w
przestrzeni Shaumbry można zrobić ten pierwszy krok.
Materiały chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane i udostępniane w innych mediach bez zgody Autorów.
Data publikacji | Autor | Tytuł |
14.09.2012 | Lidia Podlipna - Salwa | Przyjęcie |
14.09.2012 | Marta Figura | Zza równań zobaczył Boga |
14.09.2012 | Włodek Salwa | Rozmowa z Duszą |
04.10 - 27.11.2012 | Lidia Podlipna - Salwa | Spotkania - audycje dźwiękowe |
28.11.2012 | Andy | Mój rok 2012 |
30.03.2013 | Lidia Podlipna - Salwa | Zamiast Życzeń |
25.09.2013 | Lidia Podlipna - Salwa | Jestem Miłością |
19.01.2014 | Lidia Podlipna - Salwa | Ja Ufam |
25.01.2014 | Lidia Podlipna - Salwa | Wolność Absolutna |
19.02.2014 | Lidia Podlipna - Salwa | Dotyczy ekspresji |
15.06.2009/08.04.2014 | Lidia Podlipna - Salwa | Przechodzenie - Przemienienie |
03.05.2014 | Włodek Salwa | O Kompasji |
01.07.2014 | Lidia Podlipna - Salwa | Zakochana Jestem w Swoim Tworzeniu |
25.07.2014 | Lidia Podlipna - Salwa | Człowiek Skończonym Jest |
09.11.2014 | Bożena Gall-Mencel | BEGM Kreacja |
06.01.2015 | Bogdan Malka | Przewodnik w dokonywaniu wyborów w Nowej Energii |
13.01.2015 | Lidia Podlipna - Salwa | Ja mam siebie i Ty masz siebie |
11.04.2015 | Lidia Podlipna - Salwa | Odpinanie |
01.05.2015 | Mirabella | Wyznawca czy Sympatyk ? |
01.07.2015 | Mirabella | Bóg |
02.08.2015 | Mirabella | Adamusa Urodziny (około trzysta dziesiąte) |
13.08.2015 | Lidia Podlipna - Salwa | O Rdzenności |
27.09.2015 | Marta Figura | "Power" czyli "władza" |
04.11.2015 | Mirabella | Znachor |
27.12.2015 | Marek Tomczyński | Iluzje, czyli czym mistrzostwo nie jest |
30.12.2015 | Dorota Leligdowicz | Ja Jestem …iii... Zmianą Przyczyną Skutkiem Esencją Miłością Życiem |
30.12.2015 | Dorota Leligdowicz | Z tęsknoty duszy, z miłości do życia |
30.12.2015 | Lidia Podlipna-Salwa | Ambicja czy kreatywność |
06.01.2016 | Mir I Am | W drodze do Siebie |
12.01.2016 | Mir I Am | Wyjście poza wszelkie wyobrażenia na temat tego co JEST |
12.01.2016 | Gracja Santos | Głupota Jest Twórcza |
13.01.2016 | Paweł Banach | Narodziny |
21.01.2016 | Mir I Am | Przyglądanie się życiu z zaciekawieniem dziecka |
10.02.2016 | Mir I Am | A dusza prosi... nie wypieraj tego |
11.02.2016 | Mirabella | Walentynkowe Wniebowstąpienie w duecie |
23.02.2016 | Mir I Am | Jestem Twórcą... |
28.02.2016 | Gracja Santos | Bajka o Ewie |
01.03.2016 | Lidia Podlipna - Salwa | Świadomość Wolności |
17.03.2016 | Mir I Am | Życie we własnym FLOW ( przepływie)... |
19.03.2016 | Gracja Santos | Autentyczność Nas wyzwoli |
19.03.2016 | Lidia Podlipna - Salwa | J(EDEN) |
01.04.2016 | Mirabella | Prima Aprilis, nie czytaj bo się pomylisz |
02.04.2016 | Szymon Gryfita | Mistrz |
02.04.2016 | Szymon Gryfita | CZŁOWIEK |
08.07.2016 | Gracja Santos | OŚWIECENIE |
11.08.2016 | Mir I Am | ZAUFANIE DO SIEBIE SAMEGO & WOLNOŚĆ ABSOLUTNA & SAMODZIELNOŚĆ |
12.08.2016 | Lidia Podlipna - Salwa | Boski Człowiek - Opowieść |
12.10.2016 | Gracja Santos | Koniec z Końcem |
16.10.2016 | Dorota Leligdowicz | W Twoich oczach |
16.10.2016 | Dorota Leligdowicz | Podróż z północy na południe |
16.10.2016 | Dorota Leligdowicz | Imness & nothing else matters |
27.10.2016 | Gracja Santos | Powrót Magii |
22.01.2017 | Gracja Santos | Podróż |
28.01.2017 | Mir I Am | Kierunek ŻYCIE |
02.02.2017 | Mir I Am | Ciesząc się wszystkim na co tak długo czekałeś |
02.03.2017 | Dorota Chrobak | Daleka Podróż |
02.03.2017 | Dorota Chrobak | Daleka Podróż c.d. |
13.06.2017 | Anna Budzowska | Mistrzowie w Monachium |
10.11.2017 | Waldemar B. Łuczak | Dobroć |
28.11.2017 | Anna Budzowska | Kurs SES w Toscanii - wspomnienia z wyjazdu |
21.05.2018 | Anna Budzowska | Ahmyo Retreat na Hawajach 15-19.04.2018 |
20.09.2018 | Bożena Gall | Moja uroczystość Integracji z Duszą |
02.07.2020 | Lidia Podlipna- Salwa | Zakochana Jestem w Swoim Tworzeniu |
08.07.2020 | Mirka | Jestem |
08.07.2020 | Mirka | Być |
20.08.2020 | Anna Budzowska | Pamiętnik Mistrza |
05.09.2020 | GJ | Mistrz przez małe m |
07.09.2020 | Ewa Rydzewska | Dziennik Ewy |
13.01.2021 | Miriam | Jesteś dla siebie najlepszym przyjacielem |
23.02.2021 | Iwona Wisz | Amnezja i Antidotum |
03.04.2021 | Iwona Wisz | UNIA |
30.04.2021 | Ewa Witek - Piotrowska | Edukacja w Nowej Energii |
24.05.2021 | Diana Molenda | BYCIE i CZUCIE cielesnej transformacji |
28.06.2021 | Włodek Salwa | Cztery Filary Świadomości |
28.07.2021 | Miłosz Niedziela | Anioł - kompozycja własna |
13.09.2021 | Lidia Podlipna - Salwa | Słowo na ławeczce - część 1 |
14.09.2021 | Sylwia Maria Paradowska | WYSTARCZY BYĆ, TAK PO PROSTU |
14.09.2021 | Sylwia Maria Paradowska | A CO JEŚLI JESTEM ANIOŁEM? |
17.09.2021 | Iza Cendecka - Rajewska | UMARŁAM WIĘC JESTEM |
25.02.2022 | Diana Molenda | PRZYTOMNA OBECNOŚĆ |
23.02.2022 | Istne Ja | MISTRZ |
24.03.2022 | Lidia Podlipna - Salwa | Słowo na ławeczce - część 2 |
26.03.2022 | Alina | Doświadczając Wszystkiego |
27.03.2022 | Lidia Podlipna - Salwa | Słowo na ławeczce - część 3 |
01.04.2022 | Mirabella | Słowiańskie Mistrzynie |
06.06.2022 | Iza Cendecka - Rajewska | Przekaz od Boskości |
10.11.2022 | Miriam Kądziołka | Zośka Samośka |
Kliknij na link tytułu, aby przejść do artykułu
Miriam Kądziołka, 10 listopada 2022
Iza Cendecka - Rajewska, 30 maja 2022
Mirabell, 1 kwietnia 2022
Lidia Podlipna - Salwa, 27 marca 2022
Alina, 26 marca 2022
Lidia Podlipna - Salwa, 24 marca 2022
Istne Ja, 23 marca 2022
Diana Molenda, 25 lutego 2022
Izabela Cendecka - Rajewska, 17 września 2021
Sylwia Maria Paradowska, 14 września 2021
Sylwia Maria Paradowska, 14 września 2021
Lidia Podlipna - Salwa, 13 września 2021
Przemiła Shaumbro, chciałbym zaśpiewać
Ci piosenkę.
Dzisiaj chciałbym zaśpiewać Ci
piosenkę, która ma już swoje lata (od jakiegoś czasu jest nastolatką ;))
ale dla mnie nie dość, że jest ciągle aktualna, to cały czas odkrywam w niej coś
nowego.
Wiele razy przypominała mi o czymś, uczyła mnie, dodawała otuchy.
Ostatnio myślę o niej trochę jak o historii, do której opowiadania zachęca nas
Adamus.
Chciałbym podzielić się tą historią.
Chciałbym podzielić się wieloma historiami! :D
Może wniesie ona coś w czyjeś życie, tak jak wniosła w moje.
Miłosz Niedziela, 28 lipca 2021
Włodek Salwa, 28 czerwca 2021
BYCIE i CZUCIE cielesnej transformacji
Diana Molenda, 24 maja 2021
Ewa Witek - Piotrowska, 30 kwietnia 2021
Iwona Wisz, 3 kwietnia 2021
Iwona Wisz, 23 lutego 2021
Jesteś dla siebie najlepszym przyjacielem
Miriam Kądziołka, 13 stycznia 2021
Ewa Rydzewska, 7 września 2020
GJ, 5 września 2020
Pamiętnik Mistrza
Anna Budzowska, 20 sierpnia 2020
Wyczarować sobie świat
Namalować obraz życia
Płynąć z wiatrem jak chmura po niebie
Tańczyć do muzyki swojej duszy
Być....
Być miłością w której zanurza się oddech
Rozkwitnąć jak kwiat i być zapachem wabiącym
Unieść się na skrzydłach wolności i poszybować jak ptak
Być słońcem ,które rozświetla wszystkie mroki ciemności
Wyrosnąć z ziemi jak drzewo aby dotknąć nieba
Dotknąć ziemi i poczuć jej puls
Być ekstazą ,która rozbudza zmysły aby bardziej czuć
Być pełnią życia, która zawiera w sobie wszystkie kolory tęczy
Być miłością kochającą siebie do szaleństwa.
Mirka, 8 lipca 2020
Jestem motylem, który tańcząc na wietrze czaruje
czasoprzestrzeń...
Jestem lekkością ,która unosi zmysły w blasku słońca...
Jestem bezkresną wolnością, która sięga tam gdzie dosięgnąć pragnie...
Jestem muzyką ,która wibruje w powietrzu, zapraszając do tańca wszystko co
istnieje...
Jestem głosem, który śpiewa pieśń, dotykając uczuć...
Jestem wibracją , która porusza to co nieporuszone...
Jestem istnieniem odsłaniającym to co niewidzialne, aby magia otuliła wszystko
swoją mocą...
Jestem przestrzenią w której zanurza się oddech duszy, by napełnić miłością cały
mój wszechświat...
Jestem pieszczotą radości i szczęścia tulącą do siebie tchnienie życia, aby
ukołysać taniec duszy...
Jestem kim jestem....
Jestem miłością kochającą siebie do szaleństwa.
Mirka, 8 lipca 2020
Za♠kochana
Jestem w Swoim Two♠rzeniu.
pokochać, się w nim zakochać,
i je Kochać.
Zanim się nawet zacznie, jak i podczas realizacji,
na początku jak i na końcu...
Kocham swoje marzenia, i wiem, że każde się spełnia.
Każde, każde ma swoje urzeczywistnienie,
Rzecz, by znalazło się w wymiarze Ziemi...
Bo Kocham je wszystkie razem, i te już zaspokojone, i te jeszcze niewyrażone.
Kocham szczerze każde oddzielnie i wszystkie zebrane w jednym zestawie...
Te wydane na świat, i te będące w czekaniu.
Miłość Moja dla Nich jest taka sama, niczym nieuwarunkowana.
Zakochana jestem w marzeniu, i zakochana w urzeczywistnieniu.
A, gdy już jest wprowadzone,
miłość pierwotna pryska jak bańka mydlana, wydaje się,
jakbym już nie była nim zainteresowana.
.....lecz ono staje się dzięki temu wolne, dostaje miłość dojrzałą,
i na niej idzie w świat dalej.
Idzie w świat jako spełnione, by siebie rozmnażać.
............
Już nie do mnie należą te formy wyrażenia, moja jest świadomość,
że życie im dałam, rdzeniem ich się stałam, lecz one idą w drogę swoją.
Żyją życiem bez kontroli mojej.
Spotykam je czasami, popatrzę sobie na nie, mają się dobrze.
Zawsze, a ja mam spokój o nie i zadowolenie swoje.
Dzięki temu nie popada się w rutynę, dzięki temu można stwarzać nieustannie...
Korygować w trakcie, dopełniać, dostrajać do siebie.
.........................
Marzenia, to potencjały czekające na realizację.
Są jak dzieci, które tego właśnie pragną,
by je w świat wprowadzić, usamodzielnić, nadać kierunek-
i puścić wolnymi.
Tchnieniem ożywić, pasją poruszyć.
Z miłości sprowadzone, miłością uwolnione.
Z miłości do tworzenia,
powstają Moje Zrodzenia.
..............
Gdy idzie w świat zrealizowane marzenie, jako spełnienie,
staje się w świecie takim modelem.
Co raz wydane, może być powtarzane.
Mnożenie poprzez dzielenie, jest technologią standardu.
Ubiera się takie jedno spełnienie, w jeszcze pełniejsze wersje,
i zestrojone z tym, kto je weźmie...
Nosi siebie, i chodzi tak po świecie.
Na nich, jako na bazie...podstawie -
powstają nowe odkrycia, i technologie.
............
Inni je wyczuwają, potem wybierają ten potencjał,
rozwijają, doświadczając, daje im to radość, wzbudza pasję,
doprowadza do rozwijania jeszcze bardziej
innych potencjałów w trakcie,
tchnienia w nie świadomości własnej.
Pasja pasję wytwarza, nie inaczej.
Wolność na wolność najdzie.
Pokój napotka na pokój, obfitość siebie odnajdzie...
Harmonia, Mądrość, Równowaga, Radość, Zdrowie Doskonałe, Dostatek, a i nowa
biologia Ciała...
Ukochanie
Lekkości, gracji i fantazji... szerokie otwarcie na Wyobraźnię,
horyzonty bez granic, odwaga, a i czar....
zawsze to wszystko siebie pomnoży jeszcze bardziej.
Aby wybrać, by życie im nadać.
Aby wybrać, by wyrazić, jak macierzystą komórkę z własnej podstawy.
Wczuć się sobą całym.
Pozwolić Mu Przejawić.
to...
sprowadzić do własnego życia.
ruch nadać, w działanie oprawić.
Nic więcej nie trzeba.
Nic innego większego wpływu nie ma.
Życie można uczy-n-nić, czyniąc przyjemnym, więc łatwym.
Łatwa jest manifestacja bez wysiłków a i zmagań.
Wprost-prosto-po prostu dać do przodu
i wypełnić Sobą.
...........................
Najwięcej pasji czuję przy wprowadzeniu, i podczas obserwacji,
i asystowaniu temu spełnionemu marzeniu.
Kocham widzieć na żywo, jak te zbiegi zdarzeń, które się pojawiają,
wykonują zgrabny taniec...
Wiem, że są dla Mnie.
Więc mam oczywisty zachwyt.
Ta łatwość, jest jak magia.
Czasami bywa, że aż tchu brak,
bo buzia otwarta niczym u dziecka małego...
Jakieś odkrycia, synchronia jak baletnica...
Wdzięczna dźwięczność brzęczy.
Wszystkość się cieszy.
Łatwo sprowadza się marzenia na ziemię teraz.
Wchodzą do rzeczywistości jak masło na bułeczkę, są jak pesteczka, bez problemów.
Wolne od obciążeń, trudów, zmagań i znojów.
Są lekkie, więc łatwe i miękkie.
Plastyczne bardzo, zanim ubiorą siebie w strukturę...
Trochę krążą wokół szukając dla siebie najdogodniejszej formy,
no i pragną mieć sprowadzenie.
Same dbają o siebie, nie są to trudne dzieci,
nie trzeba ich długo niańczyć, ani wpadać w paranoje troski nadmiernej i
kontroli.
Nie odejdą, póki nie dojrzeją, nie ma obaw, że uciekną.
Nie wolno widzieć niczego problemem,
bo....
Jak marzenie, czy pragnienie może być problemem?
Marzenie ma być spełnieniem!
Chyba, ze problem będzie marzeniem.
.................
I miłość daje ten power,
bo ukochanie siebie jako Twórcę ma możliwość podziwiania, poruszania energii,
wprowadzania do życia, czego się pragnie i czego odczuło wewnętrzną potrzebę.
Z własnego Pola Twórczej Wyobraźni Przebogatej następuje urzeczywistnienie dla
siebie.
.................
Można to samemu do życia wnieść, nie trzeba zespołu siłaczy,
nie musi się nikomu z marzeń tłumaczyć, ani przymuszać nikogo do realizacji...
Zawsze się znajdzie odpowiednie wsparcie, samo przybędzie.
Zawsze, zawsze, zawsze pojawią się służące energie.
Nie trzeba biegać za ludźmi, i głosów zbierać, ani akcji czynić wszelakich,
by pozyskać aprobatę dla swoich marzeń.
................
Bo wcale to nie są wielkogabarytowe sprawy do dźwigania, a lekkość ich jest
napędem,
i zaufanie, ze gdy raz wezwane, na pewno przybędą.
W odpowiednim Czasie.
Wielkie jest echo tego, i dźwięk, i zapach się roznosi, niczym pieczony chleb.
Największe marzenia potrzebują najmniejszego wysiłku- czyli Tchnienia...
Krążenie wokół drobiazgów sprawia, ze i nogi bolą, i ciału nazbyt ciężko,
i się wszystko chwieje, trudno więc rozchwiane zgarnąć jedną ręką..
Wątpliwościami się ziemię zadepcze...gdy(ż) się drepcze.
Wahania są zbyteczne.
Zadręczanie samego siebie, to podstawowe utrudnienie,
bo marzeniu wyłonić się ciężko, i energia rozproszona wycieka,
i samemu trudno znieść siebie w roli walczącego.
Marzenie i spełnienie, jeden punkt spójny mają, są Jednym i w Centrum.
I wewnątrz, by na zewnątrz.
Gdy wsadza się roślinkę w ogrodzie, nie chodzi się wokół, udeptując glebę przy
korzeniu, zaglądając ziarnku pod ogon.
..................
Najlepiej, jeśli wprowadzane marzenia mają postać Wartości.
Szczegóły same o siebie zadbają, a wartości najwyższe, z półki górnej,
z chęcią zajmą na ziemi miejsce, zlecą jak ptaki bardzo pięknie, jakby skrzydeł
dostały, szczęśliwe, że to właśnie One wybrane zostały.
Wybór, na który tylko czekają,
bo jedynie przybyć pragną, by być materialnie...
W postaci jakiejś.
I Służyć.
..............
A ludzie tak rzadko je wybierają, bo chyba wolą te małe...
Energie służące są wszędzie dostępne i zewsząd!
Chętnie przybędą.
Najbardziej te śmiałe, są śmiałe.
Wchodzą odważnie, i one mają najwięcej pasji.
Dzieła własne- jak dzieci... żadne nie jest złe,.
Każde ma swoje jeszcze pełniejsze wersje, odkrycia, rozwinięcie,
aby tylko pozwolić im zaistnieć,
aby tylko lekko dotykać, by nie popychać, nie szturchać,
i by je kochać, miłością owiać, jako wyraz siebie...
Zadziwienie jest, jak magicznie dostrajają energie się.
.........
Ostatnio napisałam maila- odpowiedź na jakieś pytanie, komuś... czytam go, nie
mogę się naczytać, zakochana w swoim wydaniu energii poprzez słowa, jak i w
przestrzeni pomiędzy nimi.
.........
Zakochana jestem w każdym moim tekście, a i obrazie, a i ogrodzie, a i w każdej
części Domu.
Kocham. gdy patrzę, kocham gdy koło niej przechodzę, pieszczę ją swoim wzrokiem,
podziwiam i cmokam...
a i w każdym sprzęcie nawet, jaki się stworzył, jaki sprowadziliśmy do naszego
Domu,
a i w każdym Moim jak i Naszym wyrażeniu- z osobna, i Jako tez razem.
Kochamy kochać nasze urzeczywistnienia.
Za każdym razem ma się dziecka ciekawość, a i matki/ojca zachwyt, gdy sie patrzy,
jak dzieci wzrastają, rozkwitają, rozwijając swoja dojrzałość.
..........
Uświadomiłam sobie właśnie dzisiaj, jakie to jest niesamowite,
być zakochanym po uszy we własnej kreacji- i to każdej, bez przywiązania do
żadnej.
Jak wspaniale jest pozwolić energii na poruszanie i przybieranie różnych postaci,
obserwowanie jak się dostrajają kompozyty same.
...................
Stwarzanie, świadome wybory lekkim muśnięciem robione, tak niby mimochodem,
wypływające jedne z drugich, w spektrum danej wartości się znajdujące,
same się pojawiają, nawet zanim myśl o nich..
I jest to fenomenalne w swej prostocie, i robiłam to od zawsze… lecz jeszcze bez
tej świadomości, ze stwarzanie jest tak naturalnym stanem, jak oddychanie.
Nie da się żyć bez stwarzania, rzecz w tym, by stworzenie swego stwórcę miało, i
by stworzyciel pamiętał już za każdym razem, ze jest tym, który życie daje
wybranym przez siebie wyrazom.
I tak to jest.
1 lipca 2014r.
Moja uroczystość Integracji z Duszą - uhonorowanie Mnie i Mojej Duszy
Rok temu w urodziny czytałam we Wróżce o ślubach sologenicznych w
Stanach. Kobiety biorą ślub same ze sobą, często będąc w kontrze do facetów.
To nie moja bajka. Mnie w tym intrygowało podkreślenie Miłości do Siebie Samej!
W ułamku sekundy wiedziałam że to zrobię!
Dzień urodzin nie minął a ja już kupiłam pierścionek i obrączkę- na szyję nie na
rączkę!
Na początku miało to być głośne oznajmienie Miłości do Samej Siebie rodzinie i
przyjaciołom przy asyście przyjaciół z Shaumbry.
Ale dla zgrywu oznajmiłam Shaumbrze o ślubie i od razu pytania z kim – nigdy
odpowiadając nie skłamałam -
- z kimś kogo znam od ponad pół wieku
Na jaką literę imię – E – bo jestem Bożenna Ewa (BoE15)
Czy go znamy? I tak i nie. I tu szukanie po znanych, może ze słyszenia osobach z
mego towarzystwa.
Czy się nie boję utraty WOLNOŚCI? NIE
Ubaw był parę miesięcy po czym Ci bliżsi z Shaumbry dochodzili do istoty tej
uroczystości- potem była to tajemnica poliszynela, po czym wszyscy wiedzieli –
prawie wszyscy.
A ja się szykowałam.
Finanse – jestem emerytką, mam wystarczająco na to co chcę, ale z miesiąca na
miesiąc zostawało mi niewiele. Ustawiłam budżet na 4 tysiące.
Po pół roku miałam to w kopertce i o dziwo jak coś wydawałam to znowu było 4!
Dopiero w dwa tygodnie przed imprezką malało, oczywiście uzupełniałam kopertkę
ale kto bogatemu zabroni szaleć! Nie mając mnóóóóóstwa pieniędzy?
Mając obfitość w sobie pieniądze się znajdują! Honoruję siebie za to jak łatwo
to poszło!!
Lokal – zaczęły się kłopoty , bo NIE USTRZEGŁAM SIĘ MAKYO!
Od razu, we wrześniu ogłosiłam że będzie to 27 maja . W 1 rocznicę ślubu
młodszego syna.
Miały to być uroczystości równoległe na dwa towarzystwa ze mną w osobie
łączącej.
I co? I nico!! Maj to miesiąc komunii w kościele. Brak wolnych terminów w kilku
lokalach.
Przeszkody – pytając Siebie – czemu? Dowiedziałam się że dopadło mnie MAKYO
OCZEKIWANIA określonego zachowania syna i synowej!!
A oni zachowali się zupełnie niekonwencjonalnie – w końcu to rodzony syn!
Sami tydzień wcześniej urządzili mi urodziny z niebieskim szampanem ze srebrnym
pyłem! A na imprę nie przyszli. I SPOKO!
Ja zdałam sobie sprawę, że termin majowy byłby imprezą ZEWNĘTRZNĄ, bez
dostatecznej głębi.
Kocham Siebie – OK
Biorę ślub sama ze sobą – OK
Ale którą ? Bożena z Ewą - OK
Ale JEST MNIE TAK WIELE - dlaczego te 2 aspekty mają dominować?
Z tego wyszła najpierw kolejna mocna integracja aspektów i już miała to być
impreza Integracji Aspektów – ale czegoś mi tu brakowało – czułam zintegrowanie
i czułam brak czegoś więcej. Na początku sierpnia pojechałam na 5 dni do Krynek
wyposażona w książki CC, sama w kilkupokojowym domu i mnie olśniło, że to czego
mi brakowało to świadomość Integracji z Duszą!
To nie chodzi o to, że ją zintegrowałam w dniu urodzin 15 września, to było
wcześniej i po kawałku. To nie chodzi o to, że nie może nasza integracja być
pełniejsza – nie zagłębiam się w to.
Wiedziałam, że CHCĘ UHONOROWAĆ SIEBIE i MOJĄ DUSZĘ!!
Sama sobie wyprawiłam weselicho – BO BYŁO TOTAL WESOŁO!
Na 30 osób, na 3 dni z poprawinami i poprawinami poprawin. Z koncertem gongów i
kamertonów. Z ogniskiem na działce szwagra – bo impra była na RODOS!
Rodzinnych Ogródkach Działkowych Ogrodzonych Siatką!
Połowa Shaumbry – druga to rodzina i dawniejsi przyjaciele.
A tort? Był, był 2 warstwowy
1 z napisem : I EXIST
2 z napisem : I AM THAT I AM i gąsienicą idącą do 2 warstwy i z motylem
siedzącym na wierzchu, którego dostała wnusia, bo motyle „sponsorowały” tę
imprezę w akcentach dekoracyjnych.
A to że 6 letnie wnusia powiedziała że było fajnie! – to uważam za największy
sukces Integracji, bo wcześniej nie miałam problemu,
by wytłumaczyć jej jak ważne jest nasze porozumienie z Duszą – tym Czymś w środku nas!
Galeria fotek z uroczystości - (kliknij w miniaturkę aby powiększyć)
BoE15 – Bożena Gall, Warszawa 15.09.2018
Ahmyo Retreat na Hawajach
Cóż to było za szczęście wybrać dla siebie Hawaje i wyjazd na Ahmyo
Retreat. Lecieliśmy długo i z przesiadkami. Po wylądowaniu w Los Angeles było
bardzo gwarno i staliśmy w kolejkach. Energia masowej świadomości była bardzo
odczuwalna, ale gdy tylko weszliśmy na bramki na Hawaje, wszystko się zmieniło.
Świat jakby spowolnił, pracownicy lotniska cały czas żartowali uśmiechnięci i
nawet buty na bramkach rozbierało się z radością. W samolocie powitała nas
stewardessa z kwiatem plumerii we włosach i z niesamowitą radością i pasją do
swojej pracy. Lotnisko na Hawajach zupełnie nas zaskoczyło. Zamiast betonu i
zamkniętych ścian zobaczyliśmy otwarte przestrzenie (Hawajskie lotnisko w
większości nie jest przykryte dachem), ludzi leżących na trawie i knajpkę
surferów z kolorowymi deskami na ścianach. A jaka energia! Jakby ktoś człowieka
zanurzył w ciepłej miękkiej wodzie. Nasz taksówkarz był najbardziej prawym ze
znanych mi taksówkarzy i jechał bardzo wolno, tak jak wszyscy na Hawajach. Tam
samochody dosłownie wleką się po ulicy i nieważne czy jest pusta prosta droga,
czy światła. Dla mnie to było uliczne Eldorado, taka energia SLOW.
Hawaje przywitały nas piękną pogodą, codziennie koło piątej rano budziły nas
ptaki, ale nie tak jak w Polsce, tych ptaków tam jest tysiące i dosłownie
czujesz, jak tysiące ptaków budzi cię w radości do życia, w zachwycie nowego
dnia. Wstawaliśmy przed wschodem słońca i na naszym cudownym balkonie z widokiem
na ocean witaliśmy nowy dzień. To może brzmi zbyt cukierkowo, bo oczywiście
byliśmy wykończeni podróżą i zmianą czasu, ale to nie przeszkadzało nam wpadać w
zachwyt i trwać w nim bez ograniczeń. Zresztą ta wolna energia, jakoś tak
działała, że człowiek zapadał się w to bez oczekiwań. Po prostu wychodziło się
na ulice, szło do oceanu i tyle, bez żadnych planów, bez pośpiechu. Zwyczajnie
chłonęło się piękno.
Nasz retreat rozpoczął się trzeciego dnia po naszym przyjeździe na Hawaje. Na
miejsce podjechaliśmy Uberem, bo ten środek komunikacji jest tam najbardziej
popularny. Nawet to było wyjątkowe. Nie musiałeś jechać autobusem z jakimś
znudzonym kierowcą, tylko zamawiałeś Ubera, ktoś przyjeżdżał po ciebie w ciągu
2-3 minut, zawsze to był ktoś miejscowy, kto kochał swoje życie i miejsce
zamieszkania, więc dzielił się wszystkim, co dla niego najlepsze.
Pierwszy dzień z CC to było luźne spotkanie nad basenem. Linda i Geoffrey
zadbali o dużo wina, przekąsek na ciepło, kawę. Dla każdego coś miłego. Shaumbra
powoli zjeżdżała się z różnych miejsc na Hawajach i mogliśmy zajrzeć sobie w
oczy. Nasz retreat był przewidziany na 30 osób. Jak na Shaumbrę to było dużo
młodych ludzi. Tego pierwszego dnia wypiliśmy strasznie dużo wina, co później
odnotował dla nas Geoffrey kolejnego dnia. Nie uwierzylibyście ile butelek może
wypić 30 osób w wysokiej świadomości :D. Przy zachodzie słońca odnotowaliśmy na
niebie znak CC, co gruntował nasze spotkanie w Willi Ahmyo.
Kolejny dzień to był czas opowiedzenia o sobie w przestrzeni przy basenowej.
Każdy dostał w swoje ręce mikrofon i opowiadał po angielsku kim jest, skąd jest
i który to jego retreat na żywo. To było ciekawe taka ekspresja każdego z
osobna. Jeden z uczestników Iron, który występował jako król w ostatnim teatrze
Shaumbry, przedstawił się w bardzo oryginalny sposób. Poprzedniego dnia Linda
dała mu przywieszkę z napisem Geoffrey Hoppe i powiedziała mu, że jego plakietka
gdzieś się zapodziała, więc może nosić Geoffreya. Kiedy nadeszła jego kolej,
Iron wstał i powiedział, że obudził się dziś i nie wiedział kim jest. Stracił
swoją osobowość, stracił pamięć o tym kim jest. Rozejrzał się po pokoju i
stwierdził, że na stole leży jego plakietka z napisem Geoffrey Hoppe więc wpisał
to w internet i wyszło, że jest jakimś guru w dziwnej organizacji. Na stronie
tej organizacji znalazł Hawaje na których najwidoczniej jakimś cudem się znalazł
i adres Willi Ahmyo w której miał prowadzić jakieś warsztaty. Przyjechał więc na
miejsce, założył swoją plakietkę, usiadł tam, gdzie mu kazano i teraz opowiada
nam tą historie. Nadal nie wie kim jest, poza tym że „Jest kim jest” bo tak
wyczytał na stronie CC. Iron wszystko to mówił z absolutną powagą, co jeszcze
bardziej wzmocniło efekt zabawy tą sytuacją. Wszyscy nie mogli się powstrzymać
od wybuchu śmiechu i śmialiśmy się długo. Tak zaczęliśmy i z tą energią
porzucenia tożsamości weszliśmy w retreat Ahmyo.
Wieczorem poszliśmy z kilkoma osobami pełnych radości życia na wspaniałą kolację
w Willi pełnej drzew i zieleni. Jedliśmy tam niesamowicie smaczne dania,
restauracja zadziwiała pięknem i wspaniałą kuchnią. Cieszyliśmy się jak dzieci z
kolejnych talerzy i naprawdę było cudnie.
Kolejnego dnia odbyły się kolejne rozmowy i meraby z muzyką, tym razem
siedzieliśmy wszyscy w Willi Ahmyo. Cała willa jest zbudowana w stylu
Toskańskim. Przepiękne i stylowe dodatki, dużo przeszklonych przestrzeni, super
wygodne kanapy, dwie łazienki, kuchnia, trzy podwójne sypialnie. Wokół domu
rosną niesamowite okazy zieleni, wszędzie wystają drzewa, dorodne liście,
kwiaty. Trochę mi to przypominało niebiańską przepowiednie i te parki, w których
natura emanowała własnym światłem. Wchodziło się na teren willi jak do
zaczarowanego ogrodu. Wszystko tam jest tak pięknie dopracowane, że można by
było opowiadać o tym w nieskończoność. Na części basenowej są porozkładane
parasole z krzesełkami, jest też łazienka i zadaszone, zaciemnione miejsce na
odpoczynek. Jest też oczywiście widok. Siedząc na tarasie z basenem widzi się z
dala ocean, a wszędzie wokół zieleń. Wspaniale, że Linda i Geoffrey stworzyli
dla Shaumbry tak piękne miejsce. Czuję ogromną wdzięczność do tego co tam dla
nas zrobili.
Każdego dnia po spotkaniach z Adamusem wracaliśmy do willi na wspólne zachody
słońca. Wszyscy zasiadali na krzesłach i kierowali swój wzrok w stronę oceanu,
Linda włączała piękną powolną muzykę i przez około 60 minut nikt nic nie mówił.
Wszyscy gruntowaliśmy w sobie piękno i energię, którą przez cały dzień
podsycaliśmy. To był taki czas medytacji, oddechów, czas tylko dla siebie. Ptaki
śpiewały nam serenady, żaby rechotały, chmury odbijały się w basenie. Nasza
pogoda od trzeciego dnia nie była słoneczna, niebo było zachmurzone i czasem
padało. Śmialiśmy się, że niebo nas oczyszcza. Jednak te wspólne siedzenie i
gruntowanie przy basenie było zachwycające nawet baz widoków zachodzącego
słońca. To był wyjątkowy czas.
Kolejne dni mijały i kolejne opowieści przedstawiał nam Adamus. Opowiadał wiele
o tym jak to będzie wyglądać w przyszłości. Drugiego dnia nawet się wkurzyłam na
niego, a on na mnie, z tego pakowania wszystkiego w kiedyś. Adamus odwlekł nasz
pełny proces realizacji Ahmyo na za kilka lat. Ja realnie czułam wolną kreację
już przed wyjazdem. Wiele rzeczy było dla mnie powtórzeniem tego co sama
przeżyłam w tym życiu, czego sama już doświadczyłam i doświadczam. Tak samo było
na kursie SES. Dla mnie to co on odwlekał działo się w teraz, więc kiedy
powiedziałam, że daję sobie jeszcze 2 dni do pełnej realizacji wkurzył się. ?? I
ja też się wkurzyłam. To było takie wzburzenie energii, teraz widzę jak pięknie
mi ta sytuacja pomogła rozwinąć skrzydła.
W przedostatni dzień retreatu Linda i Geoffrey zorganizowali dla nas PIZZA PARTY
nad basenem. Zajadaliśmy się przepyszną ciepłą pizzą, piliśmy wino. Poprzedniego
dnia Libi z Australii nauczyła się tańczyć Hula w pobliskim hotelu, wiec
wyprosiłam Geoffreya o trochę muzyki do nauki tego tańca. Szybko się okazało, że
żywsza muzyka bardziej przypadła nam do gustu i większość zgromadzonej Shaumbry
tańczyła radośnie przy basenie przez kilka godzin. Było w tym dużo radości i
niepohamowanej ekspresji. Geoffrey dał się ponieść naszemu wolnemu nastrojowi i
zapalił przy stole papierosa, dokładnie wtedy, kiedy Linda zniknęła na chwilę w
willi. Kolejne 3 osoby dołączyły się do tego pirackiego pomysłu ( na terenie
willi obowiązywał całkowity zakaz palenia, poza jednym, jedynym wyznaczonym
miejscem przy garażu) i z radością paliliśmy nasze papierosy przy tańczących.
Kiedy kończyliśmy palić nagle z nikąd wyłoniła się Linda z najbardziej karcącym
spojrzeniem jaki kiedykolwiek widziałam. ?? Wszyscy zebrani udawali niewinnych,
a Linda wręcz zabijała wzrokiem. Podniosła wzburzony głos i wszyscy szybciutko
zgasiliśmy papierosy, poza Geoffreyem, który zrobił to w pierwszej sekundzie,
gdy zobaczył niezadowoloną żonę. To było bardzo śmieszne, przez chwilę
pomyślałam, że jestem w amerykańskiej komedii, w której aktorzy robią te swoje
dziwne miny, a publiczność długo klaszcze.
I tak to trwało, od rana rozmowy z Adamusem, później meraby, w trakcie kawy i
ciastka. Potem przerwa na obiad lub spacer i wspólny zachód słońca. Potem
kolacja z shaumbrą, wino i piękno.
Ostatniego dnia opowiadałam o mojej kreatywności, o wolnej kreacji, którą czuję
na co dzień. Hubert pokazywał zebranym jak kiedyś rozkazywaliśmy energii żeby
nam służyła. Adamus kazał mu usiąść na swoim krześle i zrobić spektakl. To był
jeden z najśmieszniejszych momentów na całym wyjeździe i wszyscy później
gratulowali mu, że odważył się zagrać w spektaklu Adamusa. Później był czas
pytań i odpowiedzi i wiele rzeczy ukazało się wtedy po raz pierwszy.
Cały ten wyjazd dał mi bardzo dużo klarowności tego co się ze mną dzieje, co
dalej mam robić, jak to będzie wyglądać w przyszłości. Miałam niesamowite stany
połączenia z moim Mistrzem, przychodziła świadomość, czuło się całym sobą
wisdom. Warto było tam jechać, choćby po jeden taki stan, już nie mówiąc o
pięknie jakiego doświadczyliśmy. Już nie mówiąc o ludziach, Mistrzach jakich
spotkaliśmy na swojej drodze, o niekończącym się śmiechu, kreacjach wprost z
niczego, energii Hawajskiej i wielu sytuacji, które przyciągnęliśmy. Ach…! Cóż
to był za wyjazd droga Shaumbro.
Kilka energetycznych fotek z Kono, Hawaje (kliknij w miniaturkę aby powiększyć) :-)
Ania Budzowska,Warszawa, 21.05.2018
Kurs SES w Toscanii - wspomnienia z wyjazdu
Jeśli ktoś z Shaumbry kocha siebie i swoje kreacje i czuje, że nie potrzebuje
przechodzić SES*-u, to prawdopodobnie ma racje. Jako mistrzowie wszystko możemy
przejść na swój sposób i doświadczyć w na swoich warunkach, ale przyznam, że
podsumowanie całej mojej drogi do bezwarunkowego kochania siebie, w cudownej
Toskanii, u boku wspaniałych włoskich nauczycielek Shaumbra, w przepięknej
scenerii bezpiecznej przestrzeni to była prawdziwa przyjemność.
Kiedy dotarliśmy z Hubertem na miejsce byliśmy bardzo zmęczeni całą podróżą.
Następnego ranka, kiedy zaczynał się SES nie czuliśmy jakiejś specjalnej
ekscytacji tym, co ma się wydarzyć przez kolejne dni. Wiele osób przechodzących
proces SES, nie czuło się najlepiej po kursie, ale my postanowiliśmy wykreować
to inaczej, łagodnie i czerpać z tego przyjemność. Wybraliśmy Toskanię, a
dokładnie Livorno włoskie miasto nad samym morzem. Wybraliśmy także swoje
towarzystwo, wino, winogrona, ser, bagietki i oliwki. To był wspaniały wybór.
Każdy dzień szkolenia był zupełnie inny, energia ciągle się zmieniała. Jednego
dnia było nam zimno, innego gorąco, czasem śmialiśmy się do rozpuku, innym razem
czuliśmy ogromne współodczuwanie z innymi mistrzami, którzy przeszli przez tą
samą mroczną drogę co my. Rysowaliśmy, piliśmy doskonałą włoską kawę z kakaowym
cukrem, zdarzały się zabawne dystrakcje i wszystko prowadziło nas jak zawsze
głęboko do samego siebie.
Bardzo chcę oddać tu honory dla Meli i Lucii, które przepięknie przeprowadziły
nas przez cały proces przyzwalania. Dom Meli to była istna świątynia miłości do
siebie, kolorowe ściany, tkaniny, obrazy, ozdobne krzesła i dodatki. Świece i
lampki o różnym natężeniu światła. Wszystko z energią miłości do siebie.
Prawdziwe piękno. Dostaliśmy wygodne kanapy, wodę i soki do picia, kocyki...
Nauczycielki przygotowały wszystko specjalnie dla nas i czuliśmy się przepięknie
zaopiekowani. Mela i Lucia dały nam poczucie wolności i bezpiecznej przestrzeni
jak nikt dotąd. Mistrzynie w służbie dla nas. Spotkanie Mistrzów. To było coś
niesamowitego. Przepiękna energia, która płynęła daleko poza ramy kursu.
Wraz z kolejnym etapem odkrywałam wszystkie doświadczenia, które przeszłam w
drodze do kochania siebie. Krok po kroku Tobiasz i Adamus przypominali mi moje
zmagania, odczucia, wzloty i upadki. Z każdym dniem gruntowałam swoje
doświadczenia i swoje mistrzostwo. To była niesamowita podróż uhonorowania
siebie.
Niezmiernie się cieszę, że Shaumbra uczy miłości do siebie i są osoby, które
wsparły ten projekt swoją obecnością. Nie znam kursu, który otwierałby tak jak
SES na wszystko, co mistrzowskie w naszym życiu. Ja przechodziłam ten proces
kilka miesięcy przed kursem. To była długa droga przyzwalania, upadania i
zaczynania wszystkiego od nowa. Nie wiem jak niektórzy przechodzą wszystko za
jednym razem przez 3 dni. To musi być niewyobrażalna transformacja i cieszę się,
że mogłam ją przerobić po swojemu.
Przejście całego procesu, dało mi głębsze zrozumienie tego, co robiłam dla
siebie od kilku miesięcy. Wszystko stało się przejrzyste i przyszły nowe
odpowiedzi na jeszcze niezadane pytania. Dodatkowo przechodziłam to wszystko
jeszcze raz z Hubertem, z którym wspólnie kreujemy w nowej energii. Nasza
miłość, wolność i wdzięczność wylewała się z nas falami. Zobaczyliśmy jak
głęboko zaszliśmy osobno i razem. Jak pięknie poszliśmy za czuciem, żeby
doświadczyć wspólnej relacji Mistrzów. Miłość bezwarunkowa. Wolność - to słowo
ciągle przechodziło mi przez głowę. Prawdziwa wolność. ..
Energia ciągle się transformuje, ciągle ją czuję w moim ciele.
Jeśli nie jesteście pewni, że kochacie siebie w 100 procentach - idźcie na SES -
to przyspieszy wszystkie wasze dążenia do wolności i niezależności. Jeśli
jesteście pewni i przerobiliście miłość na wielu wymiarach idźcie na SES -
wspaniale się ugruntujecie i uhonorujecie swoje mistrzostwo. Jeśli nie
odnajdujecie się w tych dwóch kategoriach idźcie na SES w Livorno w Toskanii,
pijcie wino, jedzcie winogrona, jakich nie ma nigdzie indziej, poznajcie
świetnych nauczycieli miłości i po prostu korzystajcie z życia mistrza, tak,
albo po swojemu. Bo po to doprawdy tu jesteśmy.
I tak to jest.
* SES - Szkoła Energii Seksualnych Tobiasza prowadzona przez certyfikowanych nauczycieli Crimson Circle. Aby dowiedzieć się więcej obejrzyj film z polskimi napisami - TUTAJ
Kilka energetycznych fotek z Toskanii (kliknij aby powiększyć) :-)
Zapraszam także na stronę http://themasterslife.com/pl/ , gdzie znajdziecie więcej naszych tekstów z życia
Mistrzów nowej energii. ;)
Anna Budzowska, Warszawa, 28.11.2017
Świeceniem swoim światłem do każdego
Kto jest gotowy do przebudzenia, inspirowaniem ludzi ,dzieleniem się miłością do
innych.
Teraz wiem, że to dobroć którą dawałem jest moją Dobrocią.
Jestem kim jestem, kocham was shaumbra i dziękuję za możność wyrażenia się w
piękny sposób.
Wiem że ludzkość nie zamierza się tak szybko zmieniać i wszelkie chęci z mojej
strony są już nie dla nich.
Jam Jest Prawdą, Drogą i Życiem.
Waldemar B. Łuczak, 10 listopada 2017
Najpiękniejsze są spotkania i miejsca, które zostają w
człowieku na zawsze. Naprzeciwko mnie siedzi piratka, zarzuca okrągły
materiałowy worek na ramiona i obgryza zwyczajnie jabłko, tak jakby nic się nie
działo, jak gdyby wokół niej nie krążyło właśnie trzystu Shaumbra w oczekiwaniu
na comiesięczny Shoud. Niesamowity spokój i suwerenność energii, to było coś co
najbardziej mnie zadziwiło i urzekło po tych wszystkich moich światowych
podróżach, zdobytych górach… Ludzie prawdziwie suwerenni, którzy są POZA energią
innych, poza zbiorową świadomością, poza światem współczesnym. Nikt piratom nie
powie co i jak mają robić.
Na początku Adamus zaskoczył uderzeniem świadomości, tak jak to tylko on
potrafi. Łubudup i teraz człowieku się pozbieraj, a na pewno potrafisz, jesteś w
końcu na wyjeździe Mistrzów w Monachium, to twoja kreacja, twój świadomy wybór,
twoje Jam Jest. Ale oczywiście udało się pozbierać, bez tego wszystkie inne
atrakcje przygotowane na ten szczególny weekend nie miałyby sensu.
Tworzyliśmy z Adamusem artykuł, kazał nam odpowiedzieć sobie kim jesteśmy. Po co
tu przyjechaliśmy, co będziemy robić. Już wcześniej próbowałam to wyjaśnić
koledze w mocno obleganej restauracji w Krakowie, kiedy jednak głośno wykrzyczał
w tłum ludzi: Jedziesz do Monachium słuchać jakiegoś ducha, który tak naprawdę
od wieków nie żyje i będzie się wcielał w jakiegoś znachora i jeszcze płacisz za
to 800zł? Cóż. :D Było odrobinę komicznie, przynajmniej ja się bawiłam świetnie,
czego nie można powiedzieć o gościach restauracji, którzy najchętniej uciekli by
z miejsca zdarzenia, gdyby nie zamówili już jedzenia.
Ale tak- siedzieliśmy w Monachium w Sali teatru, słuchając Adamusa z Suwerennego
królestwa, dyskutując o masturbacjach, Korei Północnej, świecie przyszłości z
książek Science Fiction z muzyką światła w tle i z perspektywy czasu naprawdę
było warto.
Za zamkniętymi drzwiami działo się naprawdę wiele. Bo byli z nami nie tylko
siedzący fizycznie ludzie Shaumbry, byli też ci przed komputerami, telewizorami,
odbiornikami radiowymi. Była z nami świadomość wielu tysięcy ludzi. Były też
duchy. Czuło się je na plecach, zwłaszcza drugiego dnia, kiedy ćwiczyliśmy
zmysły przy okazji koncertu zespołu SOY. Tańczyły po całej widowni i co jakiś
czas miałam na plecach ciarki. W końcu pozwoliłam sobie do nich dołączyć, przy
okazji ćwiczenia zmysłu zabawy/JOY. Ruchy energii to coś na co również zwróciłam
uwagę kiedy w przerwie siedziałam na schodach. Widziałam tych wszystkich ludzi
którzy krążyli po kawę, na papierosa, do sali i z powrotem na górę do łazienki.
Energia Shaumbry krążyła w kręgu i wracała do Sali raz za razem. Tworzyliśmy
karmazynowy krąg.
Jeśli chodzi o teatr, każdy z nas ma go pod dostatkiem w swoim życiu. Sami przed
sobą graliśmy już tyle ról, a wszystkie okazywały się tylko aspektami do
zintegrowania. Pewnie dlatego teatr Shaumbry okazał się dla tłumu takich
osobliwości wspaniałym i komicznym wydarzeniem. Śmiejąc się z postaci śmialiśmy
się z samych siebie. To była największa zabawa jaką można było zafundować
Mistrzom. Do tej pory zadziwia mnie jacy wszyscy jesteśmy podobni. Jak to
możliwe, że mieszkając tysiące km od siebie, w różnych państwach, różnych
warunkach życia, wszyscy działamy tak samo, przechodzimy przez te same pustki
wzniesieniowe, przez te same dylematy, dochodzimy do tych samych wniosków.
Shaumbra to naprawdę niespotykanie spójna grupa świadomych ludzi, a najlepsze
jest to że już nic nie musimy.
Geoffrey podzielił się tym z nami na początku tych dwóch dni. Opowiadał o tym
jak Adamus skarcił go, że ciągle się stara, być lepszym uczniem, szybciej dojść
do oświecenia, ćwiczyć medytacje i inne sraty pierdaty. (Nie żebym miała coś do
medytacji- uwielbiam je!) Ciągle ciężko nam uwierzyć, że jedyne co musimy zrobić
to się otworzyć i przyzwalać. NIC WIĘCEJ. Żadnych kursów, dodatkowych rozmyślań,
spokoju wokół – NIE. Po prostu przyzwalać, a oświecenie samo do nas przyjdzie.
Pewnie dlatego drugiego dnia przyszło do nas czterech gitarzystów, którzy grając
w pasji swoją muzykę, tak nas otworzyli, że zapomnieliśmy o swoich umysłach.
Adamus dostrzegł to i powiedział że po raz pierwszy czuje nas tak bardzo
przyzwalających na wszystko. Nasze umysły już nie musiały niczego doganiać, po
prostu poza nimi było czucie i to czucie się czuło całym sobą.
O tym czuciu opowiadał też Kuthumi. Dla mnie osobiście była to piękna chwila,
która ugruntowała moje mistrzostwo. Kuthumi opowiadał o czuciu ptaków, rzeki i
drzewa. Sama nie więcej niż dwa tygodnie temu czułam drzewo i rozmawiałam z nim.
Nie na głos, jak to robiłam zazwyczaj, ale czuciem i właśnie czuciem drzewo mi
odpowiadało. Wtedy to dla mnie było szokujące, teraz jest najpiękniejszym
prezentem który mogłam sobie dać wtedy w lesie.
I teraz już wiem czemu Mistrz chodzi do lasu samotnie, żeby pobyć w swojej
energii.
Zresztą radość z przybycia Kuthumiego była tak silna i nie do opanowania, że po
jego wystąpieniu cała Shaumbra niespodziewanie wyrwała się do tańca ze mną na
czele. Na pewno zespół YOHAM, który stworzył przepiękną oprawę muzyczną całego
sobotniego shoudu ogromnie się do tego przyczynił. Kto powie piratom –
Przestańcie tańczyć! Linda się nie odważyła, ale już Adamus następnego dnia
wyjaśnił wszystkim jak należy się obchodzić z energią radości po mistrzowsku.
Kazał wszystkim poczuć tą energię w sobie, bez poruszania swoim ciałem, poczuć
jak wyrywa się w nas piękno. Już teraz wiem dlaczego buddyjscy mnisi tyle
medytują w świątyniach.
Oni to dopiero muszą przeżywać dyskoteki w swoich ciałach.
Po tych intensywnych dniach pełnych Shaumbry i jej energii, pod wieczór udało
nam się dwa razy zaszyć w bezpiecznej przestrzeni w pobliskiej nieco schowanej
chińskiej restauracji, która czarowała wielkim podświetlanym ogrodem, miłą
obsługą i cichym spokojem.
To był czas naszego powrotu do siebie, czas zachwytu i była to z perspektywy
czasu naprawdę mistrzowska kreacja. Szczególnie słodkie ciasteczka z wróżbą na
pożegnanie, które idealnie trafiały w nasze stany z tamtego czasu.
Jeszcze ciągle przychodzą do nas obrazy z tego wyjazdu i wyjaśnienia wielu
spraw. Raz za razem odczuwamy na nowo to wszystko i widzimy realne zmiany, które
się przejawiły w naszym życiu po tym wielkim wydarzeniu.
Mam nadzieję, że następnym razem będzie nas więcej, będzie więcej opowieści, a
może już nic nie trzeba będzie nikomu opowiadać, bo zostanie tylko samo czucie.
Anna Budzowska, Warszawa, 13.06.2017
Daleka podróż c.d.
Posyłam światło mojej miłości i wdzięczności
Wszystkim czytelnikom tego tekstu.
Moja podróż nieco się przedłużyła.
Podjęłam konwencjonalne leczenie.
Postanowiłam uwierzyć lekarzom, żeby mieć pewność że zrobiłam wszystko co
mogłam.
Ale czy tylko dlatego czuję się jak nowonarodzona ?...
Moje doświadczenia z chorobą spowodowały, że urodziłam się na nowo, z
"posprzątanym"
umysłem, szczuplejszym ciałem, z nowym postrzeganiem rzeczywistości,
wyostrzonymi
zmysłami w moim nowym świecie.
W tej nierównej walce starałam się pomóc mojemu ciału jak tylko mogłam, spałam
po
kilkanaście godzin na dobę, spełniałam jego zachcianki, aplikowałam witaminy,
głaskałam i pieściłam.
Efekt - jestem nowa, wspaniała, unikalna w duszy i w lustrze.
Czuję się rewelacyjnie, jak nowonarodzona.
Czuję się świetnie w tej nowej skórze, lekko, dosłownie i duchowo.
Posprzątałam w głowie.
To ja jestem najważniejsza, każde nowe wyzwanie jest tylko albo aż nowym
doświadczeniem, żadnym problemem, tragedią.
Nie martwię się, słucham siebie, czekam i wszystko znajduje samo najlepsze
rozwiązania.
Dzieje się samo, tak to jest możliwe, łatwe, proste, klarowne.
Z radością czekam na to co wyniknie z danego wydarzenia, co przyniesie mi dane
doświadczenie ( bo wszystko jest doświadczeniem)
Nie zamartwiam się, nie wymyślam scenariuszy.
Cofam się tylko w siebie i czekam pamiętając że...
Ja Jestem, że to moje kreacje, że po coś są mi potrzebne, że coś wnoszą do
mojego życia i po prostu się dzieje.
Patrząc na świat z pozycji kochającej nad wszystko siebie samego, podziwiającego
siebie,
szanującego siebie, uwielbiającego siebie wszystko jest możliwe, łatwe, proste.
Czasami, gdy targają mną emocje staram się tylko nie reagować natychmiast,
próbuję stanąć obok siebie, nabrać dystansu.
Staram się przeczekać ten pierwszy moment, gdy człowiecza natura bierze
górę i chce robić wszystko po swojemu gmatwając wszystko co proste.
Tak, to najtrudniejsze momenty, gdy wychodzą wszystkie kotłujące się emocje.
Gdy wydaje się że wszystko jest nie tak, że dochodzimy do ściany i bijemy głową
w mur.
Ach te nasze wzorce, że trzeba krzyczeć, atakować wszystko i wszystkich, szukać
winnych gdzie się da.
Właśnie wtedy potrzebny jest nam głęboki oddech, skok za niski murek i przejęcie
roli obserwatora siebie samego.
Nabranie dystansu, cofnięcie się.
Żadnych , gwałtownych ruchów, spokój.
Czasami lepiej sprawić wrażenie, że odpuszczamy, wycofujemy się, dać odczuć
"przeciwnikowi"
(i nie mam tu na myśli drugiego człowieka) że wygrał.
Przegrana bitwa to nie jest przegrana wojna.
Wiara w siebie, w swoją unikalność, wyjątkowość, wielkość to jest to czego
zawsze się należy "trzymać".
Samowiedza, intuicja, czucie.
To jest to na czym budujmy nasz świat.
Nie dajmy sobie wmówić że jest inaczej.
To nie jest egoizm.
To jest Miłość i szacunek do siebie samego.
A czy możemy otrzymywać Miłość i szacunek, jeżeli sami siebie nie kochamy i nie
szanujemy?...
Przyzwólmy sobie na tę Miłość, doskonałość, odczuwane szczęście.
Jestem unikalna, wspaniała, jedyna w swoim rodzaju, doskonała - przyzwalam sobie
na to.
Dorota Chrobak, Bielsko-Biała 06.01.17
Daleka podróż
Kocham i Błogosławię to co do mnie przychodzi.
Wróciłam z bardzo dalekiej podróży mentalnej.
Przez jakąś część czasu liczyło się tylko ciało fizyczne, życie człowiecze,
zbiorowa świadomość, całe ludzkie makyo.
Zachorowałam, szpital, zabieg, walka z ułomnością fizyczności - pozorna.
Tak sobie trwałam w tym świecie wyimaginowanego cierpienia przez parę dni
i jak mi się wydawało nic innego poza tym nie istniało.
Jedynie przebłyski świadomości co jakiś czas.
Jestem Kim Jestem,
Kocham to Kim jestem i Kim się staję, powoli pozwalały wrócić.
Wróciłam, coś jakby zrzuciło ze mnie zasłonę.
Ja Jestem,
Ja Istnieję,
Ja Istnieję Świadomie.
Zaczęłam czuć cały świat płynący przeze mnie, poczułam każdy jego atom, każdą
cząstkę i zrozumiałam.
Ważne jest to co ja czuję, odczuwam i tylko temu należy ufać.
Poczułam wolność niczym nieograniczoną.
Bo to ja jestem, moje Jam Jest.
Słowa tego nie są w stanie w jakikolwiek sposób oddać.
To po prostu jest tam we mnie w środku.
Nie nazwane, niewyobrażalnie piękne, wolne, wielkie, wspaniałe.
Tak, doświadczyłam, poczułam.
Jestem Wolną Wspaniałą Istotą, Świadomą swej wielkości i doskonałości…
Choroba pozwoliła się zatrzymać, nabrać dystansu.
Pozwoliła w jakiś sposób zrozumieć że jest tylko dolegliwością ciała fizycznego
i zrozumieć.
Ja Istnieję, Ja Żyję.
Zabrzmi paradoksalnie, ale dzięki niej stałam się wolna.
Teraz pozwalam sobie cieszyć się pełnią zdrowia mojej biologii, a moje wspaniałe
ciało
fizyczne jest po to aby mi służyć.
I za to je także Kocham.
Dorota Chrobak, Kraków, lipiec 2016
Ciesząc się wszystkim, na co tak długo czekałeś
Radość, ach radość - tak!
Zdecydowanie to jest to, czego każde budzące serce pragnie.
To ta wszechstronna ekspansja życia.
To esencja, której tak bardzo ma się ochotę poddać…
Przemawia na różne sposoby, według indywidualnego języka, trafiając wprost na
przygotowany grunt.
Zasiewa nasienie pod owoc, bo owocem jest…
Ekspresja ta niesie, kołysze, porywa do tańca, flirtuje, zachęca…
Aż ją wpuścisz i zaufasz tej boskiej części w Sobie.
Zaprasza do ogrodu miłości… do boskiego rajskiego sadu, wypełnionego soczystymi
i wonnymi darami.
Prosta radość, może przywitać Cię każdego dnia, bez oczekiwań, czyli pojawi się
niespodziewanie, od tak.
Zapuka do drzwi, a gdy ją wpuścisz, to wiedz, że jest to wierna towarzyszka,
wspaniały przyjaciel i cudowna energia zabawy.
Radość może przybierać najróżniejsze formy, czyli można rzec,
że współpracuje z kreatywnością, czyli boskim wyrazem nas samych, Nas- Twórców
życia.
Kocham radość, szczególnie gdy wyrażam ją w swoim śmiechu… oj tak śmiech, to
genialna sprawa…
Lekki i radosny śmiech, troszkę figlarny, łagodny, a co kluczowe, to prosto z
samego wnętrza mnie samej.
Kocham to brzmienie, ten dźwięk unoszący się w przestrzeni i efekt, który
wywołuje u odbiorców.
Kocham po prostu się chichrać do rozpuku, grać i śmiać się…
To jest dla mnie lekkość przyodziewania się w różne role, szaty, kreacje w
teatrze życia, na wielkiej scenie,
którą można mieć wszędzie, gdzie tylko stawia się swoje stopy, gdzie zabiera się
Siebie, swoje Ja Jestem.
Czuję, jakie ma to działanie, ciche, pozakulisowe, sprawiające tyle frajdy i
dobrej zabawy.
Najprzyjemniej jest wtedy, gdy jest doborowa publika,
A nie w każdym miejscu na takową się trafi, lecz to nic, zawsze jest lustro w
domu.
I swoja przestrzeń w postaci pokoju, gdzie można śmiało robić i grać co tylko
się zechce hahaha.
Tak, zdarza mi się to często, gdy przenoszę się w swój świat wyobraźni, to jak
za dotknięciem, pstryknięciem wchodzi magiczna rzeczywistość,
Która swobodnie płynie pod takt moich dźwięków.
Dowiedziałam się, że jeśli czegoś nie ma, to można to sobie stworzyć - o
właśnie, dlaczego nie?
Jeśli wiem, że mogę, jeśli ufam sobie i daję temu absolutną wolność, to się
stwarza.
Najpewniej zachodzi to swoim trybem, nie wedle jakiś ram i oczekiwań w jaki
sposób, lub w jakiej formie ma zaistnieć.
Na pewno istnieje, a pewnym momencie pojawia się przede mną, by ukazać się w
całej swojej krasie, przychodząc do swojego Twórcy.
Teraz już to wiem, poczułam tego smak, a wcześniej istniało to jako informacja,
jako możliwość, potencjał… do wzięcia.
Prosto idź przez życie… oj tak!
Rzeczywiście w tej prostocie jest wszystko, w każdej jej sferze.
Badając ten obszar, tak po krótce, mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się, że
aż tak bardzo przez te eony sobie wszystko zagmatwaliśmy i utrudniliśmy…
Wręcz większość rzeczy i sens ich został wywrócony do góry nogami, zakłamany,
przemieniony itd.
Szok, ale jednak prawdziwe.
Prostota… piękna jest!
Radość… zaprasza do zabawy każdego dnia.
Drzwi… stoją otworem.
Miłość Siebie czeka cierpliwie… na każdego spragnionego Podróżnika.
Ja Jestem… jest kluczem wszystkiego!
Miriam Mikołajek (Wrocław, 02.02.2017r.)
Różnorodne dni, wielobarwne chwile, kalejdoskop
odczuć wszelkich…
I ten jeden moment, TERAZ, gdzie ani wczoraj, ani jutro nie ma żadnego znaczenia
…
Radość, szaleństwo, błysk, te iskierki w oku…
Śpiew prosto z serca…
Taniec lekki i płynny, przepełniony pasją, wyrażony daną ekspresją…
Śmiech, ubaw, skupienie, zanurzenie, i znów ta radość płynąca ze spotkań po
latach, po eonach …
Przy kawie, przy herbacie, wodzie czy winie lub piwie… interakcja otwarta…
swobodna…
Spotkanie z tym błyskiem w oczach… i chęć niekończących się rozmów o ziemskich
przygodach…
W tym nie ma nudy… w tym jest coś poza słowami… to magia momentu, to
przemieszanie twórczych energii…
Płyniesz z tym na fali, albo i nie, wychodzisz i zamykasz drzwi za sobą, choć
były dla Ciebie otwarte…
Skorzystasz lub pogardzisz, zaprzeczysz…
Wybór jest wyborem
Nikt nie ma prawa ocenić żadnego z wyborów… chyba, że nakreśli stan swój poprzez
swoje widzenie i na to spojrzenie, że takim dla niego, to zaistniałe coś jest
Tarcie… lub płynięcie
Główkowanie… lub odczuwanie
Jedność lub mnogość wyrazów różnobarwnych, niekończących się w przejawach wielu
Tożsamość jednoraka… lub Postać o wielu ekspresjach
Świadomość… lub uśpienie
Bywają również smutne dni, pełne gorzkich łez, goryczy…
Do nikogo… tylko stanem przejawione z wnętrza wypuszczone albo złapane i
rozpoznane
Lecące od ogółu…
Latają sobie w formie niewidocznych obłoków
Pełno ich wokoło…
Spotyka się je na co dzień, znasz je przecież
Niewidoczne, lecz wyczuwalne…
Kleją się jak lepy
Wdechem i wydechem mogą być odgonione
Pochodzą od twórców, co stąpają po Ziemi
Trochę lub bardziej uśpionych…
Tak, to ci, co o sobie zapomnieli… kim są w istocie, skąd pochodzą… boscy i
wielcy.
Ludzki umysł ich trzyma, wiara we wzorce, schematy… lecz i tak Twórcami są i
Twórcami pozostaną,
bardziej lub mniej świadomymi swoich własnych możliwości… ale jednak tworząc
swoją rzeczywistość.
Jakże płaczą ich zamknięte serca, z obawy przed otwarciem szczerym…
Jakże smutek ich środek wypełnia z powodu trzymania się na wodzy
Woła… wołają serca wielu…
I być może zobaczysz ich twarz uśmiechniętą, lecz w oczach pustkę…
Puste oczy… puste powłoki… zero czucia
Wcale tak nie musi być…
Bo serce, które woła ze środka… zostanie w końcu wysłuchane
Bo motyl, co w kokonie spał… z niego się w końcu wydostanie
Bo śpiącemu, w końcu znudzi się spanie
Bo dramaturgii… skończy się w końcu rozstrzyganie i uwagi na nią kierowanie
Człowiek zapragnie w końcu żyć pełną piersią, pełną gębą, z sercem otwartym, z
pieśnią na ustach…
Co tak właśnie brzmi…: „Wybieram i kocham ŻYĆ!!”
Jestem Kim Jestem
Miriam Jagoda Mikołajek (Wrocław, 27.01.2017r.)
- KLIKNIJ w pika aby przeczytać
Gracja Santos
22 stycznia 2017
- KLIKNIJ w pika aby przeczytać bajkę
Gracja Santos
27 października 2016
KLIKNIJ w logo Doroty aby przeczytać
KLIKNIJ w logo Doroty aby przeczytać
KLIKNIJ w logo Doroty aby przeczytać
- KLIKNIJ w pika aby przeczytać Koniec z Końcem
Gracja Santos
12 października 2016
- KLIKNIJ w pika aby przeczytać Opowieść
Lidia Podlipna - Salwa
31 maja 2016
ZAUFANIE DO SIEBIE SAMEGO & WOLNOŚĆ ABSOLUTNA & SAMODZIELNOŚĆ
Zacznę od tego, że wydawać by się mogło, że
zaufanie do siebie to taki tam zwykły temacik, taki wiecie, "a no słyszę to nie
od dziś "ufaj sobie".... i tak wiem wiem o tym, że to podstawa, ale dajcie mi
już z tym spokój"... (ahaha :))) znajome?) Być może tak, być może nie, nie
ważne. To tylko wstęp :)
Zaczynamy show.... :)
A jakże, przecież ta cała gra świadomości może być zabawą, kwestia spojrzenia na
to z innej strony, wyjścia poza mentalną sferę, przeklik w inną,
"ok wychodzę, mam dość... zamierzam się dobrze bawić",
-ile razy tak naprawdę w tej naszej codzienności o tym zapominamy?
no właśnie, miewa się taką nawet tendencję do wchodzenia w coś tak na serio, tak
na poważnie i ta powaga tak się za nami ciągnie. Wiem o czym mówię, ponieważ
przez lata tak to u mnie wyglądało... należałam do tych osób, które są takie
"serio", mimo, że poczucie humoru również mi towarzyszyło, to mimo to, jednak
jak coś realizowałam, to było to takie poważne przedsięwzięcie z mojej strony,
że łubudu, no majstersztyk na tamten czas, dziś podchodzę do tego ze śmiechem,
śmieję się i uśmiecham do tamtej siebie, która jeszcze nie tak dawno bawiła się
w te gry.
Tak tak, to nie żart, było się w tym na serio ;).
I co dalej? Czy to wraca?
O: Tak wraca czasami, tak się czasem zapomni i znów wejdzie na chwilę w sferę
mentalną, by w niej pobyć, ale w efekcie, zaraz energia robi brzdęk w różny
sposób, iii wchodzi dystrakcja w postaci np. żarciku od drugiej osoby, albo taki
efekt jakby ktoś w głowę palnął, lub uwaga zaczyna być kierowana w innym
kierunku, a zaraz po tym wchodzi "ACHA no tak weszłam w to mentalnie, eureka" :)
A teraz coś o samodzielności oraz zaufaniu...
Tak naprawdę okazuje się, że z tym zaufaniem do samego siebie to nie lada wyczyn
z początku, bo potem coraz bardziej się rozkręcamy w tym, jakby maszyna ruszyła
tłoki i przyspieszała coraz szybciej jak rozpędzone koło w pociągach, ze
świadomością jak to wszystko pięknie idzie naprzód. Początek bywa różny, sama
zderzyłam się w ostatnich dniach (szczególnie) z tym moim zaufaniem, że nie mam
już czego się chwycić, przyszło odczucie 'bycia już samemu' w tym co wybrałam
dla siebie, w danej roli, że teraz ćwiczę się w tym zaufaniu, że to co np.
robię, wypowiadam, a przychodzi tylko ode mnie to, że tak, to jest to, o co
chodzi, że ufam temu co układa się poprzez słowa, które kieruję np tutaj i że
jest to trochę inne, ponieważ ja jestem inna, więc prosta sprawa, ale, co więcej
za tym idzie? - nowe- to co nowego do mnie dociera, np. nowe narzędzia, sposób
komunikacji, tak naprawdę wymaga odwagi z mojej strony, tej człowieczej...
ponieważ nie mam jeszcze na to potwierdzenia, więc ODWAGA, to kolejna sprawa,
która wychodzi w tym temacie wraz z samodzielnością. Tak naprawdę widzę to
wszystko obecnie ze strony praktycznej, wiedzenie wiedzeniem, ale weszła już na
szeroką skalę praktyka... i tutaj zderzyłam się ze smutkiem, ponieważ sfera
ludzka, zaczęła mieć wątpliwości... i mimo, że znam to doskonale, to i tak
okazało się, że miałam przez chwilę w tym pobyć, w tych wątpliwościach, które
oczywiście, że mogą się czasem pojawić, a to dlatego, że nie ma się już podpory,
idzie się i wprowadza nowe- samodzielnie-, w każdej sferze, którą się wybierze,
bez konsultowania, tylko jak właśnie PIONIER I STANDARD się to wprowadza, pewnym
krokiem.
Czy chwile słabości i rezygnacji mogą się pojawić?
O: Tak, oczywiście, to takie wrażenie jakby się trochę siebie w tym wszystkim
oswajało i ćwiczyło, a przecież ma się do czynienia ze wszystkimi energiami,
więc wszystkie przychodzą i się je obserwuje.
Czy to odczucie mija?
O: Tak mija, jest to jakaś chwila, coś jak proces, który wchodzi nagle i się
zadziewają te różne rzeczy, tj płacz, smutek, zrezygnowanie, uczucie
dezorientacji, a potem przełamuje się to i wchodzi znów "ACHA, już wiem".
Bycie samodzielnym- bycie sterem, żeglarzem i okrętem..... widzę teraz, że tak-
wybór mój się dokonał, w każdej ze sfer, które sobie wybrałam, więc potwierdzam,
że realizacja w tym jest jak najbardziej urzeczywistniona...
Jak to jest być w pełni samodzielnym?
O: i znów tutaj nie sposób, pominąć zaufanie do siebie, tak. Samodzielność w
nowym, to poruszanie się po bardzo nieuchwytnych, świeżutkich płaszczyznach,
które spływają za pomocą energii, a których nie sposób się zaczepić, ponieważ
tak są nieuchwytne, plastyczne i WOLNE, że człowiek trochę się w tym z początku
gubi, ale w środku i całym sobą czuje, że to jest TO, o co chodzi- czyli nowe.
Dlatego tak istotny jest ten rdzeń JA Jestem, mocno zakorzeniony w sobie, który
jest jak wspornik, kotwica.
Wyjść z tego przyzwyczajenia i schematu, że ktoś coś za nas zrobi, powie, wskaże
tor, to naprawdę spore przejście dalej.... ponieważ to przyzwyczajenie było
silnie zakorzenione w masowej świadomości. To spory stumilowy krok, w którym
bazą jest ABSOLUTNE ZAUFANIE DO SIEBIE.
Suwerenna Miriam
07.06.2016 , Jestem Kim JESTEM
OŚWIECENIE
Jesteśmy Odwiecznymi Twórcami, Reżyserami i
Aktorami sztuki Życia. Nieustannie tworzymy, ewoluujemy i poszerzamy Siebie.
To Naturalne, Nieuniknione i Nieskończone. I tak to jest.
To co się teraz z Nami dzieje to efekt Expansji Świadomości, naturalnego
poszerzania i wyboru (nie ma nic w spólnego z wysiłkiem i zrozumieniem to
ludzkim umysłem).
Nasz scenariusz nie jest ani lepszy ani gorszy od innych. Nie znikniemy i się
nie skończymy.
Od jednego filmu do drugiego do trzeciego itd. Nie da się tego zatrzymać. To po
prostu JEST.
Zwęża się i rozszerza, zwęża i rozszerza, az dotknie źródła i zacznie wszystko
od NOWA.
Tak więc gramy różne role we własnych filmach, aż do znudzenia, do spełnienia
się w nich do uświadomienia sobie źródła światła projektora za którym tylko My
stoimy.
Nie dochodzimy do oświecenia, a uświadamiamy sobie Siebie w filmie grających
role np. człowieka i... bycie reżyserem oraz jego twórcą i wszystkim innym, czym
jesteśmy.
To wszystko poza czasem i ludzkim postrzeganiem. Wciąż Jesteśmy w grze i...
To nasz własny scenariusz by iluzja przesuwającego się obrazu na płótnie
stworzyła ruch zwany Życiem i byśmy mogli się w nim zatracić.
By marzenie o dotykaniu i smakowaniu Siebie mogło zostać przez nas samych,
wyreżyserowane i odegrane do końca a bez końca.
By życie stało się częścią nas a my życiem. Mamy zatem piaskownice pełną zabawek
i dziecięcą ciekawość.
Wszystkie są dla naszej radości bycia w tym nieustannym ruchu.
Do momentu wyboru bycia świadomym gry jesteśmy jej więźniem (i to jest właśnie
ZOO),
po oświeceniu stajemy się wolnym graczem (kapnęliśmy się że klatki są otwarte i
wychodzimy poza ZOO).
To wszystko.
MARZENIE DUSZY
Bawiąc się nieskończenie zabawkami
poznajemy współczucie i miłość dla których również Ja wybrałam Ziemski film.
Od zawsze angażujemy aktorów i aranżujemy spadki z przepaści po to by nasze
największe marzenie nie pozostało tylko chmurą gdzieś tam daleko a stanęło face
to face SPEŁNIENIEM.
Ono nie może zostać odczute, będąc zawieszone w przestrzeni dlatego wchodzi
prosto w nas.
Zatem każda trudna chwila dla człowieka to kolejna i kolejna i kolejna szansa na
spełnienie MARZENIA DUSZY o poznaniu i MIŁOŚCI DO SAMEGO SIEBIE. Współczucie i
zaufanie to most do niego.
Tylko wychodząc poza osąd i myśl możemy dostrzec PRAWDE tej pozornie trudnej
roli naszej i naszych współtowarzyszy w osobistym filmie pt: JESTEM KIM JESTEM.
JA JESTEM.
Zaczęliśmy ten film OD WOLNOŚCI i skończymy na WOLNOŚCI. Uświadamiając sobie jak
trudna jest gra o władze i dlaczego jest grą w grze, myślą na myśli...
I... jak łatwa jest PROSTA MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Wolność i wszystko co tylko zamarzymy spotyka przeszkody do momentu UZNANIA I
POKOCHANIA SAMEGO SIEBIE w każdej kreacji bez osądu.
To jedyna Prawdziwa Historia w Filmie Życia i to jedyny element poza grą.
NASZA PRAWDA O NAS SAMYCH. I...PRZYZWOLENIE NA SIEBIE.
Powtórzę zatem co odkryłam i za co
dziękuje i Sobie i wszystkim, którzy grali dla Mnie.
Aktorzy i cała reszta pojawiają się by moje marzenie o poznaniu PRAWDY mogło
wyjść poza plan filmowy i stanąć za światłem projektora.
Wdzięcznością w tańcu SAMOŚWIADOMOŚCI dygnąć sobie.
Wszystko, by upragniona rola mogła zostać odczuta i zapisana jako mądrość w
mojej nieskończonej księdze życia.
Kiedy zapominamy, że gramy role kręcimy nieustannie dramaty jako potencjały
naszego spełnienia. Może to trwać tysiące ludzkich lat.
To nie ma znaczenia. AŻ ogarnie nas znudzenie, zmęczenie, irytacja i dochodzimy
do tego że to tylko 5000 odcinek filmu w którym niewiele się zmienia.
To doskonały moment by stworzyć nowy scenariusz wypełniając się współczuciem i
szacunkiem do odegranych ról i Aktorów na planie.
To prawdziwa Alchemia życia. To istny cud przemienienia zwykłych kamieni w
drogocenne kryształy. Miedzi w Złoto. Człowieka w Boskiego-Człowieka.
OŚWIECENIE JEST UŚWIADOMIENIEM SOBIE SAMEGO SIEBIE. KROPKA.
Z całym Szacunkiem i Wdzięcznością dla każdej kreacji i roli w wiecznym
TERAZ.
Gracja Santos, 8 lipca 2016
Ten tekst raczej by nie powstał, gdyby nie inspiracja
od jednej Osoby otrzymana.
Jeśli już - z pewnością byłby inny... Miriam ! Dziękuję Ci ! ...
Kiedy pierwszy raz "wyszedłem" poza umysł?
Było to doświadczenie wymuszone.
Jakieś 35 lat i 5 kg temu.
Wojtek wchodzi pierwszy raz do dojo.
Sensei - mistrz, czarny pas, półbóg pyta:
- ile pompek dasz rady zrobić? Wiesz, tak do oporu
- czy ja wiem? No może jakieś 50
- pompuj !
10, 20, 30...trudniej...40...ręce zaczynają się trząść... jest 50 i jeszcze
jedna + dociśnięta z dumy i ambicji...
- NIE WSTAWAJ! POMPUJESZ DALEJ
Wrzask sensei wdziera się do mózgu... kolejne 5 doduszone... ręce się uginają,
ciało opada...
Potężne kopnięcie goleniem w żebra podrywa mnie do góry, lecą następne pompki
bez przerwy.
Ile? Nie wiem... nie jestem w stanie liczyć będąc dopingowany kolejnymi
kopniakami po żebrach, waleniem pasem po plecach i ciągłym wrzaskiem :
- DALEJ DAJESZ !!!
Mózg przestaje cokolwiek rejestrować.
Piekący ból mięśni, podłoga przybliżająca sie i oddalająca od twarzy...w końcu
kopniaki, pas, krzyk stają się odległe...opadam bez zmysłów na ziemię łapiąc z
trudem oddech...podnoszę się na miękkich nogach, sensei klepie mnie w ramię:
- wypompowałeś się do końca przy 178-ej!
Twoja pierwsza lekcja : ciało może dużo więcej, niż mózg i instynkt
samozachowawczy pozwalają.
Kyokushin - to sztuka walki, w której dochodzi się do mistrzostwa
przekraczając bariery umysłu.
Od jutra zaczynasz od 178 pompek - to twoja poznana granica możliwości,
dokładasz do niej codziennie 1 pompkę więcej
- SEIZA! ZAZEN! CHINDEN NI REI !...zaczyna się " normalny" trening...
35 lat później i 5 kg więcej...
Miriam pisze do mnie: "Mam wrażenie, że zapatrzeni w Duszę zapominamy o ciele.
A dla mnie to nie tylko skafander dla Duszy. Jest piękne i ważne. Dlaczego tak
się dzieje?"
Piorun uderzył, błysk olśnienia...
Tak, do tego momentu uważałem ciało i umysł za prawie wroga.
To, co mnie trzyma na uwięzi w ludzkim ZOO... owszem, "ludzik" (tak określam
ludzką część Jaźni, czyli ciało + umysł ) może być i jest przeszkodą.
Dla wszystkich, którzy twierdzą, że żyje się raz, że tylko KrK jest jedynym
prawdziwym kościołem, że tylko Allah jest jedynym prawdziwym bogiem, że tylko
żydzi są narodem wybranym, dla sceptyków, racjonalistów i im podobnych,
kierujących się, a raczej miotających w życiu podążających za podszeptami umysłu
- wg. tego, co on wymyśli.
Idących za podszeptami ciała, zamartwiających się kolejnymi zmarszczkami, bólami
w plecach, strzykaniem w kościach, za wszelką cenę kosmetykami i lekami chcącym
opóźnić starość i śmierć.
Umysł podpowiada, że starzenie się, choroby, niedołężność i w rozrachunku śmierć
są naturalną kolejnością rzeczy, a ciało się temu poddaje, podejmuje grę umysłu.
Człowiek - zawiesiłem się w tym momencie na jakiś czas.
Kto jest w stanie kalekim środkiem przekazu jakim są słowa przekazać istotę
Człowieka?
Jedności, harmonii ludzika i Duszy?
Jak długi i jak mocny wpływ imponderabiliów sprawił, że Duch postanowił stać się
Człowiekiem?
Człowiek - perfekcyjny tercet, jeśli ludzik znajdzie w nim swoje miejsce, jeżeli
umysł przestanie się wtrącać i narzucać swoją chęć.
Człowiek - suwerenny Bóg w ciele.
Człowieku!
Żyj pełnią życia, albo daj sobie spokój!
Żyj każdą chwilą albo znikaj!
Ty umyśle nic nie możesz zrobić, nic nie możesz stworzyć, odetchnij!
Jesteś potrzebny w tej rzeczywistości - rozwiąż krzyżówkę, sudoku, zaplanuj
trasę jak dojechać z punktu A do punktu B, zatrzymaj auto na czerwonym
świetle...
Idź Człowieku do spa dla swojego ciała, pozwól mu się zrelaksować w saunie,
odprężyć podczas masażu, rozluźnić w basenie. Sprawiaj swojemu ciału rozkosz
cielesną, zapewniaj mu bogactwo smaków wyszukanych potraw, wysublimowanych
drinków. Jeżeli sprawia ci to radość - "katuj" swoje ciało na siłowni...rób
wszystko to, co twojemu ciału sprawia radość i rozkosz, ale nie dlatego, aby
powstrzymywać proces starzenia, nie masakruj swojego ciała botoksami,
suplementami, " cudownymi" lekami, odpuść " upiększające" operacje plastyczne.
Kochaj i akceptuj swoje ciało takim, jakim ono jest, zapewniając mu maksimum nie
wymuszonej rozkoszy i przyjemności!
Umyśle - nie zadręczaj się problemami jak Unia Europejska, która najpierw
stwarza problemy, aby potem latami tracić siły na ich rozwiązanie.
Nie planuj, nie analizuj, nie twórz wariantów A, B, C życiowych sytuacji... nie
trać sił, nie blokuj energii zastanawiając się, czy wszystko robisz jak należy,
czy jesteś bliżej, a może dalej od Oświecenia.
Zaakceptuj, że ZAWSZE jesteś we właściwym miejscu i właściwej sytuacji.
Żyj chwilą!
Twój Duch jest Mistrzem alchemii - transmutacji energii.
Już Einstein stwierdził, że wszelka materia to tylko pewna forma energii.
Wszystko, każdy przedmiot tutaj to "zamrożona" forma energii.
Kamień, drzewo, widelec, twoje łóżko, szczoteczka do zębów... to aspekt, przejaw
energii ze wszelkimi jej potencjałami. Kamień ma potencjał, aby być wodą w
szklance, płomieniem świecy, chomikiem... wszystkim!
Ty umyśle nic z tym nie możesz zrobić, Dusza czuje te potencjały, potrafi je
uwolnić.
Energie tylko czekają, aby ci służyć Człowieku.
Kilka dni temu działo się u mnie - szaleństwo elektroniki, strącone "
przypadkiem" szklane naczynia, kran w kuchni sam się odkręcający...chwilę mi
zajęło uświadomienie sobie, że to moje energie dają znać o sobie.
Uwolniłem je rozkazując im: idźcie i służcie mi z radością i wdziękiem!
Przynieście mi wszystko to, czego Ja chcę. Nie, nie powiedziałem im: przynieście
mi furę szmalu... nic im nie określiłem.
Rozkazałem im, aby przyniosły to, czego chcę Ja - Dusza i zapomniałem o
wszystkim.
Sytuacja się uspokoiła, nic więcej nie zniszczyłem ze sprzętów.
Człowiek - Istota, w której Dusza jest "tatusiem" a ludzik 3-letnim dzidziusiem,
dla którego tatuś jest alfą i omegą, wszechmogącym bogiem, wszystkowiedzącym.
Idealna relacja Dusza - ludzik to taka, w której ludzik w każdej sytuacji mówi:
musi tak być, bo tatuś tak powiedział, będzie tak, jak tatuś obiecał.
Po czym ludzik wraca do beztroskiej zabawy swoimi zabawkami nir troszcząc się o
nic więcej ze spokojem i pewnością oczekując na spełnienie obietnicy tatusia.
Człowiek to perfekcyjna istota, w której ludzik bez względu na okoliczności, w
których obecnie się znajduje ze spokojem stwierdza:" bądź wola twoja" wiedząc,
że nawet dopiero co zdiagnozowany rak trzustki jest doskonałą okolicznością
przez Duszę-tatusia stworzoną dla swojego wzniesienia. Bardzo to przypomina
sytuację, w której konający Jezus woła: nie moja ale twoja wola niech się
stanie...
Człowiek JUŻ jest spełniony.
Tu i teraz.
Nawet jeśli od ręki nie transmutuje energii kamienia w energię diamentu - już
jest Chrystusem - wcielonym Bogiem.
Dusza wie, w którym momencie tego czasu liniowego ludzik "odpuści" całkowici
tatusiowi.
Dusza zna ten moment, w którym powstanie nowe, świetliste ciało, w którym
Człowiek zaświeci pełnym blaskiem.
Do tej pory mówi:" żyj każdą chwilą, nie zastanawiaj się nic.
Idź do sklepu, rób sobie śniadanie, jedz je - w każdej chwili tych czynności ty
już JESTEŚ!"
Odrzuć myśli, że są one zbyt prozaiczne, że musisz robić coś więcej, że musisz
pilnować każdej swojej myśli - to jest Makyo!"
Scena opisana na początku - klasyczne makyo - użycie siły, mocy, aby wymusić
efekt...
Człowiek makyo nie potrzebuje - wszystko samo przychodzi w swoim czasie.
Ludziku - będziesz mega bogaczem- wtedy, kiedy Człowiek tak zadecyduje.
A to oznacza, że JUŻ posiadasz nieograniczoną fortunę, tylko jej nie
doświadczasz.
Nie oczekuj na ten moment, nie denerwuj się , że kolejny dzień minął, a nic
nadzwyczajnego się nie wydarzyło.
Żyj!
Dbaj o swoją radość, ciesz się każdą chwilą.
W wolnych chwilach, a takich masz dużo - bezmyślnie oddychaj głęboko bez
intencji przyspieszania, wymuszania, popędzania. Po prostu oddychaj.
Potem podnieś swoje siatki z zakupami i taszcz je do domu z uśmiechem na twarzy.
Żyj chwilą cudowna Istoto - Człowieku!
Szymon Gryfita, 02.04.2016
Mistrzem nikt Ciebie nie mianuje, nikt Cię nie przeegzaminuje, aby wręczyć
dyplom.
Mistrzem ogłaszasz sam siebie.
Ty sam czując się nim, wiedząc to bez wątpliwości wskakujesz na scenę - sięgasz
po dyplom, ty sam wpisujesz na nim swoje imię, odwracasz się do
publiczności, podnosisz w górę rękę z dyplomem i pełnią mocy swojego Ja,
potężnym głosem oświadczasz: JESTEM MISTRZEM!...
Czy to oznacza, że zamieniasz ołów w złoto?
A po co?
Czy nagle znajdujesz w kieszeni potrzebną kwotę pieniędzy?
Może jeszcze nie teraz, nie w tej chwili...
- No, dobra - ogłosiłeś się Mistrzem? Co wobec tego stworzyłeś?
- Mam swoją planetę oświetlaną przez trzy słońca, zmieniające swoje kolory w
zależności od pory dnia, nastroju... z brzegu tęczowego oceanu o cudownej
temperaturze wyrastają skaliste góry, schodzące do morza urwistym przepaściami.
Na jednej z tych ścian, kilkaset metrów nad plażą mam swój dom z przezroczystego
drewna na tej planecie osiągalnego.
- A gdzie masz schody, windę? Jak się dostajesz do domu?
- Już tam jestem, wystarczy, że o tym pomyślę, a już siedzę zawieszony w
przestrzeni na tarasie mojego domu, wpatrzony w ocean mieniący się tęczą, sięgam
do pucharu wypełnionego przepysznymi owocami, częstuję nimi moje domowe
zwierzątka - roślinożernego miniaturowego grizzly i czarną panterę przepadającą
za orzechami
- Przecież to fantazje, wymysły!
Taka planeta nie istnieje! Zdradzasz objawy choroby psychicznej "mistrzu"!
- Owszem, nie istniała, ale teraz już jest.
I już nie jest taka, jaką przed chwilą opisałem - moja świadomość dokonała na
niej kilku modyfikacji, np. mój dom nie jest przymocowany do skały, ale
swobodnie unosi się w powietrzu... nasza świadomość jest stwórcza.
Coś nie istnieje, jeżeli żadna świadomość do tego nie dotarła.
Ale wystarczy tylko o czymś pomyśleć, pomarzyć, odczuć i już to jest powołane do
istnienia...
- No dobra, ale co stworzyłeś tu, w tej rzeczywistości, tu na ziemi!?
- Rano o mało nie stuknął mnie ford, przez nierozgarniętą kobietę prowadzony,
potem w sklepie strąciłem kilka puszek z półki, zwariował mój smartfon sam z
siebie ustawienia zmieniając, polałem sobie dłoń gorącą wodą...
- Czekaj! Mówisz o trywialnych rzeczach, każdemu z nas się
przydarzających!!! Gdzie tu cuda???
- A kto te okoliczności stwarza? Przypadek? Inni ludzie? Samo z siebie?
Każdy z nas jest Mistrzem okoliczności życia stwarzający.
Problem w tym, jaki jest twój poziom świadomości.
Będąc człowiekiem nic ze swojej boskości nie zauważysz, będziesz się buntował
przeciwko sytuacjom, które twój umysł nazwie złymi.
Będziesz grał w lotto modląc się o wygraną i odmianę swojego losu, będziesz
chodził na pielgrzymki, aby wymodlić uzdrowienie dla siebie lub kogoś innego.
- Ty tak nie robisz??
- Żyję w tym świecie wiedząc, że nie jestem z tego świata.
Wiem, że ten świat, to ciało, odczuwany ból choroby, rozkosz orgazmu, cierpienie
głodu lub radość z bogactwa - to poligon doświadczalny.
Unikam religii, guru, nauczycieli, którzy poczuwają się do bycia liderami, bo
nic mnie nie nauczą, wręcz przeszkodzą.
Ja Jestem, a nie on/ona jest... zrozum: oczekując na mistrzostwo - nigdy się go
nie doczekasz.
Przyklejając się do innych nauczycieli - karmisz ich, nawet rozdymasz ich ego im
w ten sposób przeszkadzając, siebie umniejszając, siebie okradając.
Pytałeś, czy materializuję pieniądze... nie ja to robię, ale dla JA to śmieszna
igraszka.
Móżdżek, ten ludzki umysł tego nie potrafi, domaga się tego, ja o tym nie myślę.
Wiem, że ten moment i nie tylko taki niewątpliwie nastąpi wtedy, kiedy JA tak
zadecyduje.
Ja żyję każdą chwilą, bez oczekiwania, za to w pełnym przyzwoleniu...
- Ahmyo?
- Niektórzy tak to nazywają...
- Kiedy pierwszy raz poczułeś, że jesteś Mistrzem?
- Śniłem, że stoję na szarej jak popiół jałowej ziemi.
Nagle kilka metrów ode mnie uderzył piorun znikąd.
Lśniący złotem i purpurą, gruby jak męskie ramię.
Obsypała mnie ziemia, opadając na mnie nie szarością grudek, ale lśniącymi
diamentami.
Zrozumiałem, że JA JESTEM zdecydowało objąć w swoje posiadanie to wcielenie, że
właśnie w nim nastąpi Przejawienie Boskości
- Co doradziłbyś innym Shaumbra?
- Nie poczuwam się do bycia nauczycielem.
Mają wystarczająco dobrych.
Wyżej cenię Tobiasza - on wybrał swoje wcielenie, osiągnie to co nauczał.
Adamus musi korzystać z innych ciał.
Tobiasz - doświadczenie i praktyka, Adamus - jajogłowy teoretyk.
- Ale jakaś rada - jedna jedyna od ciebie?
- Nie oglądajcie się na innych, nie blokujcie energii, nie zaślepiajcie się
swoimi dotychczasowymi osiągnięciami
- A konkretniej?
- Przykład: wziąłem udział w spotkaniu kogoś kto ogłosił się nauczycielem nowej
energii.
Po kilku moich uwagach z uśmiechem (fałszywym) zaczął mnie wychowywać,
pouczając, że żyjemy w społeczeństwie, w którym jakieś normy obowiązują, a
jeżeli pierwszy raz jestem w jego grupie, to nie powinienem "rozwalać drzwi"
zaburzając porządek w niej obowiązujący
- I co zrobiłeś?
- Podziękowałem uprzejmie i jak najszybciej się stamtąd ulotniłem, współczując
tej grupce jego wytrwałych "uczniów".
Ten facet blokował przepływ swobodnej energii, tamował ją tkwiąc w okowach
ludzkich wymysłów tzw. savoir vivre.
Uniemożliwiał swoim sympatykom przejawienie ich własnego JA, odbierał im
możliwość przyjmowania nieograniczonej energii nawet, w sposób burzący przez
innych wprowadzonej.
- Lawina, powódź - to dobre okoliczności?
- Zależy jak ty to odbierasz, co te okoliczności tobie uświadamiają
- Lubisz burzyć ustalony porządek?
- Uwielbiam! Burzące okoliczności uwalniają zablokowane energie z ich
potencjałami.
Rozwalając zamknięte drzwi wietrzę smrodek w zamkniętym pomieszczeniu uwięziony,
umożliwiam przeciąg energii, nie znoszącej stagnacji.
- Być Mistrzem - czy to oznacza władzę nad innymi?
- Przeciwnie! To oznacza służbę innym w ich własnym wzniesieniu.
- Ostatnie pytanie: Nie odczuwasz ludzkiego zmęczenia, zniechęcenia,
strachu?
- Moje ciało odczuwa ból, zmęczenie.
Umysł nie odpuszcza chcąc pokazać jaki jest ważny, podsuwa wątpliwości,
znudzenie codziennością.
Strachu nie odczuwam w ogóle.
Umysł się wtrąca - olewam go, nie poświęcam jego wymysłom żadnej uwagi, nie
dokarmiam go.
Głębokie oddechy, w silniejszych przypadkach rzucam w przestrzeń kilka
wulgaryzmów...
Wszystko to, co pozwala mi rozładować napięcie i odfrunąć mu w niebyt.
Szymon Gryfita, 02.04.2016
“Prima
Aprilis, nie czytaj bo się pomylisz”
10 - przykazań jak nie zostać Mistrzem Wcielonym (i bezpiecznie żyć)
1 - Dużo myśleć.
Dużo i często, szczególnie poświęcić swoje myśli przeszłości. Co, gdzie i kiedy
się powiedziało, do kogo i jak on zareagował i jak my zareagowaliśmy i czym to
się skończyło. Duży nacisk położyć na to, kiedy i jak często zrobiliśmy z siebie
głupka i kto to zauważył. Gdyby zabrakło nam tematów do rozmyślań, natychmiast
powróćmy do przeszłości bo z pewnością coś pominęliśmy.
2 - Zawsze mieć wątpliwości.
Każde działanie rozpoczynać od wątpliwości - one są jak dobry przyjaciel,
uchronią nas przed wstąpieniem na drogę ryzyka. Zatrzymają zryw, spontaniczność
i o to chodzi, uchroni to nas przed niepewną i często niebezpieczną drogą ku
nieznanemu. Pozwolą zachować komfort i stateczne życie w poczuciu
bezpieczeństwa. Nowe - nie znaczy dobre.
3 - Szanować swoje zdrowie
Z pietyzmem podchodzić do swoich dolegliwości, dobrze jest zapisywać co, gdzie,
kiedy i o której godzinie zabolało, zakuło czy strzyknęło. Te notatki mogą być
przydatne do zdiagnozowania co nam w końcu dolega (bo przecież coś jest nie
tak!). Poważnie podchodźmy do najmniejszej nawet niedyspozycji - przecież tu
chodzi o nasze życie!
4 - Podtrzymywać tradycje rodzinne.
Tradycja rzecz święta, zwłaszcza linia rodowa jest bezcenna. Przypomnieć sobie
historię chorób w swojej rodzinie, jest to wypracowane przez stulecia dobro,
sprawdzone i znane choroby są gwarantem kontynuacji linii rodowej. To samo
dotyczy poglądów i wierzeń, trzymać się kurczowo wartości praprzodków i oddawać
cześć temu dziedzictwu. Postęp i ewolucja mogą nas jedynie zdemoralizować i
wprowadzić zamęt w życie. Zacieśniać więzy rodzinne, celebrować pomoc i wsparcie
dla bezrobotnych kuzynów a nawet dofinansować. Być zawsze na gwizdek dla swoich
dzieci i trzymać je blisko siebie (na wypadek zasłabnięcia lub depresji),
pouczać i chronić przed błędami które popełniliśmy sami. Robić wszystko by
rodzina trzymała się razem i nie pozwalać by jakiś ptak wyfrunął z gniazda i je
pokalał.
5 - Poznać swoje wady.
Dokładnie, bez ściemniania sobie jak na spowiedzi, dokładnie przeanalizować
swoje przywary, nawyki, nałogi, ułomności i pochylić czoło z pokorą. Zapamiętać
dobrze że nie jesteśmy idealni, nawet sam Adamus mówił że daleko nam do
doskonałości - a więc cieszyć nie ma się z czego.
6 - Zadbać o starość.
Ze starannością zaplanować swoją starość, od dnia emerytury do ostatniego
tchnienia przemyśleć każdą chwilę. Kto bliżej emerytury powinien już zacząć
zapisywać się do lekarzy - specjalistów (wiadomo jak długie są terminy).
Zminimalizować swoje potrzeby by więcej mieć kasy dla wnuków a najlepiej oddać
im już teraz co cenniejsze rzeczy by nie martwić się że ktoś przyjdzie i
ukradnie - wiadomo jakie czasy mamy.
7 - Nie zadawać zbędnych pytań.
Pytania są niebezpieczne, wprowadzą nas jedynie w niepotrzebną ekscytację a ta z
kolei może zburzyć spokojną egzystencję, na którą tak ciężko pracowaliśmy.
8 - Poszerzać swoje horyzonty.
Dużo oglądać telewizji bo ona kształci i podaje gotowe recepty na obowiązujący
styl życia a dzięki śledzeniu polityki, mody i życia celebrytów możemy stać się
ekspertami w wielu dziedzinach i to bez ruszania się z domu.
9 - Brać wszystko do serca.
Zawsze wszystko bierzmy do serca, każdą aluzję, uwagę, niedomówienie bo na pewno
jest skierowana do nas. To nam się przyda do głębokiej pracy nad sobą, rzetelnej
pracy nad poprawieniem, ulepszeniem siebie a jej efekty pozwolą nam cieszyć się
pochwałami i uznaniem innych. A wtedy w końcu będziemy mogli zaakceptować
siebie.
10 - Często odwiedzać ZOO, by przypominać sobie gdzie jest nasze
miejsce.
Mira Cierpikowska 01.04.2016
J(EDEN)
.........................
Jest tylu ludzi na świecie... każdy jakiś jest... Ja Jestem Jedna.
I ja to wiem, że tak jest.
I - gdy spotykam się z ludźmi, gdy nawet wchodzę przez internet - to ja ciągle
muszę pamiętać Siebie.
To Ja mam wiedzieć, ze Ja Jedna Jestem... a ludzi jest dużo więcej - za
okienkiem, lub na ulicy, w sklepie, czy gdziekolwiek Jestem...
Wiem Jedno - Jedna Jestem - i wiem, że w masie tej... gromadzie, zbiorze nawet
kilku,
i nawet we dwoje, czy we dwie - dwóch - Ja Jestem numer Jeden.
I, że każdy też TEN jako Jeden... Jest.
W stosunku do ilości innych, mnogich - patrzących nawzajem na siebie, poprzez
to,
co ktoś powie, co zrobi... dobrze jest wiedzieć o tym, że - Jest się Jako Ja -
Wyłącznie Jeden, wpośród...
W Istnieniu liczy się wszystko od Jeden - to J(EDEN), oraz to zrozumienie, że
pośród tych oczu,
uszu czy ciał fizycznych - mnogich wyrazów - On - każdy jest jako JEDEN
liczony... tak przez siebie pomnożony.
Nie jako "Pierwszy", znika jako "Jedyny"...
"Ja Jestem Jeden".
To nowe spojrzenie na Siebie liczebnie, ma punkt odniesienia Jedynie do Centrum
siebie.
..............................
Ja Jestem pamięta siebie, Ja jestem nie może zapomnieć o sobie, że Ono Jest - od
kiedy wie, że Jest.
Ono wie, że Jest Jednym pośród... milionów...
Kim więc Jeden Jest?
Ach! Milionem!!! Wartością tak rozmnożoną.
......
Kiedyś sobie napisałam tak:
"Jeżeli zapomnę ja Siebie - jakże będę pamiętać Ciebie?
Jeżeli Ja nie znam Samej Siebie - jak mogę wiedzieć Ciebie?
Jeśli Ja nie mam Siebie - jakim cudem mam Ci dać, czego nie mam SAMA JA?"
..........................
A teraz... po latach...
W świadomości zwartości skondensowanej Mnogości Siebie w J(eden) - mogę śmiało
nakreślić Sobą ową Mądrość Jedyn(k)ową.
.........................
Ponieważ Mam Siebie - wiem, że i Ty Masz siebie!
Zapamiętaj, że jesteś Jeden.
Jeżeli Ja poznałam Siebie - Wiem, że i Ty znasz Siebie, bo Jesteś jako Jeden...
Tak łatwo Jednemu jest dojrzeć Siebie!
Tak trudno w Mnogością patrzeniu uprościć do Jednego zobaczenia!
Nie jest potrzebne mnogim patrzenie na Siebie - potrzebna Ja Jestem jest wartość
jedna - Ja Jeden.
..................
Jesteś zawsze numer JEDEN.
Wszechobecna jako JEDNIA.
Pośród milionów mnogich - Ty JEDEN pośród mnogości wszystkich wokół Jesteś.
TAKI wielowymiarowy....ten Jeden, gdy w Jedności Jest Siebie.
Źródło Możliwości Wszelkiej
Ja J(eden) Jestem tchnieniem Siebie w tak wiele!
Lidia P-Salwa
18.03.2016r.
AUTENTYCZNOŚĆ NAS WYZWOLI
Jestem Obywatelem Wolności, to mój Dom i stąd
pochodzę.
Wyruszyłam w drogę.
Zgubiłam się pomiędzy uwarunkowaniami i nie - sobą, by odnaleźć to co było ze
mną w każdej podróży.
Podzieliłam ciemność i światło, gorę i dół, kobietę i mężczyznę, niewole i
wolność, życie i śmierć...
Podzieliłam Siebie na wiele wiele części i nigdy nie przestałam być całością
naprawdę.
To co jest elementem nie pasującym do tej opowieści, poza prawdą co jest?
To PODZIAŁ.
Zatem zostałam podróżnikiem i „zostawiłam” wolność by smakować, podziwiać,
dotykać MĄDROŚCI i poznać WOLNOŚĆ.
Ha ha.
Ten dom, który dzieli tysiące mil zmienił się bo ja się zmieniłam.
Czy warto było opuszczać bezpieczne miejsce i wędrować, wędrować przez góry
uwarunkowań,
czasami przez deszcze i powodzie smutku, rozpaczy, przez strach, ból, zmagania.
Idąc po omacku przez mgłę, ciemność, gorącem słońca osuszając łzy nad ranem?
CZY WARTO BYŁO? Do Ciebie/Siebie mówię.
Warto było???
MĄDROŚĆ odpowiada:
WARTO.
Nie ma innego sposobu na poznanie Siebie niż Siebie zgubienie.
Zrozumiałam role dualności jako twór pomocy Istnieniu w doświadczeniu Siebie.
Poza nią jest słodycz JAM JEST. Każda droga kończy się na początku.
Cykl się zamyka i dualność znika.
Każdy sens pochodzi z bezsensu.
Każda mądrość tańczy dzięki głupocie.
MOJA niewola stworzyła most do WOLNOŚCI.
Wszystkie części i kawałki mnie Są jednym Suwerennym ISTNIENIEM Wiecznego TERAZ.
Odkryłam jak to jest być podróżnikiem.
Przeniosłam się z tym wędrowaniem na ziemię bo to planeta pełna skarbów i
miłości.
Wędrując tak , pasją wędrowania będąc, odkryłam pewnego dnia,
że to wszystkie drogi, miejsca i doświadczenia wędrowały na wezwanie mojej
świadomości.
Ja nigdzie się nie wybierałam poza WYBOREM doświadczenia.
Ach... cud tworzenia cudem życia.
Tak ciężko i... z pasją się o tym pisze.
Jest daleko poza słowami a jednak w słowach próbuje wybrzmieć i poszerzyć
siebie.
Bo dzielenie się jest jak: ten wiosenny trel za moim oknem teraz, jak kwiaty
otwierające kolorami łąkę, jak kształt serca (lub PIKa ;)
przemieszczający się po niebie gromadą ptasiej radości, jak zapach kawy o
poranku tańczący ze słodyczą cynamonu,
jak magia zachodów słońca a nawet jak tajemnica wiosennej mgły nad jeziorem,
no, może jeszcze jak ciasto bardzo czekoladowe i kokosowy krem na nim hahah.
Mniam.
Życie jest słodkie bez dodatku cukru.
KOCHANI MISTRZOWIE
Wielki Honor i radość być tu z WAMI Sobą
KLUCZ:
Jest coś na kształt klucza do Wolności na imię ma: AUTENTYCZNOŚĆ.
AUTENTYCZNOSĆ NAS WYZWOLI z każdej niewoli
AUTENTYCZNOSĆ kruszy wszystkie skały i zamki.
Nie zawiera ani grama siły.
To JA JESTEM. JESTEM KIM JESTEM.
Podsumowując, dla tych co jeszcze nie zasnęli ha ha:
Kiedy AUTENTYCZNOŚĆ staje na scenie życia, tłum milknie.
A kiedy zaczyna śpiewać poszerza się świat by pomieścić wszystko co jest, w tej
pozornie małej sali koncertowej w TERAZ.
Autentyczność nie ma tremy, porównań, oceny.
Jest lekka jak piórko.
Ma CHARYZME, SIEBIE MA w CAŁOŚCI.
Kiedy śpiewa budzi życie i pasje.
Kiedy trwa „Koncert Autentyczności” stwarzane są nieba i ziemie i słońca i
gwiazdy i galaktyki i wszystko co było inne jest.
Kiedy trwa JEJ koncert wszystko zatacza pełne koło i wraca do początku
wzbogacone mądrością.
Autentyczność i Prostota to kochankowie JAM JEST.
To WOLNOŚĆ śpiewająca o Sobie bo WIEDZĄCA.
WOLNOŚĆ WIEDZĄCA kocham Cię.
Moja Jesteś.
MOJA BIAŁA SOWA, KRÓLOWA ŻYCIA JUŻ TU JEST z wiadomością WOLNOŚCI.
ZIEMIA MOJA TO NIE MIEJSCE A PRAWDA O MNIE.
TO AUTENTYCZNE JA ISTNIEJE JA JESTEM. JESTEM KIM JESTEM
ZIEMIA MOJA to JA SUWERENNA
Gracja$
19.03.2016
ŻYCIE WE WŁASNYM FLOW (PRZEPŁYWIE)…
A co to za życie „ktoś” zapyta? O co chodzi z tym
przepływem?
I być może stwierdzi - Nic z tego nie rozumiem…
Odpowiem na to - I bardzo dobrze, bo tu nic do zrozumienia nie ma.
Postaram się przybliżyć tematykę życia we własnym przepływie, na bazie
doświadczeń i zmian, które zaistniały w moim życiu.
Dzięki czemu jestem tu gdzie jestem, żyję pełnią Siebie - w radości, lekkości i
swobodzie.
Cieszę się wszystkim co ze mnie i we mnie… od tak po prostu.
Powiem Ci więcej Drogi Czytelniku, że życie jest cudownie piękne, gdy płyniesz
niesiony prądem własnej rzeki.
A nieść może Cię wszystko co tylko wybierzesz.
Może to być ulubiona muzyka, tekst, obraz czy też rozmowa z drugim człowiekiem.
Oddając się Sobie w pełni, zanurzasz się w to COŚ i czujesz interakcję, czujesz
jak coś specyficznego przez Ciebie przepływa…
I to jest właśnie TO coś zwane „flow”… czyli przepływem, co wiesz i znasz.
A czy w pełni z tym współgrasz, czy naprawdę to czujesz?
Kiedy uświadomiłam sobie, że wskoczyłam na własny tor (ścieżkę do Siebie),
wtedy wyraźnie odczułam, że jestem do czegoś podłączona, że coś przeze mnie
przepływa.
To owe „coś” ujawniało się pod różnymi formami, kreacjami i postaciami w bardzo
plastycznych odsłonach.
To jest takie odczucie jakbyś dotykał czegoś najbardziej naturalnego lecz
nieuchwytnego.
Dlatego napisałam wcześniej, że nie ma tu nic do rozumienia…
Zrozumieć pragnie umysł i to on domaga się wszelkich wyjaśnień.
Tym bardziej, gdy jest coś, czego pojąć nie może.
Zapewne znasz to uczucie z własnego doświadczenia i wiesz o czym mówię.
Tematyka związana z umysłem i jego rolą w naszym życiu… jego rolą jako
„komponent”, a nie jako „dowodzący”, jest Ci również znana.
Każdy z Nas na swojej drodze poznał czym umysł jest oraz, że w danym momencie, w
obecnych czasach jego rola jako „wiodącego” dobiegła końca.
Po prostu ON sobie już nie radzi.
Teraz pałeczkę przejmuje Dusza.
Taka była umowa, sami to zaplanowaliśmy i teraz sami upominamy się o SWOJE jako
Istnienia i Kreatorzy.
Kto jeszcze tego nie zrobił lub nie miał świadomości, to teraz już WIE i może
spokojnie odetchnąć, zrelaksować się i cieszyć,
bo nastał ten długo wyczekiwany moment.
Moment, w którym dochodzisz do Prawdy o Sobie samym, o tym Kim Jesteś,
a Jesteś Kim Jesteś i już… cała w tym filozofia - jak widzisz, nie ma jej wcale,
za to jest prostota.
Tak, można to wszystko pięknie uprościć, wpuszczając do życia Ducha, Duszę i
własne JAM JEST.
Kiedy tak sobie po prostu jesteś, zadziewają się różne cuda, choć cudami nie są.
Jak się później okazuje, jest to bardzo oczywiste i naturalne, towarzyszące i
współgrające.
Wracając do flow, tak jak napisałam to jest specyficzny stan, nieuchwytny dla
rozumu, lecz bardzo ekscytujący oraz inspirujący.
To jest życie bez agendy, bez planu i bez jakichkolwiek oczekiwań. Brzmi ekstra
prawda?
Choć umysł się wzdryga i mówi - Ale jak to? Tak bez planu, bez żadnych
wytycznych - A no tak TO mój Drogi.
Można tak właśnie sobie BYĆ i CZUĆ jak wszelkie życie dosłownie przez Ciebie
przepływa.
Przepływa kreatywność, przepływają energie, przepływa natchnienie itp.
Tak może być i tak JEST, gdy Człowiecze z Boskim się połączy.
To jak najwspanialsze zaślubiny Siebie, z dwóch części złożone i podane.
To wejście w nieskończoną i nieograniczoną miłość Siebie jako Stworzenia
Samoświadomego.
To coś niebywałego i naprawdę wyjątkowego dla Każdego, kto gotów by postawić na
jedną kartę - SIEBIE.
Nikt inny, tylko Ty.
Ponieważ wszystko czego doświadczasz, co odczuwasz zmysłami, co JEST,
zostało stworzone dla Ciebie, abyś mógł się wyrażać, tworzyć, przywoływać do
życia… aż w końcu poznasz całość Siebie,
aż w końcu odkryjesz Świadomą Świadomość, którą Jesteś.
O przepływ nie trzeba specjalnie zabiegać, nie trzeba go gdzieś szukać lub za
nim wypatrywać.
To samo się pojawia w idealnym momencie.
Sam sobie to uświadomisz, zaśmiejesz się i poczujesz jak Ci z tym wspaniale i
jak przyjemnie.
Wtedy to każda twoja ekspresja lekką będzie.
Każde Twoje dzieło będzie tętniło swoim życiem, energią Mistrza, który je
stworzył.
To będzie wierna towarzyszka, czyli Nowa Energia, która płynie i przepływa przez
Ciebie, jak przez naczynie-bo wolne i puste do napełnienia.
To także Dusza Twa, która będzie wysyłać Ci przepływ wszelkich potrzebnych w
danym momencie informacji.
Pamiętaj, że wszystko czego potrzebujesz jest w Tobie.
Wystarczy tylko to uznać.
Na własnym przykładzie mogę śmiało powiedzieć, że gdy jest się połączonym z
całym Sobą, z wszystkimi częściami, które były w oddzieleniu,
to przepływ czystej energii wypełnia każdy moment, każdą chwilę, każdy dzień…
Jest jak na zawołanie.
To swobodny nurt , który ułatwia i cieszy swoją lekkością i płynnością.
Wszelkie czynności stają się wtedy przyjemne i łatwe, a ileż wnoszą radości… oj
tak!
Tak więc na koniec dodam, że życzę Ci, jeśli jeszcze tego nie doświadczyłeś,
abyś zaprzestał latać za cudzym, a wziął Siebie i płynął na tym owym flow…
wprost do punktu JA JESTEM.
Miriam, 01.02.2016r.
Świadomość Wolności
Nie ma na świecie ani jednego człowieka, który
nie zapragnie w chwili odpowiedniej dla siebie, aby być w poczuciu, że Jest
wolnym wreszcie...,
od czegoś, czego już nie chce.
Być w prawdzie wolności jedynie pragnie, co znaczy dla Niego w tęsknocie za tym,
by spełnione było pragnienie jedyne, aby być Sobą Swobodnie lekkim, zwiewnym,
dźwięcznym, nie obarczonym żadnym ciężarem, bez nacisków, hamowań, osądów i
ocen.
Być realnie w stanie wolnym od wszelkich ograniczających wierzeń w braki...
Śni o wolności swojej sen, pragnie jej jak niczego więcej na świecie - marzy,
tęskni, szuka, woła i pożąda - w końcu żąda.
Wolność staje się wówczas najcenniejsza dla Niego - spośród innego Wszystkiego.
Ją właśnie wybiera na czele.
I wówczas Ona się dla niego otwiera.
Tylko wtedy, gdy ją wybierze dla siebie, wkracza w jego życie i pokazuje się -
czym jest, w czym Jest i gdzie jest.
Zawsze przybędzie, zawsze będzie, nie była wcale daleko.
Jest Wolność w Człowieku.
Istnieje, jak i Człowiek istnieje.
Chodzi o uświadomienie.
................
A jeśli jest ktoś, kto nie pragnie, to oznacza, że o tym jeszcze nie wie sam z
siebie, że wolność Istnieje dostępna dla niego ....więc... z chwili na chwile, w
ewolucji ludzkiej świadomości pojawiają się osoby, które dojrzewają do
wolności... odkrywają ją, niczym perłę zamkniętą przed zobaczeniem wcześniej...
Dojrzałość wymaga bowiem dojrzenia, dojrzewanie to dorastanie do dostrzeżenia...
.................
I są też osoby, które tak żyją, jakoby wolności nie było - więc wychodzi i
wygląda na to, że jeszcze jej nie potrzebują - chodzi o... przeświadczenie u
samego Siebie, chodzi o gotowość do Przyjęcia... dla siebie... o uprawomocnienie
świadomości wolności - gdy przychodzi czas, by zrealizować zwój zamiar i zamysł
- pewnego Dnia... wzięcie bez wahania wyborem.
Wybieram wolność i jej doświadczenie!
Wybieram Siebie!
Wybieram - co oznacza, że Wiem, że Ona Jest, co oznacza, że wydawało się
jedynie, jakoby że jej nie było.
Wolność bowiem Istnieje, tak jak obfitość, jak dostatek, jak życia radość...
Jest - gdyż życie Jest w potencjałach przeobfitych, które są wybierane
zwyczajnie z wewnętrznego pragnienia potrzeby ich doświadczenia.
Dlaczego wygląda jakoby wolności nie widać i by się o nią musieć upominać?
Ponieważ jedyne, czego jest brak, to zgody na jej przejawienie, akceptacji
społecznej, jeśli nie ma zgody wewnętrznej, jeśli nie ma ukochania wolności
bezwzględnie, jeśli nie ma Jej akceptacji, akceptacji prawa do prawa, że ma się
niezawisłe prawo do bycia wolnym bez żadnych warunków ani zasad szczególnych, -
to brakuje nie tyle wolności, nie tyle prawa jako prawo, lecz świadomości tej
możliwości, że wolno wybrać wolność - tak po prostu.
A....
Wszystko, czego potrzeba, to TEJ świadomości, tego uznania, że jest dostępna dla
Ciebie... naturalnie, niezależnie, niezawiśle, autonomicznie, suwerennie - w
prosty sposób - świadomym Wyborem jej doświadczenia.
Wolność, miłość, obfitość, te trzy pragnienia najgorętsze Istnieją jako
spełnienie.
Jeśli wyglądają, że nie ma, to znaczy, że są ukryte za zasłoną myślenia, oraz
wpojonego i podsycanego wierzenia, w to, że ich nie ma...
Wolność Jest.
Lecz... bywa faktem powszechnym jeszcze w większości na świecie, że dostęp do
świadomości wolności jest rozumiany jako jedynie dla nielicznych wydzielany...
Nie ma takiej władzy, która jest w stanie wolność dać albo zabrać.
Jeśli nawet toczy się taka gra - jest to tylko warstwa zewnętrzna, która działa
według wierzenia, że wolność jest czymś, czego nie ma.
..........................
Jeśli budzi się świadomość wolności w jednostce, jednostka staje się
automatycznie wolna.
Jeśli budzi się świadomość wolności w danym gronie, zespole, lub w narodzie,
naród staje się automatycznie wolnym narodem, w naturalny sposób.
Kwestia przysposobienia świadomości rzeczywistej, osobistej wolności nie jest to
kwestia dotycząca samej wolności, lecz świadomości niezależnej, niczym
nieograniczonej dostępności do niej.
Lidia Podlipna - Salwa, 01.03.2016
Bajka o Ewie
Za istnieniami, za betonowymi blokami żyła sobie
Ewa.
Ewa miała trudne dzieciństwo co wcale nie było tak wyjątkowe, kiedy okazało się,
że co druga osoba miała trudne dzieciństwo.
Czar trudności na starcie prysł jak bańka mydlana.
To sprawiło, że się zatrzymała i zaczęła tworzyć, była to poezja, muzyka i
mistrzostwo robienia czegoś z niczego.
Ewie się nie przelewało, co również nie było tak wyjątkowe ale w magiczny sposób
ruszyła zwiedzać świat i... siup przefrunęła ocean...
Ominiemy resztę, żeby nie przedłużać.
Ewa napuchła miłością i zaczęła nią strzelać. „Wojna o Miłość”.
Podkładała bomby miłości wszędzie.
Zapomniała jednak o jednej ważnej kwestii o podłożeniu jej pod swój własny
tyłek.
Była sławna jak gwiazda, miała tłumy fanów haha wielbiące jej miłość do miłości.
Była zapakowana w pudełko z napisem: „mistrzyni miłości”.
Nie zdawała sobie sprawy, że sława to nie miłość, to Władza, to niewiedza, to
nieświadomość, to wielkie duchowe ego, to samo-destrukcja, to niewola.
Co też jest częścią gry i zabawy.
Nie wiedziała, że świat jest doskonały właśnie taki jaki jest, że niczego nie
potrzebuje od niej ani ona od niego.
Bardzo tego nie wiedziała ale szukała odpowiedzi.
Nie wiedziała też czemu dając miłość czuła się taka słaba i wykończona.
Nie wiedziała czemu jej ciało odmawiało współpracy i nie wiedziała co robić bo
była stale na hajuuu.
Zgrabna to i wyrafinowana walka o władzę.
Szukała uparcie spokoju i harmonii, szukała Siebie poza Sobą nieustannie się ze
sobą mijając.
Spotkała podobnych rewolwerowców co strzelali serduszkami i przez chwile poczuła
ulgę.
Miała kogoś, z kim mogła się utożsamić, zjednoczyć, razem gubić.
Co za egoizm, egoizm gigant wyrósł by ją powitać.
Była taka duchowa wooooow, wiedziała jak pomóc światu wooooow.
Zrobiła się taka poważna.
Władza wymaga powagi.
Przekonanie innych do kochania i zauważania jej wymagało tyle wysiłku ale było
ekscytujące, było pełne emocji.
Emocje śmierdzą.
Kilka razy dotknęła nieba, tak duża urosła, tylko potem ktoś wyciągnął korek i
spadła na samo dno.
Dopiero w piekle poczuła ciepło haha swojego własnego ognia miłości.
Tam nikt jej nie znał, nie kochał, nie zauważał, w piekle poznała Cień.
Cień, który nigdy jej nie opuścił i kochał ją tak bardzo, że trzymał wszystko co
odrzucała, czego nie chciała, był jej aniołem stróżem ten cień.
Trzymał całe śmietnisko emocji, myśli za nią, żeby ona mogła iść dalej szukać
tego co już tu było.
Żeby mogła się zgubić, podzielić, odrzucić cień, wyprzeć się go.
Ach cóż to jest za miłość...
Potraficie tak?
ON ją prawdziwie kochał i... nauczył o miłości.
Zrozumiała, że nie potrzebuje władzy bo jest pełna i kompletna.
Odrzucała ciemność bo jej powiedziano, że tylko światło jest dobre.
Była tak daleko od Siebie, od domu, że w to uwierzyła.
Oddała się władzy bo było łatwiej, swoją prawdę zakopała głęboko i stała się
dumnym baranem w stadzie.
Ciemność trzeba unicestwiać!
Co za bzdura kompletna.
To ciemność okazała się miłością, to ciemność jest jej najlepszym przyjacielem.
To jej własna ciemność jest jej mądrością.
Wszystko ma swoje przeciwieństwo, jedno bez drugiego nie istnieje.
Jest grawitacja i anty grawitacja jest noc i dzień.
Kiedy się je podzieli - całość się zawala.
Dach przecieka, podłoga się wali, fundamenty gniją.
Pełny dom zawiera to wszystko, stoi pośrodku nocy i dnia dumnie bo wie że za
dnia rośnie trawa zielona a nocą imprezują sowy.
Wie że wszystko to stanowi całość życia i pełnię.
Wie że przyzwolenie na siebie to koniec poszukiwań i koniec wysiłku.
To Przyzwolenie na Siebie i zejście sobie z drogi...
Jej najpiękniejsze wiedzenie to: że nie potrzebuje czerpać z zewnątrz NICZEGO bo
wszystko już w niej jest z gracją.
Wie że władza to iluzja i wie, że jest to gra Twórcy - Siebie, bardzo wciągającą
gra.
Wie też że każda istota na ziemi jest suwerenna i gra swoją własną grę, bo tak
chce poczuć siebie.
Wie, ze wolność to wyjście poza władze i adoracje.
Wie że inny człowiek nie może nic dać drugiemu i nigdy tak naprawdę nie dawał.
Wie że każdy daje życie sobie i wie że bzdurna jedność wszystkich to ściema.
Jedność polega na połączeniu wszystkich elementów siebie a nie bycie tak jak
inni.
Jeśli jestem kompletna nie potrzebuje władzy i nawet nie potrzebuje miłości.
Jeśli jestem sobą wszystko do mnie przypływa.
Jedyne czego potrzebuje tu gdzie jestem to doświadczać Siebie jako ludzkiej
istoty.
Wybrałam być tu bo cała zabawa zawiera się w człowieczeństwie a nie uciekaniu od
tego.
Nie odlotach w niebiańskie sfery.
A co jeśli to właśnie bycie człowiekiem jest kluczem do OŚWIECENIA?
Nawet nie lubię tego słowa.
Łatwiej poddać hipnozie tłumy niż suwerenną istotę.
Ewa jest pełnią i Ewa jest swoim własnym Mistrzem i niczego nie ma potrzeby
naprawiać bo nic nie jest popsute.
Ewa znalazła odpowiedź i Ewa idzie zeżreć pizze, popić winem i potańczyć.
Kocham Ewę.
Znam ją od zawsze
Koniec
i...
Początek
Gracja Santos, 28.02.2016
JESTEM TWÓRCĄ…
Tak, jesteśmy (s)Twórcami… każdego dnia, w każdej
chwili tworzymy swoją rzeczywistość.
W każdym tu i teraz istniejesz jako ekspresja Siebie, oj nie jedna nawet, a
wiele…
…a tyle ile chcesz.
Już Wiesz?
Od kiedy uświadomiłam sobie, że wszystko co stoi, co porusza się przede mną,
pochodzi ode mnie i wychodzi ze mnie- jest jak wyświetlony film na ekranie
(nieskończony i bardzo plastyczny, bo w 3d, a z czasem to i w 4d, a co tam,
nawet do 5d mu blisko),
a głównym Maestro- Reżyserem jest nikt inny tylko JA.
Wiem, dla niektórych brzmi to jak bajka, jakaś wydumka na temat…
Lub „Co Ty Dziewczyno wiesz? Gdybyś widziała moje życie... to byś dopiero
zobaczyła jak można niecierpieć tej rzeczywistości.
Kimże jesteś, by o tym rozprawiać?”
Jestem Kim Jestem…
Tak jak i Ty, Kochany Człowieku, Boski Człowieku, który przeczytasz te słowa.
Nikim lepszym, ani nikim gorszym…
Lecz z tymi samymi prawami do tego, by móc podzielić się własnym odczuciem na
różne tematy z życia wzięte.
Zatem nie moja w tym sprawa co odczuwasz, czy Ci lekko czy ciężko.
Wiedz jedno, to co doświadczasz, jest jak projekcja.
Do pewnego momentu kto inny siedzi na krześle owego reżysera, w zależności kogo
Ty sam tam ustawiłeś.
Kto był Ci Dyrygentem, Znawcą, Strażnikiem czy Kontrolerem ( może to ktoś z
rodziny, bliskich znajomych, mentorów itd. ).
Kwestia bardzo istotna to, aby przywrócić Siebie na to wspaniałe stanowisko,
na to siedzenie reżyserskie, ponieważ wtedy i tylko wtedy Twoje życie się
odmieni w kierunku,
który od dawna pragniesz, o którym marzyłeś eony czasu i kto wie ile jeszcze.
Nie raz pewnie pytałeś „Dlaczego ja? Ile jeszcze?
Już nie mam siły… kto tym steruje?”.
Wielu powiedziało, że to wszystko w rękach Boga przecież…
A ja zapytam jakiego Boga?
Tego, którego ktoś kiedyś wyniósł w chmury, w przestrzenie tak dalekie, że nawet
niedostępne?
Zastanów się…
A może masz go jak każdy w Sobie i jesteś z nim w stałym kontakcie.
Możliwe, że zapomniałeś o tym, że nigdy tego połączenia nie straciliśmy.
Może chodzi właśnie o tego Boga w Tobie?
Czy pamiętasz?
Czy czujesz?
Tak więc, kto zasiądzie na Twoim krześle Maestro - Reżysera?
Odpowiedzialność… oj tak, niektórzy obawiają się jej… „a co to będzie, a że ja
tak sam teraz mogę decydować o sobie, o swoim życiu?”
ABSOLUTNIE TAK, MOŻESZ… jeśli zapragniesz szczerze z serca całego.
To będzie Ci dane!
Od kiedy stałam się świadomym Twórcą, moja rzeczywistość jest wielobarwna,
wielowymiarowa, nieoczywista, lecz najmojsza jak tylko się da, aż do
nieskończoności swych pragnień.
W każdym momencie ją tworzę, koloruję i płynę z nią. Jestem cichym, lecz
ekspansywnym obserwatorem.
Kocham swoje życie!
Kocham Żyć… i Być.
Mogłabym rozwinąć każdy wątek, lecz zostawię to na teraz takim
niedopowiedzianym, aczkolwiek do rozwinięcia…
Jak w piosence Doris Day „Perhaps, Perhaps, Perhaps”
W radości tworzenia,
Miriam
23.02.2016 r
Walentynkowe Wniebowstąpienie w
duecie
Walentynkowo, z refleksją o oczekiwaniach wobec innych, półśrodkach
i kompromisach.
Kto pojmie wrażliwość kobiety i jej piękno? Kto zrozumie jej
płacz i rozczarowanie miłością?
Zakochana kobieta... uskrzydlona uczuciem, oddana temu co rozpala jej serce i
wyobraźnię,
spragniona wzniosłej miłości herosa... dostaje w zamian... jedynie doznania
fizyczne, oparte na pożądaniu.
Kto pojmie to rozczarowanie które pokazuje, że osiągnęła jedynie stopień
zadowolenia fizycznego,
a duchowe pragnienia bycia w ramionach półboga legły w zmiętej pościeli i
satysfakcji kochanka.
Cóż... jej wrażliwość, umiłowanie wielkiej istoty miłości... gdzie się mieści
owo pojęcie piękna, wzniosłości... w miłości fizycznej?
Wrażliwa kobieta, spragniona swego boga pokłada nadzieje na przeżycie czegoś
nieśmiertelnego, świętego i wraz z ukochanym chce dostąpić nieba.
Oszołomiona miłością i zachwytem już widzi swego ukochanego w pełnym blasku
czuje jego
potęgę i moc. Czuje jak siła miłości i bliskości, uskrzydli ich oboje, jak
wzniosą się nad ziemię i
będą niczym para aniołów oglądać świat z poziomów boskich.
Ten akt miłości i połączenia da im niepowtarzalną szansę na szczęście i wieczne
spełnienie,
marzy o czymś wzniosłym, szlachetnym o ewolucji... poprzez wielkie uczucie.
Marzy dniami, śni nocami, widzi swego ukochanego jako... już półboga kocha i
jest kochana,
ta miłość ją uskrzydla, dotyka najpiękniejszego miejsca duszy.
Intymność, zapach miłości pełen dyskretnych niedomówień, obietnic... zachęty,
uwodzenie
rozwija swoje skrzydła i zachęca gorąco do swej gry.
Heros, półbóg jej wybranek jest z nią i jest zadowolony, spełniony.
On również ma to czego pragnął... ma przy sobie oddaną i kochającą kobietę,
pewny swego...
już nie planuje dalej, jest mu wygodnie i dobrze, ma oto i miłość i seks.
A niebo? Anielskie skrzydła są jakoś tak daleko i po co się po nie wspinać,
trudzić?
Choć tego co ma, niebem nazwać nie można... to przecież nikt pewności nie ma
jakie szczęście niebo oferuje, i jest jeszcze tak daleko, podczas gdy fizyczność
jest tu
i jest taka przyjemna.
Kto zrozumie wrażliwą kobietę, która czuje rozczarowanie?
Kto pojmie za czym płacze?
Ona bogini, o mentalności pięknego anioła, utknęła w łóżku swojego herosa ...
który okazał się niestety kogutem... mając szansę na bycie bogiem.
Bogini marzy dalej, może coś się zmieni, może poruszy wrażliwość i serce
wielkiego wybranka.
Ona tak piękna i wzniosła, nie może przestać marzyć o wspólnej wędrówce
przekraczającej ziemskie wymiary wędrówce dusz, zakochanych... anielskich.
W końcu zostawia marzenia bo bolą, zostawia nadzieje na przeżycia sfery duchowej
i godzi się na bycie partnerką do seksu, do codzienności.
Zubożała na duchu, pogrążona w zadumie nad utraconym rajem staje się smutna i
już nie tak zabawna jak kiedyś.
Jej heros, jej półbóg delikatnie rozgląda się za nowym porywem, za świeżością
nowych nadziei i marzeń, następnej półbogini która zobaczy w nim boga.
Kto zrozumie rozterkę tak wrażliwej kobiety, która boi się dostąpić niebios
sama?
Kto zrozumie coś takiego jak... wniebowstąpienie... w parze z wybrankiem?
Bo dla niej samej ta droga choć wyśniona, jest zbyt odważna by wkroczyć na nią
samotnie, szuka
więc oparcia... najlepiej na męskim ramieniu które obiecuje bezpieczeństwo.
Kto zapłacze nad losem półbogini, która musi mieć przy sobie mężczyznę silnego,
odważnego,
który ją poprowadzi do raju... bo ona sama... nie ośmieli się tego dać siebie...
11.02.2016
Mira Cierpikowska
„A Dusza prosi… nie wypieraj tego (słowo o aspektach)”
Zapragnęłam podzielić się z Tobą Drogi Czytelniku czymś, czemu
przyglądałam się z zadziwieniem od pewnego momentu.
Tematyka aspektów jest mi niezwykle bliska… ponieważ „trochę” ich nazbierałam,
trochę miałam z nimi perypetii gdy się pojawiały i odsłaniały w pełnej krasie.
Co pragnę przekazać w tym tekście?
Z perspektywy Człowieczej powiem, że naprawdę wiem, jak to jest,
gdy wchodzi w nas dany aspekt i ujawnia się pod jakąś postacią, kreacją Ciebie…
Z początku nie wiesz o co chodzi, skąd masz te myśli, dlaczego dziwnie się
zachowujesz… i skąd tyle w Tobie emocji.
Tak, znam to doskonale.
Zanim trafiłam na Adamusa i jego shoudy obserwowałam ludzkie zachowania,
ot tak po prostu, przypatrywałam się ludzkim zachowaniom dochodząc do różnych
wniosków.
Nie miałam wtedy jeszcze zielonego pojęcia, że mogą być to „aspekty” i, że tak
się w istocie nazywają.
W moim odczuciu obecna osobowość też jest w pewnym sensie danym aspektem
wykreowanym
i stworzonym na to życie do czasu wyjścia poza nią (osobowość).
Nazbieraliśmy sporo uwarunkowań i schematów od dziecka, więc nie ma co się
dziwić, że nie ma w tym całej istoty nas samych.
Znasz to i wiesz o czym mówię.
Do czego zmierzam?
Obserwując tak Siebie i ludzi w różnych odsłonach i sytuacjach, doszłam do
kolejnego przesunięcia własnej świadomości.
Otóż kwintesencją sprawy było podjęcie decyzji o tym, że wszystkie aspekty mają
do mnie wrócić.
Wszystkie, czyli bez wyjątku.
Ponieważ Domem jestem Ja, z własnym Ja Jestem.
Znów nie miałam pojęcia w jaki sposób te aspekty zaczną do mnie przychodzić.
Umysł nie wtrącał się w to, a ja byłam gotowa na całkowitą integrację.
Powiem szczerze, lepiej bym tego nawet nie wymyśliła, tej całej aranżacji
gdy uświadamiasz sobie, że to przychodzący, czasem chowający się aspekt Ciebie
samego.
Dusza powtarzała na każdym kroku: „Proszę tylko nie wypieraj tego, to dawna
ekspresja Mnie samej,
ona wraca by się w całości zintegrować, ona była daleko od Domu, lecz Dom ją
przywołał, czyli TY”.
Nie wiedziałam jak się to robi, lecz ufałam.
Czasem dany aspekt długo się ze mną bawił w tzw. „ciuciu babkę”.
Tak, dokładnie tak…
Co Ci mam powiedzieć, myślałeś że jesteś z tym Sam?
A no nie.
Jednemu zajmie to chwilę, a drugiemu troszkę dłużej, ale w efekcie nie jest to
istotne ILE zajmuje nam integracja i wchłanianie naszych aspektów.
Liczy się to, abyś ich absolutnie NIE WYPIERAŁ, jednocześnie wiedział, że
wszystko jest z Tobą w absolutnym porządku i, że nie zwariowałeś.
Jak przychodziły do mnie aspekty?
Już Ci z miłą chęcią opowiem…
Tak jak wcześniej wspomniałam możesz odczuwać w danym momencie dziwne/inne
myśli.
Możesz specyficznie się zachowywać lub też inaczej odczuwać.
Znasz ten mechanizm.
Zastanawiasz się później co jest grane.
Jakieś podpięcie energetyczne, czy też emanacja drugiej osoby tak na Ciebie
wpłynęła?
I tak zadajesz pytanie „O CO CHODZI”?
Lub też nie zadajesz pytania i przechodzisz do innych czynności w jakimś takim
dziwnym przeczuciu, że coś daje znać o sobie.
I tak właśnie ja się łapałam na tym, że coś/ktoś daje znać o sobie samym.
Przychodziło to różnymi drogami np. poprzez filmy, drugiego człowieka, scenki z
życia wzięte,
w miejscach o różnej aranżacji np. zamek, dom, galeria, kościół itd.
Mogłabym tak wymieniać, lecz nie w tym sęk.
Wspomniałam jakiś czas temu o własnym słowniku, wiesz takim prywatnym, którego
rozumiesz i zinterpretujesz tylko i wyłącznie Ty sam.
Dlatego tak istotne jest, abyś połączył się z całym Sobą, z Duszą i Duchem.
Wtedy Ty jako Wielka Księga odczytasz Siebie ukrytego w niej samej - słowo po
słowie, symbol po symbolu itd.
Znasz na pewno te odczucia, gdy spojrzysz na jakiś obraz, scenę w filmie czy też
rzeźbę
lub człowieka jakoś znajomo wyglądającego i zachowującego się w ten znany Ci
sposób.
Tak właśnie mogą wracać do Ciebie Twoje aspekty.
Jest z nimi też i zabawa, bo są takie, które wyparliśmy najbardziej…
One wstydzą się ujawnić, lecz wiedzą, że nadeszła również ich kolej.
Ważne byś był w tym procesie naprawdę wyrozumiały dla Siebie.
Bywa dziwnie, bywają dziwne myśli… lecz CO Z TEGO?
Wraca się wtedy do oddechu, do własnego Ja Jestem i wpuszcza tylko ekstrakt z
tego aspektu.
U mnie sprawdza się powiedzenie na koniec, że NIE WYBIERAM SIEBIE JUŻ WIĘCEJ W
TAKIEJ ROLI.
(tekst polecam z audycji dźwiękowych Lidii Podlipnej - Salwy, która zawarła
bezcenne wskazówki na TERAZ).
Tym domykam sprawę z każdym aspektem, ponieważ wybrałam lekkość i swobodę bycia
Sobą.
I POWIEM CI ,ŻE DZIAŁA.
Uffff czapki z głów, kawał świetnej roboty odstawiliśmy, więc pora w końcu
uhonorować tego Człowieka, którym Ja i Ty Jesteśmy.
Zatem wiesz, że nie jesteś sam w tym wszystkim.
Wiedz, że i to się skończy.
Nie wypieraj lecz integruj z świadomością, że robisz kawał zacnej „roboty”.
W miłości i szczerości, dzieląc się częścią historii o mnie samej, wraz ze
wskazówkami…
Mir I Am,
10.02.2016 r.
PRZYGLĄDANIE SIĘ ŻYCIU
Z ZACIEKAWIENIEM DZIECKA
Istny majstersztyk!
Tak, zdecydowanie TAK!!
Pozwolenie Sobie na doświadczanie i przyglądanie się życiu oczami dziecka, to
coś wspaniałego i bardzo odkrywczego.
Dosłownie, nie w przenośni.
Pewnie nie raz spotkałeś/aś się z artykułami na temat wewnętrznego dziecka.
Napisano tam, jaką odgrywa ono rolę w naszym wnętrzu i o co z tym dzieckiem w
nas samych chodzi.
Poznałeś pewnie też sposoby i techniki jak połączyć się z tym wewnętrznym
dzieckiem i jak z nim współpracować.
Możliwe też, że zastosowałeś medytację, w której spotkałeś się z Sobą, gdy byłeś
małym dzieckiem.
Być może także okazało się, że odkryłeś, że ta część Ciebie jest niekochana,
niedoceniona lub też odtrącona…
Dlaczego?
A no dlatego, że życie w dzieciństwie każdego z Nas różnie doświadczyło.
To już WIESZ.
Lecz Ja nie o tym w tym tekście mam zamiar napisać.
Jest to wstęp, do pewnego odkrycia, które stało się codziennością.
Zatem, o co chodzi z przyglądaniem się życiu i doświadczaniem jego, oczami
dziecka?
Chodzi tu o ten naturalny stan, stan Duszy, która jest zawsze ciekawa i zawsze
podekscytowana wszelkim stworzeniem, które wyszło z Niej- czyli swoimi
kreacjami. Jest także ciekawa tego, co zostało stworzone przez Istoty
współistniejące.
To taki stan, który przeszywa Cię całego, uskrzydla, rozpiera radością i
przepełnia ekscytacją.
To również towarzyszy procesowi, gdy jesteśmy w trakcie tworzenia jakiegoś
Dzieła.
Tak o to to to, tu właśnie chodzi.
Czy pamiętasz jak stwarzałeś pierwszą swoją rzecz w życiu?
Czy pamiętasz ile radości i zwyczajnie frajdy dawało Ci w dzieciństwie
stworzenie coś z plasteliny, a może narysowanie czegoś, a jeszcze może nawet
stworzenie jakiejś konstrukcji w piaskownicy? Można by tak wymieniać, przykładów
jest wiele i każdy, absolutnie każdy z Nas tego doświadczył. Tylko pytanie czy
TERAZ również potrafisz tego doświadczyć? Czy pragniesz na TO Sobie pozwolić? A
może twierdzisz, „Eeee nie, to nie dla mnie…
Przecież jestem Dorosły, a Dorosłemu to nie wypada” ;)
A oczywiście, że wypada!!! Nawet bardzo do tego zachęcam, ale wiadomo, każdy z
Nas Sam podejmuje decyzję samodzielnie.
Wiedz jedno, że pewne iluzje i tak odpadną.
Iluzja bycia Dorosłym, któremu nie wypada zachowywać się tak czy siak, to
również powstały schemat, to także wierzenie, które stworzyło ludzkie.
Warto pozwolić Sobie, na przywrócenie tego naturalnego stanu Duszy, a masz do
tego absolutne PRAWO!
Co więcej, mój Drogi Przyjacielu, powiem Ci z własnego doświadczenia, że gdy
pozwoliłam Sobie na wejście w doświadczenie Bycia po prostu Sobą, naturalną,
autentyczną Sobą, to właśnie te oczy dziecka i ta fascynacja jest cały czas przy
mnie i we mnie.
Przyglądam się innym ludziom z ogromnym zaciekawieniem.
Patrzę na Człowieka z tak wielkim zachwytem, że aż czasami jadąc w autobusie
śmieję się z Siebie, bo jestem wpatrzona w ludzi jak w obrazki.
Szczególnie na tych, którzy mnie zaciekawią wypowiedzią, emanacją czy też
kolorami.
Majstersztyk, mówię Ci!
I tak nie raz chadzam Sobie różnymi drogami, bywam tu i tam, a zachwyt we mnie
jest coraz większy.
Zachwyt nad życiem, nad Istnieniem, nad przyrodą, nad technologią, nad
krajobrazami i nad wszystkim tym, co Sami stworzyliśmy!
Moja Dusza wtedy śpiewa, jak skowronek, jest taka radosna, a Ja Jestem wtedy tak
głęboko szczęśliwa, że aż dosłownie czuję jak latam.
Tak to właśnie Jest, gdy Boskie z Człowieczym się połączy, gdy wszelkie iluzje
opadną, gdy Ja Jestem wpuści się do Siebie…
Pozdrawiam Cię Kochany/a,
Mir I Am i wszystko jasne …
MirIam, 21.01.2016
Narodziny
Jestem Kim Jestem, tym razem człowiekiem
Zjawiłem się tu, w poszukiwaniu najcenniejszego ze skarbów
Słyszałem, że on ukrywa się tu, na Ziemi
Szukałem wszędzie, wcielenie za wcieleniem
Byłem w każdym zakątku planety
We wszystkich dolinach i wzgórzach
Na szczytach każdej z gór
Na dnie każdej z wód
W każdej jaskini i w miejscach niedostępnych
Zdobyłem wszystko, co skarbem jest dla innych ludzi
Lecz nie dało mi to spokoju
Nie zaspokoiło to mej potrzeby
Gdzie jeszcze nie szukałem?
Gdzie jeszcze muszę się udać?
Długi czas nie robiłem nic
Zastanawiając się co dalej
Długo przebywałem w ciszy
Gdy usłyszałem nagle „nie szukałeś w sobie”
Skąd ten głos, od kogo pochodzi?
Przy mnie nie ma nikogo, więc kto to powiedział?
Co to znaczy szukać w sobie?
„Serce, zacznij od serca”, co to znaczy?
No tak! Z wszystkich miejsc jakie zwiedziłem
Z wszystkich krajów w których byłem
Wszędzie gdzie szukałem
Zapomniałem o jednym miejscu
O swoim wnętrzu, sercu
Więc sprawdziłem, zajrzałem i zobaczyłem
Wielkie wrota zdobione z kamienia
Z klejnotami wszelkiego rodzaju zdobione
Stały mi naprzeciw
Otworzyłem je i ujrzałem
Nieprzeniknioną ciemność
Czerń paniką mnie ogarnęła
Strach przeleciał mi po ciele
Bałem się, lecz odwaga ma
Mocniejsza niż każdy lęk
Pierwszy krok i drugi
Ciemność znika powoli, jakby świt zawitał
Mgła nieprzejrzystości unosi się
I widać już pierwsze rysy
Coś widać, ktoś się wyłania
Postać siedząca, stół, a wokół nic
Noga na nodze, kawa na stole i papieros w ręku
Na stole szkatuła, niewielka, wysadzana diamentami
Podchodzę zaciekawiony i zdziwiony zarazem
„Witam, kim jesteś?” Zapytałem
„Ja Jestem to Ja Jestem”
„Czyli kim? Nic nie rozumiem
Co tu robisz? Czy tu nie moje serce?”
„Czekałem na Ciebie i zjawiłeś się”
„Czekałeś na mnie? A czego chcesz ode mnie?”
„Od Ciebie nie chcę niczego, ale Ty…
Jesteś w podróży
Ile to już czasu, poszukiwania Twoje trwają?
Przemierzałeś krainy, życie za życiem
Rodziłeś się i umierałeś i wciąż próbowałeś
Szukasz skarbu, ale czy wiesz czym on jest?
Miałeś i posiadłeś wszystko co tylko można zdobyć
Lecz zawsze czułeś, że to nie tego pragniesz”
„Więc czego pragnę? Za czym tak biegam?”
„Spójrz, na to. Tam znajdziesz to, czego szukasz
W niej znajdziesz wszystko, czego pragniesz”
Oczy moje na szkatule spoczęły
Podszedłem i ją otworzyłem
Oczom moim blask się ukazał
Lecz nie oślepiał jak znane mi światło
Po chwili już nie byłem starym sobą
Przypomniałem sobie wszystko
Każde z żyć którym żyłem
Wszystkie koleje losu
Zrozumiałem Kim Jestem
Ja Jestem, Ja Jestem!
Przypomniałem sobie, że wszystko i zawsze było we mnie
Kreatywność, twórczość, pasja
Miłość i współczucie
Wszystkie cechy Stwórcy, wszystkie jego przymioty
Każde z jego talentów, jego przywilejów
Jestem Nim a On jest Mną
Jestem Kim Jestem, Bogiem Człowiekiem
Wcielonym w ciało ucieleśnieniem Boga
Centrum, źródłem, osią, rdzeniem wszystkiego
To Ja jestem skarbem, to siebie zawsze szukałem
Siebie, zawsze miałem siebie przed nosem
I nigdy na to nie wpadłem
Boże drogi, dziękuję Ci za to wszystko
Dziękuję, że istnieję, dziękuję, że jestem, za życie wieczne
Już nie jestem taki sam jak wcześniej, dziękuję
Doświadczenie to jak nigdy wcześniej było
Spojrzałem znów na istotę z papierosem w ręku
Popijającą kawę i skierowanym do mnie uśmiechem
„Dziękuję Ci Moja duszo, Dziękuję Ci Allumie
Za cierpliwość, za czekanie, za wiarę we mnie
Pragnę teraz wszystko robić z Tobą
Pragnę teraz przeżywać się razem z Tobą
Jako jedno, razem stopieni w jedności”
„Pawle drogi, za każdym razem kiedy schodziłeś znów
I rodziłeś się na nowo
Zapalałem papierosa i parzyłem kawę
Z ufnością, że kiedyś nadejdzie ten dzień
Kiedy pojawisz się i powiesz właśnie to
Od zawsze stanowimy jedność
Jednak nie zawsze mogłem stąd wyjść
Powstrzymywany przez Twoje dążenia
Lecz teraz, kiedy jesteś tu
I wypowiadasz te słowa
Raduję się w zachwycie cały
Teraz mogę wstać, kawa skończona
Papieros się dopala i czas w drogę ruszać”
„Powiedz Moja Duszo, co teraz?”
„Teraz Kochany, doświadczymy życia
Nowego życia na nowo
Jak nigdy wcześniej, do samego końca
Jako jedna Istota, nowonarodzona”
Paweł Banach, 13.01.2016
GŁUPOTA JEST
TWÓRCZA
Dzisiejsze moje odkrycie !
Witam Was, Jestem Kim Jestem i Jestem Gracja.
Wiem, że nie powiem nic nowego ale... dziś to głęboko w sobie odczułam.
Odkryłam, że jesteśmy jak wielki projektor.
Nasza świadomość wysyła światło i rzuca na płótno życia, powstaje film zwany
„ziemia i jej cukierki” (odnośnie do tej konkretnej opowieści).
Bardzo wciągający, ale to tylko film, jeden z wielu, które wyświetlamy my i oni.
Czasami jeden projektor łączy światła innych i się ze sobą krzyżują, nakładają
na siebie...
Stoisz sobie w markecie, a tu pani zombie wchodzi w ciebie, nie zauważywszy, że
istniejesz (no tak, jak ona może cie widzieć, jak sama siebie nie widzisz?
hahaha),
przenika przez ciebie po omacku, a ty ze zdziwieniem oddychasz i akceptujesz i
przyzwalasz.
I...się wkurzasz i się śmiejesz ale to inna opowieść … poniosło mnie, odbiegłam
od tematu.
Tak więc na tym wielkim ekranie pojawia się inna istota WOW. Jest tłok na
łączach... jest tłok jak cholera...
I czasami się zderzamy ze sobą, co powoduje shifty (przesunięcia świadomości)
i... WOW zauważenie Siebie.
Ale to nic jeszcze takiego wielkiego.
Zatem Istnieje sobie obraz na płótnie w kinie życia.
Rzeczywiście nie istnieje, tak jak ja to widzę i... jednocześnie istnieje poza
wszystkim czym myślę, że jest. Ufff to ma być prostota przekazu.
NAGLE … nagle ...nagle skrada się pragnienie...
Pojawia się silne pragnienie, by wskoczyć do własnego obrazu i poczuć Siebie w
nim.
TAK!, stać się aktorem w tym fascynującym filmie na płótnie życia i lizać jego
chropowatą strukturę,
doświadczać przesuwających się, migających, kolorowych światełek na sobie....O
jak przyjemnie!.
Czuje, smakuje dotykam hmm, sensualnie się tu rozprawiam ze Sobą, i mnie się to
podoba tak bardzo, że zapominam po co tu w ogóle JESTEM i kim JESTEM.
I... jest to wielkie I...
PRZYCHODZI ONA, WYBAWCZYNI, HAHAHA, BŁOGOSŁAWIONA GŁUPOTA, która czyni cuda.
Moja osobista.
Wykopuje mnie z impetem z tej hipnotycznej gry.
Ląduje u SIEBIE, W SOBIE, DLA SIEBIE i zdaje sobie sprawę, że JESTEM tylko/aż
Ja.
Dziękuję.
TERAZ MOGĘ KRĘCIĆ KOMEDIE
kejko
Pozdrawiam Was
Gracja Santos, 12.01.2016
„Wyjście poza wszelkie wyobrażenia na temat tego co JEST”
Dzisiaj zapragnęłam wejść i podzielić się własną ekspresją w tej
tematyce.
O co chodzi zatem w wyjściu poza wszelkie wyobrażenia na temat tego co Jest?
Otóż okazuje się, że w zależności od punktu świadomości, w którym się
znajdujemy,
zwykliśmy patrzeć na wszystko przez dany PRYZMAT, przez jakieś własne soczewki.
I bywa tak, że nie jest to całe spektrum możliwego widzenia w obrębie
wszystkiego co Jest, co pojawia się przed naszymi oczyma.
U mnie było kiedyś podobnie, tak tak…
Dopiero w pewnym momencie, gdy odpuściłam wszelkie NIE SWOJE widzenia na temat
rzeczywistości,
weszło i nadal wchodzi szerokie spektrum tego co jest: przede mną, we mnie i co
na mnie się składa.
Otóż całą tę rzeczywistość tworzysz Ty sam, i coś czuję, że raczej nie jesteś
tym zdziwiony.
No cóż może oczywiste, ale czy aby na pewno zdajesz sobie z tego całkowitą
sprawę? No właśnie…
Najprawdopodobniej możliwe, że sięgasz jeszcze po jakieś informacje ze świata
globalnego, duchowego czy też kosmicznego
i zaczerpujesz wiedzy z różnych źródeł, u różnych ludzi… by dowiedzieć się
jednego… chcesz wiedzieć czego?
Powiem Ci z ogromną przyjemnością, otóż sięgasz po NIE SWOJĄ prawdę na temat
tego kim jesteś i na temat świata, który sam tworzysz.
Nie ma lepszego informatora na temat Siebie i tego co z Ciebie stworzone - niż
Ty sam.
Polecam sięganie po informacje do własnego wnętrza, bo od Ciebie wszystko się
zaczyna i na Tobie wszystko co Twoje się kończy.
Tak jest z każdą Istotą, która Jest.
Z własnego doświadczenia dodam, że również i Ja należałam do tych osób, które
trafiały w różne miejsca i do różnych osób, po to, by poznać prawdę o Sobie, po
co tu jestem i dlaczego…
O tym pisałam w poprzednim tekście pt. „ W drodze do Siebie”.
Tak więc zabierałam Siebie do wielu miejsc, trafiałam na różne osoby, ale nadal
to nie było moją rzeczywistością, wręcz zaczęłam się wkurzać i buntować… pytać:
no to jak to w końcu jest?
Aż trafiłam do tych miejsc gdzie odkryłam czym jest Nowa Energia, aż trafiłam na
ludzi, którzy swoim przykładem świadczą o tym, że to wszystko co wytworzone
przez „ludzkie i stare” jest tylko iluzją, a to jak współpracuje i żyje się w
Nowych Energiach, to coś kompletnie innego.
To świetna i lekka zabawa.
Jedna ważna kwestia, która odróżniła wcześniejsze doświadczenia, a te z Nowych
Energii, to to, że w tych przestrzeniach wchodzisz w nieznany ocean Siebie,
tutaj nikt Ci nie powie jak masz żyć i jak postępować, tu nikt nie walczy o
władzę, nie idzie w konkury…
Tutaj stajesz się WOLNYM i prawdziwym Sobą, zdanym tylko i wyłącznie na Siebie.
Tutaj jesteś zarówno Eksplorerem tego co NOWE, jak i Nauczycielem, świadczącym
Sobą o tym ,że weszła taka Energia, której nie sposób pojąć, opisać dosłownie
słowem, czy też nawet wyrazić całkowite nasze odczucia.
I tak też zdarzyło się u mnie, gdy na jednym takim spotkaniu usłyszałam: „Od
teraz słuchasz już tylko Siebie, a wszystko co kiedyś przeczytałaś, wysłuchałaś
zostawiasz… teraz wchodzisz i doświadczasz SWOJEGO”.
Potwierdzam, po prawie roku czasu, od tamtego momentu, że rzeczywiście tak się
stało… weszłam w Siebie, zaczęłam badać Siebie, odkrywać własne horyzonty,
weszłam we własny ocean świadomości.
Z serca polecam to każdemu, kto ma już dość chodzenia za cudzym widzeniem, za
cudzymi wierzeniami oraz za innymi, którzy tak a'propos wcale nie są lepsi, ani
gorsi od Ciebie, wcale nie wiedzą więcej na Twój temat!!!!
„Dość i basta!!!” - tak wykrzyknęłam w Sobie pewnego dnia.
Ufam tylko Sobie, ufam własnej Duszy i z nią od teraz w pełni współpracuję.
Czy widać efekty?
Ojjjj zdecydowanie TAK!
Allle nie dbam o to, by komukolwiek to udowadniać, ponieważ kto gotowy ten
poczuje i wie, bez zbędnych słów i wyczynów.
Zatem mój Drogi możesz oczywiście jeszcze podpierać się jakimiś tekstami,
informacjami czy też iść za danymi osobami… ale powiem Ci od razu, że w efekcie
końcowym tak się tym wszystkim zmęczysz, tak będziesz już pogubiony, że aż
wykrzyczysz lub wyryczysz z Siebie, krzykiem wewnętrznym, że „NIE DAM TAK DŁUZEJ
RADY”.
Wtedy wiedz jedno, Twoja Dusza zapuka, zastuka, bo jest Twoim najwierniejszym
towarzyszem, który cierpliwie czeka, abyś w końcu wpuścił Ją do Siebie i dał się
zabrać na szerokie przestrzenie, w opowieść o Sobie, we własne doświadczenie
rzeczywistości oraz w PRAWDĘ Kim naprawdę Jesteś i jak to Jest u Ciebie.
Tego z serca Ci życzę, tego kroku, który już wielu z Nas ma za Sobą i dumnie
kroczy, stąpa mocno na dwóch nogach, tworząc równoległe suwerenne
rzeczywistości.
W ogromnej radości z podzielenia się z Tobą, jedną z wielu moich ekspresji,
Jestem Kim Jestem,
A Jestem,
Miriam 12.01.2016
W drodze do Siebie…
W drodze do Siebie, ale jakiego Siebie?
Co to dla mnie tak naprawdę znaczy?
Otóż chodzi tu - o Ciebie - tak, tak o Ciebie!
O Ciebie prawdziwego i autentycznego… pojawi się być może myśl, że przecież taki
jestem i co z tego?
A ja odpowiem własnym przykładem, że to Kochany/ Kochana jest najistotniejsza
sprawa!!!
Być autentycznym i prawdziwym Sobą, być pełnym Sobą, to jest to, o co tu i teraz
najbardziej chodzi.
I po to, cała ta gra i zabawa się odbywa.
Odbywa się po, to byś sobie w końcu klapnął na czterech zacnych literkach,
wziął głęboki oddech i powiedział z głębi serca: „Mam tego serdecznie DOŚĆ !!!
Mam dość uganiania się za nie swoimi sprawami, mam dość tych nakazów, zakazów,
tego, co kto powie, czy powiedział !
Mam Dość, wybieram inaczej, wybieram Siebie, WYBIERAM AUTENTYCZNEGO SIEBIE!”.
I tak to JEST… a czy rzeczywiście jest? To mogę od razu Ci powiedzieć, że
oczywiście TAK.
Ale nikt tego za Ciebie nie zrobi, nikt nie podejmie za Ciebie tej decyzji…
Tak też było u mnie, z miłą chęcią podzielę się swoim osobistym doświadczeniem,
swoją drogą do Siebie.
Być może wiele poruszonych w tej Treści i opowieści słów, zdań okaże się bliskie
Tobie.
Wiem , że wtedy to poczujesz, subtelnie, ale poczujesz…
Zatem jak było to u mnie?
Okazuje się, że lepiej bym sobie tego nie mogła wymyśleć, droga, którą idę to
jak chodzenie po sznurku,
czyli prosto i do celu… krok za krokiem przybliżałam się do prawdy o Sobie
samej.
Parę lat temu zadałam Sobie to pytanie: „Kim Jestem? I po co tu Jestem?”.
To pytanie obudziło we mnie głębokie uczucie odnalezienia tej prawdy i poznania
odpowiedzi.
Mogę śmiało powiedzieć, że to był jeden z najistotniejszych dla mnie momentów.
Wola poznania odpowiedzi pchała mnie coraz mocniej i szybciej naprzód. Czułam,
że jestem już o krok od tego...
W efekcie okazało się, że każdy element na mej drodze był jak najodpowiedniejszy
klucz,
który zbierałam krok, za krokiem poprzez własne doświadczenia. Tak, poprzez
doświadczenia, dotarłam tu gdzie jestem.
Każdy klucz otwierał przede mną jakąś część własnej prawdy o Sobie. Okazało się,
że tych kluczy było wiele.
Otwierałam nimi drzwi właśnie na tej drodze do Siebie.
Za drzwiami stały przygotowane dla mnie odkrycia i potencjały, które wchodziły
do mego życia wraz z wiatrem, (oj jakże znajomym wiatrem), który dodawał siły w
skrzydła, pchał silnie naprzód… szepcząc cicho: „Idź, śmiało idź przed siebie…
Ja Jestem, Ja tu jestem z Tobą, nigdy nie jesteś Sama”. Oj, jak ten szepczący
głos dodawał mi otuchy nie raz.
W płaczu, w dramacie, w chorobie, w pozornej samotności, w każdym momencie, gdy
miałam właśnie dość tego wszystkiego.
Tak, bywały momenty na tej drodze, które były jak istny rollercoaster, bywały
także takie momenty, gdy nie miałam ochoty nawet żyć.
Mówiłam do Siebie: „A po co mi żyć tutaj, gdy nie pasuję do tego świata, a po co
mi oddychać tutaj, gdy nie jestem rozumiana, a po co dalej to ciągnąć?”. I tak
tonęłam we własnych łzach, raniona przez samą Siebie.
Kiedyś nie rozumiałam dlaczego, gdy pomagam innym ludziom, oddaję się w tym
całkowicie, daję część siebie i własne serce, to w efekcie spotyka mnie coś
przykrego. Tak Kochany/Kochana czułam w tamtych momentach ogromny smutek, czułam
się na koniec wykorzystywana.
Dziś patrzę na to z kompletnie innej perspektywy, patrzę na to z punktu
świadomej świadomości, którą Jestem i którą Ty także JESTEŚ!
Skoro to czytasz, to Sam/Sama wiesz, że tak Jest, a Twoje doświadczenia
pokierowały Cię właśnie tutaj, do tej suwerennej przestrzeni.
Wracając do tych odczuć, o których wspomniałam. Było w tym dużo niezrozumienia -
dlaczego mnie to właśnie spotyka, przecież jestem dobrym i kochającym
człowiekiem, zatem dlaczego ? I to dlaczego, dlaczego, dlaczego pojawiało się
cały czas w mej głowie, aż w końcu odpowiedź sama przyszła, poprzez właśnie
doświadczenie.
Teraz gdy patrzę na tą część Siebie, która żyła w nieświadomości, lecz
świadomość niosła w sobie, to czuję ogromny szacunek dla swojego
człowieczeństwa, dla tego ludzkiego Ja, które tak bardzo pragnęło odkryć tę
prawdę.
Dlaczego, gdy pomagam innym to oni tak mi się odpłacają? Odpowiedź jest bardzo
prosta…
Oni nie potrzebowali wcale mojej pomocy, Oni mi służyli w tym doświadczeniu, po
to, bym to pojęła i odpuściła całkowicie, ponieważ to do niczego nie prowadzi.
Nie o to w tym chodzi, byś brał innych ponad Siebie, byś stawiał ich dobro ponad
swoje…
I tak się brutalnie o tym dowiedziałam doświadczając własnych wzlotów i upadków.
Cieszę się, że mam to wiedzenie już w Sobie, tę mądrość i esencję z tamtych
przeżytych doświadczeń.
Tak wychodziłam poza każdą nakładkę i schemat, który nie był mój, bo był
narzucony przez „ludzkie”.
I Ty też miałeś takie nakładki, też wziąłeś na Siebie nie jeden program , który
nie jest Twój.
Tak właśnie przeszłam z Tobą drogę „do CELU”, czyli kim jest PRAWDZIWY I
AUTENTYCZNY TY.
Popijając w tym momencie pyszną kawę i delektując się życiem i jego
wspaniałością, powiem Ci, że wszystko to nie jest Twoje.
Te całe wierzenia, dogmaty, stereotypy, kulty i wiele, wiele wytworów ludzkich,
które powstały przez eony, a ich rolę wspaniale odegrał główny program, którym
jest WŁADZA. Wychodząc poza to wszystko odkryjesz prawdziwego Siebie.
Zrzucając i pozwalając temu wszystkiemu co nie Twoje odejść raz na zawsze.
Ja tak właśnie uczyniłam i jestem kompletnie innym człowiekiem niż te parę lat
temu.
Naprawdę zmiana jaką przeszłam wykroczyła poza wszelkie moje wyobrażenia na
temat mnie samej.
Dziś czuję się pełna, pełna prawdziwej Siebie.
Dziś jestem zintegrowana z każdym swoim elementem i aspektem.
Dziś Jestem Sobą…
W miłości, lekkości i ogromnej radości podzieliłam się z Wami częścią Siebie.
Jestem Kim Jestem,
A Jestem
Miriam
Miriam, 06.01.2016
Ambicja czy kreatywność
Według mnie ambicja stoi w opozycji z kreatywnością.
I rzeczywiście, mamy do czynienia z mocowaniem się. Ambitnym - w ludzkim
rozumieniu, dążącym do określonego celu.
Na zasadzie prób osiągania, w założeniu - " muszę musieć, muszę umieć
perfekcyjnie” i to, że kiedyś będę idealnym tym lub tamtym.
I uwaga skierowana jest tylko na to, a odpoczynek, relaks i inne sprawy życia
idą na bok - zwłaszcza radość - "że nie teraz".
W porządku jest chcieć być kimś, jako wyrażenie, jako dana ekspresja.
Uważam, że bycie ambitnym jest w chęci wybicia się ponad przeciętność, w chęci,
czy potrzebie nadania jakiejś swojej z wielu postaci - określonej, konkretnej
barwy, nasączenia kolorytem jakiejś ekspresji. Idealistycznie - to ambicja.
Idea - to kreatywność, bez końcówki np. chęć bycia bogatym. I - ambicja z tej
strony jest motywatorem w ekspresji, lecz uzyskanie tego w starej energii to
osiągnięcie w trudnej wersji.
A jest opcja w łatwości, a łatwiejsze jest nie osiągnięcie tylko pozwolenie na
wejście bogactwa do swojego życia i danie mu życia, tchnienie ducha w nie,
ożywienie, by było w użyciu z formy czekającej na formę w ruchu.
Wszystko czeka na poruszenie, szczere, prawdziwe wybranie tego, bez powodu
określonego brakiem. Bez szukania przyczyny by był skutek, by pokazać sobie,
komuś, rodzicom, bliskim, światu, że coś się znaczy, w sensie ważnym.
W nowych energiach jest zamysł i realizacja, kreacja i akcja, a zamysł nie
wynika z podejścia "bo nie mam".
Chcę doświadczyć jak to jest wyrazić swoją energię duchową, ekspresję, nałożyć
ubranie z półki i doświadczyć jak to jest „w mieć" .
I to jest luźne w energiach, bo nie trzymane w garści. Pozycja w " jestem tym”
-znaczy mam to i wyrażam.
Wiadomo w samoświadomości, że z pozycji duszy, z centrum ja jestem - że z tej
strony nie ma ambitnego dążenia do celu - bo ja jestem tym kim chcę być - z
centrum siebie już jestem, już to mam - ten stan, nawet jeśli wygląda, że nie
ma, to on już Jest i tak.
I w teraz jedynie wybieram by się przejawiał, lub w teraz jedynie wybieram, by
jeszcze czekać. W starej energii była zgoda na czekanie, etapy, kroki, liniowo.
W nowej energii wszystko rusza natychmiast, nie ma siły na zwlekanie. Boli
trwanie i boli czekanie, i to frustruje, gdy natychmiast się nie pojawia, bo to
tylko cząstkowa pasja.
Ona nie stanowi o całości.
Dla duszy pasja jest ekspresją wszystkiego – dowolnego życia, a dla umysłu pasja
to czynność jakaś i to taka, która jest mile widziana, jako talent i pożytek z
niego. A w niej jest aktywna wiara, że coś trzeba zrobić, by się
zmaterializowało, w sensie pracy na to.
I zbiorowa świadomość ma w sobie ambicję, jako podstawę, w szkole, potem w pracy
lubi się i ceni ambitnych ludzi - to ci, którzy ciężko pracują na sukces i są
wzorem. Tym, którym przychodzi łatwo, się boi i unika, mówi, że albo kradną,
albo są leniwi, albo im sie udaje, albo są zbratani z ciemnymi mocami, albo że
są wybrańcami losu.
I niekiedy chowa się jeszcze ten wybór - bo mieć, z być - zależy w której
przestrzeni się jest, i bywa niebezpieczne - i dla własnej ochrony udaje się
podtrzymywać te zasłonę bycia w braku tak, jak inni obok - żeby nikt nie
posądził np. o czary - by mieć np. przyjaciół - popatrzcie również na to z tej
strony, co jest wewnątrz przed ujawnieniem blasku bogactwa - ten lęk, np. jak
wytłumaczyć (się) przed fiskusem, sąsiadem. Tu, by nie szarpali, nie kąsali, nie
podgryzali za to, że przyszło łatwo. Że ma się bez wkładu pracy. I czasami
bezpieczniejszy jest dla niektórych mit pracy, mit bycia ambitnym, w celu
dążeniu znojem szczytnym… niż łatwe przyjęcie. Być wziętym, uznanym malarzem,
trzeba być na służbie rynku, spełniać oczekiwania klienta, odbiorcy, dbać o
wizaż, znajomości odp. starania, cały czas w gotowości podporządkowania się, by
mogli kupić produkt czy obraz, czy wykład, warsztat, czy ubiór, czy kubek. I
starać się coraz bardziej, by co? Pozyskać klienta.
Jakkolwiek by nie określić swoich pragnień, w ambicji bycia kimś lepszym, dobrym
w swoim fachu - zawodzie, rzemiośle - pod tym jest chęć odniesienia sukcesu, z
poczucia braku czegoś - a za sukces jest postrzeganie, znaczenie na rynku - im
więcej znają, słyszą, widzą, tym bardziej, tym łatwiej "klientów" znajdę i
zapłacą za starania. hahaha! Gorzka pigułka do przełknięcia dla wychodzącego z
tego wzoru.
Bo..., nie zapłacą, nie kupią - gdy ktoś wybrał pasję duszy - Ja Jestem.
Gdy tego nie wprowadził - to jest stale w „będę”, a energie są w potwierdzeniu,
w synchronii tego wyboru - to marchewka na różnej długości kija. Tak "będziesz”
- i dają dalsze starania - póki się tego nie przerwie - Dosyć!
Ta gra w „będę” mnie zmęczyła.
Wezmę sobie "Jestem - Mam"- i zmienia się wówczas energia, bo w jestem - jest
Jest - zaistnienie z istnienia.
W porządku jest również w stanie " będę" – ktoś, kto bycie w nim w tej kreacji
wybiera, jest ekspresją będącą w żywieniu nadziei, wzmacnia się ten stan
czekania na spełnienie i nie wchodzi energia realizacji zamiaru tylko wisi w
czekaniu jako wspierająca wybór.
I ona też odpowiada na świadomość - świadomość osiągania, odkładania na kiedyś,
pracowania na ten cel. I temu służy.
W jestem tym już, odpowiada tym samym rezonansem - "Tak, jesteś bogaty" i
realizuje się nie tyle osiąganie celu, co spełnienie wyboru.
To jest owo - "Ja Jestem" w użyciu, czyli wybór danej kreacji poprzez
korzystanie z kreatywności własnej.
Odkrywa się, że tego nie trzeba osiągać, uczyć się jak być bogatym, płacić za
kursy, inwestować najpierw w naukę tego, uczenie się od podstaw - a wzięcie tego
stanu w posiadanie.
I to wie dusza, że zawsze może, i nie musi zabiegać o to, by zapracować na swoje
bogactwo - ona wie, że bogata jest, nie, że kiedyś będzie – jest - i ma ochotę
być w ludzkim, by razem doświadczyć tego. Ale nie musi. Może wziąć bycie obficie
zaopatrzonym np. w energię pod postacią finansów - wprowadza je w doświadczenie.
Ludzkie i duch ma być w tym samym punkcie X, gdzie spełnienie jest jednym z
życzeniem.
Jest bo Ja Jestem. Gdy zapomina się o Jestem, nie pamięta sie, że jest. Sądzi
sie wtedy, że nie ma, ma sie oczekiwanie, napięcie, kiedy to będzie, myślenie,
szukanie, pytania… I umysł wtedy przejmuje działanie i szuka w starych
programach, co jeszcze może być zrobione, by zaistniało.
Widzimy w Shaumbrze, jak ktoś nie ucząc się w szkołach artystycznych, chwyta za
pędzel - potrafi malować, jakby z tym się talentem urodził - bo go otworzył!
Poczuł chęć i dotknął. Albo pisanie, albo jakiekolwiek inne tworzenie.
Ja, mając zamiar stworzyć nasz ogród nie przeglądałam poradników ogrodnika ani
nie zdobywałam na ten temat wiedzy o tym jak tworzy się ogrody. Gdy zakładaliśmy
ogród, on się otwierał, przychodziło to co potrzebne było i czas i całe
wiedzenie na ten temat.
W tej ekspresji, jak i w każdej innej – wszystko pojawiało się w trakcie i ogród
pięknym się stał.
Obserwując się zadziewanie z rdzenia Ja Jestem, zawsze staje się to gładko,
miękko, bo naturalnie, gdyż nie ma w tym trzymania, lęku o utratę i wynik, a
efekt jest zadowalający. Realizacja płynąca z ambicji ma w sobie potrzebę, wręcz
konieczność osiągnięcia celu za wszelką cenę, bo płaci się za to tak wiele!
W nowej energii, to właśnie zostaje wycofywane, bo nie jest naturalne, by mieć
na uwadze taki trud energii dla czegoś, co wcale nie potrzebuje trudu takiego.
Co nie znaczy, by nie chcieć mieć fajnie i rezygnować ze wszystkiego - udawać,
że na niczym nie zależy, leżeć udając że nie ma się mieć, działając bez
potrzeby.
Ma się ochotę i ma się tak jakby utratę jednej małej pasji - zamianę na całą
pasję, czyli życie jako bycie - pasję duszy.
Ambicja wtedy zamiera, bo nie trzeba udowadniać, że się jest na rzecz wyrażania
z Jestem.
I wtedy znika też i nadzieja, jak i znika pojęcie "będę".
Lidia Podlipna-Salwa, 30.12.2015
Z tęsknoty duszy, z
miłości do życia
Wiele razy zadałam sobie pytanie – o co chodzi w życiu, którym żyję? Jak robić i
co robić, żeby być w pełni twórczym, samodzielnym i niezależnym człowiekiem?
Gdzie jest to coś, co mnie prowadzi, co sprawia, że dzieją się rzeczy, które
bardziej czułam niż potrafiłam sobie je wyobrazić? Jak to się dzieje, że widzę
siebie jako 7-letnią dziewczynkę, samotnie siedzącą nad leniwie płynącą rzeką
zapatrzoną w horyzont, zanurzoną w szelest płynącej wody, i jednocześnie
oddycham ciszą intensywnie pachnącego lasu, na który patrzę pijąc kubek gorącej
wody, jakby linia czasu złożona z 49 lat złożyła się jak scyzoryk: nałożyły się
fragmenty historii życia w równoległe rozdziały i przenika je ta sama tęsknota?
Wyjechałam z domu jako nastolatka odważnie gotowa chłonąć życie w inny niż
dotychczas sposób. Doświadczyłam wspaniałych koincydencji zdarzeń, fenomenalnych
przyjaźni, okazji do przyswojenia wyjątkowych umiejętności: harcerstwo z
buntowniczym uśmiechem, poetycko-muzyczna pasja w radio, studia chemii i
filozofii, miłość do gór zwieńczona wejściem na Mont Blanc, cudowne
rodzicielstwo przy stole i w podróży, piękny dom z ogrodem, wspaniały mąż,
rozmowy przy kominku, biblioteka, rozwód, wypadek, eksperymentowanie, spełnione
marzenia, radość, cierpienie, magiczne chwile, gwałtowne zakręty i bezdroża.
Pewnego dnia, dzięki wypadkowi, zatrzymałam się na kilka lat, po czym wszystkie
niteczki wymsknęły mi się z rąk. Odeszło wszystko, co miało sens, co tworzyło
wyraźną granicę formy, w której mogłam tworzyć treść działając, planując,
kontrolując. Życie zakomunikowało mi – odpuść, bo to, co jest takie znajome, nie
jest dla ciebie. Przerażona tym, że bez celów i zadań moje istnienie stanie się
bezwartościowe, znalazłam kilka zajęć, które miały mnie naprawić, posprzątać w
głowie, nauczyć skutecznego życia i jak osiągnąć sukces, aż się zmęczyłam albo
mnie zostawiły. Nie zostało nic, czego mogłabym się chwycić i trzymać. Jeszcze
raz zostałam z uczuciami bezradności, porzucenia, niekochania, rozczarowania,
samotności, otuliła mnie pustka i łzy, wróciła tęsknota.
„Jeżeli na ziemi jest odpowiedź to tam – w tamtym pokoju” *
W jednej z rozmów usłyszałam swoje zdecydowane słowa – jestem dla siebie jedynym
autorytetem. Zostałam z nimi czując ogromną ich moc. Lecz co oznaczają w
praktyce? Kim jestem i co mam do dyspozycji? Jak znaleźć w sobie siłę życiową?
Gdzie znajduje się jej źródło? Gdzie jest cząstka mnie zwana duszą? Jak z nią
rozmawiać: mówić do niej, słyszeć i rozumieć? Z jakiego powodu życie, które
kocham, zadaje mi ból? O co chodzi?
Zanurzyłam się w ciszy. Pojawili się ludzie, filmy, książki, sny, olśnienia,
doświadczenia jedno po drugim, jak przyjaciele. Wszystkie mówiły wyraźnie to, co
przeczuwałam, co byłam gotowa przyjąć z ciekawością i z wdzięcznością, albo, z
czego już korzystałam, nie mówiąc nawet sobie po cichu, bo pachniało tzw.
egoizmem, magiczną duchowością, co mocno naruszało granice ‘normalności’.
Wszystkie mówiły – spójrz na siebie, uznaj wady, zalety, błędy, wszystkie
doświadczenia jako zasoby, zobacz w nich osobistą wyjątkowość i język, którym
życie do ciebie mówi. I zobaczyłam siebie jako drogę pogłębiającej się
samoświadomości, że jestem, potrafię, mogę, chcę, w zgodzie ze sobą, najczęściej
wbrew utartym schematom.
Co potrafię wybrać dzisiaj świadomie dla równowagi z wewnętrznym krytycznym
monologiem wkręcającym mnie w rolę ofiary i potrzebę szukania odpowiedzialnych
za bezpieczne samopoczucie, tych, którzy przytulą zaspokajając apetyt na miłość?
Oddycham życiem przyzwalając na jego manifestację. Obserwuję wewnętrzne gry
umysłu, nawyków i przekonań. Wsłuchuję się w uczucia wiedząc, że zawsze wszystko
w porządku. Biorę udział w wielkim przedstawieniu, przyjmując różne role,
chłonąc intensywnie energię doświadczeń wszystkimi zmysłami, mając świadomość
jego ulotności. Sama siebie sprowadziłam tutaj i podążam za znakami, które sobie
zostawiam z miłości: wielowymiarowe Ja porozumiewa się z trójwymiarowym ja
korzystając z subtelnego języka intuicji płynącej z zaufania i miłości. Patrzę w
słońce i staję się słońcem. Piszę o tym. Istnieję.
„Miłość nie jest naszym wynalazkiem. Ma moc. Oznacza coś więcej, czego nie
możemy zrozumieć. Może to dowód na przejaw wyższego wymiaru, którego nie
potrafimy zaobserwować? Miłość to jedyna rzecz, jaką obserwujemy, która pokonuje
czas i przestrzeń. Może jej zaufajmy, nawet jeśli jeszcze jej nie pojmujemy.”*
*z filmu „Interstellar”
Dorota Leligdowicz, 30.12.2015
Ja Jestem …iii... Zmianą Przyczyną Skutkiem Esencją Miłością Życiem
Wychodząc poza Heraklitejską rzekę, która ciągle płynie, z czego konkludujemy,
iż Jedyną stałą rzeczą jest zmiana, warto spojrzeć na historię osobistą, by
dostrzec ją w nieustannej przemianie na każdym poziomie istnienia i
skonfrontować z nią tezę postawioną przez Morfeusza /film pt.Matrix/, notabene -
boga śnienia, że pewne rzeczy się zmieniają, zaś inne pozostają takie same. A
potem się przebudzić, by stwierdzić, że to nie ma znaczenia.
Zanim zdecyduję się na krok wejścia w 'poza rozmyślanie' stawiam pytanie:
Czy w zmieniającym się świecie, który nieustannie manifestuje fenomenalne
kształty twórczej ludzkiej wyobraźni, jest cokolwiek, co się nie zmienia?
Jesteśmy świadkami, uczestnikami, twórcami zmiany paradygmatu myślenia o
rzeczywistości, którą zastajemy, zmieniamy, w której żyjemy. Rozpadają się jak
domki z kart zewnętrzne struktury, które zostały stworzone do zaspokajania
ludzkiej potrzeby bezpieczeństwa: pakty, systemy, różnego rodzaju religie,
wskazując na autonomię, wolność i odpowiedzialność pojedynczego człowieka, który
posiada wewnętrzną zdolność bycia dla siebie autorytetem, wsparciem,
przyjacielem, nauczycielem, twórcą. To się wydarza kaskadowo, rok za rokiem,
dzień po dniu, czego doświadczam w strefie bezpośredniego wpływu. Każdy poranek
jest inny, każdy posiłek inaczej smakuje, okoliczności towarzyszące podobnym
sytuacjom zmieniają się jak w kalejdoskopie, ludzie przychodzą i odchodzą,
doświadczenia nakładając się na siebie poszerzają perspektywę widzenia i
rozumienia.
Wygląda na to, że zmianę trafnie ilustruje Nietzscheański taniec, zaś śmiały
naukowiec opisze ją jako logikę każdej manifestującej się formy, czyli zasadę
istnienia, której umysł nie pojmuje, gdyż na scenę wkracza logika
wielowartościowa.
Dynamikę zmiany opisuje proces tworzenia i rozpadania w ciągłym przepływie. To
ruch wirowania, w który jesteśmy zanurzeni i mentalna próba jego powstrzymania
tworzy iluzję trwałości, która w zamyśle chroni przez rozpadem, zaś w efekcie
buduje poczucie oddzielenia, samotności, niespełnienia, z których wyrasta
codzienna gonitwa za czymś, co zaspokoi powstałą pustkę pomiędzy tym, co było, a
tym, co będzie. A gdyby tak wystarczyło podjąć świadomą decyzję zanurzenia się w
to, co jest, w istnienie - Ja Jestem, bez przeszłości i bez przyszłości, w
wieczne TERAZ – centrum wirowania.
Przyzwolić na zmianę to odpuścić zarządzanie, kontrolowanie, planowanie. To
zgoda na autentyczny wybór z wielości możliwości z przestrzeni tętniącej
potencjałami. To zgoda na puszczanie, na przemijanie, również na przejmujące
ludzkie poczucie straty. Świadoma akceptacja zmiany wyraża się w praktyce
przyjmowaniem zdarzeń oraz towarzyszących im okoliczności i kształtowaniem ich
swoją pasją, życzliwością, miłością. Wybierać zmianę to pozostawać w otwartości
na nowe i nieznane. W wymiarze ludzkiej zwyczajności oznacza to uświadomione
uczestnictwo w ludzkich grach na własnych zasadach i tworzenie własnych gier,
przekraczanie każdej pojawiającej się mentalnej czy fizycznej granicy,
uwalnianie się z sieci przekonań o tym, czym i kim jesteśmy, rozluźnianie oraz
puszczanie niteczek nawyków, utożsamień i przywiązań.
Kreowanie zmiany to zanurzenie w proces przepływu, który malowniczo opisuje
żeglowanie, kiedy raz po raz opuszczam oswojone porty i wyruszam w podróż.
Jestem dla siebie kapitanem i okrętem, żeby poznawać niepoznane, przebywać
nieprzebyte, doświadczać istnienia - Ja Jestem – poprzez każde doświadczenie.
Zmiana jest grą świadomości, która dzięki takiej dynamice doświadcza samej
siebie. Zanurzając się w istnienie Jestem świadomością – tańczącą osobliwością,
która bawi się sama ze sobą, poprzez ludzkie zmysły i poza nimi, w wszystkich
możliwych formach czasoprzestrzeni i poza nimi.
Co mogę zrobić więcej? - Ufać sobie
Co mogę zrobić mniej? - Myśleć
Co mogę zrobić inaczej? - Działać
Co mogę zacząć robić? - Puszczać i przyzwalać
Co mogę przestać robić? - Robić
Dorota Leligdowicz, 30.12.2015
Iluzje, czyli czym
mistrzostwo nie jest.
Wszystko na co patrzyłem do tej pory miało swoją definicję, która określała
"czym owa rzecz jest, jak działa, jakie są jej właściwości, cechy itp."
Nie inaczej było z rozwojem duchowym. Po wkroczeniu na tę drogę, pojawiło się od
razu mnóstwo schematów, opisów - co i jak ma wyglądać,
czemu służyć i dlaczego. Taka już moja ludzka natura. By odnaleźć się w
określonej rzeczywistości, potrzebuje z góry określić parametry
wszelkie. Pozlepiały się więc kawałki książek, filmów, religijnych opowieści,
czyli wszystko to z czego czerpie moja ludzka świadomość.
Określiłem je jako drogowskazy na drodze ku osobistej przemianie. Z ochotą
ruszyłem przed siebie. Jak się wkrótce miało okazać wyszedłem z
jednej klatki do drugiej. Wolność, której szukałem w tej transformacji osobistej
okazała się ciasna jak kaftan bezpieczeństwa, który szczelnie
założony nie pozwala ani na ekspresję siebie, ani nawet na jeden głębszy oddech.
"Coś tu nie gra". Przyszło wtedy "coś, robię nie tak, za mało się staram, mam za
słabą wolę, powinienem bardziej się kontrolować..", długa lista
zarzutów, która bardziej jeszcze zaciskała kaftan, czasami aż do bólu. Długo to
trwało. Często działo się tak, że schodziłem z obranej drogi,
wracałem na stare, przetarte szlaki śniącej świadomości. Jednak coś wewnątrz po
czasie znowu nawoływało. Pchało na powrót do drogi.
Sytuacja powtarzała się wiele razy. Kolejna wyprawa, kaftan, podduszanie siebie,
opadanie z sił, utrata wiary, zbieranie sił i budzenie nowego
zapału.
Ostatnio zobaczyłem to bardzo wyraźnie. Biegam w błędnym kole, jak chomik w
kołowrotku, jak pies goniący własny ogon. I w końcu płachta
iluzji opadła. I stało się jasne. Cała ta droga była grą umysłu, który widząc
jakby "zagrożenie" dla siebie stworzył mi "chomikowi wybieg" bym
mógł się "realizować" duchowo. I zobaczyłem jasno i wyraźnie, że do wolności nie
dochodzi się poprzez zdejmowanie jednych ograniczeń, by z
zapałem nałożyć na siebie inne - lepsze "duchowe". Zabawne to, że z niewolnika
"uspołecznienia, cywilizacji" wszedłem w rolę "niewolnika
duchowości". To drugie wydawało się jednak bardziej prestiżowe. Dawało iluzję.
Było o czym pogadać z innymi uduchowionymi.
A oto jakie bajki utkałem sobie w mojej drodze.
A więc pierwsza wielka - mistrz w pełni panuje nad emocjami, nie okazuje ich.
Panuje w moim rozumieniu ówczesnym - nie okazuje, nie
odczuwa, jest od nich wolny. Czyli nie złości się, nie boi niczego, nie
zazdrości, bo zostawił za sobą, przepracował te emocje.
Już go dłużej nie dotyczą.
Piękna sztuczka, tylko umysł mógł wpaść na coś takiego. Przestań czuć, odłącz
się od swoich emocji, a dostaniesz swoją nagrodę.
Zduś w sobie tę energię płynącą z wnętrza. I starałem się z całych sił,
zaciskałem zęby, napinałem mięśnie z całych sił.
Odpływałem w medytacjach. Systematycznie usiłując odciąć się od samego siebie.
Teraz to wszystko brzmi zabawnie, ale wtedy, gdy tego doświadczałem to było
bardzo dramatyczne,
Jedźmy dalej.
Mistrza nie spotyka w życiu nic złego. To nagroda za to, że przeszedł swoją
drogę, dotarł do celu. W związku z tym mistrz trwa w stanie
wiecznej, niekończącej się euforii, wszystko świeci tęczowym blaskiem. Mistrz
widzi tylko dobro wokół siebie. Nie odczuwa frustracji z powodu
świata wokół.
Tutaj też próbowałem oddawać się wszelakim praktykom oddechowym, wizualizacjom,
medytacjom. Udawało mi się wzbudzić w sobie stan
odłączenia od otaczającego świata, czasem euforii, która niestety nie trwała
długo i niezmiennie kończyła się "bolesnym upadkiem", odczuciem
jakby cała przyziemność świata zwalił się na mnie, przygniatając. Prawdziwy
rollercoaster. Hop do góry i łup na ziemię. Kosztowało to naprawdę
mnóstwo energii.
Zbierając całość w kilka słów "pokonaj swój cień, odczuwaj jedynie euforię i
miłość do całego świata".
Oto obraz mistrza. Można tu jeszcze dodać nieomylność, nieskończoną mądrość i
cierpliwość. Lista cnót długa...
I tak to właśnie odcinałem się od żucia, od "nieprzyjemnych emocji" odlatywałem
w euforię coraz bardziej. Stawiałem sobie coraz to nowe
poprzeczki. Moja droga żona znosiła to cierpliwie, dając tym samym świadectwo
prawdziwej miłości. Musiało być jej trudno.
Po latach tego szalonego balansowania pojawił się w końcu wgląd, który pochodził
pierwszy raz nie z głowy tylko z serca, z duszy. Wgląd który
objawił mi, że mistrzostwo to zanurzenie w sobie w pełni, w odczuwanie, i to nie
tylko euforii, ale przede wszystkim wszystkiego tego co
nazywam cieniem. To przyjęcie, objęcie siebie, swojego człowieczeństwa z
miłością i zrozumieniem, to przyzwolenie czucia wszystkiego z
jednoczesną świadomością, że dyskomfort płynie z iluzji śniącej jaźni, że nie
wszystko co czuję pochodzi ode mnie i że wystarczy pozwolić temu
przepłynąć. Wdech....Wydech i odczuwanie, z ufnością do siebie, że to co płynie,
chociaż na pozór wygląda strasznie, nie spali mnie, nie zniszczy,
nie zwariuję od tego z rozpaczy.
To doprowadziło do spotkania z duszą, odczucia na nowo pasji istnienia,
zanurzania się w odczuwaniu i wyrażaniu siebie sobie i innym, dzielenia
się ze światem.
I skończyły się euforyczne odloty. Ich miejsce zajął głęboki spokój, pojawia się
coraz wyraźniej zaufanie do siebie, do drogi. Oddycham pełną
piersią w przenośni i dosłownie. Zniknęło uczucie ucisku, skrępowania. Jest
przestrzeń i miejsce na mnie, w całości. Zniknął przymus oddzielania,
odkrawania nożem dobrego i złego. Pojawia się całość, niepodzielone.
I tak to jest.
Marek Tomczyński, 27.12.2015
Co roku w dniu Święta Zmarłych, polska TV emituje
film “Znachor” według powieści T. Dołęgi - Mostwicza. Taki piękny i wzruszający
film - wyciskacz łez, bardzo odpowiedni w tym szczególnym dniu zadumy i
refleksji.
“Znachor” opowiada historię uznanego profesora medycyny, który w wyniku wypadku
traci pamięć. Jako bezdomny i pozbawiony tożsamości człowiek, wędruje po kraju
nie wiedząc kim jest i skąd pochodzi. Okoliczności jego skromnego życia, tak się
układają że czuje on potrzebę pomagania ludziom jako znachor. Pracując jako
parobek, ratuje od kalectwa syna gospodarza. Instynktownie, wie co jest
przyczyną kalectwa i pomaga, stawiając chłopaka na nogi.
Następnie, kiedy zdarza się dramatyczny wypadek, kiedy zostaje postawiony w
obliczu poważnej decyzji o uratowanie życia rannej dziewczynie, nie waha się ani
chwili. Kradnie narzędzia chirurgiczne lekarzowi, który odmawia operowania
rannej.
Pomimo że nie pamięta że jest lekarzem - chirurgiem, pomimo że nie zna
szczegółów, nie ma wiedzy i uprawnień, tylko wie że chce pomóc, że pomóc musi,
dokonuje trepanacji czaszki. Niezwykle udanej, jak dowiadujemy się dalej z
opowieści, narażając się oficjalnej medycynie i działając wbrew prawu.
Piękne i niesamowite w tej opowieści jest to, że mimo niskiego statusu, bez
uprawnień, Znachor porywa się na ratowanie życia ludzkiego. Spontaniczność
czynu, impuls, czy nagle odkryta wiedza, coś czego nie da się nazwać, powoduje
podjęcie odważnej decyzji o operowaniu umierającej dziewczyny.
Najpiękniejsze impulsy i uczucia płyną z serca, to one mówią co w danej chwili
jest najważniejsze.
Głos Ducha i głos serca, jedynie prawdziwy głos... objawił umiejętności
Znachorowi i bynajmniej nie przyszły one z głowy.
Ilu jest Nas Znachorów - Pięknych Idealistów ? Zbyt skromnych by dać sobie
szansę i odważyć się na swój prawdziwy głos i decyzję ?
Ile razy ignorowaliśmy głos serca, tą wewnętrzną podpowiedź o którą prosiliśmy i
modliliśmy się? Głos Ducha jest subtelny, jest w odczuciach.
Nie zapewni Nas że jesteśmy dobrzy i kompetentni, bo takiej podpowiedzi często
szukamy, wyraźnej i oczywistej.
Ile razy mówiliśmy sobie o tak, marzę by “To” zrobić ale brak mi kompetencji,
dyplomu, kwalifikacji.
Ilu jest Nas Znachorów, czujących że coś jest dla Nas, pomimo że nie wiemy skąd
przychodzi pomysł, a piękny ideał rozpiera serce?
Zagubieni w gąszczu opinii ludzi i ich oczekiwań, spychamy szepty serca w
niepamięć.
Cud objawienia się tęsknoty jest w języku Ducha, przychodzi przez uczucie i
porywa! Tam nie ma za i przeciw, tam jest zew, droga, odpowiedź.
Głęboko w sercu kryją się skarby o jakich nasz umysł nie ma nawet pojęcia.
Skarby gromadzone przez tysiące wcieleń, miliony doświadczeń, miliony łez i
uśmiechów. To właśnie Tam czujemy się bezpiecznie i tak u Siebie... Ile
przeżyliśmy i ile i jakiej wiedzy mamy pod dostatkiem?
Dlaczego mamy zrezygnować z tej świętej mądrości, tylko dlatego że mały umysł
jej nie pamięta? Tu Zostańmy, w tym pięknym miejscu rozwijajmy te piękne
tęsknoty i urzeczywistniajmy je. Na To, nie mocnych, tu nie działa władza i
opinie. Tu nie ma pomyłek, to tu zdarzy się coś pięknego I nieoczekiwanego,
jeśli tylko Sobie na to pozwolimy.
I jak pięknie kończy się opowieść o Znachorze, My pamiętajmy także, że mamy te
wielkie, gorące pragnienia i piękne Ideały.
Bohater filmu stracił pozycję, rodzinę i pamięć, zyskał połączenie z prawdziwym
Sobą.
Czy czasem nie brzmi to znajomo?
Mirabella, 04.11.2015
„Power” czyli „władza”
Z koniecznością podjęcia decyzji o tym, jak przetłumaczyć
słowo „power” musiałam się zmierzyć już na początku mojej pracy translatorskiej
przy Shoudach. Jak wiadomo, Adamus co i raz ten wątek porusza. Zdecydowałam się
na polskie słowo „władza” z kilku powodów.
Otóż słowo „moc” brzmi nieco archaicznie w dzisiejszych czasach i kojarzy się z
czymś metafizycznym (moc ducha), albo z jakąś baśnią, jak „Gwiezdne wojny”
(jasna strona Mocy i ciemna strona Mocy), albo z czymś miłym i pięknym, jak
choćby „moc miłości”, przeciwko której zresztą Adamus pewnie by nic nie miał.
Tak czy inaczej w potocznym języku raczej się to słowo nie pojawia, po cóż zatem
robić problem z „mocy” w życiu codziennym? A Adamusowi chodzi o język potoczny i
o życie codzienne. Słowo „siła” też tu nie pasuje, bo gdyby to miała być siła,
to Adamus mówiłby „force”, a nie „power”. Wyraźnie to zresztą rozróżnia, bo
czasem te słowa występują u niego obok siebie i znaczą w przypadku słowa „force”
działanie przy użyciu siły (by force), a w przypadku „power” dominację,
rządzenie, podporządkowywanie kogoś sobie, czerpanie korzyści z sytuacji
rządzenia ludźmi itd. Drobna kobitka nie potrzebuje siły, żeby rządzić dużym
facetem i sprawować władzę w domu czy na jakimś rządowym stanowisku. Władza może
używać siły, ale siła niekoniecznie może sprawować władzę.
I tak Adamus w Shoudzie 9 z Serii Charyzmy mówi w moim przekonaniu – a co za tym
idzie w moim tłumaczeniu: „Mówię o władzy natury psychologicznej, władzy w
sferze mentalnej, a dążenie do niej będzie się nasilać.” Uważam, że nie mówi on
tutaj ani o sile, ani o mocy. Zresztą dalej też to wyraźnie widać: „Ludzie są
uzależnieni od władzy bardziej niż od czegokolwiek innego.” Od władzy, czyli
potrzeby rządzenia innymi, potrzeby dominowania, potrzeby pokazania, kto jest
ważniejszy. „Można się uzależnić od władzy, a następnie przenieść to
uzależnienie na zażywanie narkotyków czy picie alkoholu lub też użyć narkotyków
czy alkoholu do zabicia bólu związanego z pragnieniem władzy.” Czy
powiedzielibyśmy tutaj: można się uzależnić od mocy czy siły? Raczej nie.
Natomiast można się uzależnić od władzy. Można chcieć zabić ból związany z
pragnieniem władzy, a nie mocy czy siły. Jakby chcieli siły, to by poszli na
siłownię, a mocy nie będą potrzebowali, bo co to niby takiego jest? Potrzeba
mocy w domu, w urzędzie, w pracy? To brzmi pusto. Ale rządzić i sprawować
władzę, to jest zrozumiałe. Zawsze ostatecznie chodzi o władzę – o rządzenie czy
to przy pomocy armii czy to przy pomocy psychologii. Zresztą Adamus wyraźnie
podkreśla, że nie ma na myśli mocy typu napęd w samochodzie.
Jeden z czytelników napisał do mnie, że z tą władzą to nie każdy pojmie, o co
chodzi, zwłaszcza ktoś nie obeznany w sposobie myślenia Adamusa. Wyjaśniłam mu
mój punkt widzenia, który go przekonał. Odpowiedziałam mianowicie, że problem
władzy dotyczy każdego z nas. Bo jeśli jesteśmy ojcem, matką, pracodawcą, czyimś
kolegą w pracy albo szkole, nauczycielem, urzędnikiem, sprzedawcą w sklepie, to
powinniśmy być czujni i umieć sobie odpowiedzieć na pytanie: co mną powoduje?
Dlaczego mówię to, co mówię, dlaczego wymagam tego czy tamtego, dlaczego komuś
radzę to czy tamto? Czy chodzi mi o autentyczne dobro tej drugiej osoby bądź o
dobro sprawy, czy też chodzi mi o to, żeby poczuć smak dominacji? Jakie są moje
intencje? Tego pytania na ogół sobie nie zadajemy, bo nam tak wygodnie. Dobrze
byłoby więc, gdyby ludzie przestali udawać, że im nie chodzi o władzę. Choćby to
miała być władza w ich skali mikro, to niechby się sobie przyjrzeli. Adamus
chce, żeby ludzie byli szczerzy i uczciwi wobec samych siebie, jeśli więc nie
wykombinują, o co mu chodzi, to znaczy że grają w zupełnie co innego i nie po
drodze im z Adamusem.
Zawsze i wszędzie chodzi o władzę, bo władza daje dostęp do mocy i siły, można
wówczas robić, co się chce. Można rządzić: dzieckiem, pracownikiem, uczniem,
kolegą w pracy, kumpelką, ojcem, matką, petentem. Mieć posmak władzy na każdym
stanowisku i w każdym miejscu.
Ludzie się nie chcą przyznać sami przed sobą, że chodzi im o władzę. Wygodnie
jest dokonać podziału – władza to polityka, prezesowanie w wielkich
korporacjach, a nie my, zwykli, szarzy obywatele. Gdzież nam tam w głowie
władza! No to przyjrzyj się, człowieku, własnemu ognisku domowemu. Prześledź
własne zachowania i zobacz, jak chętnie narzucasz innym swoją wolę. Nie
zauważasz tego, więc czas najwyższy, byś zauważył. Bo nawet, jeśli chodzi po
prostu o zaczerpnięcie cudzej energii, o energetyczne nakarmienie siebie kosztem
dziecka, żony czy męża, to środkiem do uzyskania tej energii – mocy, siły – jest
władza. Bez narzucenia swojej woli, bez zarządzania wolą innych się nie
pożywisz. Musisz mieć władzę nad innymi posługując się choćby szantażem
emocjonalnym. Musisz być wygrany nawet kosztem innych. To jest ta tendencja, to
jest ten trend, o którym mówi Adamus.
Pewnie, że w skali wszechświata ostatecznym celem walki o władzę jest zdobycie
energii – a więc mocy, siły – ale środkiem do tego jest władza. Tak ludzie, jak
i owe istoty z zewnątrz, o których wspomina Adamus, najpierw muszą osiągnąć
władzę, żeby następnie przy jej pomocy zdobyć dostęp do źródła energii. To
znaczy oni sobie tak to wyobrażają, bo – jak mówi Adamus - władza jest iluzją, a
więc można spokojnie przestać jej używać, jako że źródło energii jest
niewyczerpane i dostępne dla każdego.
Od trzech lat wsłuchuję się uważnie w to, co Adamus mówi na temat pojęcia „power”
i wychodzi mi, że ma na myśli władzę. Gdybym uważała, że „power” to siła czy
moc, to takich słów bym użyła. Jednakże nie uważam tak. Być może w miejsce słowa
„władza” dałoby się użyć synonimów. Szukałam, ale niewiele się nadaje. Jest
dominacja, rządzenie, panowanie, ale te słowa i tak się pojawiają w tekstach
tam, gdzie akurat wydają się na miejscu. Niech ludzie sobie kombinują, to może
wykombinują, że słowo władza to takie brzydkie słowo, które dotyczy także ich
własnego podwórka i współistnienia z innymi.
Skonsultowałam zresztą kwestię tłumaczenia słowa „power” z redaktorką Shoudów w
Crimson Circle, Jean Tinder. Zapytałam ją, jak według niej należy rozumieć słowo
„power” w wypowiedziach Adamusa. Odpowiedziała mi następująco (w moim
tłumaczeniu jej listu używam już słowa „władza” zgodnie z wyjaśnieniem Jean):
W “Battlefields of Power („Polach bitwy o władzę”) Adamus mówi: „Z władzą mamy
do czynienia wówczas, gdy ludzie próbują gromadzić i magazynować energię i
manipulować nią.”
Robią to próbując posiąść władzę (jak objęcie stanowiska w rządzie) po to, żeby
móc dominować nad innymi i kontrolować ich, a także kontrolować innych poprzez
manipulację i kradzież energii. Kiedy Adamus mówi, że władza jest iluzją znaczy
to, że nie potrzebujemy gromadzić i zbierać energii, i manipulować nią, ponieważ
wszystko, czego potrzebujemy, mamy w sobie. Ci, którzy uczestniczą w „grach o
władzę” po prostu zapominają o tym.
Tak więc powiedziałabym, że w większości przypadków, kiedy Adamus używa słowa
„władza” mówi on o tym, co ludzie robią, żeby kontrolować, manipulować,
dominować i kraść energię od innych, nie zważając na to, jakich używają do tego
środków.
Przyjęłam odpowiedź Jean na moje pytanie jako potwierdzenie mojego rozumienia
słowa „power”.
Marta Figura, 27.09.2015
W pewnym momencie przychodzi stara historia do każdego pod
drzwi jego, nie ma wyjątków, do każdego, kto wybrał uświadomić sobie, kim jest.
Jak to mówi Tobiasz - by zacząć z Tobą taniec.
Ale co to znaczy tak naprawdę?
Ten taniec z energiami postrzeganymi jako znajome, a gdy zostają odpychane,
dotąd przychodzą, dotąd pukają,
aż nastąpi ich wchłonięcie, uznanie wstąpienie w ja jestem, tj. przyjęcie- to ja
to stworzyłem.
Ja twórcą jestem, jestem kim jestem- i w porządku było każde stworzenie.
To integracja.
I - Przychodzi historia stwarzania do rozpoznania - wraca do twórcy, jako jego
dzieło.
Przychodzi tylko po jedno - po uznanie, tj. akceptację, że było stworzeniem - ze
mnie.
Wszystko było stworzeniem, lecz nie wszystko było wyrażeniem w przestrzeni na
ziemi.
I jest taki punkt, który na ostatnim etapie wygląda na najciemniejszy na znanej
zasadzie, że najciemniej jest pod latarnią.
Tylko wtedy przychodzą z najcenniejszych, bo najgłębiej położonych warstw,
wyglądających na zaciemnione- zakamarków.
Gdy zajaśnieje światło - gdy się zapala dusza samoświadomością, jak ta latarnia.
Mówi się, że ćmy lecą do światła.
Bo jest się w stanie uznać, gdy nikogo więcej nie ma obok.
Sam na sam.
Ze sobą.
Nie ma gdzie uciec wtedy przed sobą.
I jedno zostaje - wchłonąć.
To zabrać energię z widzenia rozdzieleniem od stworzenia z siebie. Na zasadzie -
to nie ja - to oni.
Bo - skoro jestem bogiem, to stworzyłem - łam - jako, że stwórca tworzy -
dostałam te sama cechę - boską jakość.
A jest nią tworzenie - kreatywność, która zawsze tym była.
I doświadczenie. I tylko z punktu świadomości - Jestem Kim Jestem - następuje
wchłonięcie.
Jak mówi Adamus - Trzeba połknąć ten ogon, a nie się za nim uganiać.
Trzeba jednak masę szczerości wobec samego siebie, uczciwości, i otwartości - i
- to co podawane jest od
dziesięciu ponad lat w Karmazynowym Kręgu to klucz - podstawa umożliwiająca tę
integrację.
Najpierw wieść o miłości do siebie !
O przyjmowaniu z odwagą wszystkich aspektów do centrum, o robieniu miejsca dla
siebie, o przestrzeni suwerennej.
Potem wchodzi nośnik jestem, kim jestem, to znaczy byłem, czym byłem.
Odpuszczenie - to patrzenie na kreacje z kiedyś bez oceny, lęków - z wnętrza
siebie.
I dlatego został podany oddech - by umieć przyjąć.
Bo -... Kiedyś poza Ziemią, byliśmy również tzw. Obcymi. Z różnych rejonów
wszechświatów, z rożnych galaktyk.
I to, co słyszymy o obcych - to nasze aspekty z kiedyś, mieliśmy technologię,
lecz nie było w niej duszy.
I stworzyliśmy wiele cudów techniki, lecz bez duszy.
I niektórzy wyszli, z tego tworu bezdusznego - postanowili dokonać dzieła
najwspanialszego - zbudować duszę.
I przestaliśmy być obcymi inwazyjnymi, z władzą nad ludźmi, a zwykłymi
ziemianami.
W tym celu weszliśmy na Ziemię. Obcy inni zostali, kim byli - w swoich
wymiarach.
Nie wszyscy wybrali, by przyjść, a mogli, tak jak my.
Ja w sobie wybrałam wyjść z - by stać się rdzennym bogiem.
I tylko poprzez zejście na ziemię, do życia w tej gęstości dalekiej było to
możliwe.
Więc w mojej historii z dalekiej jakby przeszłości - jest zapis z obcych.
Inwazyjnych oczywiście, z technologią rozwiniętą, lecz z okrucieństwem, bez
duszy, bez miłości.
Jak inaczej?
Światy były zimne, ziemia również, ocieplała się wraz z rozwijaniem świadomości
na niej.
W postać sprzyjającą życiu na niej.
Gdy weszliśmy do ziemi, wiedzieliśmy, że to wyzwanie, wyłamanie się, odejście -
w zapomnienie siebie.
I - potem stawaliśmy się rdzennymi, rodziliśmy się w fizycznym, fizycznie - z
kobiety i mężczyzny, ludźmi.
Wcześniej przybieraliśmy inne formy, lecz mi chodzi o punkt, gdy postacie -
formy były już na Ziemi jako człowiek.
I doświadczaliśmy na sobie niejeden raz wpływu inwazji innych obcych, poprzez
innych sterowanych przez nich ludzi.
Ci, którzy nie wybrali zejść na Ziemię, ponieważ nie mieli tej odwagi ani
potrzeby przejść ciągów inkarnacji - używali technologii manipulacji,
inwigilacji. I - W pewnym czasie, w pewnym sensie,
Oni przyszli, by zabrać to co się stworzyło. Duszę.
W którymś etapie ta dusza miała już zasób doświadczeń stwarzania życia.
I oni byli tego ciekawi, i nie chcieli zejść na Ziemię, tak rdzennie, ale ominąć
ten proces stawania się duszą.
Chcieli mieć, bez hm... własnego wkładu pracy, przejąć gotowe.
Ileż tych wzorców jest aktywnych jeszcze na Ziemi!
W wielu płaszczyznach życia widzi się tę zaborczość i próby przejęcia,
by zabrać efekty czyjejś pracy, i przekierować na swoją korzyść, omijając
źródło.
A na Ziemi była umowa, że nikt nie może zakłócić tego procesu rdzennego.
I nastąpiło wkroczenie wysokiej technologii do połączenia jej z ludzkimi
istotami - więc wykorzystując technologię, zaczęły istoty spoza ziemi spółkować
z ziemskim kobietami. Poczęły się z tego giganty, tak jak np. Cyklopi, z jednym
okiem.
I to nie było ani piękne, ani naturalne, bo nie czyste rdzenie, ziemskie.
Gdy zaczęli się rodzić z tego nadużycia wolności istot zwanych ludźmi - nie
mieli serca, byli wciąż bezduszni - dlatego okrutni.
I pojawili się, ogłosiwszy siebie bogami, panującymi nad ziemianami.
I trwało.
Wykorzystywali technologię, i ludzi rdzennych do swoich interesów.
I co dalej?
To wiadomo, odtąd działała bogobojność, i podporządkowanie.
I co robi rdzenność?
Miała jedno na celu. Przetrwać różnymi sposobami, nie pozwolić za wszelką cenę.
Tylko miała przetrwać w życiu na Ziemi.
Utrzymać ten naturalny proces.
Dlatego świadomość badała samą siebie, czy się da, i zmieniała ciała, formy,
wiedziała jedno, ma być rdzenną.
Lubię te historię, bo ona pięknie oczy otwiera. W ogromnym skrócie.
Kocham swoją rdzenność, i jestem szczęśliwa, że ona jednak przetrwała, i że
dusza zaistniała, nic jej się nie stało.
To owa nieśmiertelność.
Nikt nie zniszczył jej, nikt nie mógł zabrać.
Najwyższą technologią teraz na świecie jest - ja jestem rdzennym istnieniem, i z
tego punktu z duszy powstają
nowe technologie, i to takie, które nie niszczą światów, które nie potrzebują
być używane dla pozyskania władzy.
I to mi się bardzo podoba, to przerwanie władania.
Mitologia pokazuje w sposób najbardziej zbliżony historię ziemi.
Mówił o tym Adamus w Warszawie, a ja akurat mitologię bardziej poznałam w tym
życiu niż Biblię.
I wszędzie, gdziekolwiek się sięgnie w historie ludzkości zobaczy się przemoc i
okrucieństwo.
I przychodzi takimi obrazami tuż przed oświeceniem.
Zimno - bezwzględnie okrutnie, nadużycia, widać tak jasno, aż włosy na głowie
dęba stają.
Dlatego mówi Adamus że oświecenie jest brutalne, bo musisz uznać to takim, bez
wybielania.
W przebudzeniu jest najciemniej - bo widać, słychać i czuć jako takie czyste
obrazy.
Bez osłony, gołe te energie - to aspekty, i tutaj - jest punkt, w którym trzeba
ufać sobie, i odwaga ogromna, się nie przerazić.
Uznać takimi, jakimi były, bez allle.
W sobie, i poczuje się rdzenność, dotknie się tego.
Ja jestem.
Ja jestem boskim człowiekiem, stałem się bogiem świadomym siebie, niezależnym od
boga nie rdzennego - od obcego.
Nie - swojego własnego.
Poczuliśmy z Włodkiem czym jest rdzenność, jak cudownie ona pachnie, i jaką daje
ta świadomość siebie radość - w ubiegłe wakacje podczas pobytu na Krecie.
Wybraliśmy się na górę, na szczycie której były zachowane ruiny kultury
minojskiej.
Minojczycy, jako rdzenni ziemianie, na których dokonano inwazji niejednej,
zakłócając naturalny pierwotny bieg rozwoju.
W odniesieniu do rodzaju ludzkiego.
Weszliśmy na nogach, chcieliśmy wejść te kilka km w górę pieszo.
Świadomie.
Dlaczego? Okazało się potem.
Był upał, szliśmy i szliśmy, pot, wiadomo, po drodze jakieś winogrona nas
zasiliły, które rosły tuż obok, i zaopatrzył nas w zimną wodę jakiś
gospodarz, mijaliśmy i gaje oliwne, i puste przestrzenie, jakieś w dali
pojedyncze domy, żywej duszy na drodze.
Chmura się pojawiła i robiła za parasol, byśmy mogli iść dalej. Słońce paliło
niemiłosiernie, i dostaliśmy tę chmurę, by mieć komfortową dalszą drogę. I
szliśmy, szliśmy. Samochody wjeżdżały, a my na nogach. Pewnie się pukali w
czoło, lecz myśmy wybrali ten sposób - nie narzekaliśmy.
Był najlepszy - okazał się niezbędny, by zrozumieć czym była rdzenność ludzkiego
anioła - boga.
I - gdy w końcu dotarliśmy, stanęliśmy w tych ruinach - odczułam, jakie to było
bezcenne, by wejść na własnych nogach.
"Zobacz kochany, myśmy dokonali, weszliśmy, jesteśmy, a ci bogowie z góry,
mitologiczni nigdy takiej drogi nie zrobili sobie, nie przeszli od podłoża -
życie po życiu, przez urodziny i śmierci - nie zbudowali duszy, a każdy krok
każdego z nas zrobiony był jako każdy ślad na Ziemi zamanifestowany. Własne
stworzenie siebie ".
Ogromna duma i radość wtedy wkroczyła.
Gdy to sobie uświadomiłam. Ach! Warto było, i ten pot i ten trud, i po drodze
były energie, które
wspierały, zasilały te kilka godzin - to była dla mnie podróż całej historii
ludzkości w jej rdzenności.
Na własnych doświadczeniach - można stać się jedynie bogiem siebie, nigdy niczym
innym.
I mitologia, historia pokazuje tak wiele teraz, im bardziej świadomość siebie
otwiera, tym lepiej rozumie, znaczy przyjmuje swoje pochodzenie.
I - gdy czytam o historii - wiem, że byłam tymi formami kiedyś, lecz wiem, że to
ja wybrałam przejście potem
przez Ziemię, więc utrzymałam tę niezawisłość, tę suwerenność, autonomię,
ponieważ przeszłam, żyję, i wiem, kim jestem, i nie ma takiej istoty,
która by mogła przyjść do mnie i zaprzeczyć, bo znam doskonale każdy krok i
swoją własną drogę
I zgadzam się absolutnie z tym, o czym mówił Adamus w ostatnim shoudzie.
Ci - którzy podaja się za bogów, obcych - a nigdy nie przeszli tej ziemskiej
drogi, pomimo technologii, i sztuczek
hipnozy - nigdy nie będą mną, rdzennym, istnieniem, więc nie mogą być
autorytetem dla ludzi na Ziemi.
To jest ważne, by wprowadzić historię do integracji, trzeba zintegrować również
swoja postać, byciem obcym kiedyś - rdzennym bogiem na teraz.
I to jest najważniejsza z całej historii rzecz, uświadomić, i inaczej się
spojrzy na suwerenność, autonomię, niezależność, czyli wolność od zewnętrznego
boga nie rdzennego, i to, że mają cywilizacje rozwinięte od ziemskiej bardziej -
nie świadczy o tym, że posiedli tę świadomość siebie, jaką wprowadza się na
Ziemie.
Jam jest.
Dla mnie to technologia ze wszystkich technologii galaktyk- największa -
osiągnięta, dokonana, połączenie nauki - fizyki z duchem.
W ja jestem. To Więcej niż sama nauka, materialny dowód założonej hipotezy - lub
tylko sama dusza w oderwaniu od materialnego życia.
Dlaczego?
Bo nauka i dusza nie może, gdy razem - nie jest w stanie być okrutna, nie zechce
niszczyć innych światów, robić podbojów,
zagarniania, walczyć o energię, by pozyskać władze - nad nikim i nigdy
panowania, tym bardziej nad sobą - komuś!
Nie zechce.
I o to chodzi w tworzeniu nowej historii ziemi.
Tamta historia to było na przeżycie, dochodzenie kim jestem, docieranie do,
rdzennej świadomości - do tego punktu, i - zostawienie, zintegrowanie,
wchłoniecie.
Ta nowa - to życie Świadomością Świadomą, z wiem kim jestem, szanuję siebie,
uznaję kim byłam i jak do tego dochodziłam.
Jestem Kim Jestem - Lidia Podlipna-Salwa, 13.08.2015
............................................................
Kochana Shaumbro,
Dawno nosiłam się z zamiarem, zrobienia psikusa Kochanemu Adamusowi.
Jako że w 2013 roku 3 sierpnia, w shoudzie stwierdził że są Jego 308 urodziny,
uznałam że fajnie będzie ten fakt wykorzystać.
Ułożyłam fajny wiersz, myślę że Adamus się ubawi, a może będzie zaskoczony.
Tak jak i Nas bawi i często zaskakuje.
Napisałam go w imieniu Shaumbry, jak również w podziękowaniu za Jego troskę i
bezcenną pomoc dla Nas.
Pozdrawiam pięknie.
Mirabella
Adamusa Urodziny
Kiedy 3 sierpień staje
To My wiemy doskonale
Że urodził się Ktoś Wielki
Hrabia, Mistrz, Kawaler Piękny.
Elegancki i wytworny
Zachowując wszelkie formy
Pokazywał ludziom małym
Jak się można czuć wspaniałym.
Jak zamienić kamień w złoto...
Jak nie chodzić już piechotą
Lecz powozem, jechać dumnie
Pokazywać co się umie.
Jak pomijać swoje wady
Nabrać szyku i ogłady
Mieć pałace, wielkie włości...
I nie stronić od miłości.
Śmiało patrzeć Damom w oczy
Nie dbać o moralne cnoty
Błyszczeć, pachnieć, mieć maniery
Nie być tak do końca szczerym...
Akcent zgoła miał francuski
Kurtuazję ponad wszystko
W Swoim też Teatrze Życia...
Dzieła tworzył i muzykę.
A w salonach, tych... paryskich
Wciąż zadziwiał wiedzą wszystkich
Władał zręcznie językami
Otoczony wiankiem panien...
Manier pięknych miał bez liku
I doradzał też po cichu
I królowi i metresie
Co w ich leży interesie.
Czy to władca, czy generał
Nigdy Duszy nie zaprzedał
Godny Swego urodzenia
Szlachetnością ludzi zmieniał.
Do dziś woła z kart historii
Oświecenie to czas dobry
By przywołać Ducha Swego !
I z kryształu wyjść mętnego.
Odkrył pewne tajemnice
Uznał że poprawią życie
Wybrał Grupę powiem szczerze...
I do której Ja należę.
Uczy jak pozostać Sobą
Nie czuć winnym się za kogoś
Jak nie mylić wina z wodą....
Jak nie klęczeć dla nikogo.
I nie kłaniać się pokornie
Swego Ducha witać godnie
Swoje... ciało celebrować
I niczego nie żałować.
Bardzo chwalić Swe przymioty
Częściej stronić od głupoty
Ekscentrycznym być koniecznie !
Stroszyć piórka I żyć wiecznie !
Wiele piękna I polotu
Dał Nam ten Kawaler Złoty.
Profesorem dziś nazywanym
Adamusem Ukochanym.
Wiele Szczęścia I Radości
Niech Cię Shaumbra w sercach gości !!!
By pamiętać o Istnieniu....
I o tym że...
Wszystko jest dobrze w całym Stworzeniu....
Kochany Adamusie
Z miłością i szacunkiem Shaumbra.
Mirabella 03.08.2015.
Jak świat długi i szeroki ludzie cenią tylko cnoty,
I nie wiedzą tego wcale... że to wady tworzą całość.
Płaczą, modlą się do Boga, by je gdzieś głęboko schował
Lecz Bóg słysząc takie słowa ,grozi palcem głośno woła...
Pokochajcie swoje wady, bo w nich są ukryte prawdy!
Doświadczenie to rzecz święta, tylko po nim się pamięta!
Mądrość sama nie przychodzi, tylko z wady się odrodzisz!
Możesz zasiąść po prawicy tylko wtedy, gdy usłyszysz
Głos Swój który z głębi woła i powiada że już pora...
Przestań widzieć cnoty w niebie, tylko zabierz się za Siebie.
Twoje wady i zalety to jedynie są podniety...
Abyś mądrość wcielał w Siebie, a nie wzywał Boga w niebie.
Bo gdy weźmiesz swoje wady, kiedy sam je już naprawisz...
Kiedy już przestaniesz łkać, że wciąż nie wiesz co i jak.
Kiedy uznasz swoje Ciało za rzecz całkiem doskonałą,
To demony Cię opuszczą i usłyszysz w Sobie wszystko.
Kiedy już z odwagą powiesz... Ja sam piszę swą opowieść...
To Ci zdradzę tajemnicę, Jestem Tobą i Cię słyszę...
I też mówię z przekonaniem, co też Boga jest zadaniem
"W życiu jest potrzebne błoto, by je zmienić w czyste złoto
Że bez swoich wad... Nie zrozumiałbyś tych prawd..."
Mirabella, 01.07.2015
Wyznawca czy Sympatyk?
Stale słyszałam od innych, że trzeba coś
robić, osiągać cele i zdobywać.
W swojej zaś głowie, że jestem niedoskonała, że trzeba się wiele, wiele uczyć
by osiągnąć pełnię życia. Niedoskonałość miałam mocno wbitą do głowy.
Rozpoczęłam wiec podróż do tej doskonałości, szukałam i według narzuconych
reguł bardzo się starałam. Z niegrzecznej dziewczynki stałam się Mistrzynią.
Odnalazłam Siebie jako Mistrza, jako część Shaumbry.
Uczyłam się jak oddychać i akceptować.
I już wiedziałam...
Odnalazłam drogę do Siebie, odnalazłam światło i już wiedziałam co mam robić by
być doskonałą.
Mam pokochać Siebie i życie tak gorąco i mocno jak tylko potrafię.
Już wiedziałam, poznałam receptę, miałam ją, przecież tak się starałam i oto
jest.
Stałam się Wyznawcą życia w radości, cudownego czucia Siebie w radości.
Jak mi było dobrze i było to takie proste.
Wyznawca - wymusza w sobie posłuszeństwo względem wierzenia.
I Ja byłam temu posłuszna.
Wiadomo, Mistrzowie mówią: - akceptuj i oddychaj i Ja oddychałam i
akceptowałam.
Ale tylko, kiedy czułam się wspaniale.
Z nieba miłości do siebie i życia, spadałam wprost w ramiona zbiorowej
świadomości i odwiecznej jej gry.
Wtedy zapominałam o oddechu i całkowitej akceptacji.
Ja zapominałam, zapomniałam, bo jak pamiętać kiedy rodzina upomina się o
kawałek mnie?
Kiedy przychodzi smutek, dolegliwości i nieprzespane noce?
I najgorsze... wątpliwości.
Czy to właśnie ma być radość życia?
Jak żyć?
Zastanawiałam się dlaczego tak boli.
Bolało bo byłam przekonana, że stale mam odczuwać radość i pełnię.
Jednak byłam Shaumbrą, znalazłam wyjście.
Przecież nie muszę wymagać i oczekiwać wyłącznie radości...
Mam wybór i nie muszę już być Wyznawcą Siebie w radości!
Za to mogę stać się Sympatykiem - brzmi inaczej i jest o niebo lżejsze w użyciu.
Nie muszę koncentrować się na tym jednym, na tym co tak często zawodzi...
Z Wyznawcy stałam się Sympatykiem Siebie, życia i innych ludzi.
Nie wymuszam radości i szczęścia i nie wyznaje tego, jako jedynie słusznego.
Tak po prostu poczułam, że bycie Sympatykiem jest akceptacją i współczuciem,
aprobatą życia i innych ludzi. Zwykle wielką miłość do innego człowieka
poprzedza "sympatia"...
A Ja teraz nie musze tak strasznie kochać Siebie i nie muszę kochać innych.
Kiedy jestem w energii sympatii, nie muszę nawet zastanawiać się...
Ja po prostu lubię Siebie i to jest fajne i to jest łatwe i to jest naprawdę
ładne i eleganckie.
Sympatyzuje ze wszystkim i wszystkimi, nawet ze swoim smutkiem.
I właśnie to jest Doskonałe!
Mirabella, 01.05.2015
Odpinanie
Bycie w jakimś wierzeniu, tj. programie, tj. pieczęci, tj.
pudełku, tj. w ramach, tj. w zasadach obowiązujących w tym zestawie...
To tak, jakby się jechało jednym pasem, przypiętym do wielu ludzi w zestawie ...
Lecz zanim wsiadał do wagonika danego, z odpowiednim zestawem ludzi idealnie
dobranych, z tym samym przekonaniem, wierzeniem w nie i
utrzymywaniem, dawaniem życia temu wariantowi zainteresowaniem, akceptując
wariant taki, scenariusz ten, rozpoznając w trakcie, czym on jest... smakując
jego smaki.
Każdy, każdy, każdy!!!, bez wyjątku, zanim wszedł, miał w
sobie guzik, wentyl, od-pinkę na okoliczność, jakby mu się znudziło... jakby
zechciał z tej karuzeli zejść.
A tak jest, że ta karuzela nie staje, jak to jest w ziemskim zwyczaju, nigdy nie
staje, aż do ostatniego chętnego by jechać na niej.
I - gdy ostatni zostanie i się znudzi tak sam być na niej... wówczas ona stanie.
Na jego hasło. "Nie mam potrzeby jechać dalej".
Zatrzyma się, bo napędu nie będzie już komu jej nadać.
I tych wagoników, karuzel, wariantów, wymiarów jest niezliczona ilość.
Nieskończoność.
.....................
I by się wypaliły te, które służą wieki, wieki... jakiś czas to zajmuje, póki
nie uświadomią sobie sami ludzie, że oni je tworzą, i że oni wyborem dają
napędzanie, utrzymują działanie własną mocą.
Bo tak wolą.
........
Ale to jeszcze bardzo dużo czasu zajmie, póki ostatni człowiek na ziemi nie
zejdzie z tej karuzeli, tamtej, owej... na starym schemacie wierzeń.
Różnica będzie taka, że dla innych następnych, będzie jedno koło robione, i że
szybciej się znudzą, tym samym schematem, stereotypem, łatwiej
wyjście wybiorą, i zrozumieją szybciej, ze być w tym wcale nie muszą, jeśli nie
chcą. Im zrobi stop! a jakby jechała dalej, lecz dla nich służyć zaprzestanie.
A reszta sobie jedzie... bez problemów.
I, jeśli tylko odpięcie wybiorą, nie będą potrzebowali czasu na to tak dużo, jak
było do tej pory.
...........................
Wypinam się!
Wychodzę!
I staje się tak.
Z jednego wymiaru zostaje wstrzelony w ten, pożądany.
Wyteleportowany, pojawia się nagle, dostępny, i widoczny dla niego w tej
wybranej wersji. .
........................
I znów, tak jakby wagonik, inna sceneria, idealnie dostrojona według życzenia
tego, kto się wypiął z poprzedniego.
Inni obok sobie są , z podobnym sobie wierzeniem, i przekonaniem, zasilają ten
napęd, i dlatego jedzie.
.......................
I tak dalej...
Odpinanie.
Wypięcie siebie z wierzeń.
Z chęci utrzymywania sobą życia jego.
Ludzie tworzą te zasilanie. Ludzie żywią zawsze.
Wybór, czemu się daje życie, co chcę, by było podtrzymywane?
Wszystko idzie tylko dlatego, toczy się, żyje, że daje się temu życie.
Każdy, kto mieszka na tej planecie, każdy człowiek na ziemi, bez wyjątku daje
życie wszystkiemu temu, w co wierzy, ze jest, i ze być może dla niego.
Nie ma nic potężniejszego, oprócz mocy napędowej, która jest w człowieku.
To jego wola, to wybór.
I rusza machina dla niego, pod życzenie jego. Zawsze się rozwija scenariusz jak
dywan.
Idealnie dostrojony jest do wyboru każdego.
W czym więc jest rzecz?
W nowej energii człowiek sam to wie, ze w każdej chwili może wypiąć się.
I zmienić wagonik, zmienić scenerię, na taką, w której się czuje lepiej.
"Pani nie musi cierpieć!" - ktoś z boku szepnie...
O fajnie! Naprawdę? Ach!
Fajnie! Podoba mi się to!
Akceptacja.
"Pani nie musi umierać"- usłyszała pewna kobieta, gdy nad grobem męża paliła
świeczkę, - "Pani nie musi umierać"... od tamtej pory huczy w jej głowie, i
trudno jej się z tym zgodzić, bo ma ponad lat 80 siat, i jest w ciągłym dobrym
zdrowiu, wyniki badań są wzorcowe, trudno jest jej
zrozumieć, że ona wciąż żyje, a w jej wieku odchodzą jeden po drugim...:)
......................
I przyjęcie i pozwolenie jako zgoda na przejawienie...
Wola świadoma.
"Tak, mogę"..
I już zostanie wprowadzone przekierowanie.
Przesunięte będą energie by spełnić ten zamiar.
Usłyszało niecierpienie,
Usłyszało nieumieranie...
Że może podstawiać ten wariant, bo chętny się znalazł... i się pojawia..
Istnienie uznało, że to może być ciekawe...
Wypnie się, przejdzie do życia, gdzie łatwość wkracza, trud i znój, i ciężka
praca... wypada...
Według życzenia.
...........................
I Jest świadomość, która siebie tak otwiera... pływając, poszerza... na
horyzonty nowe, nieznane doświadczenia. otwiera siebie samą na szerzej. Tak,
jakby...
Ktoś z boku szepnie, od czasu do czasu dając sygnały, że w każdej chwili możesz
się odpiąć, możesz nacisnąć tylko ten wentyl, ten guzik. Wyłączyć ten program.
I się przemieni.
W inne, idealne zestrojenie. Z ludźmi chętnymi podtrzymać bycie w tym
doświadczeniu.
Dając życie temu... własnym tchnieniem, bo życzeniem.
Świadomość to już wie, i zdaje sobie sprawę..., bo wybrała kiedyś wiedzieć, o co
chodzi z tym życiem na ziemi, uczyła się tego przez wieki... poprzez
doświadczenie.
Doszła do tego wiedzenia, na czym to polega.
Odkryła, że życia nie trzeba się uczyć, że życie nie jest szkolą, a
doświadczenia nie są lekcjami, ani zadaniami do odrobienia.
Świadomość nauczyła się jednego, życia nie trzeba się uczyć!
Życie żyje.
W wersji wybranej, sama świadomość o tym decyduje, i już nie czuje jako
skazaniec, lecz ze wybrane-dokonane-zrealizowane.
Kreacja to zamiar i manifestacja.
Zależy jaka, bo wspaniała jest każda!
!
Fajnie!
Fantastycznie!
Wspaniale!
Jej ciało fruwa, nie pełza po ziemi, stoi prosto i się cieszy.
Wybrała siebie, wybrała Być, i wie, ze w każdej chwili może mieć, co chce.
Mieć...
A nieświadomość myśli o sobie, że nie może... czuje się, jakby na życie była
skazana, i końca nie widać do zmiany chcianej.
I jest się w postawie nienaturalnej Człowiekowi.
............................
A mówią, że złotej rybki nie ma...
Jest, tylko jest taki myk, że ta złota rybka spełnia wszystkie życzenia, ale
tylko dla jednego człowieka.
Tylko dla tego, kto ją dla siebie wybiera, by służyła...
Lecz jest w tym jeden warunek, tylko i wyłącznie temu, kto zleca spełnienie, w
swoim imieniu.
Miałam doświadczenie absolutnie ja z bajki.
Użyłam pewnego razu Magii.
.............
Lata temu, siedząc nad morzem, wpatrzona w fale, smutek w sobie miałam a i
bezradność, bo była obok mnie osoba, która nieszczęśliwa była, i
zleciła mi bym ja ją szczęśliwą uczyniła.
Wszystkie moje starania wydawały się nie działać.
Wszystko na nic, wciąż w furię wpadała, w gniew, obrażanie, nic nie pasowało
jej.
W bezsilności swojej poprosiłam złotą rybkę nad tym morzem: "Spraw, proszę, by
serce otworzyło się tej osobie"...
Nie minęła chwila, a nią aż zakręciło, zamiotło nią tak, i jakby dostała szału.
Oczywiście wściekłość nagła, gniew, atak skierowała na mnie, jakby wrzątkiem
oblana, syczała, gryzła, wiła się, warczała...
To nie było dla mnie miłe.
Oczywiście, że wyglądało przeraźliwie.
........................
Smutek we mnie pogłębił się bardziej się jeszcze, lecz w mig zrozumiałam wtedy
jedno.
Ona wcale tego nie chce!
Wyraziła jasny sprzeciw.
Nie wybrała, nie zgodziła się.
Nie wiedziała, bo nie powiedziałam, o co rybkę poprosiłam.
Brzmi to niby jak z bajki, lecz to było realne bardzo, doświadczyłam jak działa
natychmiast energia sprzeciwu.
I doświadczyłam na sobie jasno, że nie wolno mi było tego zrobić.
Czarna magia, biała magia... też się zrównuje do jednego... Magia.
I potem przeczytałam, jak mówił o tym Tobiasz: "Jeśli jesteście pracownikami
światła, to pamiętajcie, że byliście zarówno pracownikami ciemności
jak i jasności, i gdy wraca, przyjmijcie jako swoje dzieło.
Zawsze wróci każde tworzenie, jako owoc z niego do twórcy jego.
Przyjmij.
I to samo w zakresie pojęcia magia.
Byliśmy i jesteśmy magami, Merlinami.
Tak, każdy Twórca, to już wie, gdy świadomość Twórcy otwarta jest.
I byliśmy magami, zarówno białej jak i czarnej magii.
I wszystko wróci, wszelkie zaklęcia, wszelkie czary wracają, czy jako dobre,
wspaniałe, czy jako manipulowanie.
Co oznacza sprawianie efektów pożądanym według siebie, lecz nie dla siebie.
Zobaczyć miałam jasno i wyraźnie, czym jest naprawdę magia, czysta magia..
I dałam sobie takie wspaniałe doświadczenie, by uznać, że magia działa tylko w
Moim imieniu i służy doskonale, tylko dla życzącego sobie, dla
siebie.
W niczyim imieniu, zwłaszcza w punkcie, gdy przychodzi świadomość integracji
siebie, wolności, i niezawisłości, w tym punkcie siebie, rozumie się, że nie
można tego robić, bo zwróci się przeciw.
Wiecie... znany stereotyp.
Widzi się tylko wtedy.
Wcześniej jest niezauważone, ponieważ jest funkcjonowanie na wierzeniach
masowych.
Ludzie myślą, że tak jest dobrze, i że to jest dobre.
I tak jest dla tych, w tym wyborze, lec z potem i on-ona-ono się dowie, czym to
tak naprawdę było.
I czym może wybrać.
Tylko w tym punkcie gdy samoświadomość Ja Jestem ma przybyć.
Pojawia się wiele obrazów, czym były doświadczenia, tak naprawdę oparte na
wierzeniach z kiedyś. Pokazane miałam jedne za drugim jasno jak takie schematy
działają.
Wiecie, mnóstwo ludzi to stosuje i nie ma potrzeby by iść do nich i wyrywać ich
z tych wierzeń.
Tak, nie ma potrzeby.
Opisałam dlaczego nie da się.
I dlaczego tylko dla siebie, z siebie.
Suwerennie.
Nie da się pójść i im powiedzieć, nie róbcie tego przecież.
By był pokój na świecie, by ludzie byli zdrowi.
"Daj Boziu mamusi, cioci, bratu, ... tatusiowi... by ktoś miał mieć"
Pieniądze, zdrowie, samochód nowy... wszystko jedno, w przestrzeni suwerennej
się zobaczy dużo więcej z kiedyś, jako bezsens, nieprzydatne, do niczego nie
potrzebne.
............
Gdy nie we własnym imieniu i nie dla siebie, to obraca się przeciw Mojej mocy, a
z mojej powstałe mocy.
Byłam zasilaczem.
.............
I...
Po tym doświadczeniu powiedziałam sobie: "Nigdy więcej dla nikogo"
Zrozumiałam, przyjęłam, uznałam, że Magia, a w tym przypadku złota rybka działa
tylko dla mnie, spełnia tylko moje życzenia
I tak właśnie wybieram.
Przyjęłam do (ś)wiadomości, że tak jest.
.............
I...
To było rano, tuż po wstaniu, gdy sobie powiedziałam lekko, z finezją, w
przejściu pomiędzy kuchnią a salonem.
"Aha!"
Jak tak, to oznacza, że to ja jestem taką złotą rybką dla siebie.
I od dzisiaj jako złota rybka Ty spełniać będziesz moje życzenia, tylko dla
mnie.
Ja Jestem jedna, więc życzeń mogę mieć masę.
Zamawiam to, owo.
Wybieram to !
................
Puka ktoś do drzwi...
Otwieram.
Proszę Pani, potrzebuję klucza do piwnicy, bo tam jest zawór od wody , a mnie
przysłali właśnie, by go wymienić...
Fantastycznie! Proszę!
Facet robi swoje, a ja kawę spijam sobie.
I oddając mi klucze pyta: "A może coś jest jeszcze, co potrzebujecie, bym mógł
naprawić, wymienić w bloku?
Bo wie Pani, gdy tutaj jechałem, miałem taki humor, że sobie pomyślałem, że
dzisiaj będę robił za złotą rybkę i będę spełniać życzenia ludzi."
...................
Jestem Kim jestem i mam swoją złotą rybkę dla siebie...
Cudownie było mi przywrócić to wspomnienie.
...................
Energie, które zawsze wspaniale Służą.
...................
I tak jest!
Lidia Podlipna-Salwa, 11.04.2015
Ja Mam siebie i Ty masz siebie.
Ja mam siebie i Ty masz siebie.
Ja Jestem Istnieniem, I Ty jesteś istnieniem.
Ja o tym wiem i Ty o tym wiesz.
Ja wiem, że wiem, a czy Ty to wiesz, to ja nie wiem... zależy to od Ciebie.
Ja mam siebie i Ty masz siebie. Ja Jestem Kim jestem i Ty Jesteś, kim jesteś. Ja
to wiem i Ty to wiesz, ja Wiem o tym, że wiem, lecz nie mogę wiedzieć, czy ty
wiesz, że wiesz... zależy to tylko od Ciebie.
Spotkaliśmy się wpół drogi... ja jestem i widzisz Mnie, Ty jesteś i ja widzę
Ciebie.
Ja jestem pełnią i czy widzisz mnie pełną, w zasoby bogatą, ja nie wiem...
zależy to wszystko od Ciebie.
Ja wiem, że jestem, ja wiem, że mam, a czy Ty masz, ja wiem, ze masz, bogactwo
wszelkie, wiem, że Jest, lecz czy Ty o tym wiesz, że Wiesz... ja tego nie wiem,
zależy to wszystko od Ciebie...
Ja mam taką chęć, by Ci coś opowiedzieć. A co z tym zrobisz i co będziesz
zechciał wiedzieć? Ja wiem, że wiesz, lecz zależy od Ciebie, co z niej dla
siebie wybierzesz...
Tak więc...
Pewna opowieść.
Brak potrzebuje braku.
Jabłka na drzewie potrzebują soków z rdzenia jednego drzewa.
Nadmiar przybywa do nadmiaru.
Świadomość braku to też dostatek, karmiących soków w zbiorze.
I jest świadomość nadmiaru.
Bogactwa, zrodzenia, owocu.
Ja Mam. Ja jestem drzewem, staję się rdzeniem dla swojego drzewa.
I nadmiar mam, bo musze mieć, by dać swoim owocom jeść.
Owocom w znaczeniu - jeść dać marzeniom i wieść życie godne Istnienia.
Jedno i drugie niezbędne w procesie rozwoju.
I jedna energia i druga wyglądają jakby były, że są w skrajnej opozycji do
siebie nawzajem, lecz tak w głównym Stworzeniu nie jest, bo one ze sobą tak
naprawdę są w symbiozie, się wymieniają, współpracują na rzecz zrodzenia i
stworzenia.
Od zawsze. Teraz tylko to widać jaśniej.
I pojmują, ze jakiś czas muszą, każda ma mieć odpowiedni zapis w odpowiednim
wariancie.
I tak w jaskrawym obrazie... oto.
Wersja najbliższa zdawaniu sobie sprawy z tego, na czym suwerenność polega.
Ta Informacja ma w sobie łatwość przyjęcia, na tyle, na ile otwarcie będzie, na
tyle ujawni warstwę najgłębszą.
Zależy to tylko od Ciebie.
...................
Brak nie chce nadmiaru czegoś innego poza nadmiarem siebie samego.
Owoc myśli, ze nie ma soku własnego, bo owoc na drzewie nie ma soku jeszcze
własnego.
Więc wszystko w porządku, wszystko jest w porządku w każdej sferze.
I na drzewie, a i pod drzewem.
Tak więc jak płynie wtedy energia?
Brak dopływa do braku zawsze płynnie, jest w ruchu, i odpowiednimi kanałami się
to dzieje, każda energia pożądana jest dostarczana według wierzenia i
przekonania.
...........................................
A więc świadomości braku, niedosytu potrzebują zasilenia z jednego rdzenia.
Łączą się ze sobą razem, tworząc jeszcze większe zasadzenie, i wspieranie
rozwijania świadomości braku, świadomość bycia, w wersji takiej, jakoby było
realne i prawdziwe, bo widoczne większością innych, więc musi być wiara
umocowana jeszcze bardziej, by nastąpiła manifestacja.
"No tak, widzę ten brak, i widzę, ze mają go inni, więc tak, jest brak”.
Akceptuję bycie w braku, bo nic innego nie widzę, brachu".
Tak do siebie szepczą jabłka niedojrzałe jeszcze.
Przyznanie się, co oznacza zobaczenie go, to już jest coś.
Ale to tuż przed spadem.
I każdemu w tym zestawie braku jest najpierw dobrze, bo razem, lecz potem
okazuje się, ze zaczyna odczuwać jako źle, coś uwiera, i coś czuje, że jest nie
tak.
To, co wyglądało na dobre przemieniło się na niedogodne.
Tak się czują, tak myślą, jako zbrakowani, że są nimi sami, i zgodnie razem
solidarnie poszukują dowodów takich wokół, by się raźniej poczuć...
To jest taka gra.
Jeśli ja Widzę brak i jeśli Ty, tak, jak Ja, to...
Jesteśmy tacy podobni sobie, doskonale siebie rozumiemy.
Wróg który wrogiem, jest mi przyjacielem.
Dobro i zło pracuje na przemian.
Brak czegoś każdy wykaże chętnie i z pasją, aby tylko zapytać go, czego ma brak,
z pasją wykaże i z radością przedstawi, bo w tej sferze jest to wskazane, i
pożądane, by było zbrakowanie wykazane, by ono zostało uznane. I zaakceptowane.
Więc się rozglądają pomiędzy sobą, i każdy chce zobaczyć brakiem kogoś, albo
brak miłości, "No tak, mam i ja". Albo brak pieniędzy, "no tak, mam i ja!", albo
brak sukienki, radości, "no tak, i u mnie tak samo!"
I wszyscy czują się zrozumiani, więc są zadowoleni.
I co, jeśli....
Co się dzieje, gdy ktoś przyjdzie i powie: "To nie jest jedyna prawda!"
Tak nie ma na zewnątrz!
Są inne drzewa.
Albo...
Widziałem cały budynek, ogromny, są inne pokoje, a w nich nie ma czegoś takiego,
i dlaczego tutaj was jest tyle, dlaczego się gromadzicie, i dusicie, przecież
tam jest na zewnątrz więcej miejsca!
I być tak dalej nie musicie.
I co się dzieje, gdy w taki zestaw ktoś wkroczy z nowiną?
Nie wierzę w braki, nie ma kryzysu.
Brak dla braku jest za to.
Kryzys dla kryzysu być może jedynie.
Bieda niech będzie w biedzie.
I wy zasilać ich nie musicie, jako siebie...
Każdy, kto w to wierzy, okaże się, że jest w błędzie.
Bo to nie jest prawda jedyna.
Są ogromy miejsca i bogactwa połacie.
Lecz brak nie chce się z ogromem i bogactwem bratać, bo go to właśnie przeraża.
I, co się dzieje najpierw?
Gdy takie coś dotrze?
Gdy taka wieść wkroczy.
Ałłlła! aaaa, co Ty nam robisz!!
"Zamknij się!" powiedzą chórem zgodnie.
Zagrażasz naszym wierzeniom.
Jesteś zagrożeniem.
Ciebie tutaj nie chcemy.
.........................................
I co robi ten ów, ktoś, kto świadomość inną wniósł?
Nic.
Wychodzi, wszedł, by wnieść, nie po to, by na swoje barki brać te braki , czy
powiedzieć „Posuń się, będę z tobą w nich siedzieć”.
Jak wszedł tak i poszedł, wkroczył na chwilę, przyniósł nowinę.
Lecz z wyjściem stało się tak, że nie zamknęły do końca się drzwi za nim.
Zostanie szparka w nich :)))
Wyłom.
I przez nie sączy się muzyka, więcej powietrza wpływa, coś na zewnątrz
słychać...
I co się zadziewa wtedy?
Gdy tak brak z brakiem się nasyci, wszyscy się najedzą, ( a mówią, ze
kanibalizmu nie ma na świecie)
I gdy komuś zrobi się niedobrze, w Końcu!
Wyleci tymi drzwiami w impecie, i gdy tak będzie wymiotował... się rozejrzy, a
tam zupełnie coś innego, niż za drzwiami pokoju ciasnego.
Wróci z wieścią: "Słuchajcie! Ileż tam za drzwiami powietrza! Chodźcie ze mną!
Lecz...
Odkryje, ze oni wcale nie chcą.
.............................
Smutno mu będzie, na początku, bo poczuje się opuszczony, odrzucony,
niezrozumiany.
Lecz wie w sobie, że nie wytrzyma być z nimi, a raczej tak jak Oni.
Poczuł powiew.
Oddychał nowym, nieznanym, zaczął być tym bardziej zainteresowanym.
Siedział jednak, bo czekał na nich, aż się zdecydują wyjść z nim razem.
Od czasu do czasu wspominał tę chwilę, marzył, że będzie, lecz chciał, by z nim
wyszli też inni, kochał ich przecież, przeżyli razem tyle!
Lecz oni zamykali mu buzię.
"Gadasz", przeszkadzasz, nie mamy czasu na bzdury, my tutaj zajmujemy się
brakiem, jest tak realny, że tobie się w głowie pomyliło, masz fantazje, no
tylko popatrz, my go widzimy, tu: żywimy, więc? kto ma rację.
Lepiej bądź cicho, nas jest więcej, a Ty jesteś tylko jeden.
...........................
I siedzi, i się waha, ale czuje, że w tyłku coś go podszczypuje, nie może
usiedzieć spokojnie w miejscu, wyrywa się, wyrwać by się chciał, lecz solidarnie
pragnie, by inni zrozumieli jego stan, by odczuli to samo, co on w sobie ma...
Chodzi wokoło i chodzi, mówią mu, że jest nerwowy...
Bywa, że trochę powalczy, lecz z nimi o siebie najbardziej. O spokój, o
zaufanie, o to że wie, że coś poza tym Jest.
Im bardziej będzie trzymał się siebie, tym w większą pewność siebie ubierze. Sam
jeden, pomimo, że tylu naprzeciw.
:)).
I co potem?
Nic już nie powie, posiedzi trochę... jakby poddany, w sobie coraz bardziej
zanurzony.
Nie nasłuchuje już, co mówią, bo słyszał już tyle razy, najczęściej słowa
obrazy, oceny, że jakiś stał się dziwny dla nich, jakiś taki daleki, obcy
jakby.... że ma niby ich w nosie, że odbiega od normy, taki jakiś...
niedopasowany.
Wie jednak, że jest obserwowany, niby ignorowany, lecz nie ignorowany, udają,
jakby powietrzem był dla nich, nie widzą, nie słyszą, jakby cieniem się tułał,
lecz tak naprawdę stali się czujni, w każdym z nich coś się zadziało, niepokój
jakiś, zachwianie pewności na temat braku.
Patrzą od czasu do czasu spode łba na niego, lub na samo buzi otworzenie, w
zamiarze wymówienia...ostro reagując, zamilknąć nakazują...
Niby rozmawiając z sobą, niby brakowaniem zajęci, jednak on czuje, że go
pilnują.
Pilnują, i staje się coraz bardziej, wyglądałoby na to, że podejrzanym dla nich.
Zło z dobrem jest na przemian.
Kiedyś dla nich był uznanym, lecz zmienił się, bo złamał zasady.
On myśli, że go nie lubią, a oni myślą, że to nie lubi on Ich.
Ich nie przeraża zwarta masa, a jego zaczęła przerażać.
Im to nie przeszkadza, ani masa, ani gra, lecz jemu bardzo przeszkadza.
Proporcje się zmieniły...
Im bardziej on staje się coraz Innym, tym mocniej zbijają się w kupie..
.
I serce łka, bo przecież wie, że nie jest zagrożeniem, lecz oni nie chcą tego
wiedzieć.
On wie, że wie, a czy oni wiedza, czy nie... Zrozumiał, że zależy to od nich.
.........................................
Tak, zgadzam się, co mi tam! Nic nie mam do stracenia.
Jestem zagrożeniem, to jestem, nic tu po mnie, wychodzę!
Na nic tłumaczenia, na nic mi nowina, po co mi ona, jak nie mogę jej zasmakować.
Dotknąłem Tego, poczułem świeżość..., poczułem, i zobaczyłem, lecz... dlaczego
mi nie wierzą?
Czy powinienem być, czy wyjść, zostać, czy odejść, Być czy nie Być...?/??/??
hmmmm
I znużony myśleniem a i staraniem przekonywania do siebie... stwierdza pewnego
razu:
"Ja stąd wypadam, nie dam rady!"
Nie mam siły na powstrzymywanie i w ryzach siebie trzymanie, bo ja wiem, że
wiem, że jest..
Oni nie muszą wiedzieć.
Czuje się jakiś czas, jakby hamowało i parło, parło i hamulce w nogach, mięśnie
obolałe... z hamowania stale...
I,
Raptem zbiera się, w sobie zwiera. Prostuje.
Wstaje, drzwi otwiera szerzej, i opuszcza to miejsce.
Ja nie chcę, zwyczajnie nie chcę, Zgoda na siebie!
Niezgoda na bycie w masie
Wcale nie muszę!
I
Nic tu po mnie.
Wychodzę!
„Papappa", słyszy za plecami, i śmiechy, krzyżyk na drogę! Z ciebie i tak nie
mamy żadnego pożytku, bo nam nie dajesz od jakiegoś czasu braku i jeszcze
zacząłeś zaprzeczać.
..........................
I, zostaje sam...
Przechodzi.
Lecz wychodząc, staje się tak, że drzwi nie domykają się jeszcze bardziej, jakoś
nie chcą się zamknąć, i więcej powietrza wpada...
Więcej światła z korytarza.
Zebrani w pokoju ciasnym widzą siebie nawzajem i odkrywają, że jakoś jest ich
zbyt dużo. I odkrywają, że cisną się o swoje ciała, jakoś tak zwarci, zlepieni,
jakby jednym organizmem byli. Z jednej ulepieni gliny, jednym wszyscy.
W Jedności siłą!
Zakrzykną, lecz... wcale nie czuli tej siły.
Nie spodoba się to niektórym, zaczynają myśleć...
Inaczej zaczynają patrzeć na siebie nawzajem... widzą wszystkie braki jeszcze
bardziej, wpadło więcej światła.
Aż
Któryś raptem wypadnie, i jak jabłko z drzewa dojrzałe, "Ja stąd spadam, i ja
też wypadam!"
...........................
I historia się powtarza... ktoś wyłamie się następny i wyjdzie, lecz drzwi
zostaną jeszcze szerzej otwarte, niż wyjście przez pierwszego, a potem
następnego.
I kolejny odkryje swój czas na powietrze dla siebie.
I jako następny zapragnie dotlenić siebie...
Za każdym razem każdy sobą drzwi otworzy na szerzej.
Najdłużej będą trwali najbardziej zatwardziali, ci zwący siebie twardym, hardym,
wytrzymałym w ranach, tak przyzwyczajonym do bycia w brakach, że myślą, że za tą
wytrwałość medal dostaną...
Najwięcej po głowie dostaje ten pierwszy, który się wyłamie.
Wmówią, że słaby taki, bo nie dał rady być w brakach.
Nie widzą w nim bohatera, i nie zobaczą, nie okrzykną, tak nie ma. Raczej uznają
jako porażkę, chociaż, w środku tak naprawdę, to każdy w pojedynkę ma inne
odczucie, niż mówią w masie, inaczej słyszy w sobie samym, lecz zespołem
nawzajem w żadnym razie się nie przyznają, ze tak naprawdę to mu zazdroszczą, i
go podziwiają za odwagę.
..............................
Zwycięstwo jest, gdy skorupa pęka.
Miękkość jest lepsza...
Otwartość jest piękna.
..............................
..............................
Jest
Jedność zbiorowa, to zależność masowa... I ona jest tak zaprogramowana na stałe,
że brakiem siebie wyraża... Ten schemat doskonale działa i będzie działał
doskonale, dla potrzebujących, spełnia ich wierzenia, energia służy
wypełnieniem, dostatek braku w nadmiarze.
Jak nie brak zdrowia, to brak pieniędzy, brak tworzy brak na u - więzi .
I Jest
Jedność Indywidualna. Jedność siebie.
Wypięcie siebie z uwięzi, to Bycie Suwerennym.
I tak jest
Lidia Podlipna-Salwa, 13.01.2015
Przewodnik w
dokonywaniu wyborów w Nowej Energii
Nie dokonujemy wyborów tylko dlatego, że mamy
obawy co inni o nas powiedzą, napiszą, pomyślą...
Dzięki temu nie potrafimy cieszyć się Wolnością, Radością i Swobodą...
Chętnie bym napisał przewodnik w Dokonywaniu wyborów w Nowej Energii..
hmmmmm, a dlaczego tego do tej pory nie uczyniłem ?? (zachęcał mnie Tobiasz w
materiałach podczas zajęć Pasji ( dziękuję Tobie Iwono ).
Bo, bo, bo, pomyślałem, że to powinien uczynić ktoś inny, mądry, uczony lub
pisarz, he... he...
Aż nagle dotarło do mnie, że ja to też mogę, że ja to uczynię, czyli poczuje
Wolność i Suwerenność, bez nakazów i zakazów, bez tej buchalterii staro
energetycznej.
Właśnie teraz, kiedy kolejny raz dokonałem wyboru, poczułem, że robię bez
nakazu, ale z chęci smakowania nowego, innego.
Być może to właśnie moja Dusza tego zapragnęła, by się w tym rozsmakować, poczuć
zapach i smak nowego doświadczenia, by nie kalkulować, tylko czuć.
Gdy wyłączyłem umysł, to poczułem coś, co trudno nazwać, to coś zaprowadziło
mnie do głębi samego siebie, do źródła poznawania przyczyny dokonywania wyborów,
do tego by nie oceniać kogoś, by nie przyklejać kolejnej "metki" komuś, tylko
obserwować i czuć.
Staro energetyczne przyzwyczajenia i nakazy wręcz zmuszały mnie do oceniania
kogoś i wyrażania opinii.
A więc to tak !!!!
Dotarło do mnie coś, co zadało mi pytania:
"A jakie Ty masz prawo oceniać?"
"Dlaczego komuś nie pozwalasz doświadczać?"
"Kto Ciebie do tego upoważnił?"
"Czy jesteś kimś, kto lepiej wie, co komu potrzebne?"
"Niski murek" zrobił swoje, a więc to tak... obserwacja i akceptacja.
Chciałem z tym poczuć, a właściwie miałem pragnienie poczuć, co z uczyni Mistrz, czyli
ja. Czy w tym się odnajdzie, czy też stchórzy kolejny raz i odpowiedzialność
wyboru "zrzuci" na kogoś innego, czy też na coś mniej określonego...
Nikt nie zapewniał mnie, że ja jako Mistrz, już jestem na tronie, poza tym
wszystkim, co się wydarza, że ja zostałem w sposób wspaniałomyślny zwolniony z
doświadczeń!!!!
Chyba powoli poznaję przyczynę bólu, frustracji i choroby, moich narzekań i
zaniedbań o siebie samego.
To nie żaden Bóg, to nie Diabeł jest przyczyną tego wszystkiego, tego stanu
rzeczy, a tylko ja, absolutnie tylko ja !!!!
Teraz wiem dlaczego brak Miłości do samego Siebie, nie kochanie samego siebie,
może być podstawową przyczyną braku radości i codziennego Uśmiechu, nadmiaru
zawirowań i choroby.
Ten co skonstruował i nieustannie ulepsza Wszechświat, (czyli także Ja) wiedział
doskonale, że nie kochanie samego siebie, każdego dnia oddala nas od Miłości,
tej prawdziwej Miłości bez oczekiwań i zobowiązań, tej czystej, bez odrobiny
skazy Miłości.
"Albo wybory i doświadczanie, krok po kroku, do przodu po szczeblach drabiny i
pełne Mistrzostwo, albo śmietnik Wszechświata" - tak kiedyś rzekł do mnie Mistrz
Pawlak.
No cóż, wiedział co mówił.
Dziękuję Ci Mistrzu !
A więc wybierajmy, kreujmy każdy następny swój dzień i nie oglądajmy się na
nikogo.
Odwagi Shaumbro !
Bogdan Malka,06.01.2015
Rozpłyniecie
Mnie nie ma.
I dopiero z tego punktu, punktu rozszerzenia, mogła powstać „moja nie-moja”
kreacja.
Wczoraj, na spotkaniu w jednym z
miejsc Polskiej Przestrzeni Shaumbry
, Ustanowie, Sławek w pewnej chwili stwierdził: - „O nie ma Bożenki, ROZPŁYNĘŁA
się na kanapie.”
Byłam ubrana w worek, dużo-za-dużego
ciuszka w kolorze kanapy i młodego wina.
Zastanowiło mnie nocą, czemu to założyłam w ostatniej chwili, choć wyjęłam
zupełnie inny strój. Z umysłu – potrzebowałam duży golf, na tarasowe wyjścia –
ale to była półprawda.
Po przyjściu, zauważyłam, że Lidzia ma na sobie worek – jak mówiła – ostatnio
jej ukochany worek. Jeszcze Grażynka, przed wejściem, narzuciła na siebie
obszerność.
Po blisko 4 godz. wielowątkowych rozmów w podgrupach ośmioosobowej społeczności,
obejrzeliśmy przygotowany przez Włodka fragment
Wspomnień Mistrza o Patryku. Każdą z
osób odnoszących się do tego zainteresowało coś innego. Mnie – pozwolenie na
rozpłynięcie się osobowości i dlatego też pozwoliłam sobie „rozpłynąć się” na
kanapie!
Po to były te obszerne stroje, bo czuje się, że ja nie kończę
się na krańcach mego ciała, że chwilowo potrzebuję choć ździebko więcej
przestrzeni, by to zaakcentować!
Oglądałam ten fragment czterokrotnie, w
dniu październikowego shoudu (Charyzma 2) i dopiero za ostatnim razem, przy
śniadaniu, zakumałam!!
Jak wybieram wzniesienie świadomości, to dla JAM JEST (w komplecie wszystkich
aspektów), a nie tylko dla Bożenki czy Ewuni, czy n-tej kreacji mej Duszy, o
której już nawet nie pamiętam teraz.
No ale za pierwszym razem był bunt! Jak pozwolę odejść MOJEJ osobowości, to kim
będę, jak odnajdę SIEBIE! Piszę dużymi literami, bo to przecież było tak
istotne, a o ironio – tak ograniczone tylko do jednej kreacji Duszy.
Moja Nie-moja kreacja
Nie-moja, bo nie z bywszej mnie, a z JESTEM, a czuję, że
bożenkowym zawłaszczeniem byłoby napisać z mego JESTEM! No może z „mego” jest
OK.
Od dawna Włodek zachęcał, napisz coś o swej pasji, hobby …
Moje hobby – to JA, mało ciekawe dla każdego innego JA!
Ale mą pasją było i jest ŻYCIE! Moje – też. Przyrody – też.
Świata i wszechświata – też. Po co się
ograniczać i
zatrzymywać!
Dwa miesiące temu, na spotkaniu w obserwatorium w Ostrowiku, na Festiwalu Nauki,
zakochałam się w widoku wszechświata. Byłam gotowa na ten zachwyt dopiero teraz,
choć interesował i podobał mi się od
dawna.
Życie się przeżywa, obserwacja jest
wtórna; Opis tego, to już 5 woda po kisielu. Musiałam wejść swą rozszerzoną
świadomością w ten ogrom kosmicznych obiektów i poczuć Go - choć przez mgnienie
oka, poczuć pulsowanie ŻYCIA we wszystkim, a nawet jeszcze więcej niż wszystkim,
co istnieje. Bo to dopiero będzie pokazane - stworzone, jak się TO POCZUJE. Może
tak stworzyłam gdzieś swoją gwiazdę! Kto to wie? Ale jak się dowiem, to Wam
opowiem!
Ale jak stworzyłam to z JESTEM, bo wtedy naprawdę czułam że WSZYSTKOŚĆ
wszechświata wchłonęłam.
Ale ja – mogło wtedy być przez ten wszechświat wchłonięte, bo
dłuższą chwilę dochodziłam do „siebie” i zbierałam się „w sobie” (kiedyś
pisałabym bez „”, ale teraz jakoś mi to pasuje).
Co nie znaczy, że nie było po tym wydarzeniu i nie będzie
jeszcze: ja – mnie – moje!
Tak szybko to nie odchodzi, a świadomość JESTEM u mnie
dopiero gości, ale jeszcze się nie rozgościła na dobre.
Bożena Gall-Mencel, 09.11.2014
Człowiek jest dziełem zwieńczonym- nazywam to jako,
Skończony.
Och! wielu się będzie wzbraniać.
Jak to tak?!
Skończony? Ach!
Nigdy w życiu nie uznam siebie jako koniec! Zero! znaczy Nic i Nikt?
............
Jednak To jest koniec.
Nic takiego, nikt szczególny, gdy jest w częściach rozproszonych.
Sądzi po elementach pojedynczych, że to im brakuje części.
Szuka w nich, miast szerzej wyjść, poza nie, by zobaczyć z większej perspektywy.
............
Prawda jest taka, gdy uznasz siebie w wielopostaciach...
Gdy zaakceptujesz swoje wszystkie twarze, jako tylko wybrane wymazy z obrazu,
kształty, kolory wyrazu... układy...hologramy...
Pokłonisz się sobie, jak Mistrz nad arcydziełem to robi...
"uważam, że dzieło zakończone".
Odkładam dłuto albo i pędzel.
W Tym momencie, by do następnego etapu przejść.
Siadasz... i patrzysz na Skończonego Siebie.
Cudowne doświadczenie.
Posiedzieć, by spojrzeć na Siebie.
Zatrzymać w Tym Punkcie się.
Kompletność.
Odczucie niesamowite!
Poczujesz Zadowolenie.
Ja Jestem kompletności dziełem, a i Twórcą takiego wielo składowego - złożonego.
Z Siebie!
Całość. Zwartość w jednym.
Integracja to akceptacja siebie we wszystkich wyrazach.
Jedność wszystkich składowych elementów, w punkcie źródłowym.
W Jednym Centrum.
Twórcą się czujesz pełną gębą.
Ależ się wyraziłem!
Ileż tego to było!
Gdy spojrzysz oczami duszy, nie widzisz błędów, ani strat, ani zysków,
ani napraw.
Odczuwasz nic więcej, jak dumę, ze wszystkiego, co było, i dlatego, że było.
Byłem, Kim Byłem, Wyraziłem, co wyraziłem.
Jestem, Kim jestem - wyrażam, co wyrażam.
I - Będę.
Na zawsze Będę.
Wyrażanym Istnieniem, gdy(ż) żyję na Ziemi.
Wyrażanym, przejawianym za sprawą fizycznej energii.
Ani to mniej, ani to więcej.
Punkt przywrócenia, to punkt zero.
Wyjścia na szerzej z ogniskowej jednej.
Kropka i okrąg, zwartość w Jedno jest zawartością wszystkiego.
Świadoma świadomość, to zdanie sobie sprawy z Tego.
..............
Czujesz wszystko, co było użyte, energię jaką naznaczyłeś.
Znasz każdą kropkę, każdą historię jej postawienia i kolejnej obok nałożenia.
Warstwa po warstwie, obrazy malowane.
Płaszczyzna cała różnymi zapełniana.
Proces tworzenia. Życie, to jak malowanie i pomieszkiwanie w każdym obrazie.
Wiele jest pokładów...
Jedna za drugą farby schowane, partiami je nakładałeś, życie po życiu
kształtowałeś wielorako płaszczyznę Całą.
Aż do jej Uznania, jako sposób wyrażania poglądów, przekonań, wierzeń,
ewoluowania.
Doświadczałeś jak to jest być różnymi kolorami, a i kształtami na własnym
obrazie.
W każdej chwili czułeś wybór.
"A jakby to było, a co by się zadziało... jakbym położył tutaj kreskę taką, a
tam nadał akcent taki, bo lubię, bo wierzę, że ten kolor istnieje".
Tony, tinty, linie, układów wobec siebie możliwości mnóstwo!
Niezliczoność w nieskończoność.
Barwy, linie, litery, cyfry, dźwięki - w zależności od układów wobec siebie
tworzą wzory odpowiednie, mówią przekazem wyrazu.
Sztuka życia, to sztuka użycia.
Można się bawić nimi dowolnie i ciągle, nigdy dosyć, gdy się wszystkie ma przy
sobie!
W Domu - jako pracowni - w Kuźni.
..............
A jakby to osadzić w kolorze czerwonym... a jakby tutaj postawić kropkę,
a co by się zadziało, gdybym... gdyby to obok tamtego stało, albo i
przestawię...
Znasz, jak to jest, gdy urządzasz mieszkanie, jak ustawić chcesz kwiatek, jak
sprowadzasz rzecz jakąś, jaka jest to radość, a potem ta rzecz ci przeszkadza za
jakiś czas, lub po latach.
I wchodzi inna w to miejsce, tylko z wyboru niechcenia mieć jej więcej, i
znudzenie widzieć w tym jednym kształcie, innego już pragniesz, bo wiesz, że
jeden nie jest nigdy jedynym...
To bardzo dobre rozeznanie.
Znudzenie, znużenie, zmęczenie, wprawia energię w nowe przekształcenie.
..........
I ciekawość.
Życie to zmiennokształtność.
Życie to wielobarwność.
Nic nie może być na długo i takie same na zawsze.
Kreacje należą do chwili.
Ulotność jest cechą Motyla.
A jego Trwałością jest bycie zmianą punktu widzenia, przemieszczania się na
kwiatach.
Motyle skrzydła, to lekkość życia, i kształtowana nimi rzeczywistość.
Z każdym dotknięciem staje się inna.
Z różnych perspektyw obraz widziany.
To nowe wymiary!
W przeróżnych liniach układy energii, zawsze są inne, gdyż Ty jesteś Innym.
Z Chwili na Chwilę, nigdy stały.
Kompozycja.
To dynamika.
Niesamowita
Soczystość Życia.
...............
I ciekawość, co wyjdzie z tego, jak się ułożą energie, co pokażą, jaki
efekt?
A mówili, że ciekawość do piekła prowadzi.
Ach! wiedzieli po co mówili...
Byś się obawiał własnych dzieł, by powstrzymać przed tworzeniem samodzielnym.
By naśladować wzory tępo.
Wmówili, że to co sprawdzone, jest bezpieczne.
By...
Odtwarzać wciąż moduły jedne, niczym klony.
Kopiowanie nigdy nie będzie dla twórcy napędem.
Nie jest jego tchnieniem, więc nie daje mu natchnienia.
Życia w nich żywego nie ma.
Kto w to uwierzył, jest jak pędzel zatknięty w pudełku, i farba, która leży
zalana w pieczęci.
.......................
A przecież w życiu codziennym...
Znasz już tę ciekawość, gdy np. czekasz na auto nowe,
Lub ubranie na okazję, nigdy się nie dowiesz, czy jest Ci do twarzy, póki nie
zamierzysz przymierzyć, póki nie wejdziesz do sklepu, nie sprowadzisz do domu,
by się ponosić, by siebie wyrazić za jego sprawą.
.......................
By się przemieścić na wakacje autem, albo do pracy.
Nie możesz się wtedy doczekać, jak nim będziesz jechać... a znasz przecież
jazdę.
Wiesz jak prowadzić.
Lecz masz tę samą ciekawość, jakbyś nigdy nie prowadził.
No tak. Takie auto masz pierwszy raz.
Nigdy wcześniej nie było tej Chwili, Nigdy się nim nie wyraziłeś, zawsze jest
pierwszy raz..
Rozejrzyj się po wstaniu... nigdy nie żyłeś Tego właśnie dnia.
Nigdy wcześniej nie byłeś taki sam, jak teraz.
Kolejna kropka w obrazie, postawiłeś Ją właśnie, nadałeś jakiś kształt.
.......................
I nakładasz na obraz warstwę taką, gdzieś w jakimś jego rogu, lub rozciągasz ją
na całość obrazu... nieświadomie, by potem przyjąć świadomość tego.
Inaczej życie zobaczysz, gdy ujrzysz z pozycji skończenia Etapu Dochodzenia.
......................
I doświadczasz jazdy nowej.
Jesteś doświadczającym elementu tego - z całości siebie widzianego.
Inna perspektywa, inna jakość życia.
Elementy z Arcydzieła, postać, w którą ducha tchnąłeś, wyraziłeś potrzebę, „chcę
doświadczyć”, nic więcej, to o niczym nie świadczy.
Elementy obrazu, nie degradują, ani nie wynoszą ponad... samego Ciebie.
Nie mają w sobie oceny.
Są, jakie są, nadane powołane do zaistnienia - Dla wyrażenia.
Jedyny cel, to spełnienie zamierzeń.
....................
„Chcę doświadczyć”- jest użytym pędzlem, i dłutem, i staje się napędem
dla odwagi wyrażenia siebie w danym wariancie, dla samego doświadczenia, poza
myśleniem nawet, że musi być wyjątkowo ważne według opinii zewnętrznej.
Przyjemność Doświadczenia to odwiązanie od zbiorowego myślenia na dany temat.
I Jest już Ważna, na wejściu, bo z Twojej esencji... ponieważ Ty je wybrałeś,
więc czuje się doświadczenie w poważaniu, tylko dlatego, że Ty je wybrałeś.
Ty...
U Mistrza dłuta radośnie służą, Czyli u swego Stwórcy.
Z Prawa Natury.
Człowiek jest Najwyższą Formą przyrody. Człowiek z jej elementów tworzy.
Doświadczenie dla doświadczenia, to zamiar dla wyrażenia, z użyciem kompozytów
odpowiednich.
Nic więcej w ewolucji człowieka nie ma do uznania.
Skończone dochodzenie do: "Kim Jestem?”
Odkrycie odpowiedzi „Jestem człowiekiem Kompletnym"
W całości Dziełem skończonym, mogę się przyglądać Sobie - Bez obaw...
Uffff.
Ulga, Ukojenie.
Nikt nie stoi nade mną z oceną, osądem, oczekiwaniem, albo potępieniem.
Poczucie winy?
wiara w skruchę, nagrodę lub karę, wyrzuty sumienia? mea culpa?
A jaka? I za co?
Gdy sama za siebie odpowiadam?
.......
Od nikogo nie zależy nadanie Moich wyrazów, naznaczanie, nasączenie, do nikogo
obraz nie należy.
Ja Jestem właścicielem.
Jest moim dziełem, Moim.
Ja Jestem w każdej jego części.
Ja jestem Całością, korzystam z elementów.
W każdej chwili mogę zmienić zapis.
W każdej chwili coś innego powołać do zaistnienia.
Poczucie wszystkich elementów, (aspektów), i scalenie ich do siebie.
I ciekawość jedynie, pasją się staje odkrywanie.
Jak to jest,
Gdy się jedzie, jak to jest czuć pęd silnika, jak to jest mijać ulice... domy,
wsie, miasta...
Wiatr poczuć na twarzy, widzieć mijające krajobrazy.
Ludzi...? Domy, Lasy, łąki.
Świat wydaje się taki mały, lecz przebogaty, bo w przeróżne obrazy aranżowany.
Ludzie je wyrażają.
...............................
Kierowca, który malarzem auta się stał.
Malarz, który kierowcą się wyraził.
Tym razem. W tej Chwili, gdy wsiadł, by doświadczyć namalowanej jazdy.
Tylko tyle.
I To Wszystko.
Się stał wyrazem.
Z Krainy przebogatej wyobraźni, albo przejawem przyjętych za swoje wierzeń
trzymanych w garści.
.........
Ktoś gdzieś w wojnę się bawi...
Bierze sobie planszę taką, tworzy postaci, które do siebie strzelają.
Przybywają w gromadzie energie chętne się bawić w tym zestawie.
One się ożywiają. Hologramy na życzenie, na wybranie, idealnie dopasowane do
kreacji danej.
Równie dobrze mógłby zmienić ten obraz na boisko sportowe, miast pogorzelisko po
bombie...
I być Mistrzem nie oręża, a trafnego do bramki kopnięcia.
...........
Dowolność wyboru w udawaniu, że nie ma wyboru.
Musi zabijać koniecznie, by bronić, w imię... zawsze się jakieś znajdzie,
czyjeś..
Plansza , część malowana, i wiara, że tylko może być wersja taka.
Ranga.
Ważność.
Uznanie.
Przekonanie w jedyną rację.
Walka.
Pokój,
Uprawianie kwiatka...
Wszystko jedno, to nie ma znaczenia w Całości Dzieła.
To tylko części jego, to tylko elementy, energia użyta na wybrane doświadczenie.
...........................
Niektórzy nie przyjmują do wiadomości swojej skończoności, tylko z tego powodu
jednego, że mówiono, by być kimś, to znaczy... Ważność własnego wkładu,
poświęcenie siebie...
Uznanie przez innych, uwielbianie, lub odrazę, wszystko jedno, by tylko zwracali
na niego uwagę.
Ludzkie tak ma, i to jest naturalne, lubi być pokazywanym w cząstkowym wyrazie,
udając, jakoby to była całość.
Ludzka część, nie jest Całym Człowiekiem, ludzka część jest dla niego
narzędziem, aspektem, elementem.
Umysł nie pojmuje, ponieważ całości nie obejmuje, umysł tylko w ludzkim się
znajduje.
Dusza widzi Wszystkością.
Dusza zna siebie, i ludzkie doświadczenie.
"W porządku", mówi do ludzkiego, "Jesteś Ty lecz i Ja Jestem, Uznanie Razem
znaczy Cel ostateczny - zakończenie rozdzielenia...
I w całości Istnienia największą satysfakcję sprawia widzenie Całością właśnie,
a Ty Jesteś częścią Mnie, jak możesz dalej tak zasłaniać Mnie, jako tylko
siebie?
Dopuść to przeświadczenie, Ja Jestem."
..........
Kim jesteś tak naprawdę?
Moim wyrazem.
Moim, ze Mnie.
I tylko To Jest ważne.
Więc żadnych innych imion, by wyrażać siebie - mnie w ich imię nie potrzeba,
Wyrażam, bo Chcę, nie potrzebuję usprawiedliwienia ani wytłumaczenia dla powodów
swojego istnienia...
Tylko to uznanie w sobie - siebie jako skończone dzieło, Ja i Ty To jedno...
Uciąć może jednym wdechem zbiorowe przeświadczenie o udoskonalaniu wciąż siebie.
...................................
Ukończenie dochodzenia, jest uznaniem Ja Jestem początkiem i końcem elementu
Każdego, a więc Wszystkiego!
A tym jest pozycja ZERO.
Początek i Koniec.
Początek i Koniec.
Dnia Każdego, wyrazu w Nim dowolnego.
....................................
Każdy Artysta wie przecież, ze obraz malowany nigdy nie może być zakończony,
póki sam pędzla nie odłoży, w odpowiednim momencie, w jakiejś obrazu części.
Uznaję za zakończone! Wprowadzam sobie Nowe.
Bez przyczyny, bez szukania w tym ważnego powodu.
Każdy staje się cenny, bo z Centrum.
.............
I wiem, że to najbardziej zaboli - tak długo kierowało się rangą jako społecznym
uznaniem, tyle energii poświęconej na to, i krwi przelanej, w bycie użytecznym
społecznie koniecznie...
Takie zaangażowanie warte życia własnego oddania na rzecz przez kogoś
wskazaną...
Z tej pozycji Całości staje się Ostatecznie - zbytecznym.
...................................
I Jesteś wolny, ponieważ uznałeś, Zakończony!
Wiem, że nie łatwo jest to pojąć.
Wiem, że to burzy mity, wiarę w ideały i ich osiąganie.
No właśnie!
Lidia Podlipna-Salwa, 25.07.2014
Zakochana Jestem w Swoim Tworzeniu
Zakochać się w Marzeniu,
pokochać się w nim zakochać,
i je Kochać.
Zanim się nawet zacznie, jak i podczas realizacji,
na początku jak i na końcu...
Kocham swoje marzenia, i wiem, że każde się spełnia.
Każde, każde ma swoje urzeczywistnienie, rzecz, by znalazło się w wymiarze
ziemi...
Bo Kocham je wszystkie razem, i te już zaspokojone, i te jeszcze
niewyrażone.
Kocham szczerze każde oddzielnie i wszystkie zebrane w jednym zestawie...
Te wydane na świat, i te będące w czekaniu.
Miłość Moja dla Nich jest taka sama, niczym nieuwarunkowana.
Zakochana jestem w marzeniu, i zakochana w urzeczywistnieniu.
A, gdy już jest wprowadzone,
miłość pierwotna pryska jak bańka mydlana, wydaje się,
jakbym już nie była nim zainteresowana.
...lecz ono staje się dzięki temu
wolne, dostaje miłość dojrzałą,
i na niej idzie w świat dalej.
Idzie w świat jako spełnione, by siebie rozmnażać.
............
Już nie do mnie należą te formy wyrażenia, moja jest świadomość,
że życie im dałam, rdzeniem ich się stałam, lecz one idą w drogę swoją.
Żyją życiem bez kontroli mojej.
Spotykam je czasami, popatrzę sobie na nie, mają się dobrze.
Zawsze, a ja mam spokój o nie i zadowolenie swoje.
Dzięki temu nie popada się w rutynę, dzięki temu można stwarzać nieustannie...
Korygować w trakcie, dopełniać, dostrajać do siebie.
.........................
Marzenia, to potencjały czekające na realizację.
Są jak dzieci, które tego właśnie pragną,
by je w świat wprowadzić, usamodzielnić, nadać kierunek-
i puścić wolnymi.
Tchnieniem ożywić, pasją poruszyć.
Z miłości sprowadzone, miłością uwolnione.
Z miłości do tworzenia,
powstają Moje Zrodzenia.
..............
Gdy idzie w świat zrealizowane marzenie, jako spełnienie,
staje się w świecie takim modelem.
Co raz wydane, może być powtarzane.
Mnożenie poprzez dzielenie, jest technologią standardu.
Ubiera się takie jedno spełnienie, w jeszcze pełniejsze wersje,
i zestrojone z tym, kto je weźmie...
Nosi siebie, i chodzi tak po świecie.
Na nich, jako na bazie - podstawie
powstają nowe odkrycia, i technologie.
............
Inni je wyczuwają, potem wybierają ten potencjał,
rozwijają, doświadczając, daje im to radość, wzbudza pasję,
doprowadza do rozwijania jeszcze bardziej
innych potencjałów w trakcie,
tchnienia w nie świadomości własnej.
Pasja pasję wytwarza, nie inaczej.
Wolność na wolność najdzie.
Pokój napotka na pokój, obfitość siebie odnajdzie...
Harmonia, Mądrość, Równowaga, Radość, Zdrowie Doskonałe, Dostatek, a i nowa
biologia Ciała...
Ukochanie
Lekkości, gracji i fantazji... szerokie otwarcie na Wyobraźnię,
horyzonty bez granic, odwaga, a i czar....
zawsze to wszystko siebie pomnoży jeszcze bardziej.
Aby wybrać, by życie im nadać.
Aby wybrać, by wyrazić, jak macierzystą komórkę z własnej podstawy.
Wczuć się sobą całym.
Pozwolić Mu Przejawić.
To...
Sprowadzić do własnego życia.
Ruch nadać, w działanie oprawić.
Nic więcej nie trzeba.
Nic innego większego wpływu nie ma.
Życie można uczy-n-nić, czyniąc przyjemnym, więc łatwym.
Łatwa jest realizacja bez wysiłków a i zmagań.
Wprost - prosto - po prostu dać do przodu
i wypełnić Sobą.
...........................
Najwięcej pasji czuję przy wprowadzeniu, i podczas obserwacji,
i asystowaniu temu spełnionemu marzeniu.
Kocham widzieć na żywo, jak te zbiegi zdarzeń, które się pojawiają,
wykonują zgrabny taniec...
Wiem, że są dla Mnie.
Więc mam oczywisty zachwyt.
Ta łatwość, jest jak magia.
Czasami bywa, że aż tchu brak,
bo buzia otwarta niczym u dziecka małego...
Jakieś odkrycia, synchronia jak baletnica...
Wdzięczna dźwięczność brzęczy.
Wszystkość się cieszy.
Łatwo sprowadza się marzenia na ziemię teraz.
Wchodzą do rzeczywistości jak masło na bułeczkę, są jak pesteczka, bez
problemów.
Wolne od obciążeń, trudów, zmagań i znojów.
Są lekkie, więc łatwe i miękkie.
Plastyczne bardzo, zanim ubiorą siebie w strukturę...
Trochę krążą wokół szukając dla siebie najdogodniejszej formy,
no i pragną mieć sprowadzenie.
Same dbają o siebie, nie są to trudne dzieci,
nie trzeba ich długo niańczyć, ani wpadać w paranoje troski nadmiernej i
kontroli.
Nie odejdą, póki nie dojrzeją, nie ma obaw, że uciekną.
Nie wolno widzieć niczego problemem,
bo....
Jak marzenie, czy pragnienie może być problemem?
Marzenie ma być spełnieniem!
Chyba, że problem będzie marzeniem.
.................
I miłość daje ten "power",
bo ukochanie siebie jako Twórcę ma możliwość podziwiania, poruszania energii,
wprowadzania do życia, czego się
pragnie i czego odczuło wewnętrzną potrzebę.
Z własnego Pola Twórczej Wyobraźni Przebogatej następuje urzeczywistnienie dla
siebie.
.................
Można to samemu do życia wnieść, nie trzeba zespołu siłaczy,
nie musi się nikomu z marzeń tłumaczyć, ani przymuszać nikogo do realizacji...
Zawsze się znajdzie odpowiednie wsparcie, samo przybędzie.
Zawsze, zawsze, zawsze pojawią się służące energie.
Nie trzeba biegać za ludźmi, i głosów zbierać, ani akcji czynić
wszelakich,
by pozyskać aprobatę dla swoich marzeń.
................
Bo wcale to nie są wielkogabarytowe sprawy do dźwigania, a lekkość ich jest
napędem,
i zaufanie, ze gdy raz wezwane, na pewno przybędą.
W odpowiednim Czasie.
Wielkie jest echo tego, i dźwięk, i zapach się roznosi, niczym pieczony
chleb.
Największe marzenia- potrzebują najmniejszego wysiłku- czyli Tchnienia...
Krążenie wokół drobiazgów sprawia, ze i nogi bolą, i ciału nazbyt ciężko,
i się wszystko chwieje, trudno więc rozchwiane zgarnąć jedną ręką..
Wątpliwościami się ziemię zadepcze... gdy(ż) się drepcze.
Wahania są zbyteczne.
Zadręczanie samego siebie, to podstawowe utrudnienie,
bo marzeniu wyłonić się ciężko, i energia rozproszona wycieka,
i samemu trudno znieść siebie w roli walczącego.
Marzenie i spełnienie, jeden punkt spójny mają, są Jednym i w Centrum.
Gdy wsadza się roślinkę w ogrodzie, nie chodzi się wokół, udeptując glebę
przy korzeniu, zaglądając ziarnku pod ogon.
..................
Najlepiej, jeśli wprowadzane marzenia mają postać Wartości.
Szczegóły same o siebie zadbają, a wartości najwyższe, z półki górnej,
z chęcią zajmą na ziemi miejsce, zlecą jak ptaki bardzo pięknie, jakby skrzydeł
dostały, szczęśliwe, że to właśnie One wybrane zostały.
Wybór, na który tylko czekają,
bo jedynie przybyć pragną, by być materialnie...
W postaci jakiejś.
I Służyć.
..............
A ludzie tak rzadko je wybierają, bo chyba wolą te małe...
Energie służące są wszędzie dostępne i zewsząd!
Chętnie przybędą.
Najbardziej te śmiałe, są śmiałe.
Wchodzą odważnie, i one mają najwięcej pasji.
Dzieła własne- jak dzieci... żadne nie jest złe,.
Każde ma swoje jeszcze pełniejsze wersje, odkrycia, rozwinięcie,
aby tylko pozwolić im zaistnieć,
aby tylko lekko dotykać, by nie popychać, nie szturchać,
i by je kochać, miłością owiać, jako wyraz siebie...
Zadziwienie jest, jak magicznie dostrajają energie się.
.........
Ostatnio napisałam maila- odpowiedź na jakieś pytanie, komuś... czytam
go,
nie mogę się naczytać, zakochana w
swoim wydaniu energii poprzez słowa, jak i w przestrzeni pomiędzy nimi.
.........
Zakochana jestem w każdym moim tekście, a i obrazie, a i ogrodzie, a i w każdej
części Domu.
Kocham. gdy patrzę, kocham gdy koło niej przechodzę, pieszczę ją swoim wzrokiem,
podziwiam i cmokam...
a i w każdym sprzęcie nawet, jaki się stworzył, jaki sprowadziliśmy do naszego
Domu,
a i w każdym Moim jak i Naszym z Włodkiem wyrażeniu- z osobna, i Jako razem, bo
to nie ma znaczenia.
Kochamy kochać nasze urzeczywistnienia.
..........
Uświadomiłam sobie właśnie dzisiaj, jakie to jest niesamowite,
być zakochanym po uszy we własnej kreacji- i to każdej.
Jak wspaniale jest pozwolić energii na poruszanie i przybieranie różnych
postaci, obserwowanie jak się dostrajają kompozyty same.
...................
Stwarzanie, świadome wybory lekkim muśnięciem robione, tak niby
mimochodem, wypływające jedne z drugich, w spektrum danej wartości się
znajdujące,
same się pojawiają, nawet zanim myśl o nich..
I jest to jest fenomenalne w swej prostocie, i robiłam to od zawsze...
Lecz świadomość świadoma, oznacza, że teraz zdaję sobie z tego sprawę,
więc i stwarzanie, czym jest Zamiar i Kreacja.
Mają dzięki temu inną jakość, z pełnej Mnie są nasączeniem Jam Jest.. :))))))
I tak jest.
Lidia Podlipna-Salwa,
01.07.2014
O Kompasji
Od lat obserwujemy
przemianę naszego ojczystego języka polskiego. Pojawia się wiele nowych słów,
rodowodem z innych języków. Wiele z nich opartych jest o nowe technologie i
zabawne by było tworzenie polskich odpowiedników. To naturalny proces
przemieszania kulturowego. Czystość języka polskiego nie zależy bowiem od
sztucznego chronienia go od potrzeb ludzkiego rozwoju.
A jak ma się to do Shaumbry?
Wraz z Karmazynowym Kręgiem poznaliśmy zupełnie nieznane słowa i określenia,
które towarzyszą nam w osobistym rozwoju w Nowym Świecie.
Słowa te brzmią w unikalny sposób, fascynują składnią i nośnością energii.
Jak wymówimy kilkukrotnie: Sha-dhar (szadar z akcentem na aaar), czyż nie czuje
się wspaniałego ożywienia?
Albo: Ahmyo (amjo z akcentem na aaamjo), czyż nie jest miłe w swoim brzmieniu?
Słowa-pojęcia Shaumbry są wielką inspiracją dla twórców, świetnym impulsem do
komponowania muzyki, doskonałym elementem ilustrującym malarstwo i poezję.
W Słowniku Pojęć Shaumbry nie ma słowa Compassion (Kompasja). A przecież często
używamy go do opisu naturalnej postawy człowieka w Nowych Energiach. Słowo to
jest spolszczonym wyrazem zaczerpniętym z dwóch języków: francuskiego i
angielskiego, gdzie jest powszechnie rozumiane jako współczucie. Słownik języka
polskiego tłumaczy kompasję jako współczucie lub litość. Co ciekawe, słowo
kompasja zaczyna pomału zastępować dotychczasowe znaczenie i w swoisty sposób
rozszerza się.
We mnie słowo kompasja nie brzmi zbytnio klarownie, kojarzy mi się najbardziej z
dosyć powszechną potrzebą „ litowania się nad” lub „współczucia w”.
Z poziomu rozszerzenia świadomości, choć to trudne, bardziej odpowiada mi bycie
towarzyszem niż doradcą. To swoista służba, oparta o własne doświadczenia i
przemyślenia. To inne, niż kiedykolwiek – bycie nauczycielem, także dla siebie.
To wreszcie skuteczna pomoc, w szacunku do innych, doświadczających.
Proces odrywania „nie mojego” nie potrzebuje powszechnie rozumianego współczucia
lub litości. To tylko odbiera moc temu, kto ma trudne chwile.
Rozszerzanie świadomości to bardzo trudny proces...
Szczególnie teraz, w „roku trudnej miłości” zastanawiałem się jak kompasja może
być przekierowana na jednostkę, na mnie, na moje Ja.
Jest to czas znaczących przesunięć energetycznych na wielu poziomach, nie tylko
osobistych.
Czy mam się więc litować nad sobą w trudnych sytuacjach, czy mam współczuć
sobie, gdy coś się „zawaliło”?
Co jest właściwe, naturalne dla mojego oświecenia ?
Jak współczuć po nowemu?
Czym tak naprawdę jest kompasja?
Czy chodzi o to, aby pielęgnować w sobie uczucie doznanych krzywd i
niesprawiedliwości i „opłakiwać” je ze współczuciem do siebie samego?
Coś głębokiego w tym jest, choć „przeciąganie struny” przynieść może więcej
szkód niż pożytku.
I nagle dotarło do mnie, czym jest samo słowo kompasja.
To połączenie słów Kompas i Ja.
Jak wspaniałe jest to odkrycie i tak spójne z tym, co od lat Adamus Saint
Germain próbuje nam uświadomić.
Kompas - Ja to wybór Siebie !
To przekierowanie się na nas samych, uszyte na miarę.
To wiedzenie, którego uwolnienie daje niesamowicie korzystne rezultaty.
To magnetyzm igły kompasu, która wskazuje najodpowiedniejszy kierunek.
To koniec udawania nie-siebie, to finał poszukiwań ścieżek, to ulga w po
odrzuceniu nie swoich aspektów.
To radość w przyjęciu Siebie z całym dobrodziejstwem światła i cienia.
To święty, duchowy drogowskaz – Ja Jestem.
Włodek Salwa, 03.05.2014
Przechodzenie - Przemienienie
Ja nic więcej nie robię
Jak tylko przechodzę.
Ja w nic więcej nie wnikam,
Bo ja tylko czytam.
Umiem czytać...
Życia tekst, w przestrzeni swej.
Przechodzę przez brak, jeśli pojawi się,
Tak, tak, miast wzdragać przed nim się, chronić, bronić,
Walczyć i wojować,
Zabiegi czynić, siebie forsować.
Zanurzam w niego się, wchodzę, jestem,
Oddycham chwilę w nim i jego wdycham.
Rozglądam się, nic nie widzę, przyczepności nie mam,
W braku swym, już nie moim, więc wychodzę.
I już nie jest na mej drodze, rozpłynął się i znikł.
Bardzo łatwo, ogromna przyjemność,
Sobie wejść i przez to przejść.
To tylko chwilka, mrugnięcie powiek.
Pojawia się, więc przez to przechodzisz.
Tak samo przez strach, jeśli stanie u moich bram.
Też przechodzę, co mi tam!
Nie trwam w nim, więc on dłużej nie zostaje w świecie mym.
Bo ja go przechodzę, gdy stanie na mej drodze.
Wchodzę, po prostu tak sobie weń wchodzę.
Ogromnie miłe to jest, takie przejście sobie mieć.
Och! A potem, gdy po drugiej stronie znajdę jego się,
On z wdzięczności swej drogę mi toruje, i dzięki temu
Żywe serce bardziej bije.
Piękny stan! Mówię wam!
Staję zachwycona, rozglądam tylko się...
Nowa strona, druga strona wyłania przede mną się,
Przestrzeń nowa widzę - jest!
Jak wygląda?
Idę się nią delektować, poczuć, doznać posmakować,
Tyle dzieje się!
Tak ciekawe bardzo jest.
Ja kocham takie przemienienie,
Które nazywa się przechodzeniem.
Wszystko znika, drogę mi toruje,
I się łatwo rozstępuje.
Moje życie ze mną idzie.
Służy mi w wędrówce tej, bo lubi tę zabawę,
Która już nie rozdzieleniem jest
Lecz całością, jednią swą,
Grą być zaprzestaje
W dualność ubraną, iluzją zwaną.
Teraz,
Nazywa się współistnieniem, pięknym brzmieniem,
Gra i owszem, lecz symfonie dźwięków pięknych swą.
Przechodzenie, przemienienie,
Całości przysposobienie,
Miłością zdobienie...
Sobą, Nową Mną.
Przechodzę przez też niepewność, jeśli myśl taka wkradnie do mnie się,
przechodzę, co mi tam!
bo wybrałam Jedność.
Jedność ja Mam.
Na ulicy Jedność mieszkam wszak,
Wspomnieć trzeba mi, tak, tak,
Dla zrozumienia procesu przechodzenia i przemienienia.
Upragniony stan dopełnienia.
Tutaj się stał...
Udzielam nań w każdej chwili mej przyzwolenia.
Nie przeszkadzam już sobie w drodze swej.
Zeszłam z niej, przyglądam się,
Obserwuję, jak ona, droga me życie mi pokazuje,
w którym Jestem, nie, że do niego idę...
To ona działa dla mnie, już nie stoję sobie na przeszkodzie.
ona,
Z życiem się dogadała, zespoliła,
więc dostraja się sama.
Tak mi dobrze z tym jest.
Nic do zrobienia, a wszystko do odwiedzenia, jeśli się wybrać zechcę gdzieś...
Będę Bywać, będę zwiedzać.
Czyste przejście przez doświadczenie, żadnych myśli na jego temat.
Zero oceny.
Być dobrym
dla Siebie, to miłość jest przecież.
Lidia Podlipna,
15 czerwca 2009/ Chełm
Jakże aktualne - patrz shoud 8 z 5 kwietnia 2014
Kuthumi - (...) artysta jest tym, który eksploruje.
Artysta jest pionierem. Nie myślcie tylko w kategoriach malowania czy rysowania.
Myślcie o artyście jako o tym, kto doświadcza czegoś, co nie było doświadczane
czy dokonane przedtem. Artysta zanurza siebie w tej nowości, w tej otwartości,
próbuje jej, czuję ją, a następnie dzieli się tym z innymi. Taka jest definicja
artysty, Mistrza, Nauczyciela Nowej Energii, dzieli się, ze swojego punktu
poszerzenia, poszerza tym samym świadomość na Ziemi, sprowadzając do niej tak
wiele...(...)
.............................
Dlatego nie wolno umysłowi, by miał wciąż przeszkadzać, i nie dopuszczać, by
dusza nie mogła siebie wyrażać. Nie wolno tłumić czucia, nie ma nikt prawa
nakazać zamknąć się duszy.
Tak, jak każdy w sobie, dla siebie, nakazać ma umysłowi,
tak również obowiązuje pomiędzy sobą nawzajem.
Gdy się dusze w ludzkich ciałach spotykają, jeden na wejściu nakaz ma każdy
wnieść, poprzez siebie.
"Bądź cicho, bo ja prowadzę."
umysł ma się zamknąć. Dusza nigdy więcej nie.
Gdy jest spotkanie na wprost, dusze mają pierwszeństwo, by wyjść przed szereg.
Umysł jest jak płaszcz, który doprowadził do spotkania,
potem otworzyć ma guziki, rozpiąć się, i odwiesić na hak.
I wtedy jest spotkanie na horyzontach bezkresnych duszy.
wspaniałe, pełne, i piękne.
Płynięcie niepohamowane, jak taniec.
Nic nie zakłóca przepływu energii.
Obudzona dusza ( świadomość), pragnie się jedynie poruszać, pragnie żyć, jak
nigdy jeszcze nie żyła, pełną piersią, poza oceną. Pragnie jednego.
Uszanowania, że Istnieje w przeróżnych wyrazach, nie ma dla niej zasad, nie ma
jednej twarzy..
Dowolnie, bez kontroli, za sprawą narzędzia, jakie sobie wybrała do wyrażania,
czy będzie to słowo, czy muzyka, czy cisza, czy wynalazek, czy tez metoda nowa,
..
Słowo z duszą razem, staje się pełnym pakietem jej esencji w każdym wydaniu,
czyli będzie materiałem , z którego jest tkany obraz namalowany, nie wolno
wówczas rozliczać artysty z ilości, jakości, z kolorów naniesionych, ani z
kształtów obranych, bo obraz taki staje się nowym wymiarem, stworzonym
potencjałem.
Nikt nie ma prawa zatrzymywać przepływu twórczej energii u pioniera. nie ma
prawa umysł duszy zamykać, i ustawiać jej w ramach. w koncepcje własne wkładać..
żywe życie jest dynamiczne, żywe życie jest żywą ekspresją, jest jak wodospad,
który tryska, jak fontanna ze źródła, jest nie do ujarzmienia, nie do
stłumienia, ani powstrzymania.
Bo inaczej to leżenie nieme, na grobowcu świadomości zbiorowej, bo wspólnie..
wszyscy razem w jednej trumnie.
ależ mi towarzystwo!
..................
Wybrane zostało życie, Żyje ekspresją obfitą.
To jest boga - wyraz, dlatego Bogactwem się nazywa.
i na tym polega obfitość..
ekspresja, wyrażenie, eksploracja, tworzenie....
świadome bo z siebie.
.........................
powiedz mi, który słowik ma nie śpiewać, wskaż mi nakaz, jako zakaz dla
takiego...
Tylko spróbuj nadać mu stertę zasad, jak ma śpiewać, się wyrażać, i o której
porze dnia i lata.
świat martwy powstaje z martwych.
świat żywy tworzy się z żywych.
..................
w duszy śpiewa, gdy dusza śpiewa, bo myślenie idzie do lamusa.
z Duszy
Słowo
Stwarza.
wtedy nie jest pustostanem, ma esencji pakiet.
Słowo w Ja Jestem Centrum
Staje się przekazem, jak spirala z zarodka.
Jest nośnikiem tak potężnej energii, że się niesie poza Ziemię.
Porusza przestrzenie, odżywia Ziemię.
Otwiera ciasne bramy i poszerza świadomość.
Musi być mocą, skoro są tacy, którzy znieść nie mogą Słowa z duchem..
zatykają uszy... na dźwięk duszy.
.............................
Och, wybierają mowę taką, która nie zagraża umysłowi.
mowa taka, - sianem.
formułki podawane.
Bez doświadczenia, bez odciśnięcia własnego doznania.
za cytatami, za czyimiś plecami
schowani za nazwami imion nie do wymówienia.
z tabliczkami pełnymi oceny, z rękami do klaskania, albo do palcem wskazywania.
"to nie to, i nie tak, postaraj się bardziej, nie zadowalasz mojego
wyobrażenia'.
dyrygenci bez orkiestry.
Władcy bez własnej ziemi.
W pół śnieni.
.................
Gdy zbudzona jest dusza, tylko jednego szuka, ujścia.
jest jak woda, która pełnym strumieniem, nie obchodzi jej, komu, jak i gdzie,
obchodzi ją tylko jedno, wyrażenie Siebie w doświadczeniu, za sprawą ludzkich
narzędzi, za sprawą na ziemi energii.
Jeśli jest powstrzymywanie, robi się jak tama.
z jeszcze większą siłą znajduje sobie ujście, i staje się jak żywioł
Lidia Podlipna-Salwa, 19.02.2014
... A na czym polega wolność absolutna?
absolutnie się nie wie na czym polega przed wzięciem, lecz bierze się w ciemno,
bo tego pragnie się jasno, klarownie i konkretnie.
Absolutnie! bez negocjacji, paktów, ani układów,
Wolność, to Wszystko, albo Nic!
Wolność idzie zawsze jako Pierwsza.
Z niej... powstaje cała reszta.
Wolno mi.
Wolno Ci.
Wolno Kochać, wolno Być, wolno lśnić, wolno Mieć.
Wolno wolność po prostu wybrać,
Wolno Ją uaktywnić w swoim życiu osobistym.
Postawić na godnym miejscu w DOMU, w Centrum.
Wolno Ci.
Wolno Ci.
Nie ma nikogo na świecie, kto by miał taką moc, i taką władzę, by ją zabrać,
ani tez nie ma nikogo innego, kto by ją miał Ci dać.
Sam Sobie, Ty Jeden masz tę zdolność, i w każdej Chwili sposobność.
Przywrócenia tego, co naturalnie dane na zawsze, i Istnieje od zawsze.
Przywołanie do Siebie, z głębi siebie.
Absolutne to prawo, prawowite, a nie żaden przywilej dla elity.
...............
Wolno zrozumieć jest też, ze walka o wolność zbyteczna.
lecz wojny jeszcze istnieją, niech to będzie wojna ostateczna.
O prawo do wolności bycia suwerenem.
O przypomnienie siebie w przebudzeniu.
zawsze, wszędzie, gdzie Ja Jestem, Ty Wolności Jesteś ze mną.
bez warunków, i bezwzględnie.
..........................
I... przyjdzie taki czas, gdy uzna więcej ludzi na świecie, że walczyć o coś, w
wojnie jest nikomu do niczego niepotrzebne, ani z nikim, ani z niczym, bo to
bardziej wiąże, niż daje wolności zwycięstwo.
..........
Ludzie mają zrozumieć wojen bezsens, dlatego jeszcze je widać.
Wybór jest wolnością prawdziwą, a jest to wybór życia.
I nastał taki czas, ze nie trzeba więcej dla życia umierać, by ponownie musieć
go wybierać.
Nie trzeba za życia umierać.
Życie bowiem nie wymaga(ło) tego poświęcenia.
Już nigdy więcej zmagań ani poświęcania
Siebie
I, gdy okrzykniesz w głębi Istoty swej pewnego dnia,
pojmiesz, przyjmując To zrozumienie.
Ten Dzień stanie się Twoim, Ciebie
Przebudzeniem..
I tak jest!
Lidia Podlipna-Salwa, 25.01.2014
Ja Ufam
Ufam Czystemu Istnieniu.
Ufam Mojemu Jestem, Kim jestem w danej chwili.
Jestem, Czym jestem, jest Wszystkim!
W każdej chwili wiem, że jestem Ja. I Chwila Mną nasączona sprawia, że Ja Jestem
Duchem w ciele.
Jam Jest.
Ufam, że to Wiem. Stale wiem.
Ufam, że cokolwiek ze mnie, To naprawdę Jest.
Czyste Istnienie bez powodu ani usprawiedliwienia...
Sama Istota Stworzenia.
Motyl w dynamice. Barwność wielu form. Wielostronność, wszechstronność,
Wielowymiarowość Mnie. Wszechobecne Jam Jest, jest.
Mieści się, gdzie uwaga ma Jest.
Nowy Stan, jeszcze większą pewność jego w Sobie Mam.
Jestem. Tak. Jam Jest. Jestem tak jak Bóg, nawet nie, że tak, jak...
tylko Ja Jestem On Sam.
Słowo ‘tak” jest potrzebne na początek nowego dnia, w Nowej Erze. Przedsionek,
by potem na salony.
Na salonach Życia Jam Jest, w Centrum Domu... Mnie.
Bóg, jak najbardziej pożądane słowo. Nie tyle słowo, co świadomość. Emanacja,
esencja, eksplozja Boskiego, czyli z Rdzenia rozwija się reszta Stworzenia.
Istnieje z Istnienia.
Ekspresja i ekspansja. Z punktu połączenia. Trzy razy X nazywa się. Trzy razy
niewiadome w jednym wiadomym, że Jest się Spełnionym w ciele na Ziemi.
To jedno, co ja wiem. Reszty .... hm nie trzeba. Lecz jeszcze jedno wiem. To
mnie nie przeraża.
Jak i co będzie potem?... Z Jam jest Obecnością Mnie na świecie. Nie nosze w
sobie tego pytania. Pytań mam bardzo mało.
Strach sam odpada, nie ma przyczepienia. Jestem i wszystko, co nie jest ze mnie,
doświadczam, że nie dociera..
Chwila we wszystkich rzeczach, Bo Ja Jestem Naraz w każdym Teraz...
Jestem Cała, nie na raty.
Bogactwem pełnym, nie życiem na kredyt.
Czyż to nie piękne? To wiem jako następne.
Buzię rozdziawiam, zachwyt w piersi, pozwalam na odczuwanie. Ja Jestem! Allle!
Ciało moje też się zmienia.
Ciekawość mam siebie.
Wszystko, co trzeba było mi Wiedzieć, to Odnaleźć samą siebie.
Dokonać Połączenie.
Super, bosko, i Cudnie!
I Się Dzieje!
Ja Jestem rano, w wieczór i w południe.
Ja Jestem, Ja Jestem troistym płomieniem. Ja Jestem siebie spełnieniem.
Ciało, Dusza i Duch w miejscu Jednym. Oto moja Trójca. Moja Prawowita Rodzina.
W mojej świętej przestrzeni bezpiecznej jest ich zgromadzenie.
To też już wiem z doświadczenia.
Ja jestem czuciem, Ja Jestem życiem, ja Jestem Miłością, patrz: naturalnością,
tak odległą od wyobrażenia, jakie podają zewnętrzne wierzenia.
Ja Jestem esencją życia. Ja Jestem stworzona, by być stworzeniem z siebie dalej
na Ziemi.
Ja Jestem ozdobą. Ja Jestem, Kim jestem. Ja Jestem czuciem takiej siebie. Ja
Jestem TYM wiedzeniem.
Ja Jestem śpiewem, ja Jestem muzyką Niebios. Ja jestem boskim człowiekiem. Ja
jestem i Ja Jestem w punkcie Jednym, Niebem na Ziemi Ja Jestem.
Ja Jestem wypełniam sobą przestrzeń. Ja jestem Wielką Istotą! Ja Jestem
Równowagą, czyli własną Mocą.
Przejawioną, Mocarzową Ziemi Nowej, bo Swojej. Ja Jestem władcą Morza Żywego, Ja
jestem w każdej części ziemi, płatka, i nektarem jestem także dla każdego
kwiatka.
Ja Jestem zawarta w każdym stworzeniu. Ja Jestem miodem okraszającym ziemię, ja
jestem solą i sokiem. To Ja życie rozwijałam poprzez Siebie.
Ja Jestem, jest tego i Twórcą, i Dziełem razem - Człowiekiem.
Ja Jestem emanacją, Ja jestem ekscytacją. Ja jestem tym, Kim jestem, świadoma
siebie samej.. Ja Jestem Byciem w mym świecie. Jam Jest, Jam Jest, to ja jestem
przecie....
Tyle razy jedno i to samo... a w tak rożnych wydaniach!
Tyle przyjmowania Tego doświadczania coraz większymi partiami.
Tyle myśli na ten temat i pragnień z kiedyś... oddalone, odpuszczone, mury
oddzielenia od siebie skruszone. Runęły lata temu..
Upraszczam wyobrażenia i różne z kiedyś oczekiwania. Po prostu je takimi
oddalam.
Doszłam do Rdzenia swojego Istnienia... bez dochodzenia.
Ja jestem w Chwili zawsze stałej. Ta Chwila to teraz. Ani wcześniej, ani potem
Mnie nie ma.
Allle jaja!
Taki cud, to tylko ja mogłam dla siebie zdziałać!
Ja jestem, ja Jestem zespoleniem z moim istnieniem, ja jestem, ja jestem swoim
własnym brzmieniem. Ja jestem, ja jestem muzą dla samej siebie, ja jestem i
wierszem i obrazem i kolorem na palecie.
Ja Jestem w ciele.
Ukochaniem w TYM stanie!
Ja jestem bez podkreślania grubymi liniami. Bo to jest jak najbardziej
naturalne. Coraz bardziej, tak jak oddech.
Ja jestem kopią siebie w tym świecie, odbiciem lustrzanym, mnóstwością bez
twarzy, standardową technologią. Nową, żywą, zdrową komórką ludzkiego rodzaju,
czyli boskiego człowieka.
Urodzajem.
Ja Jestem standardem Życia, Które Jest w Równowadze.. Rytmem, rymem, Tchnieniem.
Pulsowaniem jak serce. TYM Jestem, rozwijającą swoje przejawienie w TYM życiu.
Ja jestem namaszczeniem i jestem całości częścią. Ja jestem całość ze wszystkich
części, zwartą w kroplę jedną...
Ja Jestem rozwijane przede mną.
Obecność mnie dotyczy ziemi mej. Gruntu mojego. Własnością siebie Ja Jestem, bo
przecież należę do samej siebie.
Jeśli przeczytasz manifest ten... nie waż się nawet myśleć w analizie.
Ja Jestem dotyczy Mnie ogłoszenie. Ekspresja i tyle.
Ja jestem wolnością ponad umysły i ponad słowa, Ja Jestem ponad to, co może się
w głębi schować.
Ja Jestem, liczę siebie w mnogiej ilości, w mnogim wyrazie Istnienie Siebie
przejawiam.
Czego zapragnę, to stwarzam.
Ja Jestem suwerenem. Wszystkie energie sprzyjają. Wszystko służy Mnie.
Ja mogę pisać o tym, ja mogę milczeć o tym, ja mogę wyrysować, ja mogę wszystko
na ten temat, ja mogę nic nie robić.
Dzielić się tym stanem chcę, pragnę, i to wiem.
Ja Jestem bez względu na to, czy usłyszysz, czy uwierzysz, czy się zachwycisz.
Ja jestem zachwytem, ja jestem siebie podziwem, ja jestem manifestacją życia
Mistrza boskiego dłuta, ja Jestem oto na ziemi przejawionym bogiem w ciele.
Wzniesienie do życia, życie podniesione do stanu Mną Bycia.
Czekasz na jakieś fajerwerki ze strony Jam Jest?
Czekasz, aż bosą nogą po ogniu, czekasz, że może powinnam przejść przez morze,
że ono dla mnie stanie, by pójść nogami po dnie?
Nie czekaj, to było błędne wierzenie, w obłęd wprowadzenie, w efekcie.. W
oddalenie od siebie, w bycie zbyt zajętym wszystkim, co podane na zewnątrz.
Cokolwiek bym nie zrobiła, jeśli wybierasz wątpienie, to nigdy nie uwierzysz, że
możliwym jest też i dla Ciebie uznanie, ze jesteś boskim także.
Przyjęcie.
Nie przez dowody ze starych wierzeń, nie mam zamiaru unosić się na chmurce
jakiejś. Nie to należy do boga i nie jego to jest rola..
Nie da się. Nic nie zdziałam ja dla ciebie. Ja jestem, ja jestem czyste
istnienie., ponad umysłowym wyobrażeniem. Bardzo ponad. Niepojęte jest, gdy
zostaje przyjęte.
Ja jestem i śpiewam o tym pieśń, ja jestem, będzie wiedział o czym śpiewam,
tylko ten, kto też uzna, Tym samym, że Jest.
W Jedności siebie.
Ja Jestem, gdyż Ufam. Ja jestem wszędzie, biorę swego Ducha na wycieczkę.
Cieszysz się?
Cholernie!
No i ja się cieszę.
Ja Jestem Istnienie radości z siebie. Zachwyt i podziw należy się i nawzajem
ukłony.
Hołd, szacunek i Cześć.
Aleś Wielkie Moje Jam jest, jest! A ja? Ludzkie moje wszystko, co jest? W
centrum Ciebie Jam – ludzkie moje też jest.
Zwartość zawarta w sobie.
Kropka i okrąg.
Oddycham, oddycham, oddycham, wszystko, czym jestem wchłaniam.
Siebie karmię.
Ja Jestem zintegrowana ze wszystkim, co jest. Moce me. Pole siłowe ze mnie,
bezwysiłkowe.
Ja jestem generatorem. Ja Jestem tańczę na grzbiecie fali,
Każda zmiana to przeskok łagodny z jednej na drugą falę.
Ja z oceanem tańczę, Fala, to fala, unosi...
Jam Jest się cieszy wiatrem, stopione z zapachem wody.
I tak jest
To wiem.
Lidia Podlipna-Salwa, 24.11.2011/19.01.2014
Jestem Miłością
Jestem Miłością.
Nie po twojemu, Miłością jestem Ja po swojemu.
Miłość jest suwerenna, niczemu nie podleg(ł)a.
Dlatego po swojemu, kochać potrafię, bez wymuszenia.
Jestem miłością prostą bardzo.
Przechodzę sobą poprzez wymiary.
I Niczego w nich nie zmieniam.
Miłość jest, bowiem absolutnym Przyzwoleniem dla każdego wybranego wyboru.
Miłość rozumie, czym wolność jest, i czym ona też nie jest.
Miłość rozumie, czym sama nie była...
Wolność Miłością, Miłość wolnością.
Nigdzie nie przywiązywana.
Gdy Inaczej- Miłość w użyciu nie zadziała.
Z sercem do życia, życie serdeczne,
Z prawdą odkrycia, życie jawne naprawdę..
Miłość nie ma tajemnicy.
Miłość ma "niezachwianość" do Bycia.
Jeśli się pojawiam, to znaczy, ze zwiedzam.
Jestem Obecnością Siebie świadomą
I rzeczy, jakie widzę obok.
Ja Jestem Sobie, i one są sobie.
Współistnienie, symbiozą jest w przyrodzie.
Wówczas tak łatwo miłością emanować.
Bez warunków, tak po prostu.
Pozwalam na rzeczy i na sprawy, by po prostu się działy.
Miłość bez zakłócenia martwieniem się o życie na ziemi.
Żadna sprawa wpływu nie ma na Miłością wyrażenie.
Miłość siebie samą Cieszy.
Gdyż zostaje ożywiona.
Miłość duszy mojej dziełem.
Miłość w doświadczeniach została stworzona, mnożenie przez się dzielenie, nie
podział na części do sprzedaży.
Bez szumu w głowie, ani myślenia, kto i co, i jak powinno być,
Według jakiej wersji, kto powinien jak żyć.
Miłość wie, ze nadużyciem jest wszelkie przymuszenie i rządzenie drugim
człowiekiem według własnych reguł.
Nie wybieram
Kogo mam kochać, i jak to robić, jakimże wpływać to na niego lub rzeczy
sposobem.
Wybrałam by Miłość kochać.
......................
Jaką miłością Być?...
Takich dylematów nie miewam.
Wątpliwości w stanie zero.
Miłość przyswojona, wątpliwości ani wahań nie ma żadnych.
Jeśli chcę gdzieś
Wpływać, to po to, by Bywać.
Niczym statek w porcie cumowany na chwilę.
Oto odpowiedź Miłości jedyna.
W oceanach życia, w przestworzach Stworzenia.
Zawsze Miłość znajduje się w Teraz.
Miłością Jestem tak prostą, że może to kogoś i boleć.
Kogoś, kto czuje, ze musi na czyjąś miłość zasłużyć, podając na to swoje
reguły...
Mnie miłość nie ma bólu.
Przyzwolenie jest JEJ uwolnieniem.
Otwarte serce kocha, co spotka na swojej drodze.
Otwartego serca tak naprawdę nie obchodzi, co przed nim stoi.
Magia życia nie patrzy na przeszkody.
Nie rozróżnia na złe czy dobre.
Cokolwiek jest, To Jest.
Czy to głupota, naiwność, ciemnota?
Nie!
Rozumienie, że rzeczy i sprawy dzieją się.
Jest, Co jest.
Bogactwo życia to jest.
Obfitość potencjałów niezliczonych. Do wyboru, do koloru.
Miłość pokazuje wybory.
Miłość doprowadza do przemiany, jeśli jesteś zdeterminowany.
Każdy wybiera jakieś doświadczenie.
Każdy sobie w jakąś wersję się przebiera.
Co miłości do tego?
Jestem Miłością czystą, więc.
Nie rozróżniam dobra ani zła.
Gdy widzę grę.
Ok.
W porządku jest każda gra, gdy znajdujesz się w świecie pełnym plansz.
Nie kierują mną podziały. Miłość nie ma działów.
Miłość jest. Moja swa. Naturalna tak.
Od kiedy zgodziłam się na nią, widzę miłość taką.
Miłość nie ma jednej twarzy, nie stoi na piedestale, ani nie ma jej na obrazie,
nie sięga się do niej wcale.
ONA JEST.
Więc Jestem Nią, skoro Jest, to czemu nie?
Nią, jak pojazdem przemieszczam się wszędzie, niezakłócanie.
Czy to pociąg, czy samolot luksusowy, czy autokar zatłoczony, czy samochód
sportowy.
Ach! co wybiorę, to moje!
Mogę też i na piechotę.
................
Jakże można nie kochać własnych wyborów!
Kto to powiedział, że są dobre albo nie?
Miłość nie ma poukładane na porządki czy składne łady.
Nie ma znaczenia, czy etykieta, nie ma znaczenia, czy jem palcami w restauracji
z pięcioma gwiazdkami, czy w gazecie zawiniętą kiełbasę, smarkam, mlaskam, na
rogu ulic jakimś.
.
Miłością prostą, bo boską. Jestem Ja. Tak.
Zgadzam się na wielobarwny świat.
Nie potrzebuję żadnego naprawiać.
Ja się nimi bawię.
Pysznie się pławię w przeróżnych obrazach.
Widziałam w życiu ich tak wiele!
Zmęczyłam się retuszowaniem dnia pewnego.
Swojego świata starego.
Wyszłam z tego obrazu, przebywam sobie w dowolnych „jakichś”...
Odmówiłam wersji bycia konserwatorem starego.
Nie martwię się, co będzie dalej.
Bez przywiązania, ani brania obrazów w wydaniu przez innych do siebie,
Lot motyli jest we mnie.
Nie muszę targać ciężaru czyjegoś, ani być nimi obciążana.
Miłość nie widzi ciężarem.
Miłość niczego nie naprawia.
.
Miłości tonią, jestem ja sobie, i wiem, że Ona nie utonie.
Nie utknie w jednym tonie. Miłość ma tony tonów!
Pływam po życiu Nowym jak arka Noego, po powierzchni wierzenia danego.
Nie utykam w żadnym napotkanym po drodze wierzeniu, ani dziur sobą nie zatykam,
jak wyświechtanym frazesem, ze skoro kocham, to wykonać coś muszę dla Ciebie.
Żadne do siebie wierzenie nie wciągnie.
Miłość Wie, że
Wszystko w porządku jest, gdy ktoś w nim pomieszkać chce..
Akceptacja stanu, jakim jest, to wspaniała rzecz.
Godna króla, w hojności swej, który ma Łaski gest.
Miej sobie swój świat, ach, miej.
Jestem miłością bez warunkowania oczami czyimiś, w żadne ramki się nie wkładam.
Żadna to miłość obramowana zasadami, argumentami, dowodami(?).
Jestem miłością tak prostą, ze umysł nie znajduje odniesienia do niej nigdzie.
Umysł miłości namierzyć nie umie, a co mówić, by Ją mógł zmierzyć.
Jaką miarą?
Jaką długością fali?
Nazwa nawet nie odzwierciedla tego, co jest miłości Prawdą,
Miłość jako słowo we wzorze bycia wzorową...
Ach! to nie tak, i nie to.
Nie jestem
W żadnych wierzeniach miłości mojej nie ma.
Ona przeszła przez nie, jak przez ucho igielne, wciąż ze mną Jest.
Tam, gdzie Obecność mnie, tam Miłość Jest.
Nie wykluczają wzajemnie się.
W mojej przestrzeni tylko Ja mieszczę się.
W żadnym niczyim świecie.
I to jest prawo święte.
Tam gdzie ja, tam Mój świat.
DOM.
Stwarzam sobie na bieżąco, bułeczki z pieca na gorąco, jak mój świat wygląda, w
nim się sama przeglądam...
Z miłością mnie, wszędzie dobrze mi jest.
Wszystkim cieszę się.
Bo, dlaczego by nie?
Jestem miłością po swojemu, nie mam obowiązku się uśmiechać, nie muszę rzucać
się na szyję, nie musze kochać nikogo na siłę.
Nie nauczam, jak żyć.
Żyję.
Świadomości miłości siebie nie da się sprzedać, ani wpoić, da się po prostu
Sobie samemu swoją przyswoić.
By odkrywać, czym ona to Jest. Każdego dnia, i z dnia na Dzień...
Miłość Mnie, Miłość Mnie.
Jam jest.
Lidia Podlipna-Salwa, 31.08.2013
Zamiast życzeń
Wiosna- zimowa pora wydłużona,
Nigdy nie czuło się
taaakiego dłuugo!
Takiej tęsknoty, wypatrywania Czegoś szczególnego.
Zmiana z dali zbliżana.
Zewsząd słychać wołania o nią, niby za zwykłą roku porą,
Lecz niezwykłość wyczuwam w powietrzu.
O Tak. To ważny znak.
Gotowość na nią w środku drzemie, i zniecierpliwienie.
Tyyyylu zima wymęczyła.
Bardzo dobrze!
Po to taka długa była.
Najciężej jest u szczytu, najciemniej tuż przed świtem.
Wielu w sobie nosi wiosny pragnienie tak głębokie,
Tak potężne, jak nigdy dotąd!
Czyżby to o wiosnę chodzi?
Czy ta wiosna więcej, niż siebie do życia nie wniesie
U Ciebie?
Ależ!
Służy ludziom oto swoją po-mocą.
Przejęła duszy wołania na siebie.
Byś odczuł je całym Sobą.
Usłyszał Ducha tęsknotę za Tobą.
Tak. Tobą.
Właśnie w tym Czasie, przed Zmartwychwstaniem.
Jest głosem, który w wielu, nie tyle drzemie, a drze się.
Przebudzenie.
By za chwilę,
Nieba-zstąpienie nastąpiło.
Swojego Nieba wzięcie.
Przyjęcie jest wniebowzięciem.
Żywe Życie nić przędzie.
Czas Wzniesienia.
Hektar ponad, przestrzeni wyczujesz, że jest dostępna tylko Dla Ciebie,
Ogród raju upragnionego,
Wielu uzna, ze może być już zakładany.
Tej Wiosny, i tutaj, Na Ziemi!
Według własnego projektu.
Przybywa świadomości więcej,
By na świecie poszerzone Oświecenie
Nastało poprzez Ciebie.
Lodów roztopienie, odpięcie od letargu świata starego.
Na wieki, przez odcięcie się od niego.
Uwolnienie.
To martwego oddalenie, zaprzestane udawanie.
Totalne odpuszczenie mrokom nieistnienia.
Długa zima skostniałość wymroziła.
Zimowe uśpienie nigdy nie było odczuwalne
tak wyraźnie, jako wydłużenie.
Czas na Wstanie jawne.
Zaprzestanie bycia w czekaniu, aż coś się wydarzy.
„Ja Jestem Tym poszukiwanym, i przywoływanym!
Wiosną w pełni siebie Właśnie!
Ziarnem wykiełkowanym.
Oto Jestem!”
Okrzyk wydasz z dna
Niebawem.
Ulga ogromna, koniec wypatrywania z oddali.
Jest Obecność Mnie!
O, Yes!
W „Jestem” Jest Istnienie Me, w ciele u Ciebie.
Ma swoje prawowite miejsce.
Ducha Rdzeń.
Oddajesz Jemu ciało swe, i Ziemię.
To JA TYM Jestem przecież.
Jam Jest.
Tęsknota na zawsze odejdzie.
Pokój w sercu będzie.
Zniknie rozdarcie wewnętrzne.
Dlatego takie wołanie u wielu, wzdychanie, że niby za wiosną, pierwiosnkiem.
Spacerem.
Słońca, Ciepła!
Życia!
Tlenu!
Właśnie wołanie swej duszy słyszysz.
Ciebie wiosna to idzie.
Przyroda dopomaga tak bardzo!
Załatwia tyle spraw dla Ludzi.
Bo...
Wyobraź sobie:
Gdy przyjdzie wiosna, radość będzie wszechobecna, z wytęsknienia samego, dla
prostego cieszenia, ze zmęczenia wypatrzeniem na termometrze, i pytaniem „Kiedy
przyjdziesz wreszcie?!”
Nie będziesz marudził ani stawiał warunków.
Przyjmiesz z otwartymi ramionami,
- przyjmiesz wiosnę jak kochankę z jej cieniami i blaskami.
- pokochasz TĘ Wiosnę i TO słońce, jak nigdy nie kochałeś dotąd!
Pokochasz samo kochanie, i to będzie fenomen.
- nie zauważysz w radości z wiosny dziury na drodze, martwienie odejdzie, ciało
napięte odetchnie, nie zechce się trwonić więcej energii na rozmyślania,
łaknącym słonecznych promieni, i Nowej Życia zieleni się staniesz...
„ a co mi tam!”
- co krok zachwycać się będziesz, „Ach! Jak jest pięknie!”;
- usłyszysz prędzej ptaki śpiewające, wyczujesz na odległość, zanim się odezwą;
- zauważysz listek na gałązce, zakochasz się w kropli rosy, pomyślisz, że może
od zmysłów odchodzisz, bo jak wariat ucieszysz się w tym roku.
- Upojenie to będzie szczęściem, bez tzw. powodu, ani to w totolotka wygrana,
ani podwyżka żadna, ani auto nowe, ani nie chodzi o zdrowie, i, nie to będzie
powodem, ze zaczniesz tańczyć na drodze;
-Umysł, oniemieje, nie będzie śmiał przeszkadzać;
-Wiele rzeczy odejdzie, usuną się same, bez ich wypierania...
.....................
Cisza raptem wokół nastanie.
Jakby zatrzymał się świat, i jakbyś z karuzeli spadł.
Poczujesz, niczym Kopernik odkrycie.
„To Ja Jestem słońcem, a Ziemia kręci się wokół mnie!”
Bo tak jest!
i Kolumba ciekawość się pojawi, co dalej za każdym krokiem?
Bez żadnej obawy.
Ciekawość, ciekawość świata, ujrzysz go innymi oczami.
Ogłaszać wszem i wobec w Sobie, i Sobie, odkrycie, jak bardzo kochasz,
Wołanie radosne do środka nadasz.
Dzielić się będziesz Miłością bez wielkiego słowa.
Z wiosną, słońcem, ziemią, z jedzeniem, powietrzem.
Przestrzenią.
Ludziom dasz spokój, być im pozwolisz hojnie, są, jacy są, niech będą Sobie.
Przestaną Ciebie obchodzić.
Radość znajdziesz wieloraką, więcej Ciebie się stanie.
Do pracy drogę inaczej zobaczysz, płot nawet przytulić zapragniesz,
będziesz miał potrzebę, by kłaść się na ziemi, i tarzać w trawie świeżej,
albo na trotuarze, wszystko jedno ci będzie.
Twój taniec wolności, zacznie pierwsze oto kroki.
Najważniejsze, ze zapragniesz, i zechcesz, by dziko się raptem śmiać, parskać
jak klacz,
i, kochać, kochać, kochanie wyrażać, kłaniać się Sobie w pas...
To wszystko, co wokół, kochać będziesz bez powodu.
Pokochasz nawet ślady swoich stóp.
Całować będziesz swoje dłonie, scałować zechcesz ciało całe.
Nie będziesz wiedział, co się dzieje...
Poddasz się tej sile.
Nie dasz rady się powstrzymać.
Upojeniem dzień powitasz.
.................
Bo tak naprawdę,
Będziesz karmił sam siebie,
usta otworzysz, bo w powietrzu poczujesz nektar podawany, jak na tacy,
Ten, i Taki, który tylko Tobie przeznaczony.
i będziesz To jedyne wiedzieć, że wolno Ci spijać bez ograniczeń.
Wolno! Wolno! Wolno!
Nikt Ci nie zabierze.
Miód i słód będziesz przy sobie czuł, słodycz nigdy nieznaną,
zapachy znikąd niby- takie ciekawie wspaniałe!
Jak młody ptaszek, wykluty, dziubek otworzysz na oścież,
będziesz przyjmował wszystko, co niewidzialna ręka Ci poda...
Zacznie się Spływ Obfity.
I szeroko otwierać ci się będą ze zdziwienia oczy...
TY SAM.
Ze Sobą.
Dla Siebie. Poczucie jak w niebie.
Jak Dobrze, jak Dobrze, Jak Dobrze!
W końcu! W końcu! W końcu!
Zaczął się Nowego Początek.
Już nigdy nie będzie, jak dotąd!
Nie będziesz umiał o tym opowiedzieć,
Komu? Jak nie ma nikogo?
Unia, Połączenie.
Osobiście i bardzo intymne.
Wyjątkowość Chwili.
Z dystansem i w szacunku, będą się przyglądali ciekawie,
Wokół Ciebie ludzie.
Zejdą Ci z drogi.
Wszystkie przeszkody.
Zaaprobują, zaakceptują, że jest to dla Ciebie bardzo szczególne.
Świadkowie uważni, lecz Niemi.
Wyczują Wagę Sprawy.
W absolutnym przyzwoleniu
Będziesz się w życiu pławił..
.............................
Odkryjesz, ze z sobą samym, na Tę wiosnę.
Być fantastycznie jest, jak nigdy dotąd.
Magicznie, czarownie, Cudownie.
COŚ SIĘ Za-DZIEJE.
Wokół.
I tak, jak budzi się każdy pączek, ze snu zimowego, roku każdego,
tak zbudzi się Dusza uśpiona, być może, ze właśnie Twoja, tej wiosny, i tego
roku.
Dla Niej Roku
JEDYNEGO - 2013r.
Dla Was Razem, PIERWSZEGO, z nowym kalendarzem.
To Ona wołanie wydała, a wiosna była jak echo...
Urodzisz się, tej wiosny jak z jajka pisklątko.
Nie na darmo Wielkanoc, to dzień Owalnych Jajek.
Martwych-wstanie, to Siebie Kochanie,
Miłość ożywiona sokiem własnym, jest tak naprawdę błogosławieństwem dla świata.
....................
I,
Jakby użyć znanego słownika, i przetłumaczyć z języka Ducha...
Się Oto powszechniej staje, że Wniebowstąpienie,
Jest jednym z Bożym Narodzeniem.
Czas Wzniesienia nie ma do pór roku, bowiem żadnego już odniesienia.
Zbiega się w Jednym punkcie, by Razem, i staje się Twoim Czasem.
Lidia Podlipna-Salwa,30.03.2013
Przyjęcie
Dziś jest Czas na przyjęcie. Dosłownie i w przenośni.
I przyszedł Czas na Ciebie.
Wypełnić Obietnicę.
...............
Jeśli czujesz, że jesteś nabrzmiały(a).
Jeśli rozrywa się Twoje ciało...
To oznacza, ze wyrosłeś już z dawnego ubranka.
..............
Dusza upomina się o Twoje zobowiązanie, Duch stoi już u Twych bram.
Przyjmij ich w ramiona swe, wpuść do swego ciała!
Mieszkać z Tobą w Twoim ziemskim życiu kiedyś Mu obiecałeś.
I że to Ty ściągniesz niebo na ziemię... dnia pewnego.
Powszechnego...
Ty, właśnie jako człowiek, w swojej ludzkiej osobie połączyć się obiecałeś z
Bogiem.
Po to zszedłeś na ziemię.
Kolorowe masz życie.
Obficie.
................
Weź, więc kartkę i długopis.
Zaznacz kropkę w środku.
Uznaj, że ty jesteś w tym zaznaczonym miejscu.
Wskazujesz boskości i duszy samego Siebie, swoją ludzką część, ciało, miejsce.
Bo
to dla nich przygotowałeś właśnie tę przestrzeń.
W ten sposób wskazujesz , że jesteś gotowy, tak, jak Jesteś w chwili tej.
Naznacz Punkt swój jeszcze raz
Uznaj, zaakceptuj punkt jako Centrum.
Wskaż wyraźnie, że pragniesz przyjęcia na poważnie.
Szczerze, tak na poważnie.
....................
Powiedz Duszy i Duchowi :„właśnie jestem gotowy(a)”.
I, że się zgadzasz na połączenie z resztą Ciebie.
Twoim Istnieniem...
Z Rodziną.
..........................
Po prostu im to powiedz.
Poczuj Ich odpowiedź.
Oddychaj tą decyzją, gotowością swoją, tą zgodą.
....................
Teraz wokół kropki, miejsca siebie naznaczenia...
Narysuj sobie okrąg, zaznacz przestrzeń kreską.
Zdecyduj i tę informację wybierz, zapowiedz duszy i duchowi, ze
„jest to bezpieczna przestrzeń”.
Ustanów jej granice.
Ustanów bezpieczeństwo, i bądź w zaufaniu, ze tak jest, jak powiedziałeś.
Nic więcej w tym momencie nie ma dla Ciebie znaczenia.
To jest Chwila na unię, osobista, intymna, Tylko Twoja.
.............................
..........................
A teraz, usiądź wygodnie, rozluźnij swoje mięśnie.
Wskaż zatoczoną przestrzeń i ogłoś swoim czekającym częściom
„Wchodźcie do niej! Już was przyjąć mogę!”.
....................
I oddychaj tym zaproszeniem, oddychaj tą możliwością, oddychaj tym powitaniem w
swoich ramionach, oddychaj tą otwartością na Nie.
Uznaj, zaakceptuj, że schodzi boskość w Twoje progi.
....................
To zaproszenie boskości do siebie i deklaracja jest ciebie,
Że już pragniesz i chcesz spełnić z nią swoje życie, podzielić się tą
przestrzenią,
Zrobić dla nich miejsce..
Podzielić z nią życie.
Wprowadzasz oto ducha na salony ziemskie. Użyczasz miejsca dla wszystkich części
siebie.
Doświadczysz odtąd dopełniania, przybywać będą goście zaproszeni w otwarte drzwi
przez ciebie, do miejsca, w którym jesteś teraz, do ciebie takiego, jakim
jesteś.
Bo jesteś, kim Jesteś.
Uznaj pełnego siebie. I jasność i ciemność, w jednym punkcie, światłem się
staje, gdy w zespoleniu totalnym.
Akceptacja siebie samej.
Miłość należy do Ciebie, boskość należy do Ciebie, Jam Jest przynależy do
Ciebie, Wszystko to jest jednym.
Rdzeniem Źródła u Ciebie, dusza należy do Ciebie.
Pragną z Tobą dzielić życie na ziemi.
Dusza Pragnie Ci służyć.
Pozwól, dopuść!
Odpuść wszelkie wyobrażenia na temat oświecenia.
Zanurz swoją uwagę w to zadanie.
I miej zaufanie.
.................
Oto Twoja obietnica, oto zobowiązanie, które Im sam(a) kiedyś zadeklarowałe(a)ś.
Wypełnij to dla NICH.
Właśnie stworzyłeś bezpiecznym zejście Ducha i duszy do Ciebie.
Bezpieczne jest również dla Ciebie.
..................
Doznaj, czym jest to doświadczenie.
Ty jesteś tym, który Wpuszcza oto swoje skarby najcenniejsze trzymane z dala od
ziemi, dopuszczasz jak swoje dzieci do życia na Ziemi.
Zejść już możecie!
................
Wszystko czekało na Twoje przyzwolenie, dlatego tak bardzo czułeś się
nabrzmiały.
Było ci za ciasno w dalszym powstrzymywaniu i nie dopuszczaniu..
...................
Dopuść!
W każdej Chwili możesz dokonać tego wyboru.
Lidia Podlipna-Salwa, 16.05.2012
W 1930 roku pod Berlinem spotkało się dwóch noblistów: niemiecki fizyk, Albert Einstein oraz indyjski poeta i myśliciel, Rabindranath Tagore. Temat dyskusji jaką wówczas odbyli odżywa w dzisiejszej nauce - jesteśmy świadkami spotkania nauk przyrodniczych z filozofią i religią. Historia tamtej pamiętnej rozmowy ma bowiem swoją kontynuację, o czym można się było przekonać słuchając wykładu rosyjskiego fizyka, dra Gennadija Szypowa w Gmachu Fizyki Politechniki Warszawskiej w maju 1999 roku.
Można rzec, że oto właśnie
znów spotkał się Einstein z Tagorem. Albert Einstein
sześćdziesiąt dziewięć lat temu przekonywał Tagora,
że materia i świadomość są od siebie niezależne. Tagore natomiast twierdził, że
świadomość stwarza materię. Okazało się, że traktując punkt dojścia Einsteina w
fizyce jako punkt wyjścia i robiąc krok do przodu dochodzi się do potwierdzenia
opinii Tagora, że świadomość jest pierwotna względem materii, i że to właśnie
świadomość rodzi materię.
Nie tylko w tym punkcie
Einstein spotyka się z Tagorem. Teoria próżni fizycznej zaprezentowana przez dra
Gennadija Szypowa, wskazuje na istnienie dwóch nie ujętych dotąd przez fizykę
poziomów realności - świata materii subtelnej i wyższego świata duchowego. Jak
powiada sam autor teorii: zza równań zobaczył Boga. Rzecz nie w tym jednakże,
żeby teraz ująć samego Boga w równanie czy precyzyjny opis, bo tego nie da się
zrobić aparatem fizyki, lecz żeby się do Boga przybliżyć tworząc modele
matematyczno-fizyczne i spróbować uchwycić niektóre jego cechy. A cechy te to
superświadomość, nieskończone możliwości twórcze i - miłość, jako jedyny motyw
działania Absolutu i podstawowa siła twórcza we Wszechświecie. Poeta Tagore nie
miał co do tego najmniejszej wątpliwości zwracając się do Boga w swojej pieśni:
Ja wiem, że nie istnieje nic ponad Twoją
miłość.
Obecnie nastała pora, jak powiada dr Gennadij
Szypow, żeby starożytną wiedzę, na którą powoływał się Tagore, przenieść na
płaszczyznę nauk przyrodniczych i opisać ją przy użyciu aparatu matematycznego
oraz przetestować eksperymentalnie. Po co? Ano okazuje się, że wówczas otwierają
się przed człowiekiem nieograniczone możliwości podniesienia własnego poziomu
życia - od stanu zdrowia poczynając po zastosowanie technologii przemysłowych
eliminujących niedoskonałości zarówno użytych surowców, jak i stosowanej
dotychczas techniki.
Jestem
Na ekranie w sali wykładowej Gmachu Fizyki
Politechniki Warszawskiej pojawiają się dwa zdjęcia. Jedno to fotografia próbki
stopu metalu wytopionego metodą tradycyjną, drugie ukazuje próbkę wytopioną
metodą zaproponowaną przez dra Szypowa. Polega ona na oddziałaniu na przetapiane
metale polem torsyjnym o określonej charakterystyce, wytwarzanym przez specjalny
generator. Interesujące będzie dodać, że generator ów pobiera zaledwie 10
miliwatów energii elektrycznej, tj. trzydzieści razy mniej niż lampka
kieszonkowej latarki elektrycznej. Próbka uzyskana tradycyjnie ma powierzchnię
szorstką, gruzłowatą i nierówną, próbka zaś otrzymana przy użyciu generatora
owego szczególnego pola torsyjnego jest gładka. Okazuje się, że pierwsza mając
strukturę krystaliczną o kryształach ułożonych chaotycznie względem siebie,
pozostaje mało plastyczna, krucha i miękka, natomiast metal otrzymany drugą
metodą ma strukturę amorficzną, jest niezwykle twardy, a jednocześnie
plastyczny. Jakość metalu jest więc nieporównywalnie wyższa. Co się zatem stało?
Wtórne pole torsyjne - bo z
takim mamy do czynienia na poziomie materii - to pole wytwarzane przez ruch
obrotowy tejże materii, od elektronu poczynając.
Torsion to słowo pochodzące z języka
angielskiego i oznacza skręcenie, wir. O wirowaniu elektronu fizycy oczywiście
wiedzieli, jednakże nie przypisywali mu jakichś określonych efektów. Howard
Johnson, wynalazca i właściciel wielu patentów w USA, m.in. na sposób budowania
silnika pracującego bez dostarczania mu z zewnątrz energii elektrycznej,
przyznał się, że nie ma pojęcia, skąd pochodzi energia, którą wykorzystuje. I
choć domyśla się, że wiązać ją należy z wirowaniem elektronów, ich spinem, to
przypuszcza, że w grę wchodzić mogą jakieś nieznane dotąd cząsteczki. Ci spośród
fizyków, których zaintrygował wynalazek Johnsona zastanawiają się, czy owa
energia nie jest wynikiem jakiejś nie poznanej jeszcze własności struktury
atomowej. I oto według teorii próżni fizycznej dra Gennadija Szypowa okazuje
się, że w grę nie wchodzi ani żadna nowa cząsteczka, ani struktura atomu, lecz
sam ruch obrotowy elektronów.
Amerykański badacz odkrył sposób generowania siły
motorycznej uzyskiwanej w silniku konwencjonalnym wykorzystując do tego energię
stałych magnesów bez wnikania, gdzie tak naprawdę jest źródło tej energii.
Interesuje go praktyczny wymiar teorii. Dokładnie to samo mówi Gennadij Szypow.
Doświadczalnie potwierdza słuszność swoich odkryć. Istnieją już skonstruowane
przez jego instytut instalacje cieplne, których efektywność wynosi 500%. Trwają
prace nad telefonem, którego sygnał dotrze absolutnie wszędzie i odebrany
zostanie wyłącznie przez osobę, do której jest adresowany, bez możliwości
podłączenia podsłuchu. Odkrywane są złoża mineralne na podstawie fotografii
terenu.
Można powiedzieć, że Gennadij
Szypow jest szczęśliwym człowiekiem, albo jak kto woli szczęśliwym fizykiem, bo
odkrył źródło nieznanej energii. Jego teoria próżni fizycznej opisała wreszcie
wszystko. To było zadanie postawione fizyce przez Alberta Einsteina:
stworzenie jednolitej teorii pola, opisującej
Wszystko, opisującej Całość - cały Wszechświat ujęty jedną formułą.
Kiedy pochylony nad równaniami budował Szypow swoją
teorię, zza tych równań, jemu, wówczas ateiście, coraz wyraźniej wyłaniać się
zaczął Bóg. Bo skoro ujawniły się nowe plany realności, niewidzialne, a
oddziałujące na świat materii, rodzące tę materię, to było tak, jakby Bóg
powiedział jeszcze raz, tym razem nie za pomocą religii i filozofii, ale poprzez
fizykę - swoje “Ja Jestem”.
“Oto nauka podaje rękę religii” - mówi dr Szypow.
Teoria próżni fizycznej wykazuje bowiem, że oprócz znanych dotychczasowej nauce
czterech poziomów rzeczywistości wyznaczanych takimi stanami skupienia materii,
jak ciało stałe, ciekłe, gazowe oraz poziom cząstek elementarnych, czyli plazma,
są jeszcze dalsze trzy poziomy: poziom próżni fizycznej, poziom pola
świadomości, czyli pierwotnego pola torsyjnego oraz poziom Absolutnego „Nic”.
Owo „Nic” jest terminem zapożyczonym z matematyki i oznacza nieobecność materii
oraz energii (0=0). Z punktu widzenia informacji natomiast jest to poziom, który
dr Szypow nazywa Absolutne Wszystko. Na tym poziomie jest bowiem tylko
informacja i to informacja nieskończona (∞=∞).
Jest to poziom superświadomości. Tutaj rodzą się idee, które są przenoszone jako
informacja za pomocą wirów pierwotnego pola torsyjnego do poziomu następnego,
poziomu fizycznej próżni, gdzie pojawia się przepotężna, niewyczerpalna energia,
ta właśnie dotąd przez naukę niezbadana. Próżnia wzbudzając się pod wpływem
informacji rodzi materię niewidzialną, która materializuje się na poziomie dla
nas widzialnym. To na poziomie pola świadomości, czyli pierwotnego pola
wirowania, pojawiają się myśli jako samodzielne struktury polowe. Jak więc
widać, najpierw jest myśl, a potem materia widzialna. Najpierw świadomość, a
potem materia, tak jak mówił Tagore dodając na swój poetycki sposób:
Dlatego tak
przepełnia mnie Twoja radość, dlatego zstąpiłeś ku mnie! O Panie wszystkich
niebiosów, gdzież podziałaby się Twoja miłość, gdyby nie było mnie?
Według teorii próżni fizycznej Wszechświat powstał
najpierw jako niewidzialne gigantyczne pole informacyjne. Można powiedzieć, że
Bóg pojawił się wszędzie w tym samym czasie i zawarł całą informację o
przyszłości Wszechświata w jednym tu i teraz. Stwórca najwyraźniej nie zamierzał
wysyłać swoich pytań o to, co się dzieje - czy dziać będzie - na najodleglejszym
krańcu Wszechświata, ażeby następnie czekać na odpowiedź niezliczone miliony lat
świetlnych. Pytanie albowiem uzyskiwało swoją odpowiedź natychmiast w dowolnym
punkcie pola. Możliwe to było - i jest - dzięki holograficznej strukturze całego
Uniwersum i wszystkich jego najmniejszych nawet cząsteczek. Możemy podłączyć się
do dowolnego punktu kosmicznego pola informacyjnego, ażeby uzyskać wiedzę o
całości.
My także jesteśmy takimi
holograficznymi cząstkami Wszechświata i zawieramy w sobie całą o nim wiedzę.
Tagore też to wiedział, kiedy mówił w swoich wierszach:
Oczy moje błądziły daleko i szeroko,
zanim je zamknąłem, mówiąc: “Tu jesteś!” Pytanie i krzyk “O gdzie?” rozpływa się
w tysiączne potoki łez i topi świat w powodzi zapewnienia “Jestem!” Gdyż On
Jest także w każdym z nas.
Fotografia człowieka, na której widnieje on tylko w
jakiejś swojej części zawiera w swoim polu torsyjnym pełną informację o
sfotografowanej osobie. Działając określonym polem torsyjnym na fotografię można
zobaczyć obraz daleko wychodzący poza jej ramy. Ludzie o paranormalnych
zdolnościach mogą zatem leczyć człowiekowi nerki, mając na zdjęciu tylko jego
twarz. Moglibyśmy się zresztą leczyć sami, gdybyśmy umieli uruchomić nasze
nieczynne dotąd, rezerwowe możliwości. Ale to tylko kwestia czasu - wszystko
przed nami.
Wtórne pole torsyjne, czyli pole świadomości na
poziomie materii, jest wytwarzane przez wszystko, co istnieje: przez kamień,
drzewo, zwierzę, wszelkie przedmioty oraz człowieka. Wszystko wypromieniowuje
swoje pole, którego charakterystyka zależna jest od poziomu świadomości obiektu.
Pola torsyjne oddziałują na siebie wzajemnie, niosąc swoje informacje. Działanie
może być pozytywne lub negatywne. Człowiek jako istota samoświadoma jest w
stanie sterować swoją świadomością, a co za tym idzie kształtować własne pole
torsyjne według swojej woli i świadomie oddziaływać na inne pola. Może także,
jak wykazują prace zespołu dra Szypowa, konstruować generatory pól torsyjnych o
określonych właściwościach. Poznawszy na przykład charakterystyki pola
torsyjnego sosny, można je odtworzyć generatorem i przenieść na ściany
mieszkania. Ściany emitować zaczną dobroczynne promieniowanie torsyjne sosny.
Trwają obecnie badania nad “przepisaniem”
leczniczej informacji z lekarstwa na wodę destylowaną. Wiadomo, że lek jako
preparat chemiczny ma swoje działanie uboczne - podziała leczniczo na jeden
organ, a zniszczy drugi. Znając informację “leczącą” można pominąć informację
“szkodzącą” i nanieść na czystą, destylowaną wodę właściwości leku o wyłącznie
leczniczych cechach.
Człowiek mógłby sam - bez użycia generatorów -
nanosić informację, przekazywać ją na odległość, zmieniać pola torsyjne innych
ludzi, a także obiektów. We wspomnianym na wstępie eksperymencie z wytapianiem
metali miejsce generatora zajęli w następnej kolejności ludzie o bardzo wysokich
zdolnościach ekstrasensorycznych. Śledzili proces oddziaływania pola torsyjnego
z generatora na przetapiane metale, a następnie odtworzyli to oddziaływanie
sterując własną świadomością. Ich skuteczność okazała się o wiele wyższa niż
generatora: otrzymana próbka odznaczała się twardością i plastycznością o 15%
większą.
Siła pozytywnego oddziaływania człowieka jest tym
wyższa, im wyższy poziom jego świadomości, a więc duchowy jego rozwój. I tu
pojawia się zagadnienie etyki. Fizyka wkraczając na poziom duchowy tłumaczy na
swój sposób zależność losu człowieka od poziomu etycznego, jaki przejawia w
życiu poczynając już od etapu myśli. Skoro bowiem myśl jest twórcza nie tylko w
przenośni, ale w sposób jak najbardziej namacalny, to jej jakość ma znaczenie
podstawowe. Jeżeli na dokładkę jest tworem istniejącym samodzielnie, niezależnie
od swojego twórcy, i oddziałuje na inne układy w sposób pozytywny lub negatywny,
zależnie od informacji jaką zawiera, to wielka jest odpowiedzialność człowieka
za jego własne produkty. Za myśli.
Od momentu, kiedy fizyka potwierdza tę zasadę
etyki, już nikt nie może powiedzieć, że to bzdura, że nieprawda, ani tłumaczyć
się, że nie wiedział. Tyle dziś dyskusji o szerzącej się przemocy: zastanówmy
się, ile nienawiści, ile złości wysyłamy w przestrzeń ładunkiem naszych własnych
myśli. A one już robią dalej swoje.
Pojęcie sterowania
świadomością przywodzi na myśl niebezpieczeństwo zastosowania generatorów pól
torsyjnych jako broni psychotronowej. Jak zwykle człowiek może wykorzystać
dobrodziejstwo nowego odkrycia albo na pożytek, albo na własną zgubę. Tak jak to
się stało z energią atomową: może leczyć, może ogrzewać, a może
zabijać. Przeciw działaniu broni psychotronowej też
skuteczną osłonę daje stosowanie się do zasad etyki. Im czystsze myśli, wyższa
świadomość, doskonalszy rozwój duchowy - tym większa siła pozytywnego działania
pola torsyjnego. Takie pole staje się naturalną osłoną energetyczną człowieka.
Teoria Szypowa dostarcza wreszcie argumentów i
narzędzi filozofom, psychologom, etykom. Ten, kto nazwie ich teraz naiwnymi
pięknoduchami, infantylnymi idealistami, ludźmi dającymi nieżyciowe rady - sam
sobie wystawi świadectwo ignoranta. Cóż bardziej bowiem życiowego i
praktycznego, jak się okazuje, od wysokiej etyki, a więc wysyłania dobroczynnych
informacji? Taka emisja wytwarza pozytywne pole wokół człowieka dopuszczając do
niego z przestrzeni równie pozytywne informacje. A jeśli dodać do tego, że myśl
ma właściwości przyciągające, jak magnes, przy czym inaczej niż magnes działa na
zasadzie “podobne przyciąga podobne”, to otrzymujemy działanie ewangelicznej
zasady siewu i zbioru, opisane aparatem nauki.
Nauka podała rękę religii, potwierdzając zasadność
jej moralnych przykazań i wskazując na ich praktyczność.
Marta Figura
W roku 1999 zaprosiliśmy do naszego kraju rosyjskiego fizyka, dra Gennadija Szypowa, który sformułował jednolitą teorię pola. Słuchałam jego wykładów, odbyłam z nim także kilka rozmów, a potem napisałam artykuł i opublikowałam w polskim czasopiśmie „Czwarty Wymiar”. Artykuł został następnie przetłumaczony na język angielski. Chociaż artykuł napisałam 12 lat temu, jego temat teraz dopiero zaczyna być aktualny i dlatego też zachęcona przez Adamusa, postanowiłam Wam go posłać.
Marta Figura, 14.09.2012
Rozmowa z Duszą
Rozmowa z duszą, słodki dialog, wielkie
Przyzwolenie na komunikację ze sobą
To chwile nie zapomniane, pełne takiej
Miłości, bez której nie możesz żyć
W pełni możliwości, jakie daje istnienie
Codzienne przebudzenie, gdy umysł
Jeszcze we śnie zanurzony błogo milczy
Dusza twoja chce przemówić, więc
Daj swoje przyzwolenie, wsłuchaj się
Choć przez chwilę, czy to jęk tęsknot
Nie wyrażonych, czy to nowa kreacja
Dobra tylko dla ciebie jedynego ?
Rozmowa z duszą może być krótka
Komunikat, wezwanie, przypomnienie
I musisz być wsłuchany, w jej głos
Nawet cichy, przytłumiony chaosem
Rozmowa z duszą może być długa
Piękne wyznanie, nowy drogowskaz
Najczulsza przyjaźń, jakiej nie
Sposób zaznać od drugiej osoby
Twoim przyjacielem niezawodnym
Będzie zawsze, gdy nie opuszczona
Lub stłumiona jest, a wolna i zawsze
Na pierwszym miejscu, gotowa by
Ci służyć dokładnie tak, jak tego nie wiesz…
Rozmowa z duszą to nic innego jak
Przebywanie w sobie, w unikalnym
Ogrodzie, stworzonym dla Ciebie, pełnym
Byś korzystał i cieszył się istnieniem
Rozmowa z duszą da ci spokój i pokój
Rozbrzmi muzyką twojego głosu
Namaluje najpiękniejsze obrazy
Wywoła uśmiech i radość życia
Więc rozmawiaj z duszą swoją
Tylko ty ją usłyszysz, bo językiem
Mówicie do siebie nieznanym dla
Innych, a oni też mówią…
Włodek Salwa, 11.09.2012
Mój rok
2012
Ten rok był dla mnie zupełnie inny, niż wcześniejsze lata. I choć jeszcze nadal
trwa, to jednak dla mnie obecne energie nie są już tak intensywne, jak
wcześniej.
Tego roku nastąpiło wiele zmian i były tak duże, że do dziś nie jestem w stanie
ich wszystkich objąć ani zrozumieć. Jednak największe zmiany dokonały się nie na
zewnątrz, lecz wewnątrz mnie. Przez te kilka miesięcy tak bardzo się zmieniłem,
że do dziś dnia nie jestem w stanie zauważyć wszystkich zmian. I cieszę się z
tego wszystkiego, z całej mojej przemiany, choć to, czego najbardziej bym sobie
życzył nie zmieniło się, tak, jakbym chciał, ale o tym później.
Zmiany w ciele
Przemiana, przemiana, przemiana. Tak mógłbym zdefiniować ten rok. Wielkie
przemiany w ciele, które praktycznie były odczuwane już z początkiem Nowego
Roku. I choć objawy wszelkich przemian w ciele występowały jakieś 3-4 lata temu,
tego roku były bardzo, bardzo intensywne.
Gdy odczuwałem w ciele różnego rodzaju przesunięcia energii, zawsze wiedziałem,
że to tylko przemiana, to tylko energia. Jednak tego roku były chwile, gdy nie
raz zwątpiłem. Z jednej strony czułem, że wszystko jest związane z przemianą,
ale z innej przychodziło wiele wątpliwości. Umysł i aspekty podsuwały mi różne
myśli, że może faktyczne coś ze mną nie tak, że może się oszukuję i tak naprawdę
mam jakieś choroby lub dolegliwości. Dlaczego nic nie działa i muszę brać leki,
by dojść do harmonii?
Tak, był taki okres, gdzie po stosunkowo dość intensywnym, oczyszczającym
katarze zaczęły boleć mnie uszy. Żadne metody, które znałem nie pomagały. Nie
było wyjścia, trzeba było iść do lekarza. Ból wydawał się nie do zniesienia.
Ponad miesiąc czasu dochodziłem do siebie, do harmonii ciała. Nie mogłem się
pogodzić, że takie coś jeszcze mi się przydarza. Tak wiele intensywnej pracy nad
sobą, energii, poświęconego czasu... a teraz takie coś...
Przez ogromną pracę ze sobą moje życie bardzo się zmieniło. Wszystko zwolniło,
uspokoiło się i nie było takie intensywne, jak kiedyś. Moje doświadczenia
również się zmieniły. Były inne i nie przyciągałem ani nie tworzyłem już takich
dramatów, jak jeszcze kilka lat temu. I gdy to wszystko tak sobie płynęło, nagle
pojawia się ta dolegliwość, tak duży ból, że ledwo wytrzymywałem. Byłem w szoku,
że coś takiego mi się jeszcze przydarza.
Gdyby to się zdarzyło kilka miesięcy wcześniej, na pewno chciałbym odejść, wiele
razy chciałem odejść z Ziemi. Jednak pewnego dnia postanowiłem, że chcę zostać i
dobrze się bawić. I gdy ból ucha nieźle dał mi się we znaki, nie zrezygnowałem,
nadal podtrzymywałem swój wcześniejszy wybór.
Sytuacja z uchem zaczęła się zmieniać, gdy zaakceptowałem to, co się działo,
mimo iż tak naprawdę nie miałem pojęcia, co się działo. Jednak zrozumiałem, że
chciałem cały czas czuć się nadzwyczaj wspaniale i nie akceptowałem w swoim
życiu żadnych dolegliwości, żadnej energii, która próbowałaby mnie wytrącić z
równowagi. Wszystko miało być po mojemu, pięknie i ładnie. Wiele rzeczy nie
akceptowałem w swoim życiu, wszystko starałem się kontrolować. Zrozumiałem, że
nawet to, co się ze mną działo, też mi służy, mimo iż umysł cały czas próbował
mi wmówić, że jest na odwrót:) I oczywiście nie oznacza to, że mam chorować, bo
akurat mi to służy:)
Tak, zmiany w ciele. Ja właściwie od kilku lat nie choruję, nie przeziębiam się,
no, pomijając ten cały incydent z uszami, który miałem kilka miesięcy temu. Ale
to było właściwe na tamten okres. Jednak poza tym nic podobnego mi się nie
przydarza. Dobre kilka lat nie wiem, co to przeziębienie i grypa i bardzo się z
tego cieszę. Po prostu już mi się nie chce chorować.
Od paru lat miewam duże przesunięcia energii w ciele, ciało się zmienia i to
dość intensywnie. Bardzo różnie to odczuwam. Głównie poprzez różnego rodzaju
bóle i kłucie w różnych miejscach ciała. Jednak nigdy się tym nie przejmowałem,
nawet, gdy czułem się na tyle słabo, że nie miałem sił wstać z łóżka. Cały czas
czułem, że to tylko przemiana, a do bólu, który nota bene jest coraz bardziej
intensywny, już się przyzwyczaiłem:) I wiem, że jestem zdrowy, że moje ciało
jest silne i zdrowe, i świetnie, wręcz wyśmienicie radzi sobie z energiami i
przemianą, która właśnie trwa. Za to jestem mu bardzo wdzięczny.
Sny
Jak wszystko tego roku, również i sny stały się bardziej intensywne.
Miałem podobne sny kilka lat temu i teraz znów ta intensywność wróciła.
Były spokojne okresy, ale i były okresy bardzo intensywnych, wręcz koszmarnych
snów, z których zrywałem się po nocach. Nie mogłem spokojnie spać, budziłem się
po kilka razy w nocy, miałem problemy z zaśnięciem, albo wychodziły mi lęki
przed snem.
Bywały też dni, że nie spałem ani minuty i na drugi dzień świetnie się czułem,
nawet lepiej, niż gdy spałem całą noc mając spokojny sen. Bywały dni, czy
okresy, gdy spałem po 12 godzin i nie wysypiałem się, chodziłem przez cały dzień
jak zoombie (zombi) myśląc tylko o tym, kiedy znów położę się spać.
Emocje
Na ogół w moim życiu bardzo rzadko występują emocje, a jeśli już, są
bardzo chwilowe i mają niewielką intensywność. Jednak tego roku i w tej kwestii
pozmieniało się. Energie i intensywność wkroczyły w tą przestrzeń, by uwolnić
jakieś pozostałości starej i niepotrzebnej energii.
Z początku wszystko wyglądało w porządku, jednak nadciągała burza i to z
wszystkich stron. Intensywność przybierała na sile, a ja znów zacząłem
zastanawiać się, co jest grane w tym wszystkim, mimo iż byłem świadomy energii,
które wkroczyły w moje życie, by poruszyć i uwolnić stare wibracje.
Wróciły dane sprawy, o których już zapomniałem, i z którymi pracowałem kilka lat
temu. Wydawało mi się, jakbym cofnął się w czasie o kilka lat. Wydawało mi się,
jakbym nic nie zrobił, jakby moja wcześniejsza praca poszła na marne, jakby nic
nie była warta. Ale przecież z drugiej strony wyraźnie czułem, że było inaczej,
że uporałem się na dobre z tymi sprawami, więc skąd te wszystkie energie, emocje
i cała ta burza, skoro wszystko było dobrze...? Tak, wtedy wiele spraw nie
rozumiałem, nie rozumiałem, co się ze mną działo.
Bywały momenty, kiedy przychodziły myśli, że może wariuję, albo już zwariowałem
lub zaraz to zrobię, a później śmiałem się, bo czułem, że to i tak bez
znaczenia.
Totalny chaos w życiu, nie widać końca ani początku, nic się nie klei i wydaje
się nie mieć sensu. Oddychałem, oddychałem świadomie, lecz jakoś nie wiele mi to
pomagało. Często w ogóle nie chciało mi się świadomie oddychać, miałem dość nie
tylko oddychania, ale i całego tego cholernego zamieszania, które wydawało się
ciągnąć bez końca.
Wiedziałem, że to wszystko dotyczy przemiany, przesunięć energii, lecz w
najsłabszych momentach pozwalałem, by mój umysł mną manipulował, wkładałem we
wszystko za dużo myśli, za bardzo wszystko metalizowałem i tym samym zamiast
pomagać, przeszkadzałem.
Wiele razy w te słabsze dni zastanawiałem się, kiedy już skończy się ten cały
proces. Kiedy będzie lepiej. Od kilku lat wciąż to samo, i to samo. Ile może
trwać ta cała przemiana, przecież kiedyś musi się skończyć. Jak wiele lat może
trwać przemiana DNA, ile lat można wałkować wciąż pojawiające się okresy niżów i
wyżyn? I dlaczego nie będzie już tak fajnie, jak było np tydzień temu, dlaczego
to nie zostanie na zawsze, dlaczego nie mogę czuć się tak świetnie, tylko znów
wracać do takich „zwyczajnych” okresów, które oczywiście trwają zdecydowanie za
długo, niż te świetne dni.
I nagle zrozumiałem, że tymi wszystkimi pytaniami, tym całym moim nastawieniem
wcale sobie nie pomagam, jest wręcz przeciwnie. Jeszcze utrudniam, zamiast
pomagać ufając sobie, że wszystko jest dobrze, wszystko jest takie, jakie ma
być, naturalne i sobie właściwe. Zobaczyłem, że nie ufam temu procesowi, nie
ufam sobie, tylko niepotrzebnie przeszkadzam i tym samym wprowadzam jeszcze
większe zamieszanie i utrudniam sobie życie. I po co? Czy chciałbym sobie
utrudniać? Czy chciałbym, by jeszcze dłużej to trwało? No nie, nie chciałbym,
jasne że nie. Więc puściłem to całe moje narzekanie i marudzenie. Pozwoliłem, by
proces trwał naturalnie i przebiegał w swoim własnym tempie. Skoro go nie
rozumiem, nie ma sensu tego kontrolować i wkładać tam swoje trzy grosze. Niech
się samo dzieje, i dzieje się:) I za to sobie dziękuję. Czyż to nie wspaniałe
ufać sobie, ufać naturalnemu procesowi wzniesienia, że wszystko jest takie jakie
jest, że jest najwłaściwsze dla mnie? Jasne, że tak, jak najbardziej.
Świadomość
Zmiany w świadomości były tak duże i tak szybko postępowały, że ledwo za
tym nadążałem. Aż któregoś dnia zrozumiałem, że wcale nie muszę nadążać, bo i po
co:)
Przez ten rok zmiany, których doświadczyłem były większe, niż kiedykolwiek w
przeszłości. I z każdą większą falą zmian czułem, że stawiam coraz większe kroki
na mojej drodze, którą podążam. Były naprawdę ogromne, do tego stopnia, że
praktycznie nie poznawałem samego siebie.
Rok temu byłem w Warszawie, ale już pół roku po, czułem, że tak naprawdę nie ja
tam byłem, tylko ktoś inny. Wydawało mi się, jakbym niedawno się narodził, choć
nie wiedziałem kiedy to dokładnie się stało. Od stało się i już, i to jakby z
dnia na dzień. Po prostu sam siebie nie poznałem. Wszystko wokół wydało mi się
obce. Mój dom, moja rodzina, znajomi, przyjaciele, wieś, w której mieszkałem.
Przez kilka dni energie powoli się układały, a ja stałem z boku i obserwowałem.
Stałem się obserwatorem własnego życia, starając się nie ingerować, nie
popychać, nie kontrolować, tylko być i obserwować, doświadczając.
Przychodziło też wiele myśli, co mam teraz robić, co mam robić z kontaktami na
mojej poczcie (kontakty z poczty elektronicznej), skoro nie miałem pojęcia co to
za ludzie, wydawali mi się zupełnie obcy, mimo iż miałem wrażenie, że kiedyś
ktoś ich znał, jakiś inny ja. Tak, miałem wiele wspomnień o życiu, które trwało
do niedawna, lecz to wszystko było jakby odległym wspomnieniem, ukrytym za
delikatną mgłą.
Zmieniłem swoje imię, maila, zmieniłem wszystko. I nie było to podyktowane
emocjami, ja naprawdę czułem się inny, a moje poprzednie życie już do mnie nie
należało.
Po około dwóch tygodniach wszystko powoli się ułożyło i na pozór wydawało się,
jakbym wrócił do wcześniejszego siebie. Jednak w głębi czułem, że już nic nie
będzie takie same. I do dziś dnia czuję, że to, co się wydarzyło rok temu i
wcześniej należy jakby do mojej innej inkarnacji.
Smutek
W tym roku doświadczyłem chyba największego smutku, jakiego nigdy
wcześniej nie doświadczałem. Pół roku odczuwania smutku z małymi przerwami na
odczuwanie radości życia było dla mnie niesamowitym wyzwaniem. Smutek był na
tyle duży, że nic nie było w stanie przez niego się przebić. Nie potrafiłem
określić źródła smutku, był jakiś nieokreślony. Z początku denerwował mnie ten
stan, lecz później przyzwyczaiłem się i smutek stał się moim nieodłącznym
towarzyszem.
Ocean smutku czasem przerywały fale czegoś, co nazywam stanem zoombie. To stan,
w którym nie odczuwałem zarówno uczuć, jak i emocji. Zupełne zero, albo tak mi
się wydawało. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem, więc z niczym nie
mogłem porównać. To była pustka, jakby czarna otchłań, w której przebywałem
czasem kilka dni - na przemian z okresami smutku. W tym czasie po prostu nic mi
się nie chciało i prawie wszystko było dla mnie ciężkie i męczące. Męczyło mnie
podtrzymywanie kontaktów z innymi, męczyła mnie rozmowa, męczyło mnie
towarzystwo innych, codzienność.
Kontakty ograniczyłem do absolutnego minimum, poza tym nie chciałem rozmawiać z
takimi energiami, w których się znajdowałem, nie wiedziałbym nawet, co mam innym
powiedzieć. Mógłbym powiedzieć, że jestem w takim stanie, że nawet nie mam sił
się uśmiechnąć. Większość by powiedziała, weź głęboki oddech, idź na spacer,
jest dobrze, zaraz Ci przejdzie. Jakbym sam nie próbował tego robić:)
Wiele razy próbowałem wyrwać się z tego stanu, bezskutecznie. Owszem, udawało mi
się, wiem, jak przywołać radość, czy inne uczucie, cokolwiek zechcę. Jednak były
to tylko minuty i pożerało to olbrzymie ilości energii, jakbym musiał przebić
się przez ogromne niewidoczne ściany, jakbym błądził w gęstej mgle. A wszystko
inne, uczucia, to czego potrzebowałem było bardzo odległe, jakby na końcu
galaktyki.
Prosta rozmowa sprawiała mi wiele trudności. Nie dość, że miałem problemy z
myśleniem i złożeniem prostego zdania, to jeszcze było to tak męczące, jakbym
pracował ponad siły przez cały dzień. Wolałem więc nie rozmawiać, lub odpowiadać
w bardzo skróconej formie tak lub nie:)
Unikałem ludzi. Nie chciałem rozmawiać, dyskutować, nie potrafiłem się
uśmiechać. Nic nie sprawiało mi przyjemności i radości. Inni jednak zaliczyli tą
lekcję, nie wtrącali się w moje sprawy i dali mi spokojnie doświadczać tego,
czego potrzebowałem.
W tym okresie zostawiłem też moje pasje, moją fotografię. Nie potrafiłem nic z
tego wykrzesać. A w takiej energii nie chciałem robić zdjęć. W sumie nie byłem
pewien, czy nadal chcę to jeszcze robić, czy nadal chcę fotografować, czy nadal
mnie to jeszcze kręci. Nie byłem pewien niczego i nie wiedziałem czego chcę,
oprócz świętego spokoju. Ścisnąłem swoje energie i skupiłem się na sobie,
odcinając się od świata zewnętrznego. To jakbym patrzył do wnętrza siebie. Po
prostu byłem i doświadczałem.
W końcu przestałem na siłę się uszczęśliwiać. Przestałem na siłę przywoływać
radość i zadowolenie. Z czasem polubiłem mój smutek i stan zoombie. Dałem temu
większą uwagę i starałem się po prostu to odczuwać, żyć i być z nim
doświadczając.
Z czasem te okresy były coraz słabsze i krótsze, aż w końcu całkiem ustąpiły, a
w moje życie wkroczyła dawno nieodczuwana radość życia.
Samotność
Po półrocznej przerwie wróciła nierozłączna towarzyszka mojej podróży,
samotność. Wcale nie tęskniłem, żeby wróciła. Jednak tym razem ledwo ją
poznałem. Była inna, odmieniona, jak ja. Nie sprawiała mi łez, czy innych emocji
jak smutek. Po prostu była inna i to mnie ciekawiło. Było mi z nią zadziwiająco
dobrze. Czułem ją jak dobrą przyjaciółkę, która wie, co czuję, wie, gdzie
jestem, dokąd zmierzam i jest nadzwyczaj wyrozumiała. Jakby mówiła: Hej
przyjacielu, wszystko jest dobrze, wspieram Cię i doskonale rozumiem.
Przejdziemy przez to razem z głową podniesioną do góry.
Skrajności
Ten rok był również rokiem skrajności i jednocześnie rokiem wielkiej
integracji. Bywało, że w jednej chwili płakałem nie wiadomo czego, a w następnej
śmiałem się do łez. Bywały dni, że czułem się prawie jak kobieta, odczuwałem
mnóstwo energii kobiecej i to nawet było całkiem przyjemne. Byłem bardziej
delikatniejszy, bardziej niż kiedykolwiek dbałem o ciało, wygląd, inaczej
płynęły myśli, uczucia. To naprawdę ciekawe doświadczenie:)
Czasem potrafiłem wybuchnąć gniewem i emocjami w jednej sekundzie, by w
następnej czuć radość i spokój.
Wszystko mnie wtedy zaskakiwało, ale dobrze się bawiłem obserwując i
doświadczając siebie.
Tych skrajności było więcej, jednak nie pamiętam wszystkiego, wiele rzeczy
zapomniałem, nie są mi już potrzebne.
Uczucia i fajne okresy
Tak, to chyba było z tego wszystkiego najlepsze poza różnymi innymi
fajnymi doświadczeniami. Te okresy były mi bardzo potrzebne, dawały mi siłę,
ukojenie i spokój. Dawały poczucie, że to, co robię, ma ogromny sens i naprawdę
się dzieje, jest moim udziałem, jest moim życiem i doświadczeniem.
Czasem to były godziny, czasem jeden lub kilka dni i były dla mnie wielkim
świętem. Czułem się, jakbym znajdował się w wielkim oceanie spokoju i błogości,
tak wielkiego, że nie sposób tego wyrazić ludzkimi słowami. Czasem odczuwałem
radość, a czasem tylko spokój i błogość. Wtedy również unikałem kontaktów z
innymi, unikałem rozmów, rozpraszania się.. nie chciałem by cokolwiek zmąciło
ten stan, by ktokolwiek lub cokolwiek zajmowało mi ten wspaniały, piękny stan,
który był tylko dla mnie. To okres, gdy najwięcej czasu poświęcałem sobie, na
bycie ze sobą i tylko ze sobą. Tylko bycie. Nic więcej się nie liczyło, liczyło
się bycie ze sobą.
Mój umysł był wtedy na urlopie, miałem nadzieję, że już nigdy nie wróci, że może
w końcu się zintegrował i świetnie się bawi:)
Myśli jeśli były, były delikatne i łagodne, przepływały sobie gdzieś w oddali,
jakby poza głową, albo poza mną, nie wywołując żadnego „efektu”, jak wcześniej,
jakby mnie nie dotyczyły. W głowie odczuwałem taką przyjemną pustkę i spokój, po
prostu bajka.
Życie sobie płynęło, a ja się tym delektowałem. Wówczas poczułem, czym jest
naprawdę życie, poznałem jego smak i wibrację, ten nieustanny naturalny
przepływ. Słowo życie nabrało dla mnie nowego znaczenia. Czym więc było wszystko
to, co było wcześniej, a co nazywałem życiem? J
W tym pięknym czasie doświadczałem siebie, i nic poza tym. Po prostu
doświadczałem siebie i doświadczałem życia. Bawiłem się tym, delektowałem,
smakowałem, zachwycałem się pięknem tego doświadczenia. Czułem ogromną radość
tylko dlatego, że Jestem.
Czasem bywały momenty, kiedy energie, lub inni próbowali mnie wytrącić z
równowagi, lecz wtedy nikt i nic nie mogło na mnie wpłynąć. Stanie za niskim
murkiem wówczas było dla mnie bajecznie proste i naturalne.
Zrozumiałem i doświadczyłem, że mogę być Mistrzem, że mogę doświadczać swojej
boskości dosłownie wszędzie, bez względu na miejsce, czas i sytuację. Mogę stać
w mieście, w zatłoczonym miejscu i nadal mogę być w kontakcie ze sobą, z Duchem.
Jednak lepiej czułem się, gdy przebywałem w spokojniejszych przestrzeniach. Z
dala od zgiełku i hałasu. Wtedy doświadczanie mojej boskości smakowało o wiele
lepiej. Kontakt ze sobą, z Duchem był o wiele bardziej intymny i głębszy.
Dlatego bardzo często chodziłem na spacery. Zabierałem ze sobą psa i chodziliśmy
wśród pachnących pól, do lasu. Często też kładłem się na trawie przy lesie,
oddychałem i bawiłem się tym pięknym doświadczeniem. Czułem się taki spełniony,
moja radość nie miała granic. Mogłem tak trwać bez końca.
W tym roku poznałem swoją nową pasję, mianowicie pasję kulinarną. Nie sądziłem,
że gotowanie, przyrządzanie potraw sprawi mi tak wielką frajdę.
Z początku korzystałem z różnych przepisów, lecz szybko sam zacząłem wymyślać
nowe potrawy. Po prostu przepisy same do mnie przychodziły.
Nigdy nie trzymałem się sztywno przepisów i zawsze gotowałem z intuicją, i
często modyfikowałem już gotowe przepisy. Jednak teraz pozwoliłem sobie jeszcze
bardziej się poszerzyć i teraz sam tworzę nowe przepisy, nowe dania i smaki. To
po prostu świetna zabawa. Jednak nie mam określonego przepisu, który mógłbym
spisać na kartce i podać innym. Ja nie gotuję w ten sposób. Po prostu dodaję to,
co mi przyjdzie w danej chwili, czuję że dobrze byłoby dodać ten składnik do
potrawy, w takiej, czy innej ilości. Nigdy nie pamiętam ile czego dodałem, i z
każdym razem wszystko się zmienia, począwszy od składników, a na proporcjach
skończywszy. To wszystko żyje i wciąż się zmienia, jak ja.
Odkryłem, że to, co umieszczam w fotografii, a przynajmniej to, co chciałbym tam
umieszczać, mogę również umieszczać w potrawach. Więc teraz oprócz zwyczajnych
składników dodaję również siebie oraz wiele miłości, radości i spokoju.
Teraz
Obecnie rzeczy, których nie lubiłem robić odeszły. A te które są, robię z
radością i przyjemnością, z zupełnie innym nastawieniem, niż kiedyś. I mówię tu
również o codziennych czynnościach.
Zrozumiałem, że tak naprawdę wszystko czego chciałem, mam. Mam wszystko czego mi
potrzeba. Nie muszę walczyć, męczyć się i zabiegać, bo wszystko jest we mnie.
Wydawało by się, że nie mam dostatku, takiego jaki bym chciał, ale to tylko
iluzja. Uwierzyłem, że nie mam, więc nie mam. Uwierzyłem, że byłem oddzielony od
Ducha, więc byłem. To takie proste.
A z drugiej strony stworzyłem sobie trochę więcej przestrzeni, by móc
doświadczać swojej boskości, nie rozpraszać się i to jest jak najbardziej w
porządku, a raczej było, gdyż teraz postanowiłem to zmienić, zrobić w nowy
sposób, nowo energetyczny. Mogę mieć zaspokojone wszystkie ludzkie potrzeby i
jednocześnie doświadczać Siebie, swojej boskości.
Mój kontakt ze sobą jest o wiele głębszy i bliższy. Nie odczuwam już smutku i
samotności. Odczuwam natomiast dużo, dużo radości. Radości życia. Radości z
Bycia. Bycia Sobą.
Życie staje się dla mnie coraz większą zabawą i frajdą. A ja staję się dzieckiem
na tym pięknym placu zabaw. I dziękuję sobie za te piękne doświadczenia, za tą
piękną przemianę, za ten cały rok, który nadal trwa. Jestem bardzo wdzięczny.
Dziękuję sobie.
Dziękuję również mojej przyjaciółce, która bardzo, bardzo mnie wspierała, która
jest w podobnym punkcie, i doskonale rozumiała, przez co przechodziłem. Dzięki
temu wiedziałem, że nie zwariowałem J
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wtedy wspierali, zwłaszcza w tych słabszych
chwilach.
Dziś patrzę na ten rok z zupełnie innej perspektywy. Widzę, że te wszystkie
słabsze chwile, to tylko doświadczenia, nic więcej. Jestem za nie wdzięczny i
dziękuję sobie i ufam, jak nigdy dotąd. Wiem, że to był wielki rok, rok wielkiej
przemiany, mojej transformacji. Czegoś, co jest wspaniałe i piękne, choć nie
zawsze było to widać z bliskiej perspektywy.
Dla mnie te kilka miesięcy było doświadczaniem Siebie w zupełnie inny sposób. I
to się wciąż zmienia, bo ja się zmieniam.
I chciało by się powiedzieć, jak mawiał Tobiasz: „I tak to jest”...
Andy, 28.11.2012